Poligrafia dziœ i jutro według Heidelberga
6 gru 2016 14:45

Lutowa konferencja prasowa zorganizowana dla dziennikarzy wiodšcych europejskich pism branży poligraficznej przez firmę Heidelberg stworzyła nam okazję do rozmowy z dr. JŸrgenem Rautertem, członkiem zarzšdu odpowiedzialnym za technologię. Bardziej jednak niż technologia interesowało nas, jak firma Heidelberg postrzega poszerzony rynek Unii Europejskiej oraz w jakim kierunku zamierza się rozwijać. Technologię bowiem opisała znakomicie w swoich folderach. Jak zmienił się europejski rynek poligraficzny po wejœciu nowych krajów do Unii Europejskiej w maju 2004 roku? Przede wszystkim bardzo się rozszerzył. Zarówno ăstarzyÓ, jak i nowi członkowie zyskali łatwiejszy dostęp do usług poligraficznych, wzrosła także ich konkurencyjnoœć. Bez wštpienia nowe kraje Unii sš beneficjentami akcesji poprzez pozyskanie nowych rynków zbytu. Nie znaczy to oczywiœcie, że wczeœniej eksport w tych krajach nie istniał; wręcz przeciwnie, miał się całkiem nieŸle, niemniej otwarcie granic zdecydowanie uproœciło kwestie formalne. Rozszerzenie produkcji eksportowej widać wyraŸnie zwłaszcza na przykładzie produkcji dziełowej i opakowaniowej. A który z nowych członków UE będzie, Pana zdaniem, najszybciej rozwijał przemysł poligraficzny? Nie jestem ekonomistš, niemniej zaobserwowałem, że poligrafia bardzo dynamicznie rozwija się w Polsce Đ ostatnie dwa lata obfitowały w wiele nowych, nierzadko spektakularnych inwestycji. Nie znaczy to jednak, że inne kraje pod względem inwestycyjnym stojš w miejscu Đ aby być konkurencyjnym, trzeba się rozwijać. Potencjał wszystkich nowych członków oceniam wysoko. Œwiadczy o tym rosnšca liczba inwestycji i nie widzę powodów, dla których ten rozwój miałby się zatrzymać. Odnotowujemy oczywiœcie okresowe spadki i wzrosty sprzedaży, niemniej ogólny, długoterminowy trend jest zdecydowanie wzrostowy. W czasie ostatniej, grudniowej konferencji prasowej poœwięconej wynikom firmy Heidelberg za rok 2005 poinformowaliœcie dziennikarzy o wzroœcie sprzedaży w każdym kraju z wyjštkiem Rosji. Jaka jest tego przyczyna? Sytuacja polityczna i ekonomiczna w Rosji nie jest stabilna. W trakcie ostatniej dekady odnotowaliœmy zarówno wysokie wzrosty, jak i spadki sprzedaży, więc nasze wyniki za 2005 rok nie œwiadczš moim zdaniem o trendzie. Jestem przekonany, że ta sytuacja wkrótce się zmieni na korzyœć firmy Heidelberg. Słyszałam, że ma się do tego przyczynić powołanie nowego prezesa rosyjskiego oddziału firmyÉ Tak, to prawda. Wybraliœmy już odpowiedniš na to stanowisko osobę, obecnie przygotowuje się ona do nowej funkcji i prawdopodobnie już w kwietniu przejmie zarzšdzanie rosyjskim oddziałem firmy. Osoba ta ma rosyjskie korzenie, jestem więc przekonany, że ułatwi jej to sprawne działanie na tym trudnym rynku. W jaki sposób firma Heidelberg zamierza obronić pozycję lidera w zwišzku z szybko rosnšcš konkurencjš relatywnie tanich maszyn rodem z Chin? Wszystkich producentów maszyn traktujemy bardzo poważnie, także chińskich. Niemniej jak dotychczas nie stanowiš oni dla nas zagrożenia. Oceniajšc ich zaawansowanie technologiczne sšdzę, że potrzebujš oni jeszcze piętnastu lat, aby osišgnšć nasz obecny poziom. Trudno także porównywać jakoœć wykonania i niezawodnoœć urzšdzeń produkcji chińskiej z maszynami Heidelberga. Chiński rynek poligraficzny rozwija się jednak niezwykle szybko, produkowana i instalowana jest tam ogromna liczba zespołów drukujšcych i tego nie wolno nam lekceważyć. W przyszłoœci Chiny będš odgrywać znaczšcš rolę na globalnym rynku poligraficznym, co do tego nie ma żadnych wštpliwoœci. Ale już teraz ceny maszyn made in China sš zdecydowanie zachęcajšceÉ Tak, ale maszyny firmy Heidelberg sš warte swojej ceny, podobnie jak urzšdzenia innych uznanych producentów. Na każdym rynku, na którym funkcjonujemy, chcemy być konkurencyjni. Nie staramy się jednak konkurować cenš; koncentrujemy się na technologii oraz serwisie, który oferujemy naszym klientom. Dzięki temu nasz udział w sprzedaży maszyn na rynku chińskim jest bardzo duży. Nie bez powodu też zdecydowaliœmy się na otwarcie w Chinach fabryki maszyn Heidelberg. Czym zatem firma Heidelberg zamierza konkurować pod względem technologicznym? Przede wszystkim wyższš produktywnoœciš, wydajnoœciš, krótszym czasem narzšdu, lepszš integracjš wszystkich procesów produkcji. Jeżeli chodzi o bardziej techniczne szczegóły: szybsze uzyskiwanie odbitki nakładowej (nawet po 120.-150. odbitce rozjazdowej) i zwišzana z tym redukcja makulatury, postępujšca automatyzacja naszych urzšdzeń i coraz wyższe ich prędkoœci maksymalne Đ to będš nasze główne kierunki rozwoju. A wartoœć dodana do druku? Obecnie nie wystarczy już wydrukowanie nakładu, coraz częœciej konieczne jest też jego uszlachetnienieÉ Faktycznie integrowanie zespołów uszlachetniajšcych, zwykle wież lakierujšcych, jest obecnie zauważalnym trendem. Pytanie brzmi: in-line czy off-line? Nasza odpowiedŸ to dostosowanie rozwišzania do wysokoœci drukowanych nakładów. Przy niższych nakładach lepiej sprawdza się lakierowanie off-line, ponieważ zapewnia większš elastycznoœć. Jednak wartoœć dodana to nie tylko uszlachetnienie; w ostatnich latach coraz częœciej stosowane sš kolory i farby specjalne również zwiększajšce atrakcyjnoœć druków. Dla przykładu: jeszcze 10 lat temu œrednia liczba zespołów opuszczajšcej mury naszej fabryki w Wiesloch maszyny Speedmaster wynosiła 5,5, obecnie jest to już ponad 7. To w znaczšcy sposób pokazuje, jak wielkie jest obecnie zapotrzebowanie na wartoœć dodanš do druku. W przypadku firmy Heidelberg wartoœć dodana oznacza także zabezpieczenia druków. To bardzo interesujšcy biznes. Ochrona marki spędza sen z powiek zarówno olbrzymim koncernom, jak i mniejszym producentom. Markę można chronić w dwojaki sposób: poprzez umieszczanie ukrytych elementów, niewidocznych gołym okiem, wymagajšcych specjalnych urzšdzeń do ich identyfikacji i przez to trudnych do podrobienia, oraz poprzez elementy widoczne, np. wytłaczane, co pozwala końcowym odbiorcom stwierdzić oryginalnoœć produktu. Zabezpieczanie druków jest w pewnym sensie samonapędzajšcym się biznesem: wynalezienie nowych elementów zabezpieczajšcych coraz szybciej skutkuje ich podrabianiem, co generuje koniecznoœć opracowania nowych. Firma Heidelberg zamierza skoncentrować się na zaledwie kilku technologiach zabezpieczajšcych (od dwóch do pięciu), za to niezwykle trudnych do podrobienia. Będš to zarówno elementy wytłaczane z praktycznie niemożliwš do podrobienia precyzjš, jak i niewidoczne nadruki oraz ukryte np. w podłożu struktury bazujšce na nanotechnologiach i strukturach DNA. Wierzę, że tymi rozwišzaniami zaspokoimy większoœć potrzeb przemysłu opakowaniowego i etykietowego. Z drugiej jednak strony nasuwajš się interesujšce pytania: czy produkt powinien być zabezpieczany już na etapie druku? Czy drukarz powinien znać całš technologię? Póki co, kwestie te pozostajš otwarteÉ Czy jest zatem sensowne, aby drukarze inwestowali w najnowoczeœniejsze technologie zabezpieczajšce już teraz? Myœlę, że tak, wymaga to jednak wiele zachoduÉ i poniesienia znacznych kosztów. Niemniej drukarze powinni być przygotowani do oferowania takich usług. Heidelberg w kooperacji z niemieckš firmš Saueressig Security International GmbH (SSI) zamierza i w tej dziedzinie poligrafii intensywnie wspierać swoich klientów. Wspólnie z niš rozwijamy technologię ukrytych obrazów. Nasze rozwišzania dostępne sš w wersji off-line, ale nie jest technicznš niemożliwoœciš oferowanie ich także jako urzšdzeń in-line. Czy firma Heidelberg patrzy z niepokojem na gwałtowny rozwój druku cyfrowego? Nie nazwałbym tego niepokojem, działamy bowiem w innym obszarze rynku. Jak dotychczas czynnikiem ograniczajšcym dla druku cyfrowego nie jest wbrew pozorom jego jakoœć, ta bowiem do takich zastosowań, do jakich się go wykorzystuje, jest wystarczajšca. Barierę stanowi cena odbitki, wcišż bardzo wysoka w stosunku do ceny odbitki offsetowej. To prawda, że œrednie nakłady sš coraz niższe, wcišż jednak liczone sš w tysišcach egzemplarzy, a to nie jest absolutnie iloœć, przy jakiej druk cyfrowy mógłby konkurować z offsetem. A personalizacja? Na pewno druk cyfrowy znajduje szerokie zastosowanie w dziedzinie marketingu bezpoœredniego, niemniej kiedy zastanawiam się nad skutecznoœciš otrzymywanych przeze mnie olbrzymich iloœci przesyłek reklamowych o treœci: ăDrogi Panie Rautert, mamy dla Pana specjalnš ofertęÉ", to szczerze mówišc wštpię, aby właœnie w tym kierunku rozwijał się rynek reklamowy. Nie znaczy to jednak, że ignorujemy możliwoœci, jakie niesie z sobš personalizacja. Nie wykluczam w przyszłoœci integracji modułów personalizujšcych z naszymi maszynami. Jaka, z punktu widzenia firmy Heidelberg, jest przyszłoœć œwiatowego rynku poligraficznego? Trudno rozpatrywać rynek poligraficzny w oderwaniu od sytuacji ekonomicznej. WskaŸnik GDP (w Polsce PKB) w większoœci krajów rozwiniętych spada lub utrzymuje się na tym samym poziomie. Nie pozostaje to więc bez wpływu na przemysł poligraficzny. Niemniej firmy branży poligraficznej odnotowujš wzrosty sprzedaży w zwišzku z postępujšcym rozwojem technologicznym i to pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłoœć. Czy z Pana doœwiadczenia wynika, że podejœcie do biznesu i klienta w różnych krajach Unii Europejskiej jest różne, choćby z przyczyn mentalnoœciowych? Myœlę, że w zwišzku z postępujšcš globalizacjš trudno zidentyfikować znaczšce różnice. Gdziekolwiek bym nie pojechał, spotykam dobrze wyposażone i zorganizowane, zorientowane na klienta firmy. W Stanach Zjednoczonych, Chinach, Polsce czy Niemczech działa kilka Đ kilkanaœcie wiodšcych drukarń stosujšcych bardzo podobnš technologię, z bardzo szerokš ofertš i perfekcyjnš obsługš klienta. Wszędzie też istnieje druga grupa drukarń Đ działajšca na rynku lokalnym, często rodzinnie zarzšdzana. A zatem cena stanowi jedynš różnicę? W zasadzie tak. Nie wspominam bowiem o różnicach w niuansach takich jak sposób komunikacji czy relacje z klientem (formalne bšdŸ zażyłe, przyjacielskie), które de facto nie majš wpływu na rezultat końcowy. Bez względu na mentalnoœć każdy właœciciel drukarni jest w stanie dobrze obsłużyć klienta, jeżeli tylko posiada odpowiedni park maszynowy oraz kulturę i organizację pracy. Polscy drukarze sš jednak cenieni przez swoich zagranicznych kontrahentów za elastyczne podejœcie, choćby do czasu pracy. Trudno mi to ocenić, ale sšdzę, że gdyby, nie szukajšc daleko, niemieccy drukarze kończyli pracę równo o 16.00, nie baczšc na potrzeby swoich klientów, to szybko tej pracy by nie mieli. A tak wcale nie jest. Rok 2005 był bardzo dobry dla niemieckich drukarń, obfitował w liczne inwestycje i generalnie wzrost przychodów. Oczywiœcie niemieckie prawo pracy jest doœć restrykcyjne i obowišzujš nas pewne regulacje, niemniej celem naszych ustawodawców nie było przecież pozbawienie nas możliwoœci konkurowania na rynku europejskim. Niemiecki czas pracy może więc być tak samo elastyczny jak w innych krajach europejskich. Ipex 2006 coraz bliżej. Jakie sš oczekiwania firmy Heidelberg co do tych targów? Ipex i drupa to dla branży poligraficznej najważniejsze, moim zdaniem, imprezy targowe w Europie. Dlatego na kwietniowe targi w Birmingham zaplanowaliœmy wiele premier. Liczymy na wielu zwiedzajšcych, na możliwoœć dialogu z naszymi klientami, który umożliwi nam lepszš identyfikację ich potrzeb. Czy Pana zdaniem targi to w dobie wszechobecnego Internetu wcišż dobre narzędzie komunikacji z klientami? Cóż, targów w Europie jest trochę za dużo. Myœlę, że potrzebna jest konsolidacja i koncentracja takich wydarzeń, co nadałoby każdemu z nich większš rangę. Z drugiej strony nie neguję sensu istnienia lokalnych targów, które oferujš wystawienie się za rozsšdnš cenę, a firmom umożliwiajš kontakt z klientami, którzy nie wyjechaliby za granicę na podobnš imprezę. Takš funkcję mogš też pełnić dni otwarte w firmie, moim zdaniem bardzo dobre narzędzie marketingowe. Oczywiœcie wiele informacji dostępnych jest w Internecie, umożliwia on także dzielenie się wiedzš i wymianę doœwiadczeń, jednak nie zastšpi kontaktu osobistego z klientem. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Anna Naruszko