Będąc w Nowym Jorku w 2009 lub 2010 roku trafiłem do Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MoMA). Miała tam miejsce wystawa, której motywem przewodnim była technologia druku atramentowego, rozwój urządzeń i dostosowanie ich do potrzeb druku artystycznego. To był moment, w którym zrozumiałem, że technologia pigmentowa to przyszłość oraz że instytucje sztuki – muzea i galerie – powoli przekonują się do tej technologii. To pokazuje, jak niewiele czasu minęło od rewolucji druku cyfrowego na świecie.
Drukuje wystawy dla największych polskich fotografów. Współpracuje na stałe z Zachętą, CSW, MSN i większością topowych galerii prywatnych w Warszawie. Fotografie z jego pracowni były wystawiane na największych europejskich targach fotograficznych Paris Photo w Carrousel du Louvre. Michał Jaworski, założyciel warszawskiej pracowni poligraficznej book&art –bo o nim mowa – opowiada o swojej działalności, trudnych początkach druku artystycznego w Polsce oraz produkcji wystaw wielkoformatowych na urządzeniu Canon serii imagePROGRAF.
Fotografia artystyczna to specyficzny segment rynku poligraficznego. Z jednej strony popyt na tego typu usługi stale wzrasta – największe galerie coraz chętniej zapraszają do współpracy fotografów, a prace najbardziej uznanych twórców osiągają coraz wyższe ceny rynkowe. Z drugiej – sam proces wydruku fotograficznych dzieł sztuki na potrzeby dużych wystaw jest niezwykle wymagający. Artyści traktują go często jako integralny element twórczego aktu. Jeśli chodzi o jakość wydruków, artyści są niezwykle wymagający. Niemal zawsze dostrzegają elementy niewidoczne dla osoby, która widzi zdjęcie po raz pierwszy – tłumaczy Jaworski. – Ale to naturalne, że autor zna niemal każdy piksel, każdy odcień barwy i każdą smugę na swojej fotografii. Doświadczony twórca potrafi spędzić nad nią nawet kilka dni, by następnie przez tydzień obrabiać szczegóły w Photoshopie. Ważne jest, aby zrozumieć, że autor zawsze dostrzeże więcej – mówi Jaworski, który w swojej pracy wielokrotnie spotykał się z taką sytuacją. I nie chodzi tu wcale o schlebianie gustom zleceniodawcy. Tę dbałość o każdy detal, którą dostrzegam u moich klientów, zrozumiałem dokładnie, gdy sam zacząłem drukować swoje fotografie. O ile na mniejszych, próbnych wydrukach wiele rzeczy można przeoczyć, o tyle na pełnowymiarowych wydrukach widoczna jest każda, nawet najbardziej subtelna różnica barwy między obrazem z monitora a obrazem końcowym. Właśnie te różnice są najbardziej irytujące, a ich wyeliminowanie wymaga bardziej precyzyjnych ustawień sprzętowych – podsumowuje.
Trudne początki w czasach przełomu
Pracownia book&art powstała w 2008 roku w Warszawie i od początku za główny obszar działalności obrała druk artystyczny. Gdy zaczynaliśmy przygodę z drukiem wielkoformatowym, świadomość twórców na temat technicznego oblicza działalności drukarni była zerowa. W środowisku artystycznym druk cyfrowy kojarzony był z banerami, billboardami i branżą reklamową. Nikt nie wiedział, co to jest druk archiwalny czy tusze pigmentowe. Dlatego odwiedzając galerie i rozmawiając z twórcami najpierw musieliśmy przekonywać ich do samej technologii –wspomina właściciel book&art. I od razu dodaje, jak wiele zmieniło się w tej dziedzinie przez kilka ostatnich lat: Na początku ja sam miałem trochę romantyczne podejście do tego wszystkiego. Myślałem, że jak kupię profesjonalną drukarkę i włożę tam papier, to będą się działy cuda. Innymi słowy – to, co teraz robimy w ciągu jednego dnia, 6 lat temu zajmowało nam 2 tygodnie i wychodziło gorzej.
Portfolio usług book&art z czasem rozszerzono o wykonywanie skanów (negatywy, digitalizacja zasobów archiwalnych) i oprawę wydruków, dlatego Jaworski postanowił uruchomić własną stolarnię. Dziś nasz zespół tworzy 5 osób – trójka zajmuje się ustawieniem sprzętu, przygotowaniem materiałów, wydrukiem i oprawą gotowych prac, czyli tzw. czystą robotą. Pozostałe dwie osoby pracują przy konstrukcji ram do zdjęć i obrazów w stolarni. Tam wykonywane są także niestandardowe elementy tworzone na zamówienie, ponieważ koncepcje wystaw, przy których pracuje book&art, często różnią się od siebie i nieraz wymagają większej „ingerencji” w przestrzeń galerii – wychodzą poza standardowe zawieszenie prac na ścianach. To dodatkowe wyzwanie dla Michała Jaworskiego, ponieważ zarówno oprawa dzieł, jak i sama topografia przestrzeni galerii są bardzo ważną częścią wystawy jako całości i silnie wpływają na proces odbioru sztuki.
Skok technologiczny
Pracownicy branży poligraficznej zgodnie twierdzą, że sukces ich działalności jest składową trzech elementów. Pierwszym jest wybór konkretnego urządzenia, czyli analiza jego funkcjonalności oraz możliwości, jakie daje klientom. Drugim jest oprogramowa-nie, które pozwala precyzyjnie kontrolować i ustawiać pracę maszyny. Trzecim elementem jest operator, którego umiejętności – jak twierdzi właściciel book&art – często decydują o rezultatach.
Michał Jaworski nie ukrywa, że początki działalności book&art były trudne zarówno pod względem obsługi urządzeń, jak i software’u. Zdarzało się, że samo przygotowanie jednej pracy do druku zajmowało od kilku do kilkunastu godzin, a zakończenie prac nad całą wystawą zabierało nawet kilka tygodni. Spędzaliśmy w pracowni po kilkanaście godzin dziennie, zarówno w tygodniu, jak i w weekendy. Niestety, płynność pracy technologii wielkoformatowych dostępnych w Polsce pod koniec pierwszej dekady XXI wieku pozostawiała wiele do
życzenia – wspomina Michał Jaworski, podkreślając jednocześnie ogromny postęp, jaki na przestrzeni ostatnich kilku lat dokonał się w branży producentów maszyn i oprogramowania do druku wielkoformatowego.
Precyzja i niezawodność
Rozważając zakup nowej drukarki, book&art musiało przeanalizować oferty wielu producentów. Wybór padł na urządzenie Canon imagePROGRAF iPF9400. Spośród elementów, które zadecydowały o wyborze tego modelu, Michał Jaworski wskazuje przede wszystkim na niezawodność i profesjonalną obsługę serwisową. Serwis musi być na miejscu i musi działać szybko. Mamy taką specyfikę działalności, że deadline’y są nienegocjowalne. Kiedy wernisaż jest w piątek o 19.00, to wystawa po prostu musi wisieć i nikogo nie obchodzi, że wysiadła głowica czy nie ma tuszu w magazynie – tłumaczy Jaworski.
Serwis Canon Polska działa zgodnie ze standardami korporacyjnymi marki i opiera się na 2 głównych filarach: 70-osobowym zespole inżynierów serwisu bezpośredniego zlokalizowanych w największych miastach w kraju oraz sieci partnerów działających na terenie całej Polski, także w mniejszych ośrodkach. Części zamienne dostępne są na miejscu w centralnym magazynie w Warszawie. Docelowo ma to zagwarantować, że w przypadku 90 proc. zgłoszeń będziemy w stanie dokonać naprawy już w trakcie pierwszej wizyty u klienta. I jesteśmy na dobrej drodze, aby ten ambitny cel osiągnąć – mówi Andrzej Szopa, service & support director, Canon Polska.– W sytuacji, gdy brakuje nam części, możemy je sprowadzić w ciągu 24 godzin z naszych centralnych magazynów w Europie, dzięki czemu gwarantujemy płynność pracy naszym klientom.
Model iPF9400 to jedna z największych i najlepiej wyposażonych maszyn dostępnych obecnie na rynku. Michał Jaworski przyznaje, że Canon sukcesywnie rozwija swoją technologię zarówno w zakresie rozwiązań hardware’owych, jak i software’owych.
Jakość rozwiązań Canon potwierdzają także wyniki niezależnych testów, przeprowadzanych przez instytut badawczy Buyers Laboratory. Urządzenie imagePROGRAF iPF9400 otrzymało nagrodę BLI dla najlepszej linii wielkoformatowych drukarek do grafiki artystycznej (2014 Wide Format Graphic Arts Printer Line of the Year). Jestem zachwycony tą drukarką, bardzo szybko się z nią zaprzyjaźniłem. W tym momencie na rynku po prostu nie ma lepszej maszyny w tej kategorii – podsumowuje Jaworski.
Opracowano na podstawie informacji firmy Canon