Co z tą konsolidacją
19 Oct 2018 09:35

Sorry, this entry is only available in Polski. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Imprimus, jedna z wiodących offsetowych drukarń rolowych specjalizujących się w wydrukach transakcyjnych, wraca na ścieżkę dynamicznego rozwoju pod wodzą nowego właściciela – giełdowej grupy Kompap. Wejście w struktury grupy zaowocowało już spadkiem cen surowców takich jak farby, płyty czy chemia, w planach jest natomiast rozszerzenie produkcji o cyfrowy druk rolowy książek, na czym skorzystają również pozostałe drukarnie grupy Kompap – BZGraf i OZGraf. Nie ma obecnie spotkania branżowego, na którym nie mówiłoby się o nieuniknionej konsolidacji rynku poligraficznego, dlatego u jej najgorętszego chyba orędownika – prezesa grupy Kompap – sprawdzamy, jak wygląda ona w praktyce. 

Skuteczna repolonizacja

Drukarnia Imprimus jest zlokalizowana w Laskowicach w województwie kujawsko-pomorskim i specjalizuje się w produkcji poligraficznej, oferując klientom papier arkuszowy z nadrukiem i poddrukiem, wszelkiego rodzaju formularze i druki techniczne, a także ulotki reklamowe, broszury czy gazetki. W grudniu ub.r. właścicielem Imprimusa stała się giełdowa grupa Kompap, która w ciągu ostatnich 3 kwartałów dokonała w niej daleko idących optymalizacji. Pierwsza połowa roku w Kompapie upłynęła pod znakiem restrukturyzacji i porządków w zakupionej pod koniec 2017 drukarni Imprimus – przyznaje Waldemar Lipka, prezes zarządu Kompap SA. – W efekcie podejmowanych przez nas działań spółka, która w przeszłości notowała duże straty, teraz szybko nadrabia zaległości i sukcesywnie poprawia wyniki. W Imprimusie dysponujemy nowoczesnym parkiem maszynowym, który wyposażony jest w wysokowydajne zwojowe maszyny drukujące, tnące i składające renomowanych producentów, pozwalające na druk dużych nakładów w krótkim czasie. Dzięki temu jesteśmy w stanie zapewnić naszym klientom nie tylko wysoką jakość, ale i sprawną realizację zamówień przy zachowaniu atrakcyjnych cen. Mamy ogromny potencjał produkcyjny, drukujemy ponad 2 miliardy stron w formacie A4 rocznie i zatrudniamy 120 pracowników. To wszystko sprawia, że z sukcesem możemy konkurować z najlepszymi drukarniami offsetowymi zarówno na krajowym rynku poligraficznym, jak i za granicą, gdzie już trafia 30 proc. produkcji spółki. W dalszym ciągu chcemy wykorzystywać nasze przewagi, by rozwijać się nie tylko w Polsce, ale też na świecie i konsekwentnie zwiększać sprzedaż oraz grono zadowolonych klientów.

Wśród klientów drukarni są m.in. banki, poczty, firmy mailingowe, a także takie instytucje jak ministerstwa, Narodowy Fundusz Zdrowia, Zakład Ubezpieczeń Społecznych czy Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Z usług firmy korzystają tak znane marki jak: T-Mobile, Totalizator Sportowy, Bank Pekao, Cinema City, Asseco, Sanofi, Energa i PZU. 

Klienci w Imprimusie mogą zrealizować praktycznie każde zamówienie – wyjaśnia Grzegorz Morawski, dyrektor operacyjny firmy. – Produkujemy materiały różnych formatów, falcowane w dowolny sposób, szyte lub klejone i na różnych rodzajach papieru, zależnie od potrzeb klientów.

Drukarnia Imprimus jest obecnie już nieformalnie zintegrowana z pozostałymi drukarniami Grupy Kompap – działy zakupów połączyły siły i Imprimus korzysta z grupowych cen zakupów farb, chemii, płyt itp. Ten podstawowy efekt synergii został już wykorzystany – mówi Waldemar Lipka. – Po pierwszym półroczu 2018 r. spółka zanotowała kilkadziesiąt tys. zł zysku – w analogicznym okresie ub.r. miała około 5 mln zł strat. Myślę, że stanowcze działania obecnych władz co do cen transferowych i przyśpieszenia procesu kontroli w spółkach zagranicznych spowodowały, że udało nam się kupić firmę w atrakcyjnej cenie, ponieważ nie przedstawiała już takiej wartości dla europejskich inwestorów. Udało nam się więc skutecznie dokonać repolonizacji drukarni, która miała zostać zamknięta.

Tanio już było 

Na skutek akwizycji spółki Imprimus Grupa Kompap SA, do której należą również dwie wiodące drukarnie dziełowe w Polsce – BZGraf i OZGraf, zwiększyła przychody ze sprzedaży w I połowie 2018 roku do 45,85 mln zł wobec 30,13 mln zł rok wcześniej. Skonsolidowany zysk brutto ze sprzedaży wzrósł w tym czasie z 6,21 mln zł do 8,60 mln zł. Jednocześnie na koniec I półrocza br. grupa zanotowała zysk netto w wysokości 147 tys. zł. 

Liczymy, że skokowe zwiększenie przychodów, jakie osiągnęliśmy po tym przejęciu, w niedługim czasie będzie też miało odzwierciedlenie we wzrostach na poziomie netto – komentuje Waldemar Lipka. – Minione półrocze było także okresem dalszego umacniania pozycji BZGraf i OZGraf na rynku polskim i za granicą. Jednocześnie w związku ze znaczącymi inwestycjami realizowanymi w ostatnim czasie w naszych zakładach na zysk netto w I połowie roku wpłynęła wysoka amortyzacja, która sięgnęła blisko 3,3 mln zł. Na wyniku zaciążyły też różnice kursowe wynikające ze wzrostu kursu euro r/r. Spodziewamy się wzrostu wyników za drugą połowę 2018 roku choćby ze względu na sezonowość w branży poligraficznej i zazwyczaj lepsze drugie półrocze.

Na rentowność drukarń grupy Kompap wpłynęły również skokowe podwyżki cen papieru oraz innych surowców wykorzystywanych w produkcji poligraficznej. W ciągu ostatniego półrocza ceny papieru, który stanowi co najmniej 50 proc. kosztów drukarni dziełowej, wzrosły – w zależności od rodzaju – o 20-30 proc. – mówi Waldemar Lipka. – Żaden wydawca nie był przygotowany na akceptację podnoszenia cen o więcej, niż wynosi inflacja. Dużo mówi się o wzrostach kosztów wynagrodzeń – o 5-7 proc. w ujęciu rocznym. Przy wzrostach cen papieru to naprawdę niewielkie podwyżki. Rozumiem, że producenci papieru zostali do tych podwyżek zmuszeni przez wzrost cen celulozy – z 600 do 1000 EUR za tonę. Drukarnia – jako pas transmisyjny między papiernikiem a wydawcą – nie jest jednak w stanie przełożyć tych cen w stosunku 1: 1. Wynika to np. z tego, że pomiędzy złożeniem oferty wydawcy a jej akceptacją upływa często miesiąc czy dwa, więc nie mogliśmy z dnia na dzień dogonić podwyżek papieru. To znacząco wpłynęło na nasze marże, a co za tym idzie wyniki OZGraf za pierwsze półrocze. Muszę przyznać, że BZGraf podszedł do problemu bardziej stanowczo, więc jego marże aż tak bardzo nie ucierpiały. Trzeba też wziąć pod uwagę, że wydawcy są dziś w naprawdę ciężkiej sytuacji – upadła sieć Matras, wpędzając w kłopoty finansowe wielu dużych wydawców, teraz słyszymy o problemach sieci RUCH, z której siatki dystrybucji korzysta wiele firm wydawniczych.

Drukarnie, podobnie jak i pozostałe przedsiębiorstwa, zostały w ostatnim czasie dotknięte również znaczącymi podwyżkami cen energii – Polska Izba Druku wystosowała nawet w tej sprawie pismo do premiera Mateusza Morawieckiego. Z mojej perspektywy podwyżki cen energii nie mają aż tak dużego wpływu na strukturę naszych kosztów – w przypadku naszej działalności energia stanowi 1-2 proc. całości kosztów. Koszty papieru mają więc 20-krotnie większe oddziaływanie na cenę finalnego wyrobu. Oczywiście wszystkie podwyżki są bolesne, ale energię kupuje się przecież na giełdzie, na której działa prawo popytu i podaży.

Ratunek – konsolidacja

Zmiany na rynku poligraficzno-wydawniczym postępują bardzo szybko, choć w porównaniu z krajami Europy Zachodniej czy Skandynawią i tak obchodzą się z nami stosunkowo łaskawie – uważa prezes Lipka. – Musi jednak zacząć się proces konsolidacji – to, co powtarzam od wielu lat, potwierdzają obecnie wszystkie rynkowe raporty. Kilka podmiotów o łącznym obrocie rocznym 500 mln czy nawet miliarda zł powinno stworzyć silną grupę poligraficzną. Każda drukarnia z pierwszej dziesiątki drukarń dziełowych ma obroty poniżej 100 mln zł, a więc nie jest wystarczająco dużym partnerem do rozmów dla dostawców. Wspólnie osiągnęłyby dużo więcej. Co jest obecnie największym wyzwaniem, to zmiana technologii. Nikt w pojedynkę nie będzie mógł odpowiadać wystarczająco szybko na potrzeby rynku. Od kilku lat przymierzamy się do projektu drukarni cyfrowej, ale musimy mierzyć siły na zamiary – w ostatnim czasie poczyniliśmy bardzo duże inwestycje maszynowe za kilkadziesiąt milionów zł, a wciąż przydałyby się kolejne urządzenia. System uniplex, czyli niciarka i zbieraczka w jednym to kolejna maszyna, na którą teraz „chorujemy”, której potrzebujemy. W każdej z drukarń mamy po kilka niciarek, jednak połączenie tych dwóch procesów w jednym ciągu technologicznym znacząco poprawiłoby wydajność oprawiania, w szczególności małych książek dla dzieci.

Przy malejących marżach naprawdę trudno dogonić dynamicznie zmieniające się potrzeby rynku. Impulsem do ponownego przyjrzenia się wykorzystaniu druku cyfrowego w produkcji dziełowej był dla nas zakup drukarni Imprimus, która wyspecjalizowała się w drukach transakcyjnych i personalizacji. Poprzedni właściciele firmy poczynili inwestycję w rolowy druk cyfrowy, ale się z niej wycofali. My planujemy powrócić do rozmów z dostawcami, ponieważ Imprimus jest znakomicie przygotowany do tego typu produkcji – hale są klimatyzowane, bardzo nowoczesne, posiadają pełną infrastrukturę. Jesteśmy w tej korzystnej sytuacji, że mamy już zamówienia na druk cyfrowy, natomiast póki co realizujemy je w zewnętrznych firmach. Posiadanie własnego systemu do cyfrowej produkcji dziełowej znacząco przyśpieszy proces realizowania zamówień.

Rynkowe raporty i analizy instytucji finansowych wskazują na jeszcze inną bolączkę polskich drukarń: niską w porównaniu z krajami Europy Zachodniej produktywność i niewystarczające wykorzystanie posiadanych mocy produkcyjnych. Na własne potrzeby dokonałem analizy wyników finansowych 10 największych polskich drukarń dziełowych – mówi Waldemar Lipka. – Średnio w naszym kraju na osobę przypada roczny przychód 200-300 tys. zł, podczas gdy w drukarniach zachodnich 400-450 tys. EUR na osobę. Bierze się to stąd, że w Polsce koszty pracownika to 5-7 EUR/godzinę. W Danii to nawet 40 EUR, więc siłą rzeczy drukarnie zachodnie są najżywotniej zainteresowane zaawansowaną automatyzacją. Zrobiłem raz takie porównanie – znalazłem drukarnię o podobnym profilu i przychodzie co OZGraf, w którym pracuje 156 osób. W drukarni tej pracowało 37 osób i cała masa paletyzerów, podajników automatycznych. Robiło się w niej wszystko, aby zastąpić pracę ludzką, która jest najdroższa i najbardziej problematyczna. Mamy więc jeszcze dużo do nadrobienia, ale przy galopujących wzrostach kosztów wynagrodzeń myślę, że inwestycje w automatyzację i robotyzację nastąpią szybciej niż później i przyśpieszą nieuniknioną konsolidację. Widzimy ją już zresztą na polu dostawców branży poligraficznej – to bardzo dobry w mojej ocenie ruch ze strony firm Grafikus i Reprograf. Z dwóch średnich firm można stworzyć jednego silnego dostawcę o szerokiej i zróżnicowanej ofercie urządzeń, rozwiązań oraz materiałów dla poligrafii, który jest w naszej branży potrzebny. Nieustannie namawiam więc całą poligrafię do łączenia sił i tworzenia grup o polskim kapitale.  AN