Tadeusz Chęsy jest włacicielem jednej z największych prywatnych drukarń dziełowych w Polsce. Poza działalnociš biznesowš znajduje mimo wszystko czas na aktywnoć w różnego rodzaju gremiach, także lokalnych. Przed rokiem dzięki jego ogromnemu zaangażowaniu odbyła się w Inowrocławiu konferencja nt. sytuacji polskiej poligrafii przed przystšpieniem do Unii Europejskiej.
Jest Pan włacicielem dużej drukarni w Inowrocławiu. Zatrudnia Pan około 200 pracowników. Prowadzšc tak dużš firmę znajduje Pan również czas na aktywnš działalnoć społecznš: jest Pan członkiem Rady Polskiej Izby Druku, udziela się Pan w Sekcji Poligrafów SIMP, współorganizuje Pan konferencje branżowe. Jak Panu starcza czasu na to wszystko?
Tadeusz Chęsy: Koncepcja prowadzenia firmy jest specyficznym spoglšdaniem na otaczajšcš nas rzeczywistoć. Kiedy mylę o własnej działalnoci, dostrzegam, że jest ona osadzona w szerszym kontekcie społecznym. Działalnoć społeczna jest zatem naturalnš cechš, a nawet powinnociš człowieka. Jak możliwa jest aktywnoć przy niezmiernym natłoku zajęć? Decyduje o tym sprawna organizacja codziennej działalnoci. Jak Pan zauważył, zatrudniam około 200 osób Đ jest to potężny organizm, w którym każda komórka odgrywa istotnš rolę. Włanie dzięki profesjonalizmowi i autentycznemu zaangażowaniu otaczajšcych mnie współpracowników mogę być spokojny o sprawne funkcjonowanie drukarni Pozkal. Moja działalnoć społeczna, jak sšdzę, jest również dobrš promocjš tego, co dzieje się w drukarni. Chciałbym podkrelić, że w wiadomoci naszego społeczeństwa działalnoć społeczna jest bardzo niedoceniana. Nie mamy poczucia, jak wielkš odpowiedzialnociš i mozolnym trudem jest działanie na niwie społecznej. Wyglšda to tak, że gdybym był człowiekiem skupionym wyłšcznie na interesie własnym, o wiele mniej trudu powięcałbym pracy ukierunkowanej na rzecz osobistych korzyci. Za zaangażowanie w szersze problemy wymaga niezmiernej troski o rzeczywistoć coraz liczniejszych kręgów zataczajšcych się wokół spraw, którymi się zajmuję. Przykładem może być działalnoć w Naczelnej Organizacji Technicznej, która zdaniem wielu osób skazana jest na niebyt, a my w Inowrocławiu organizujemy np. dorocznš wystawę przemysłu w pięknej hali widowiskowej, którš odwiedzajš tłumy dzieci, młodzieży i starszych inowrocławian, kształtujšc w ten sposób rodzaj wyobrani o tym, co rzeczywicie dzieje się w miecie. Innym przykładem działań jest organizacja uroczystoci z okazji Dnia Drukarza Đ festyny, sportowa konkurencja, biesiady czy wreszcie koncert galowy Đ wszystko dla integracji rodowiska poligraficznego, rodzin pracowników oraz sympatyków ăczarnej sztukiÓ.
Poproszę o kilka słów na temat obecnej działalnoci drukarni Pozkal.
T.Ch.: Wszystko rozpoczęło się w 1986 roku w niezwykle spartańskich warunkach, załogę za stanowiło dwóch pracowników. Kiedy obecnie wracamy mylš do tamtych chwil, wydaje się to zupełnie niewiarygodne. Dzisiejszy Pozkal to największa prywatna drukarnia w Polsce, której włacicielem jest osoba fizyczna. Dumny jestem z 200-osobowej załogi, która w swojej pracy posługuje się nowoczesnym sprzętem, dajšcym szeroki wachlarz możliwoci w produkcji. Realizujemy zlecenia renomowanych wydawnictw i agencji reklamowych, drukowanie swoich pozycji zlecajš nam instytucje o kluczowym znaczeniu dla naszego państwa i regionu. Osišgnięcia techniczne w postaci nowoczesnego sprzętu byłyby tylko czšstkš naszego sukcesu, gdyby nie ludzie panujšcy nad nimi i organizujšcy całš logistykę podejmowanych planów i przedsięwzięć. Nade wszystko cenimy sobie jednak wzajemnš życzliwoć i atmosferę współpracy, która została zwieńczona przyznaniem tytułu DRUKARNI 2002 ROKU w rankingu drukarń dziełowych ogłoszonym przez Poligrafikę, ăWydawcęÓ, Polskie Towarzystwo Wydawców Ksišżek oraz Oddział Warszawski Sekcji Poligrafów SIMP. Szczycimy się tym wyróżnieniem!
Jest Pan charakteryzowany jako osoba kontrowersyjna. Ma Pan swoje zdanie na temat branży, działalnoci organizacyjnej instytucji i stowarzyszeń Đ często bardzo krytyczne. Wygłasza je Pan na szerokim forum, nie tylko w kuluarach. Co Pan na to?
T.Ch.: Dziwi mnie nieco sformułowanie, że osoba, która wyraża doć wyranie swoje poglšdy, jest postrzegana jako kontrowersyjna. Przyznam, że do kwestii, które leżš mi bardzo na sercu, mam podejcie emocjonalne. Mój krytycyzm co do polskiej branży poligraficznej odnosi się do bezradnoci, chaosu organizacyjnego, wzajemnych animozji i braku solidarnoci, która powinna scalać rodowisko.
Jakie jest Pana stanowisko w aspekcie wejcia Polski do Unii Europejskiej Đ oczywicie wišże się to z branżš poligraficznš. Czy nasze drukarnie majš szanse?
T.Ch.: Jestem zadowolony z tego, że Polska łšczy się z wieloma krajami, aby stanowić europejskš jednoć. Jeli za chodzi o problematykę poligraficznš w perspektywie Unii Europejskiej, trzeba spojrzeć na to z pozycji zupełnie elementarnych. Istnieje potrzeba solidarnoci najpierw wewnštrz grona ludzi działajšcych w Polsce.
Nie możemy prowadzić ăwojny domowejÓ, a taka sytuacja niestety istnieje obecnie, bo jak inaczej można nazwać dziwne zjawiska le pojmowanej konkurencji, kiedy ogólnie przyjęte zasady przewyższa bezwzględnoć, brak jakichkolwiek ograniczeń w przeciganiu się o klientów i zamówienia. Uważam, że jeżeli nie zaczniemy szanować się nawzajem, nie mamy najmniejszych szans Đ jako pracodawcy Đ w nowej rzeczywistoci we wspólnocie europejskiej.
Czy Pana zdaniem prasa branżowa spełnia właciwie swojš funkcję? Jakie byłyby Pana życzenia w tej sprawie na przyszłoć?
T.Ch.: Prasa branżowa jest bardzo dobrym przekanikiem nowoci technologicznych dla redniego i wyższego dozoru technicznego w polskiej poligrafii. Gdyby nie te wiadomoci, bylibymy w wielu zakresach zupełnie niewiadomi. Należš się zatem wielka wdzięcznoć i szacunek dla tych wszystkich, którzy organizujš i kreujš obraz polskiej prasy branżowej w dziedzinie poligrafii.
Na zakończenie Đ czy polskie szkoły i uczelnie dobrze przygotowujš absolwentów do działalnoci w poligrafii?
T.Ch.: Szkolnictwo poligraficzne jest niezwykle potrzebne. Obserwuję z bliska szkolnictwo zawodowe i uważam, że dobrze spełnia swojš funkcję; jako drukarnia mamy też na tym polu pewne dowiadczenia Đ wykształcilimy już bowiem blisko 100 uczniów, najlepsi sporód nich sš naszymi pracownikami. Jeli za chodzi o szkolnictwo na poziomie wyższym, ze smutkiem obserwuję niewykorzystanie jego wkładu i profesjonalizmu w codziennš praktykę poligraficznš. Być może jest to odwieczny problem rozdwięku pomiędzy teoriš a praktykš, choć winę należy tu przypisać mimo wszystko drukarniom, które nie stwarzajš odpowiednich warunków dla absolwentów uczelni poligra-ficznych. Sytuacja jest taka, że wykształceni poligrafowie pracujš w firmach handlowych współpracujšcych z drukarniami, brakuje za ich w samych drukarniach.
Z wielkim smutkiem muszę stwierdzić, że polskie szkoły nie sš w stanie podšżać za innowacjami technologicznymi ze względu na swoje ubóstwo finansowe. W Inowrocławiu staramy się radzić sobie z tym problemem Đ szkoła zawodowa przyjmuje uczniów, my zapewniamy wykładowców, natomiast praktyka odbywa się na najnowoczeniejszych maszynach w drukarni. Dzięki temu uczniowie podšżajš równolegle z postępem technicznym Đ najpierw w miejscu praktyki, a w przyszłoci Đ w miejscu wykonywania swojego zawodu.
Wyższe uczelnie przede wszystkim borykajš się z problemami niedoboru urzšdzeń poligraficznych z najwyższej półki postępu technicznego; utrudnia im to łagodne przejcie w strukturę praktycznych działań zawodowych.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Apolinary Brodecki