Drukarnia SOWA – książki nie tylko cyfrowe
20 Oct 2022 09:46

Sorry, this entry is only available in Polski. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Minione miesiące to bardzo trudny czas dla środowiska poligraficznego. Lawinowe wzrosty cen papieru i usług, przerwane łańcuchy dostaw, brak maszyn i części zamiennych, drożejący transport. Rynek druku książek jest jednym z tych, które ucierpiały najbardziej. O rozmowę na temat obecnej sytuacji oraz planów na najbliższą przyszłość poprosiliśmy Łukasza Wąwoźnego, prezesa zarządu drukarni SOWA.

Jeszcze niedawno wydawało się, że sytuacja na rynku papierów powoli się stabilizuje i gorzej już nie będzie...
––––––––––
Łukasz Wąwoźny: Tak; ceny, chociaż bardzo wysokie, przestały wzrastać. Magazyny dystrybutorów znowu zaczęły się napełniać, niektóre ceny nawet spadły o kilka procent. Niestety we wrześniu większość papierni ogłosiła duże podwyżki m.in. ze względu na brak surowca do produkcji oraz związane z tym przestoje. Wygląda też na to, że kolejne miesiące nie będą lepsze.

A jak z dostępnością papieru u dystrybutorów? Pamiętamy, jak kilka miesięcy temu papieru po prostu nie było.
––––––––––
Ł.W.: Nie wygląda to dobrze. Na szczęście nie opieramy się tylko na bieżących zakupach; 70 proc. papieru pochodzi z kontraktów i wcześniejszych zamówień. Kupujemy nie tylko u dystrybutorów, także bezpośrednio w fabrykach. Ale i tutaj nie wszystko działa jak powinno: część zaplanowanych dostaw się opóźnia, część w ogóle nie dociera.

Często jesteście zmuszeni do odrzucania zamówień z powodu braku papieru?
––––––––––
Ł.W.: Dzięki bardzo przemyślanej polityce zarządzania zapasami takich sytuacji w tym roku na prawie 10 tysięcy zamówień było dosłownie kilka. Nie odbyło się to jednak bezboleśnie, musieliśmy wynająć dodatkowy duży magazyn na role papieru. Aktualne zapasy liczymy w setkach ton, co dla drukarni cyfrowej, pracującej w systemie dostaw materiałów just-in-time, było i jest ogromną zmianą organizacyjną i wcale nie ułatwia funkcjonowania.

Jak wydawcy reagują na podwyżki?
––––––––––
Ł.W.: Większość oczywiście ze zrozumieniem. Dzięki zapasom papierów nasze ceny nie rosły tak szybko, jak wzrastały ceny w papierniach. Nie da się jednak ukryć, że wydawcom jest ciężko – papier to jednak główna składowa ich produktu. Jeszcze do niedawna druk i papier stanowiły mniej więcej równe części w cenie książki, dziś stosunek ceny papieru do ceny druku to nawet 3:1.

Produkcja książki będzie jeszcze droższa?
––––––––––
Ł.W.: Nie da się tego uniknąć. Za chwilę odczujemy skutki inflacji, a chyba najbardziej wzrost kosztów surowców energetycznych. Obawiam się, że część drukarń, zwłaszcza oparta na starszych technologiach, może tego nie przetrwać.

Czy Wasi klienci mogą coś zrobić, aby chociaż częściowo uniknąć podwyżek?
––––––––––
Ł.W.: Oczywiście. Część klientów zamówiła u nas papier pod produkcje na kilka, a nawet kilkanaście miesięcy do przodu. Koszt magazynowania okazał się wielokrotnie niższy niż wartość podwyżek. Wielu wydawców zoptymalizowało też nakłady książek: nakłady drukowane w offsecie zmniejszyli i przenieśli je do druku cyfrowego. Z kolei te, które były w „cyfrze”, podzielili na 2-3 partie. Tu warto dodać, że jeszcze 2-3 lata temu opłacalność druku cyfrowego kończyła się na nakładzie 400-600 egzemplarzy. Dzięki zmianom w technologii dziś z powodzeniem drukujemy nakłady 1000-2500 egz. Ze względu na o wiele krótsze terminy realizacji w stosunku do drukarń offsetowych, a jednocześnie zbliżone ceny, w tym roku drukowaliśmy już kilkukrotnie nakłady nawet 10 000 egz.

Czyli w związku ze zmianą nakładów pewnie były potrzebne inwestycje w park maszynowy?
––––––––––
Ł.W.: Tak, od dwóch lat bardzo rozbudowujemy nasz park maszynowy. Jako że specjalizujemy się w oprawie twardej, w najbliższych tygodniach pojawi się u nas już trzecia niciarka Meccanotecnica. Pozwoli nam nie tylko na zwiększenie wolumenu książek twardych, ale i coraz popularniejszej oprawy miękkiej z blokiem szytym nićmi.

Duże zmiany zachodzą w obszarze druku kolorowego. Po niedawnej inwestycji w czwartą tonerową maszynę kolorową (Ricoh Pro C9200) okazało się, że wciąż ilość zamówień jest większa niż nasze możliwości produkcyjne. Podjęliśmy decyzje o dalszych inwestycjach w „kolor”. Obecnie jesteśmy w trakcie instalacji nowoczesnej półformatowej pięciokolorowej maszyny offsetowej KBA. To odpowiedź na potrzeby klientów. Zależy nam na tym, aby wydawca w zależności od swoich potrzeb mógł u nas szybko i w dobrej cenie wydrukować książki zarówno w technologii cyfrowej, jak i offsetowej.

To bardzo duża zmiana dla drukarni, która do tej pory była tylko cyfrowa. Mogłoby się wydawać, że bardziej naturalnym zakupem byłaby cyfrowa maszyna atramentowa?
––––––––––
Ł.W.: Ależ jedno nie wyklucza drugiego! Zakup rolowej maszyny do druku monochromatycznego okazał się strzałem w dziesiątkę, dlatego drugi kierunek inwestycji to kolorowa maszyna inkjetowa. Gdyby nie pandemia i kłopoty z papierem, prawdopodobnie maszyna byłaby już w produkcji.

Od początku tego roku prowadziliśmy testy kolorowych maszyn atramentowych. Wbrew powszechnej opinii druk w tej technologii w wielu przypadkach nie jest tańszy od druku na maszynach tonerowych; w przypadku wybranych zleceń potrafi być trzy-, a nawet czterokrotnie droższy. I właśnie tutaj niezbędna jest maszyna offsetowa, gdzie przy wyższych nakładach koszt samej odbitki jest zdecydowanie niższy niż w przypadku tonera i inkjetu.

Drukarnie cyfrowe inwestują w offset, a offsetowe w cyfrę. 

Czy jest to dla Was jakieś zagrożenie?
––––––––––
Ł.W.: Każda z drukarń chciałaby obsłużyć klienta kompleksowo. Jednak to drukarnie offsetowe są dziś w bardzo trudnej sytuacji. Przechodzi do nas bardzo dużo zleceń z offsetu, a prawie żadne nie migrują w przeciwną stronę.

Dostawienie maszyny cyfrowej do parku offsetowego również nie jest proste, bo wymaga przede wszystkim ogromnej zmiany mentalności całej organizacji. Nagle nakłady są o wiele mniejsze, produktywność znacznie niższa. Introligatornia przyzwyczajona do dużych zamówień zaczyna mieć duże przestoje, a przestawienie jej na małe nakłady jest bardzo kosztowne. To rodzi konieczność inwestycji w kolejne maszyny... Sytuacja jest trudna, a nic na razie nie wskazuje na możliwość jej poprawy.

Jakich jeszcze zmian mogą spodziewać się Wasi klienci?
––––––––––
Ł.W.: Nasi obecni, ale i przyszli klienci już pod koniec października będą mogli złożyć zamówienie online za pośrednictwem zupełnie nowego kalkulatora. System natychmiast przeliczy ceny dla różnych nakładów w oprawie miękkiej, twardej, zeszytowej i spiralowej. W odróżnieniu od innych systemów będzie można skalkulować książki w wielu konfiguracjach, chociażby z lakierem miejscowym, hot-stampingiem w wersji 2D i 3D. Wybrać będzie można również metodę pakowania oraz różne usługi dodatkowe. Zapraszamy na naszą stronę internetową.

Dziękuję za rozmowę.
––––––––––

Minione miesiące to bardzo trudny czas dla środowiska poligraficznego.