Gazeta czy gadżeta?
6 gru 2016 14:45

7 lat temu bydgoskie wydawnictwo Express Media Sp. z o.o. pozyskało niemieckiego inwestora, który nie tylko zmienił layout należących do niego dzienników, ale i pozostającej w jego strukturach drukarni gazetowej pozwolił na olbrzymi skok technologiczny. Drukarnia Express Media, kontynuatorka tradycji Drukarni Bydgoskiej, założona została w 1992 roku i przede wszystkim drukowała „Ekspress Bydgoski”, który zresztą później stał się jej właścicielem. Obecnie wydawnictwo Express Media Sp. z o.o. jest właścicielem dwóch lokalnych tytułów: „Ekspressu Bydgoskiego” i „Nowości – gazety Pomorza i Kujaw", a także wspomnianej drukarni gazetowej. Drukarnia początkowo wyposażona była w maszyny sprowadzone z likwidowanego zakładu w Szwecji. Ciekawostką jest fakt, że urządzenia te, drukujące w technologii typograficznej, zostały przez Szwedów przystosowane do druku offsetowego. Była to wówczas pierwsza maszyna gazetowa w Polsce, która drukowała 128 stron w pełnym kolorze – mówi Andrzej Woźniak, dyrektor drukarni Express Media. – Oczywiście jakość druku nie była tak dobra jak offsetu, druk był dosyć „twardy” ze względu na brak cylindra pośredniego, ale spełniał ówczesne wymagania wydawców. Ze Szwecji przejęliśmy także w pełni wyposażoną, bardzo nowoczesną przygotowalnię. Uruchomienie produkcji było trudne, ponieważ była to technologia w Polsce nieznana i sami musieliśmy się jej uczyć na błędach. W 1999 roku, pod presją rosnących oczekiwań wydawców, zaczęliśmy myśleć o zakupie nowocześniejszych maszyn. Nasz ówczesny właściciel nie chciał ponieść związanych z tym kosztów i rozpoczęły się poszukiwania inwestora. Tak trafiliśmy do Rheinische Post, które zainwestowało naprawdę duże środki w Express Media. Wymienione zostały praktycznie wszystkie urządzenia – od przygotowalni po ekspedycję. Na wyposażenie drukarni składają się obecnie dwie maszyny Uniset 60 produkcji MAN Roland, połączone w tandem. Każdy z Unisetów daje drukarni Express Media możliwość drukowania 64 stron, w tym 32 w pełnym kolorze, a jako tandem mogą drukować 128 stron, w tym 64 w pełnym kolorze. Prędkość maksymalna urządzeń to ok. 120 tysięcy egz./h. Wyposażone są w automatyczne podawanie roli, automatyczne nakładanie farby, paser jednak ustawiany jest ręcznie, podobnie jak kolorystyka, której pomiar opiera się głównie na densytometrach. Introligatornia w Express Media to dwie linie ekspedycyjne Feraga; co ciekawe, podobne do tych, które pracują w drukarniach Agory. Zaawansowana linia Feraga umożliwia insertowanie w znacznie większym zakresie niż ręczne wkładkowanie. Dzięki niej on-line przy prędkości 50 tys. egz./h możemy wrzucić 3-4 wkładki. Dążyliśmy do tego, aby nasza drukarnia była zamkniętym ciągiem technologicznym, samowystarczalnym i pozbawionym wąskich gardeł – Andrzej Woźniak wyjaśnia powody tak bogatego wyposażenia niezbyt dużej w skali krajowej drukarni gazetowej. – Chcieliśmy dorównać poziomowi europejskiemu i mam nadzieję, że nam się to udało. Nie ukrywam, że stało się tak w dużej mierze dzięki Rheinische Post, które na rozwoju i nowościach technologicznych nie oszczędza. Słowa Andrzeja Woźniaka zdaje się potwierdzać najnowsza inwestycja niemieckiego inwestora w bydgoską drukarnię: dwa kompletne fioletowe systemy CtP :Advan-tage od Agfy. W 100% zabezpieczą one przygotowanie produkcji w naszej drukarni – cieszy się jej dyrektor. – Jedna linia jest w stanie wyprodukować ok. 100 płyt na godzinę, druga posłuży nam jako backup oraz w momentach dużego napływu zleceń także będzie wykonywać płyty. Dzięki takiej inwestycji wyeliminujemy dotychczasową przygotowalnię opartą na technologii CtF. Kompletny system powinien rozpocząć pracę już z końcem września. Inwestycje poczynione przez Rheinische Post umożliwiły Express Media pozyskanie tytułów zewnętrznych. Do portfolio drukarni dołączył najpierw „Super Express”, a później także „Fakt” i „Przegląd Sportowy”. Oba dzienniki należące do wydawnictwa drukowane są w pełnym kolorze (łączny dzienny nakład wszystkich gazet to ok. 300 tysięcy egz. oraz 400 tysięcy przy wydaniach magazynowych), choć przy większych ich objętościach ograniczeniem są możliwości maszyn (do 48 stron mogą drukować w pełnym kolorze, do 64 stron – z ograniczeniami). Pięć dzienników wypełnia harmonogram produkcji od godziny 18 do 4 nad ranem. Czym zajmują się maszyny poza tymi godzinami? – pytam Andrzeja Woźniaka, dyrektora drukarni. Głównie odpoczywają – odpowiada. – Pełną parą maszyny pracują na dwie zmiany, natomiast trzecia zmiana przeznaczona jest na ich konserwację. Nie chcę się zgodzić na ciągłą pracę maszyn, ponieważ mogłoby to zagrozić terminowej realizacji zleceń. Głównym zadaniem drukarni gazetowej jest przecież druk gazet, a te muszą pojawić się u kolportera o ściśle określonej godzinie. Muszę mieć pewność, że maszyny są sprawne. Styl pracy, jakiemu hołduję od wielu lat, przekłada się na znacznie niższą awaryjność maszyn. Czy jednak ma to uzasadnienie ekonomiczne? Czy drukarnia gazetowa, wyposażona w kosztowne, nowoczesne urządzenia może sobie pozwolić na codzienny 8-godzinny przestój? Prawdę mówiąc nie znam drukarni, która wykorzystywałaby pełen potencjał swoich maszyn – ripostuje Andrzej Woźniak. – Nasze obłożenie wynosi ok. 67% i ze względów bezpieczeństwa dalsze jego podwyższanie jest nieuzasadnione. Niewłaściwa czy też nieregularna konserwacja maszyn może doprowadzić do awarii, których naprawa może być niezwykle kosztowna. Ja jestem zwolennikiem prewencji. Drukarnia będąca własnością wydawnictwa w przypadku opóźnień w oddawaniu tytułów do druku staje przed dylematem: które tytuły potraktować priorytetowo? Własne czy zewnętrzne? Ja wszystkie tytuły traktuję z jednakową atencją – twierdzi Andrzej Woźniak. – Biorę pod uwagę fakt, że za dziennikami zewnętrznymi idą konkretne pieniądze, nie „wirtualne”, jak w przypadku własnych tytułów. Jaka sytuacja jest korzystniejsza dla drukarni: kiedy działa niezależnie od wydawcy, czy też kiedy jest jego własnością? – pytam Andrzeja Woźniaka. W moim przekonaniu podległość wydawcy zabezpiecza podstawowy byt drukarni. Odejście jednego klienta czy zmniejszenie nakładu nie oznacza dla niej być albo nie być. Express Media to póki co jedyna drukarnia Rheinische Post w Polsce. Zdziwiłbym się, gdyby nie myśleli o pozyskaniu następnych – mówi Andrzej Woźniak. – Szczególnie teraz, kiedy na rynku jest sporo nowych projektów wydawniczych. Drukarnia Express Media zyskała szczególnie na wprowadzeniu przez Agorę „Nowego DniaÓ. Wtedy to drukarnia Agory wymówiła umowę wydawcy „Przeglądu Sportowego”, który przeniósł się do Bydgoszczy i został tu nawet po zamknięciu tytułu Agory. Wydawcy, którzy chcą wprowadzić na rynek nowe tytuły, mają teraz duży problem ze znalezieniem dla nich dogodnych terminów druku – uważa Andrzej Woźniak. – Optymalne dla dzienników godziny są już bowiem zajęte. Z kolei otwieranie nowych drukarń gazetowych wiąże się z problemem zapewnienia obłożenia na maszynach. O ile bowiem w porze wieczorno-nocnej drukowane byłyby dzienniki, to co robiłyby maszyny przez pozostałą część dnia? Drukarnie heatsetowe są w lepszej sytuacji, ponieważ mają dużo zleceń na druk gazetek reklamowych. Niestety, nie są one jeszcze drukowane na papierze gazetowym. Ograniczeniem może też być format maszyn coldsetowych. Na czym polega specyfika produkcji gazetowej? – pytam Andrzeja Woźniaka. To przede wszystkim walka o czas. Materiały spływają z redakcji w określonym terminie, który też nie zawsze jest przez nie dotrzymywany, jeżeli po południu wydarzy się coś istotnego. Dla nas to duży problem, powodujący efekt domina. Cały harmonogram produkcji bierze wtedy w łeb. W produkcji gazetowej kluczowe kwestie to sprawność maszyny i druk na czas. Jakość postawiłbym na trzecim miejscu, co nie znaczy, że o nią nie walczymy. Za jakość w drukarni Media Express odpowiedzialny jest technolog, który codziennie kontroluje całą produkcję za pomocą pomiaru densytometrycznego oraz oceny pasowania. Funkcjonuje także specjalnie opracowany system punktacji jakości, który przekłada się na premię bądź jej brak dla drukarza. Wdrożono także premiowany system oszczędzania makulatury, dzięki któremu udało się zmniejszyć jej ilość o 2-3%. Przy obecnych cenach papieru przełożyło się to na spore oszczędności. Na co przede wszystkim zwraca uwagę wydawca? Na jakość, zwłaszcza części ogłoszeniowej, możliwości w zakresie wkładkowania i przede wszystkim terminowość – odpowiada Andrzej Woźniak. Jak dotrzymywana jest jakość i według jakich parametrów jest oceniana przez wydawcę? My bazujemy na pomiarze densytometrycznym. Do obowiązków drukarni gazetowej należy drukowanie zgodnie z normami, przy zachowaniu powtarzalności. Nie jest absolutnie zadaniem drukarza poprawianie niedostatków zdjęć poprzez manipulowanie kolorystyką, jak to ma nierzadko miejsce w przypadku produkcji arkuszowej. Dużą rolę może odegrać tu edukacja partnerów, z którymi pracuje drukarnia. O dobrej jakości pracy w 50% stanowi jej właściwe przygotowanie. Andrzej Woźniak z poligrafią związany jest od 30 lat; na jego oczach gazeta przeszła już kilka rewolucji: Przede wszystkim zmieniła się technologia. Pamiętam jeszcze druk wypukły, odlewanie czcionek, stereotypy i korektorów. Koledzy, którzy pracowali na linotypach, z dnia na dzień stracili pracę; nie wszyscy się przekwalifikowali na technologię offsetową. Kolejną rewolucją były komputery i drukowanie gazet w pełnym kolorze. Choć ja do dzisiaj lubię gazetę czarno-białą, ewentualnie z tytułami w innym kolorze. Wygląda ona poważniej. Na przestrzeni tych 30 lat zmieniły się też format gazety oraz naturalnie jej layout. Kiedyś na pierwszej stronie było dużo tytułów, teraz – jeden i wielkie zdjęcie. Obecnie ze względu na ilość ogłoszeń objętość gazet jest dużo większa, no i jakość druku, co tu kryć, bez porównania. Znak naszych czasów to także wszechobecne dodatki w postaci płyt CD, DVD, książek czy innych gadżetów. Andrzej Woźniak zwraca uwagę, że tendencja ta cieszy się niesłabnącą popularnością i w związku z tym zamierza zainwestować w urządzenia automatyzujące dołączanie dodatków. Teraz to gazeta jest dodatkiem do gadżetów. Niektórzy śmieją się, że niedługo do gazet dołączane będą rowery – konkluduje. Co ciekawe, trend ten jest silnie regionalny. We Włoszech nie sprzeda się tytułu, który nie zawiera żadnego prezentu dla czytelników, coraz częściej jest tak i w Polsce. Natomiast konserwatywni Niemcy powiedzieli gadżetom „nieÓ i kupują wyłącznie te tytuły, które są dla nich interesujące merytorycznie. Pytany o dalsze plany inwestycyjne drukarni Express Media Andrzej Woźniak wymienia kolejną maszynę drukującą, która umożliwiłaby drukowanie większych objętości w pełnym kolorze (dzięki czemu mógłby drukować „Dziennik” Springera). Widziałbym trzeciego Uniseta 60, niestety model ten przestał już być produkowany, a używanego nikt nie chce sprzedać. Myślę więc o dokupieniu wieży i trzeciego łamu. Ale to dopiero w przyszłym roku. Zamierzamy także doinwestować naszą ekspedycję, aby móc wykonywać nadziały już w drukarni i dzięki temu zarabiać także na usługach logistycznych. Tak naprawdę już w drukarni można by dokonywać podziału produkcji na poszczególne punktu sprzedaży, pozostałaby tylko kwestia transportu. Nie leży to jednak w interesie kolporterów. Wydawcy naciskają na obniżenie kosztów produkcji, może więc już wkrótce sytuacja się zmieni. Bo w drukarni nie bardzo jest już na czym zaoszczędzić. Tańsze materiały eksploatacyjne wykluczam, bo to się zawsze mści. Pozornie zaoszczędzić można na automatyzacji, jednak w polskich warunkach linia insertująca w postaci stołu i 30 pracowników wciąż jest tańsza od zaawansowanego systemu Feraga. Drukarnia Express Media, podobnie jak wiele innych zakładów poligraficznych w kraju, boryka się z problemem braku wykwalifikowanych kadr. W bydgoskim technikum poligraficznym nabór na kierunek poligrafia odbywa się obecnie co dwa lata, a jego absolwenci często wybierają karierę w innej branży. Andrzej Woźniak stara się rozwiązać ten problem poprzez przyuczanie pracowników do zawodu we własnym zakresie. Jest to niestety czasochłonne i nie daje gwarancji, że osoba taka po przyuczeniu nie odejdzie do konkurencji. Z brakiem wykwalifikowanej kadry bydgoska drukarnia będzie musiała poradzić sobie sama. Niemiecki inwestor raczej nie przyjdzie z odsieczą. Chyba że sztuka drukarska się zdeprecjonuje, bo w przyszłości gazeta będzie służyła jedynie do tego, aby odjechać na wspomnianym przez Andrzeja Woźniaka rowerze dołączonym do dziennika.