Oczko za oczko…
6 gru 2016 14:43

Kolej na estetyczno-praktyczne spotkanie: ăoko w okoÓ naszego oka z oczkiem (nie karcianym) litery i jej otoczkš graŢcznš widocznš w najbliższym sšsiedztwie podczas czytania tekstu. Współczesnoœć medialna XXI wieku to zalew najrozmaitszych informacji Đ głównie atakujšcy, rzadziej pieszczšcy oczy i œwiadomoœć. Trwa bezpardonowa wojna pomiędzy emitentami informacji Đ najpierw o nasze oko i... niemal natychmiast Đ o umysł. Oko jako receptor umysłu spełnia funkcję jednokierunkowej œluzy na osobistej granicy celnej naszej jaŸni. Informację autocenzurujemy najpierw w aspekcie estetycznym. Jeœli się podoba, to dopuszczamy jš, a zaraz potem mózg przyswaja czytanš lub oglšdanš treœć. Jeżeli jest coœ nie tak (znak graŢczny, metka producenta, folder, przesyłka pocztowa, plakat, okładka ksišżki, gazeta, ilustracja, reklama wielkoformatowa, strona internetowa itp.), to wówczas nasze oko, czyli my pomijamy obiekt jako niewart poznania, podobnie jak nieciekawego lub odpychajšcego osobnika w tłumie. Nie będę zajmował się tutaj treœciš informacji. Napiszę natomiast kilka słów o jej wyglšdzie, który jest nam serwowany przez graŢków i powielany potem przez poligrafów. Jako ăkonsumenciÓ formy i treœci miewamy do czynienia z czymœ tak prostym jak ăgraŢczny sandwiczÓ. TraŢajš się jednak nierzadko ăgraŢczne ostrygiÓ, a nawet ăchińszczyzna z pałeczkamiÓ. W pierwszym przypadku poznajemy przekazywanš treœć bez wysiłku, zaœ w drugim mozolimy się szukajšc poczštku, a jak już znajdziemy, to brniemy pod górę, wiatr i zacinajšcy deszcz, chcšc mimo wszystko poznać treœć. Bywa, że przy prostocie i łatwoœci przekazu ocieramy się o prymityw i prostactwo treœci. Możemy to odrzucić, po prostu dalej nie czytajšc. Zdarza się niestety również, że doskonała treœć zachwaszczona jest graŢcznie i przez to jej poznanie jest utrudnione. Użycie przez nieprofesjonalistę złego kroju pisma do składu, błędne zadysponowanie interlinii, długoœci wiersza, marginesów, papieru i farby drukarskiej naraża czytelnika na uszkodzenie wzroku. Najbardziej pokrzywdzony jest czytelnik, ale poœrednio i autor, od którego odstręcza się czytelnika. Forma przekazywania informacji przechodzi współczesnš rewolucję. Opisy zastępowane sš rysunkami Đ piktogramami rozumianymi przez niemal wszystkich, niezależnie od języka. W gazetach tytuły ze zdjęciem zastępujš całe artykuły. Przydrożne, czytelne tablice zapoznajš w okamgnieniu szybko jadšcego kierowcę z miastem, regionem lub sposobem wytyczenia awaryjnego objazdu. Pokazy multimedialne wyręczajš prelegenta w czytaniu, a zmieniajšce się tablice reklamowe na stadionach i w kinach pozwalajš atrakcyjnie przekazywać informacje. Automatyczne, często mimowolne zaangażowanie wzroku i umysłu, czyli czytanie połšczone ze zrozumieniem i zapamiętaniem Đ oto nasza codziennoœć. Podstawowym œrodkiem przekazu od starożytnoœci do dziœ jest nadal litera. Protoplastka współczesnej litery, kapitała rzymska przez ponad 2000 lat opiera się upływowi czasu. Nadal jest niedoœcignionym wzorcem do naœladowania. Jej znaki przekształcano, dostosowywano do mody i stylów, ale litery i ich znaczenie nie uległy zmianie. ăW międzyczasieÓ dopasowano do niej bardzo pomocne w czytaniu minuskuły Đ małe litery. Współczeœnie dysponujemy bliżej nieokreœlonš, ale liczonš w tysišcach liczbš krojów pisma. Ich jakoœć estetyczna i użytkowa to oczywiœcie podstawowy warunek dopuszczenia ich do użytkowania. Mšdry, profesjonalny wybór przetestowanej czcionki œwiadomie dokonany przez doœwiadczonego graŢka Đ typografa-specjalistę to decyzja o komforcie czytania i ochronie wzroku, natomiast wybór zły, amatorski, nieprofesjonalny, intuicyjny to bezprawny wyrok chłosty na oczy i nerwy. Nie wiem, dlaczego na co dzień spotykam niemal wszędzie brzydkie i koœlawe litery, które nie tworzš jednolitego duktu. Celowo, prawdopodobnie w poszukiwaniu oryginalnoœci ăprojektanciÓ je deformujš, wpychajš na siebie, spacjujš tam, gdzie nie potrzeba (np. pisma wšskie), pogarszajš ich ostroœć, usuwajš koniecznš interlinię pchajšc wiersz na wiersz, a wydłużenia górne i dolne liter często decydujšce o dobrej czytelnoœci znaków sš likwidowane. Co prawda psychologia czytania, jak twierdzš znawcy, zawiera pewnš kontrowersyjnš ămšdroœćÓ, iż zastosowana umiejętnie nieczytelnoœć przykuwa i wzmaga uwagę podczas lektury, zachęcajšc do poznania podanej treœci mimo wszystko. Ale gdzie tu higiena czytania? Zestawy fontów komputerowych, wœród pism różnych krojów, zawierajš z reguły jednš sprawdzonš i wypróbowanš antykwę (najczęœciej Times z typowymi odmianami: jasny, półgruby, gruby i kursywa) oraz jeden użytkowy grotesk (najczęœciej Arial także z odmianami). Tym adeptom DTP, którzy nie kształcili się w typograŢi, proponuję poruszać się wyłšcznie w zakresie tych dwóch pism. Ryzyko pretensjonalnoœci i nietraŢenia w styl jest wówczas w zasadzie niewielkie. Pozostawmy wybór kroju pisma do składu dziełowego, gazetowego albo czasopism profesjonalistom. Nie sposób na jednej stronie goœcinnej POLIGRAFIKI wyłożyć młodemu, zdolnemu, ambitnemu operatorowi komputera po kursie Worda, Corela itp. zasad liternictwa, których typograf uczy się na uczelni przez kilka lat, a potem jeszcze długo praktykuje, porównuje, eksperymentuje i dopiero potem œwiadomie wybiera. Zdarza się, że dostaję od kogoœ wizytówkę, na której pan Iksiński podaje swój zawód: artysta graŢk. Wtedy z ciekawoœci zadaję pytanie: Którš uczelnię artystycznš mój kolega po fachu ukończył? Dowiaduję się, że żadnej, ale... ma dobry, ăwypasionyÓ komputer i wszystko z jego pomocš potraŢ zrobić. Koledzy! Zanim przystšpicie do odpowiedzialnej roboty, proponuję przynajmniej krótkš, a lepiej długš, praktykę u artysty albo dobrego rzemieœlnika, który naprawdę umie to robić. Postscriptum od redakcji Do napisanego z przymrużeniem oka i lekko ironicznego felietonu Jerzego Burskiego Đ graŢka, szefa studia DTP ăAgatÓ, warto dodać kilka akapitów bliżej wyjaœniajšcych problem przez niego poruszony. We współczesnej epoce rozbudowanej komunikacji wizualnej czynnik czytelnoœci ma ogromne znaczenie w przekazie informacji za poœrednictwem druku. Głównie dlatego, że dzisiejszy mocno zajęty człowiek, do którego kieruje się coraz więcej informacji, musi dokonywać selekcji. Czytanie i œledzenie wszystkiego, co oferuje rynek, jest bowiem niemożliwe. Wybór wynika nie tylko z zainteresowań potencjalnego czytelnika, ale i ze sposobu graŢcznego ăpodaniaÓ druku. Publikacja ładna, sensownie zaprojektowana i rzucajšca się w oko zostanie szybciej wybrana niż druk o nudnej, nieciekawej typograŢi. Projektant-typograf w epoce masowych œrodków przekazu powinien zdobyć wykształcenie zawodowe nie tylko w zakresie estetyki projektowania druków, ale musi również poznać techniczne uwarunkowania nowoczesnej poligraŢi, psychologiczne działanie form graŢcznych, wyniki badań czytelnoœci i wreszcie zrozumieć swojš rolę w sferze komunikacji wizualnej. W systemie masowych mediów typograf jest zwykle członkiem zespołu kodujšcego informację. Stoi pomiędzy pierwotnym Ÿródłem informacji a kanałem informacyjnym (stronica druku), którym wiadomoœć dociera do odbiorcy. Typograf obejmuje zatem kontrolę nad procesem kodowania i przyjmuje zań ODPOWIEDZIALNOŒĆ, np. wybierajšc krój pisma, jego wielkoœć i układ typograŢczny. Powinien mieć na względzie póŸniejszš percepcję prze- kazywanej informacji, uwagę, jakš wznieci, nastrój, jaki wprowadzi podsycajšc uwagę czytelnika. Skoro zdobył jego zainteresowanie, ma się starać, aby przekaz został najlepiej zrozumiany i zapamiętany. Częœciowo zadanie typografa leży więc w sferze metakomunikacji Đ polega na komunikowaniu komunikatu, na jednoczesnym informowaniu o informacji. Krótko mówišc, nie jest on już tylko projektantem estetycznego, pięknego druku, czyli po prostu artystš lub rzemieœlnikiem. Chcšc nie chcšc pełni ważnš funkcję PRZEKAZUJĽCEGO masowo powielanš informację. Dzisiaj coraz mocniej podkreœlane jest przez fachowców i znawców mediów znaczenie typograŢi w kontekœcie kompleksowego projektowania drukowanego przekazu. TypograŢczna i graŢczna oprawa informacji jest warunkiem tego, czy przekaz będzie wybrany przez odbiorcę i przeczytany do końca. Niegdyœ na łamach POLIGRAFIKI w latach 90. próbował wyjaœniać podobne sprawy inny graŢk Đ Stefan Szczypka Đ w prowadzonym przez siebie tematycznym dziale czasopisma. Jeœli ktoœ z naszych czytelników ma możliwoœć sięgnięcia do archiwalnych zeszytów z tamtego okresu, to zainteresowanych namawiamy do lektury dawniejszych tekstów. Niemal żaden z poruszanych wówczas przez niego tematów nie stracił aktualnoœci. Ba! niektóre z sygnalizowanych i omawianych wówczas negatywnych zjawisk występujš dzisiaj ze zdwojonš intensywnoœciš. at