Cała nadzieja w integracji
18 Oct 2019 08:52

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Moja doroczna wizyta w drukarniach Grupy Kompap stała się już tradycją. Z prezesem Waldemarem Lipką, który znany jest z tego, że nie znosi komunistów i wszelkich reliktów czasów słusznie minionych, z przekąsem nazywamy ją gospodarską. Jest ku temu wiele powodów: w drukarniach dużo się dzieje, nieustannie inwestują, automatyzują i optymalizują, choć w tym roku – ku mojemu zaskoczeniu, ale i zrozumieniu – Grupa Kompap więcej maszyn sprzedała niż kupiła. Najważniejszy jednak powód, dla którego niczym bumerang wracam co roku do Olsztyna, to fakt, że prezes Lipka wnosi do branży poligraficzno-wydawniczej świeże, czysto biznesowe spojrzenie. W dobie cyfryzacji i trendów niespecjalnie sprzyjających produkcji drukowanej nie ma już bowiem miejsca na sentymenty czy emocjonalny stosunek do prowadzonej działalności. Trzeba umieć liczyć.

W branży produkcji dziełowej lekko nie jest. Utwierdzają mnie w tym każde kolejne branżowe spotkanie i rozmowa z przedstawicielami tejże. Wiele drukarń w zasadzie ratuje tylko eksport. Konsekwentnie koncentrujemy się na zagranicy, poziom eksportu naszej produkcji sięga 40 proc. – przyznaje Piotr Ciosk, prezes zarządu Olsztyńskich Zakładów Graficznych. – Jesteśmy pod tym względem w zdecydowanej czołówce w naszym kraju. Zawsze chwaliliśmy się, iż naszym głównym kierunkiem eksportowym są kraje skandynawskie; oczywiście konkurencja poszła w nasze ślady. Dziś mogę powiedzieć, że książki z Olsztyna trafiają do całej Europy, a nawet – w przypadku koedycji – do Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Japonii. Jak przyznaje prezes Ciosk, Chiny nie stanowią już istotnej konkurencji dla polskich drukarń dziełowych – druk w Azji nadal jest tańszy, ale dla wydawców coraz ważniejszy staje się czas. 

W zgodzie z trendami

Ostatnią dużą inwestycją w OZGrafie była linia do oprawy twardej firmy Kolbus – choć instalacja miała miejsce jeszcze w roku ubiegłym, to jej pełny potencjał drukarnia zaczęła wykorzystywać po kilku miesiącach, kiedy wyeliminowano niedociągnięcia in-stalacyjne, choroby „wieku dziecięcego” oraz kiedy operatorzy po prostu poznali jej możliwości. Jej obłożenie sięga w tej chwili 80 proc., a pracujemy na dwie zmiany – mówi Piotr Ciosk. – Przed nami jednak szczyt sezonu, więc jestem pewien, że nie będzie próżnować. Cały czas likwidujemy wąskie gardła introligatorni i maksymalnie automatyzujemy produkcję – ostatnio uruchomiliśmy zbieraczko-niciarkę firmy Meccanotecnica, która ze względu na prędkość i połączenie dwóch procesów w jednym daje nam oszczędność nawet 2 etatów. Rozwijamy się w zgodzie ze światowymi trendami – staramy się, aby procesów było jak najmniej, dzięki czemu obniżamy koszty i redukujemy ilość ewentualnych błędów. Nieodmiennie również stawiamy na jakość, w której już teraz jesteśmy liderem nie tylko na rynku polskim, ale i europejskim.

Oprawa twarda w (chwilowym) kryzysie

W zakresie druku trudno obecnie wyróżnić się jakościowo, na tym polu mamy do czynienia z bardzo wysokim poziomem standaryzacji i automatyzacji. To, co nas wyróżnia, to jakość oprawy – uważa Piotr Ciosk. – Z jednej strony gwarantuje ją nowoczesny, zautomatyzowany park maszynowy, a z drugiej – doświadczenie. Zmiana pokoleniowa, która nastąpiła na produkcji, spowodowała nie tylko zachowanie kompetencji, ale wręcz jej rozwój. Pozwolę sobie ten istotny dla branży temat rozwinąć: wiemy, że większość przedsiębiorców boryka się z brakiem kadry, ale nas w Olsztynie ten problem tak mocno nie dotyka. Mamy przykłady pracy wielopokoleniowej – w tej chwili na introligatornię wchodzi nowe pokolenie, dzieci i wnuki naszych pracowników. Bardzo nas to zjawisko cieszy, bo seniorzy czują się moralnie zobowiązani do wdrażania młodych. Pierwszy rocznik szkoły zawodowej, którą uruchomiliśmy w OZGrafie, zakończył naukę w ubiegłym roku – z wyszkolonych 13 osób zostały dwie, co mimo wszystko uważam za sukces. Wychowanie i wyszkolenie nowego pokolenia jest dużym wyzwaniem, któremu nadal będziemy próbować stawiać czoło. Dużym problemem jest samo nazewnictwo w naszej branży; np. zawód introligatora w wyszukiwarce opisywany jest jako wymierający, dlatego nie ma się co dziwić młodym ludziom, że zupełnie nie są nim zainteresowani. Wracając jednak do oprawy twardej – nadal na nią stawiamy i jesteśmy w niej bezkonkurencyjni. Zakładam, że jest to chwilowy trend, ale obserwujemy obecnie pewien odwrót w kierunku jednobarwnych broszur. Książka kolorowa w oprawie twardej jest w kryzysie, ale przewiduję, że ten trend się odwróci. Może to kwestia mody, a może tzw. 

hitów czytelniczych – ostatnio pojawiło się kilka pozycji w nakładach liczonych w dziesiątkach tysięcy. Proszę również zwrócić uwagę, że broszury zyskały na jakości – wydawcy idą w kierunku uszlachetnień, okładek ze skrzydełkami, co też sprzyja impulsowym zakupom. W rozmowach z klientami widać wyraźnie, że szukają nowości w zakresie finiszingu, chcą się wyróżnić na półce, na której z roku na rok jest coraz ciaśniej.

W tym szaleństwie jest metoda

Optymalizacja procesów i kosztów oraz automatyzacja to w OZGrafie obecnie codzienność, której może na pierwszy rzut oka nie widać – kontynuuje Piotr Ciosk. – Cofnijmy się jednak do lat 80. ubiegłego wieku, kiedy w drukarni pracowało ponad 600 pracowników, a firma była w stanie wykonać między 800 tys. a 1 mln egzemplarzy. Dziś zatrudniamy 140 osób i produkujemy 7,5 mln egz. W długiej perspektywie pokazuje to stały, nieodwracalny trend. Automatyzacja jest wprowadzana niestety trochę kosztem pracowników najmniej wykwalifikowanych, rosną przy tym wymagania w stosunku do specjalistów o wysokich kompetencjach.

Bardzo istotnym czynnikiem jest dla nas efektywność operacyjna – włącza się Waldemar Lipka, prezes Kompap SA. – W tym roku sprzedaliśmy dwie maszyny drukujące, po jednej w Olsztynie i Białymstoku. Początkowo wydawało się to krokiem wręcz szalonym: maszyna 8-kolorowa to przecież podstawa drukarni dziełowej, a my pozbyliśmy się dwóch! Okazało się jednak, że sprzedaż się nie zmniejszyła; oczywiście sytuacja wymaga większej dyscypliny organizacyjnej, wzrostu wydajności, częściej pracujemy w soboty i niedziele, co pociąga za sobą nadgodziny, niemniej dopiero teraz możemy powiedzieć, że w pełni wykorzystujemy posiadany park maszynowy. Otrzymane ponad 800 tys. EUR przeznaczyliśmy na poprawę płynności, u większości dostawców płacimy ze skontem rzędu 2-3 proc., co generuje dodatkowe oszczędności i zwiększa nasze marże. Obecnie w drukarniach OZGraf i BZGraf nie ma już żadnej maszyny drukującej z czasów przed akwizycją tych spółek przez Kompap. W okresie 8 lat wymieniliśmy cały park maszynowy!

Wszystkie drogi prowadzą do integracji

Strategia dalszego rozwoju Grupy Kompap jest dwukierunkowa – zdradza Waldemar Lipka. – Pierwszy to dalsza integracja działalności i maksymalne wykorzystanie efektu synergii oraz skali. Proszę spojrzeć na publikowane przez Ministerstwo Finansów wyniki poszczególnych branż. Jeden z producentów papieru osiąga rentowność netto grubo ponad 10 proc. Czy którakolwiek drukarnia dziełowa choćby zbliża się do tego poziomu? Nie ma szans. Dlatego musimy przepracować temat konsolidacji jako kraj. Rozmawiałem ostatnio z niemiecką drukarnią z grupy Bertelsmann, która szukała partnerów w Polsce. Osiąga obrót rzędu 500 mln EUR i jest nastawiona na poszukiwanie efektu skali i nisz rynkowych. Wiedzą, jak trudno jest zarobić na rynku poligraficznym. Tysiące drukarń upadło w Europie w ostatnich kilkunastu latach i ten proces będzie postępował. Jeśli my – kilkanaście drukarń dziełowych, które osiągają po 30-50 mln zł przychodu – nie zintegrujemy pewnych działań, to upadniemy, ponieważ choćby papier kupujemy o 20-30 proc. drożej niż firmy, które zamawiają jednorazowo po 20 tys. ton, uzyskując nad mniejszymi producentami ogromną przewagę. Uważam, że integracja jest jedyną nadzieją dla naszej branży. Od wielu lat namawiam wszystkich do tego kroku, mam wehikuł w postaci spółki giełdowej, ale spotykam się z dużym oporem i nieufnością. Pokolenie obecnych właścicieli drukarń, które zakładało biznesy w okresie transformacji, zbliża się do wieku emerytalnego lub już go przekroczyło i możliwości są ograniczone: sukcesja rodzinna, rozwój organiczny, połączenie lub upadłość. Nie ma innej drogi.

Wyniki drukarń Grupy Kompap stopniowo poprawiają się po ubiegłorocznym tąpnięciu wywołanym m.in. nagłym i skokowym wzrostem cen papieru. Nasza sprzedaż w pierwszym półroczu bieżącego roku jest wyższa niż w analogicznym okresie ubiegłego i jest szansa, że w tym roku nasz skonsolidowany przychód może przekroczyć 100 mln zł – kontynuuje prezes Lipka. – Wzrost przychodu nie jest już jednak naszym priorytetem, nastawiamy się na poprawę rentowności i budowanie partnerskich relacji z wydawcami. Ci notabene również stoją przed koniecznością integracji w związku z wyzwaniami takimi jak m.in. dystrybucja. Przez ostatni rok postanowiliśmy nie robić znaczących inwestycji kapitałochłonnych, aby poprawić parametry finansowe Grupy – nasze miesięczne zobowiązania leasingowe i kredytowe sięgają 700 tys. zł. Co roku zmniejszamy więc pozycję zobowiązań o min. 8 mln zł. Drugim kierunkiem rozwoju jest integracja czterech naszych firm; oficjalnie rozpoczęliśmy proces łączenia Kompapu i Imprimusa. Pomimo że Imprimus ma kilkadziesiąt mln straty podatkowej, rezygnujemy z próby odzyskania tych pieniędzy, aby nie narażać się na ewentualne perturbacje. Kompap przeniesie się do Laskowic i planujemy, że od 1 stycznia 2020 będzie to już jedna spółka. W Imprimusie pomimo spadku sprzedaży odnotowujemy znaczącą poprawę wyników finansowych, są już miesiące, kiedy zarabiamy. Część maszyn została sprzedana, kilka wystawiliśmy na rynek, a w przyszłym roku być może zainwestujemy w nowe urządzenia, które pozwolą nam na zmianę profilu produkcji. Pracujemy również nad połączeniem OZGrafu i BZGrafu, Walne Zgromadzenia obydwu spółek podjęły uchwały, które zobowiązały zarząd do podjęcia kroków zmierzających do fuzji. Audyt prawny wykazał, iż aby przeprowadzić ten proces w formie uproszczonej, poszczególne spółki muszą pozbyć się własnych akcji (OZGraf posiada akcje BZGrafu, BZGraf jest akcjonariuszem Kompapu itd.), musi być przygotowany i zaakceptowany plan połączenia, co zajmie minimum rok. Poszczególne marki jednak nie zginą, te same osoby pozostaną w tych samych miejscach; jedyne, co się zmieni, to forma organizacyjna – obiecuje puentując Waldemar Lipka. – Spółka Kompap będzie właścicielem marek OZGraf, BZGraf oraz Imprimus. Dalszy krok to integracja fizyczna spółek, ale to projekt długoterminowy, na pewno wykraczający poza perspektywę najbliższych 3 lat.

Anna Naruszko