Tytułem wstępu
6 gru 2016 14:55
Najbardziej znany na świecie start-up osiągnął 18 maja najwyższe IPO w historii amerykańskiej giełdy, przynajmniej kilkuletniej. Fenomen Facebooka wyceniony został na nieco ponad 38 USD za akcję, a w ciągu jednego dnia opcje wykreowały całkiem sporą ilość milionerów i miliarderów. Z jakiego powodu? Prawdziwa wartość biznesu tkwi w jego potencjale, przyszłości raczej, niż przeszłości. To prawdopodobnie z tego powodu akcje Heidelberga od pewnego czasu szorują po dnie… Po dwóch tygodniach obecności na giełdzie notowania Facebooka spadły do rekordowo niskiego poziomu 28,8 USD za akcję. Tym samym firma Marka Zuckerberga zdobyła miano najgorszego debiutu giełdowego w historii USA. Analitycy nie pozostawiają złudzeń – kapitalizacja portalu spadnie o kolejnych 20 proc., do poziomu ok. 23 USD za akcję. Wynika to z faktu, że w momencie wejścia na giełdę wartość portalu została mocno zawyżona. Przyszłość Facebooka to marzenie, że będzie on w stanie przekuć swoją społeczność złożoną z miliarda użytkowników na warte miliardy przedsięwzięcie reklamowe. W sprytny sposób Facebook zebrał indywidualne preferencje co do sposobu spędzania wolnego czasu i wakacji, rodzaju muzyki, literatury, kina, sportu itp. składane przez kliknięcie „lubię to” i w formie szwedzkiego bufetu zaproponował największym światowym markom w celu dokonania wyboru, do kogo chcą dotrzeć: do 25-letnich absolwentów wyższych uczelni z Nowego Jorku, nastolatków z Paryża czy też nieco starszych profesjonalistów z branży bankowej z Sydney. To bezprecedensowa, trudna do zignorowania propozycja dla branży reklamowej. Co jednak w sytuacji, kiedy sprawy nie potoczą się tak gładko, jak obiecuje Mark Zuckerberg? Co jeśli „lubię to” wcale nie oznacza „chcę to kupić”, a rekomendacja przyjaciela ma znacznie mniejszą siłę przekonywania niż reklama z celebrytą? Słowem – co w sytuacji, kiedy ten model reklamowy się nie sprawdzi? Tuż po debiucie Facebooka General Motors stwierdził, że według jego wiedzy Facebook jest mniej skuteczny niż inne formy reklamy, np. reklama drukowana. To nie znaczy, że Facebook jest niewypałem, po prostu konsu-menci są znacznie bardziej złożeni w swoim podejściu do dóbr niż chcieliby tego reklamodawcy. Tak jak fakt, iż nowe media są sexy i trendy wcale nie oznacza, że muszą na dobre zastąpić druk.