Druk gazet
Większość gazet o znaczących nakładach znajduje się w rękach państwa chińskiego, co nie oznacza, że są one wyłącznie „tubą” rządu czy partii. Gazety nie korzystają już ze stałych subwencji; muszą się utrzymać z zysków osiąganych z ogłoszeń i ze sprzedaży. Mają więc tendencję do „dopieszczania” czytelników publikując to, co chcą oni czytać, oczywiście w pewnych granicach. Z drugiej strony państwo dopuszcza już udział zagranicznych inwestorów w branży prasowej. To powinno skusić amerykańskich i europejskich właścicieli gazet, zapewniając im możliwość wzrostu obrotów, które w ich krajach maleją. Rząd chiński wciąż wykazuje wielką nieufność w odniesieniu do zawartości gazet, podczas gdy pod względem ekonomicznym wykazuje dużą elastyczność. W 2003 r. w 600 chińskich drukarniach gazetowych zainstalowano 2750 maszyn do druku gazet. W tym samym roku wydrukowano 38,11 mld egz. 2119 tytułów gazet przy zatrudnieniu w tym sektorze wynoszącym 50 000 osób. Pomimo tych cyfr, które wydają się olbrzymie, Chiny tak naprawdę nie są krajem czytelników gazet - wydaje się tu jedynie 38 gazet na 1 mieszkańca rocznie; w Japonii wskaźnik ten wynosi 1,8 gazety na 1 mieszkańca dziennie. Z drugiej strony państwo przeznacza obecnie duże środki na rozwój mediów elektronicznych. W 2005 r. w Chinach było już 111 mln osób serfujących w internecie. Wydaje się, że gazety tracą w porównaniu z innymi mediami. „South China Morning Post” z Hongkongu pisał na ten temat w kwietniu br.: „Chiński przemysł druku gazetowego znajduje się w okresie zamrożenia. Na początku ubiegłego roku, pod naciskiem usług on-line, nastąpił koniec wielkiego i długotrwałego wzrostu dochodów. Średni dochód z ogłoszeń osiągany przez tradycyjne media drukowane, który praktycznie przez dwa dziesięciolecia wzrastał szybciej niż produkt krajowy brutto, w tym roku (2005 - red. „P”) po raz pierwszy się zmniejszył. W porównaniu z 2004 spadek ten wyniósł co najmniej 15%. Natomiast odnotowano znaczny wzrost dochodów z reklam w internecie. Ich wartość wzrosła w 2005 do 3,1 mld juanów, co oznacza wzrost o 77%".
Maszyny drukujące
Chiny produkują maszyny od 20 lat, jednak znaczący rozwój tej produkcji nastąpił dopiero w ostatnim 10-leciu: wzrost w tym sektorze wynosił 16,8% rocznie. W roku 2003 ponad 400 firm produkowało urządzenia dla przemysłu poligraficznego, a 40 realizowało obroty przekraczające milion euro. Głównym produktem są kolorowe arkuszowe maszyny offsetowe, lecz chińscy producenci dostarczają także
wyposażenie dla wszystkich segmentów przemysłu poligraficznego, od prepress aż po obróbkę po druku. Jednak według naszych informacji jakość chińskich produktów
nie odpowiada jeszcze jakości produktów importowanych.
Farby drukarskie
W roku 2003 Chiny produkowały 5% ogółu farb drukarskich wytwarzanych rocznie na świecie, co zapewniało im czwartą pozycję po Niemcach, Japonii i USA. Chiński eksport w tym roku wynosił 10 000 ton farb, z czego 85% do
innych krajów azjatyckich i 7% do Afryki. Chiny są jednak także importerem farb (70% pochodzi z krajów azjatyckich, 20% z Europy i 5% z Ameryki Płn.). Importowane są farby o bardzo wysokiej jakości, farby specjalne lub takie, których w Chinach brakuje. Jakość farb chińskich poprawia się i pewna liczba spośród 300 ich producentów zapewnia, że odpowiadają one normom Pantone. Kilku uzyskało nawet licencję dystrybucji Pantone'a.
Papier
Rząd chiński robi wszystko, aby uniezależnić kraj od importu włókien drzewnych. W tym celu trzeba w szybkim tempie zalesić wielkie obszary: plany przewidują obsadzenie drzewami 13,33 mln ha do roku 2010. W 2005 produkcja papieru i celulozy wynosiła odpowiednio 14 mln i 1,5 mln ton. Rząd oferuje przemysłowi papierniczemu znaczne ułatwienia finansowe, by mógł się rozwijać. Projekty fabryk celulozy i papieru mogą być szybko zatwierdzane przez władze.
Inwestorzy zagraniczni mogą liczyć na preferencje podatkowe przy inwestycjach w chiński przemysł celulozowo-papierniczy.
Czy macie ochotę osiedlić się w Chinach?
Chiny są obiecującym rynkiem dla europejskich przedsiębiorców z branży poligraficznej. Jednak drukarnie wciąż znajdują się tu w gestii państwa, co oznacza, że potrzeba
wiele cierpliwości i mozołu, aby otworzyć przedsiębiorstwo poligraficzne. Od kiedy Chiny są członkiem WTO, inwestorzy zagraniczni mogą być udziałowcami w firmach poligraficznych, a nawet założyć spółkę joint-venture, ale chiński partner ciągle musi posiadać większość udziałów i Chińczycy muszą stanowić większość w radzie nadzorczej. Przedsiębiorstwa należące w całości do cudzoziemców mogą produkować tylko opakowania albo druki niepublikacyjne. Znacznym ułatwieniem jest fakt, że inwestycje zewnętrzne o wartości do 30 mln USD nie muszą być zatwierdzane przez Pekin, lecz mogą je akceptować bezpośrednio władze prowincji i zarządy miast. Inwestorzy powinni pamiętać, że import urządzeń poligraficznych jest reglamentowany tak samo surowo jak sam druk. Co nie przeszkadza, że w 2001 r. do Chin importowano wszelkiego rodzaju urządzenia poligraficzne (36 540 sztuk) o wartości 1,09 mld USD.
Chiny i drukarze europejscy
Aby ocenić wpływ chińskiej konkurencji na rynek europejski, Intergraf zapytał stowarzyszenia branżowe z: Belgii, W. Brytanii, Niemiec, Hiszpanii i Włoch, co sądzą o tym problemie. We Włoszech import z Chin wzrósł o 115% od roku 1999; w Hiszpanii import druków z Chin i innych krajów Azji Płd. -Wschodniej wzrósł o 41%. Z drugiej strony hiszpańskie stowarzyszenie zaznaczyło także, że nielegalne nadwyżki (nadprodukcja) drukowanych prac są oferowane na czarnym rynku po bardzo niskich cenach. Z powodu chińskiej konkurencji cierpi przede wszystkim produkcja dziełowa, zwłaszcza albumy o sztuce i wydawnictwa prestiżowe, których terminy dostaw mają mniejsze znaczenie. Książki dla dzieci i wszystkie wymagające dużego nakładu pracy ręcznej praktycznie nie są produkowane w Europie. W przypadku bestsellerów w formacie kieszonkowym terminy dostaw z Chin są często zbyt długie, lecz w tej dziedzinie także zarysowują się zmiany. Stowarzyszenie niemieckie zauważa nawet, że w Chinach są już drukowane niektóre magazyny dystrybuowane następnie w Europie. Drukarze belgijscy patrzą na to z obawą. Belgijskie stowarzyszenie poligraficzne boi się, że chińska konkurencja wypchnie rodzimych drukarzy dziełowych z rynku. Chińscy drukarze stosują te same materiały co europejscy, ale ich płace są dużo niższe. Konkurencja ta jest silna we wszystkich dziedzinach produkcji poligraficznej, w których terminy dostaw są mniej istotne. Poprawia się również jakość chińskiej produkcji. Niemieckie stowarzyszenie branżowe podkreśla, że niektórzy chińscy drukarze angażują projektantów z Europy do tworzenia produktów przeznaczonych na rynek europejski. Z drugiej strony niektórzy drukarze europejscy, zmuszeni do likwidacji swoich przedsiębiorstw, stali się przedstawicielami chińskich drukarń. Różne stowarzyszenia zwracają uwagę na fakt, że produkcja europejska powinna być wspierana w celu zapewnienia długoterminowo dobrej kondycji europejskiej gospodarki; praca oparta wyłącznie na świadczeniu usług nie jest zdrowa dla nowoczesnej gospodarki. Dane liczbowe obrazują szeroki zakres chińskiej konkurencji: w roku 1995 kraje Unii Europejskiej importowały z Chin produkty poligraficzne o wartości ok. 75 mln euro; w 2005 r. wartość ta wynosiła 454 mln, co oznacza wzrost o 600%. Największymi importerami są W. Brytania, a następnie Niemcy, Francja, Holandia, Belgia, Hiszpania i Włochy. Sama W. Brytania importowała druki o wartości 209 mln euro. W ostatnim 10-leciu import w Holandii wzrósł o 1100%, a w Belgii o 800%. Największą część belgijskiego importu stanowią „książki różne”, dalej na liście znajdują się książki dla dzieci, kalendarze, karty i inne druki. Belgia importuje więcej książek dla dzieci niż inne kraje UE: ich wartość wzrosła o 3 mln euro do 10 mln euro w roku 2004. Hongkong i Singapur także eksportują duże ilości książek do Belgii, jednak poziom tego eksportu jest względnie stabilny. Import magazynów nie stanowi jeszcze w Belgii istotnego czynnika, ale w Niemczech już należy się z tym liczyć.
Czy żółte zagrożenie już nadchodzi?
Podczas 8. Światowego Kongresu Druku i Komunikacji odbywającego się w Pekinie w roku 2005 rząd chiński przedstawił plany dotyczące przyszłości rodzimego przemysłu poligraficznego. Postrzegany jako jeden z czynników poprawy poziomu życia, w myśl standardów zachodnich, przemysł poligraficzny powinien rozwijać się szybciej niż średnia krajowa. Duży udział w tym wzroście będzie miało zaspokojenie wewnętrznego krajowego popytu, lecz plany rządowe przewidują także przekształcenie regionów wokół delty Rzeki Perłowej w „strefę poligraficzną” (pomiędzy Kantonem i Hongkongiem) ukierunkowaną na produkcję eksportową. Rząd przewiduje również, że do roku 2010 Chiny staną się „znaczącym centrum poligraficznym”, a udział przemysłu poligraficznego w PKB będzie wynosił 2,5%. W roku 2020 Chiny powinny już być ośrodkiem przemysłu poligraficznego na wielką skalę. To dlatego - aby uszczknąć kawałek tego tortu - duże firmy poligraficzne, producenci maszyn i papieru z Europy i Ameryki otwierają swoje placówki w Chinach. Być może jednak warto byłoby traktować plany rządu chińskiego z podobną rezerwą jak dane dotyczące gospodarki tego kraju. Spektakularny wzrost gospodarczy w Chinach jest faktem, lecz słusznie można się zastanawiać, czy społeczeństwo zniesie przejście od gospodarki planowej do gospodarki wolnorynkowej bez politycznych zaburzeń. Pozostaje mieć nadzieję, że Chiny staną się dla drukarzy europejskich równie wielką szansą jak dziś wydają się zagrożeniem.
I czy zmiażdży nas w przejściu?
Aby ocenić realne zagrożenie chińską konkurencją, Intergraf poprosił drukarzy belgijskich, niemieckich, włoskich, brytyjskich, szwedzkich i fińskich, by podzielili się swoimi doświadczeniami. Chociaż ta dyskusja panelowa nie była wystarczającym źródłem do sformułowania obiektywnych wniosków, pozwoliła na przedstawienie aktualnego punktu widzenia europejskich fachowców. Drukarze szwedzcy i fińscy nie są specjalnie zaniepokojeni, a nawet przedstawiciele drukarń francuskich i brytyjskich nie widzą realnego zagrożenia dla swojej działalności, jednak pomimo wszystko zachowują czujność. Drukarze włoscy są bardzo zmartwieni, lecz może to być pochodną ich specyficznej sytuacji. Większość drukarzy zauważyła, że ich klienci mówią, iż chcieliby uzyskać „chińskie” ceny, jednak przy zachowaniu europejskich terminów i jakości. Wypowiedzi belgijskiego uczestnika panelu były szczególnie istotne, ponieważ był to znaczący producent książek, którego większość produkcji jest przeznaczona na eksport. Przedsiębiorstwo to każdego dnia odczuwa rezultaty chińskiej konkurencji w dziedzinie książek dla dzieci i dzieł albumowych. Wiele drukarń chińskich ma biura handlowe w Europie, zarządzane przez lokalnych fachowców znających dobrze rynek. Chińscy drukarze specjalizują się w produktach wymagających dużego nakładu prac ręcznych, których terminy dostaw nie stanowią problemu; są to książki dla dzieci, dzieła pedagogiczne itp. Aby móc z nimi konkurować, belgijskie przedsiębiorstwo wysuwa takie argumenty jak: szybkość produkcji, centralne położenie geograficzne, znajomość języków obcych swoich pracowników i wysoka jakość produkcji. Drukarnia ta próbuje wytwarzać maszynowo te produkty, które Chińczycy wykonują ręcznie, aby móc oferować porównywalne ceny. Stale również poszukuje rynków, na których zaletami będą jej profesjonalizm i technologia. Przedsiębiorstwo to nie ma zamiaru podpisywać umowy o współpracy z drukarniami chińskimi, ponieważ „ich kultura jest całkowicie odmienna od naszej, podobnie jak kultura pracy”. Klienci bardzo dobrze znają możliwości chińskich drukarń, dlatego też belgijska firma regularnie spotyka się z takimi uwagami jak „Naprawdę jesteście drożsi niż Chińczycy”, „Chińska jakość jest tak samo dobra jak europejska, a Chińczycy wciąż skracają terminy dostaw” albo też „Nie ma problemu z porozumiewaniem się w Chinach - wszyscy tam mówią po angielsku”. Według tej firmy najlepszą odpowiedzią na takie wzmianki jest przedstawianie argumentów technologicznych, podkreślanie własnych atutów: ciągłego przykładania wagi do poziomu jakości, położenia geograficznego, znajomości języków obcych personelu, najtańszego transportu, dostaw just-in-time przyczyniających się do ograniczania zapasów.
Krótko mówiąc, najlepszym sposobem przeciwstawienia się konkurencji chińskiej dla drukarzy europejskich jest traktować druk jako usługę kompleksową, a nie tylko zwykłą działalność produkcyjną.
Materiał został zamieszczony w „Nouvelles Graphiques”
z czerwca 2006 i opublikowany dzięki przynależności do stowarzyszenia Eurographic Press