Podczas targów POLIGRAF-PRODUKT w 2002 roku redakcja Poligrafiki zorganizowała ăDzień Szwajcarski w branży poligraficznejÓ. Ten mały kraj należy obok Niemiec do czołówki wiatowej w dziedzinie produkcji maszyn i urzšdzeń poligraficznych. Podczas ăDnia SzwajcarskiegoÓ wystšpiła grupa przedstawicieli firm szwajcarskich, w tym firma Erka.
Jej szef, Ryszard Krzywicki wygłosił jeden z najciekawszych referatów, który Đ niestety, jedynie w skróconej formie Đ znalazł się na łamach Poligrafiki.
Niedawno otrzymalimy od niego krótki e-mail: ăNie wprowadzajcie w błšd czytelnikówÓ. Chodziło o artykuł w Poligrafice nr 1/2003 pt. ăCtP w Polsce Đ kryzys? Jaki kryzys?Ó, gdzie zawarte było stwierdzenie, iż na razie nie doczekalimy się w Polsce instalacji systemów CtP tak w sitodruku, jak i we wklęsłodruku. Natychmiast zaprosilimy Ryszarda Krzywickiego do redakcji. Rozmowa zaczęła się od stwierdzenia naszego gocia, że poczštki stosowania technologii CtP miały miejsce we wklęsłodruku, a nie w offsecie. I to o 15 lat wczeniej! Chodzi tu oczywicie o formę drukowš, w tym przypadku o cylinder, a nie płytę (computer-to-plate); najważniejszy jest fakt pominięcia drogi poredniej filmu przy wykonywaniu formy drukowej.
Był to jednak tylko wstęp do szerszej rozmowy na temat sytuacji w naszej branży, ze szczególnym uwzględnieniem techniki wklęsłodrukowej, specjalnoci naszego rozmówcy. Zaczęlimy od ustosunkowania się do toczšcej się na łamach prasy dyskusji, która z technik Đ offset czy wklęsłodruk Đ jest ălepszaÓ. Chodzi konkretnie o artykuł w ăPressÓ pt. ăWklęsła klęskaÓ (zeszyt z padziernika 2002) sugerujšcy klęskę techniki wklęsłodrukowej w skali branży, oraz o dominacji offsetu. Ryszard Krzywicki podkrelił, że nie ma sensu dyskutować na ten temat: Obydwie techniki sš dobre, każda z nich ma swój obszar zastosowań. O wyborze której z nich decyduje wysokoć nakładu; wklęsłodruk dominuje przy wielkich nakładach. Należy jednak pamiętać, że niektóre produkty Đ opakowania kosmetyków, czekolady i inne Đ to jeszcze cišgle domena wklęsłodruku, gdyż zapewnia on lepszš jakoć.
Kolejnym tematem była sprawa artykułu opublikowanego we ăWprostÓ (również numer 10/2002), dotyczšcego firmy Prószyński, wydawcy m.in. ăPoradnika DomowegoÓ (jego nakład zmalał z ponad 3 mln egzemplarzy do kilkuset tysięcy) i sprzedaży przez grupę tego oraz innych tytułów. Opinia R. Krzywickiego Đ z zaznaczeniem, iż nie jest on wydawcš Đ była taka, że Prószyński mógł przedsięwzišć okrelone poczynania, by przeciwdziałać atakujšcej go konkurencji. A jeli zdecydował się sprzedać, to chyba za dobrš cenę. Nikt go do sprzedaży nie zmuszał.
Odnonie do stanu krajowej poligrafii nasz rozmówca uważa, że zrobiła ogromny postęp. Najlepiej widać to w sklepach, kioskach. Towary sš pięknie opakowane. Drukujemy lepiej niż we Francji czy w Ameryce, nie gorzej niż w Niemczech. Nie mamy kompleksówÉ jednak dotyczy to elity, a reszta? Jestem zdania, że 20% drukarń zbankrutujeÉ a jeszcze 20 lat temu ten, kto miał Romayora, był bogatym człowiekiem. Dzi prawie wszyscy uważajš, że należy mieć tylko Heidelberga i to nowego (z całym szacunkiem dla firmy Heidelberg, w szczególnoci Heidelberg Polska), choć dobrze drukować można też na innych maszynach i dobrze z tego żyć, a drukowanie byłoby tańsze. Przecież nie wszystkich stać na maszyny nowe, gdyż po euforii zakupu trzeba zaczšć płacić; banki bezlitonie żšdajš spłat kredytów (leasingów), a sš włacicielami tych maszyn przynajmniej w 20%ÉĐ mówi R. Krzywicki.
Z kolei kierujemy rozmowę na temat upadku Unipromu. Ryszard Krzywicki nie chce się wypowiedzieć, podkrela jedynie: Nauczmy się zarzšdzać, nie wolno przeinwestowywać! Przecież jedni padajš, inni idš do przodu. Dlaczego modernizacja w branży to (przeważnie!) nowe, drogie maszyny? Przecież jest cały ogromny rynek maszyn używanych, i to takich producentów, jak Heidelberg, Mller Martini i wielu innych znanych producentów, którzy oferujš maszyny z gwarancjš!
My ze swej strony przypominamy całš karierę Winkowskiego na naszych łamach od ponad 10 lat. Zaczynał włanie od maszyn używanych, ale za to jakich! Jechał ze swoim zespołem zaplecza, demontował i następnie montował, ludzie się uczyli iÉ zarabiali. Potem dopiero przyszedł czas na nowe maszyny i urzšdzenia Đ i został liderem.
Powracamy do problematyki techniki wklęsłodrukowej. Fakt, że w Polsce istnieje tylko jedna drukarnia wklęsłodrukowa, odnosi się jedynie do segmentu prasowego. Zupełnie inna jest sytuacja w segmencie opakowań oraz produktów niszowych, jak np. drukowanie dekorów stosowanych w przemyle meblowym, wykładzin podłogowych czy tapet. W tych drukarniach stosowana jest wyłšcznie technika wklęsłodrukowa. Ryszard Krzywicki podkrelił, że specyfikš w segmencie drukowania opakowań sš firmy Đ przygotowalnie cylindrów wklęsłodrukowych jako form drukowych. Nie afiszujš się one zupełnie, nie reklamujš się, pracujš bez rozgłosu. Dysponujš urzšdzeniami (wanny galwaniczne) nie pierwszej młodoci, za to urzšdzenia grawerujšce cylindry wklęsłodrukowe sš supernowoczesne. W polskich drukarniach i przygotowalniach wklęsłodrukowych pracuje aż 18 maszyn grawerujšcych. 12 z nich posiada jednš głowicę grawerujšcš (opakowania), a 6 jest wielogłowicowych (5 lub 8 głowic Đ czasopisma). W najbliższym czasie prawdopodobnie przybędš 2 lub 3 maszyny grawerujšce. Natomiast linii laserowych Đ wykonujšcych ăsuperpunkcikiÓ, szczególnie cenione w krajach azjatyckich przy grawerowaniu stosowanych tam alfabetów Đ nie ma w Polsce.
Podczas rozmowy zwrócilimy uwagę na fakt wieloletniego użytkowania maszyn i urzšdzeń w technice wklęsłodrukowej nie tylko w Polsce, ale i za granicš. Ryszard Krzywicki zauważył, że odnosi się to tylko do pewnych elementów urzšdzeń; np. w liniach do grawerowania wymieniane sš tylko głowice, reszta zostaje. Decydujšcš rolę odgrywa oprogramowanie, coraz bardziej nowoczesne. Wklęsłodrukowe maszyny drukujšce z powodzeniem mogš pracować po 20-40 lat. Wymienia się w nich po ăprzeprowadzceÓ systemy pasowania, układy p.poż, systemy farbowe Đ i sš jak nowe.
Na koniec zwrócilimy uwagę na zmieniajšce się układy pomiędzy drukarzami i wydawcami. W częci przygotowawczej do wykonania form drukowych coraz więcej sprzętu instalowanego jest u wydawców. Nasz rozmówca przyznaje: fakt, taki jest rynek, odwróciło sięÉ
Na pytanie, czy nie sšdzi, że kioski sš przeładowane periodykami bardzo podobnymi do siebie, głównie adresowanymi do kobiet, odpowied brzmi: Gdyby nie były sprzedawane, na pewno nie byłyby drukowane. W Niemczech całe armie ludzi ledzš rynek Đ jest to wsparcie dla producentów.
Rozmawiał Apolinary Brodecki