Drukarze wszystkich krajów, łączcie się (wreszcie)!
23 Mar 2018 13:47

Sorry, this entry is only available in Polski. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

W artykule pod tym znamiennym tytułem, opublikowanym w belgijskim magazynie „Nouvelles Graphiques”, znany branżowy ekspert Bernd Zipper zastanawia się nad tym, jakie wyzwania czekają naszą branżę.

Kiedy jest się traktowanym jako „drukarska wyrocznia”, to logiczne, że można oczekiwać pytań na temat „przyszłości drukarstwa”. Rozmowa, co oczywiste, skupia się na aktywności pytającego. Są to pudełka składane w przypadku specjalisty w produkcji opakowań kartonowych. Druk online w przypadku drukarni internetowej. Produkty LFP, jeśli chodzi o drukarza specjalizującego się w wielkim formacie. Lecz sedno pytań jest identyczne: jak mój sektor będzie wyglądał w najbliższej przyszłości?

Przez „mój sektor” pytający rozumie sektor przemysłu poligraficznego, do którego – jak uważa – należy. Jeśli chodzi o branżę jako całość, nikt się nie niepokoi. Z wyjątkiem, co dość ciekawe, wielkich drukarń online. Lecz nawet jeśli interlokutorzy reprezentują różne segmenty – np. wielki format, offset, druk cyfrowy – pytają przede wszystkim o sposób, w jaki druki będą w przyszłości sprzedawane. 

To temat, który mnie także interesuje. Jaki będzie przyszły status druków? Jakimi kanałami będą one sprzedawane? Jaki kanał będą preferować nabywcy? To pytania, które pozostają bez odpowiedzi, ponieważ trzeba by naprawdę być wróżbitą. Nikt nie jest dziś w stanie przewidzieć, jakie zmiany nastąpią nie tylko w średnim, ale nawet w krótkim okresie. Łącznie ze mną.

A oto inne gorące tematy, które powinny zajmować myśli branżowych decydentów w roku 2018. W jeszcze większym stopniu niż w minionych latach tematy te będą miały wpływ na sposób, w jaki druki będą sprzedawane jutro.

Mobilność

Na początek i przede wszystkim – mobilność. (…) W przyszłym roku kwestia domotyki, czyli automatyki domowej (zwłaszcza 

Alexa, Google Home) nabierze jeszcze większego znaczenia niż w ostatnich latach, implikując jednocześnie rozwój „smart office”. (Tytułem wyjaśnienia dla czytelników Poligrafiki: Alexa to inteligentny osobisty asystent opracowany przez Amazon. Umożliwia interakcję głosową oraz dostarczanie różnych informacji. Może również kontrolować kilka inteligentnych urządzeń, które używają jej jako systemu automatyki domowej. (Źródło: Wikipedia)

Google Home natomiast to inteligentny głośnik, którego sercem jest asystent głosowy). Powodem tego jest pojawianie się na rynku nowych produktów, coraz bardziej dostępnych. Amazon, Google i inni nie zakończyli być może jeszcze fazy eksperymentalnej, lecz liczba produktów, które można zamówić za pośrednictwem swojego smartfona czy też głosu, nieustannie rośnie. Logiczną konsekwencją jest zajmowanie przez urządzenia przenośne głównego miejsca w naszym życiu, ponieważ konsumenci i klienci w firmach będą ich mogli używać do jeszcze większej liczby rzeczy niż obecnie. Są one też używane w coraz większym stopniu do celów nieprofesjonalnych. Oprócz swojej zwykłej roli przypominania o spotkaniach czy ważnych terminach w środowiskach B2B, są traktowane jako niezbędny łącznik z życiem realnym. Można uznać to za dziwne, lecz jest to jedynie konsekwencją zwielokrotniania dostępnych funkcji. Stwarza to też pewne możliwości, o których drukarze internetowi dotychczas nie pomyśleli. Na przykład, jak zamawiać druki korzystając z osobistego asystenta takiego jak Amazon Alexa? Pierwsze próby tego rodzaju czynione przez mój zespół i przeze mnie były niezadowalające, lecz prawdę mówiąc dość komiczne. Konkludując: w 2017 roku stwierdziliśmy, że to nie działa. Technika nie jest jeszcze dostatecznie zaawansowana – pozwala jedynie na zakup głosowy standardowych wizytówek na portalu Amazon. Lecz co (a Google nad tym pracuje), jeśli technologia zamówień głosowych zostanie ulepszona? Co, jeśli zyska nowy status także w świecie biznesu? BMW, jak słychać, chce umieścić aplikację Amazon Alexa w swoich samochodach już w najbliższych miesiącach, początkowo jako opcję dla klientów profesjonalnych, którzy mogą sobie na to pozwolić. Historia jest dokładnie taka sama, jak 10 lat temu z pierwszymi smartfonami. Czy nie mówiono wówczas, że ich przydatność dla druku jest żadna? A jednak dziś wielu klientów używa swoich smartfonów, aby uzyskać informacje o dostępności druków i ich cenach – w każdym miejscu i o każdej porze. Następnie podejmują decyzje. Czy scenariusz nie powtórzy się z zamówieniami głosowymi? Nadszedł czas, by zastanowić się nad strategią. Nie sądzicie?

Miejsce na rynku

Drugi temat to miejsce na rynku. Idea miejsca na rynku dla druku została już dawno określona przez wizjonerów. Lecz aby taka platforma mogła funkcjonować choćby w stopniu minimalnym, musi się dostosować do tzw. siły rynku. Trudno też skonkretyzować obietnice, jakie niosą z sobą nisze rynkowe. W każdym razie, nawet jeśli trudno w to uwierzyć, wielcy dostawcy usług druku online są powołani do odegrania kluczowej roli na tym poziomie. Co bowiem w ostatecznym rozrachunku reprezentuje strategia współpracy i kompetencji realizowana przez firmę Cimpress? Nic innego niż właśnie „miejsce na rynku”, które łączy różnych dostawców druków pod jedną „neutralną marką”. Jeśli chodzi o sposób działania, Cimpress zachowuje ludzką twarz w porównaniu z Amazonem. Tożsamość poddostawców Cimpress nie jest ukrywana przed klientem końcowym. To logiczne, ponieważ jego pierwsze kroki będą z pewnością skierowane bezpośrednio do dostawcy. Jakkolwiek by nie było, koncepcje takie jak Gelato (gelato.com jest platformą umożliwiającą lokalny druk z chmury) i inne będą w przyszłości zyskiwać coraz więcej zwolenników, gdyż są w stanie proponować szybkie rozwiązania lokalne i praktycznie kompletne. Argument „time-to-market” (czyli czas od powstania koncepcji produktu do wprowadzenia go na rynek), aby się odróżnić od konkurencji, nie jest więc już udziałem jedynie dostawców dóbr konsumpcyjnych. Profesjonalni drukarze muszą także umieć z tego korzystać. 

Prototypowanie

Jeszcze jeden temat wciąż aktualny: prototypowanie. Dzięki nowym technologiom możliwe jest sporządzenie prototypu praktycznie każdego nowego konceptu w krótkim terminie i za relatywnie rozsądną cenę. Pozwala to na wytwarzanie unikalnych produktów. Wielu producentów, na czele z Nike, oferuje już tę możliwość swoim klientom – dla miłośników biegania zindywidualizowane buty są „must have”. Techniki addytywne (druk 3D) są coraz częściej wykorzystywane w procedurach produkcyjnych lub testach produktów. Opakowania również odgrywają tu znaczącą rolę: nowe możliwości w dziedzinie opakowalnictwa wchodzą na scenę. Techniki zdobienia produktu oraz aplikacje takie jak wycinanie laserem otwierają nowe perspektywy. A co jest najpiękniejsze? Nabywca jest gotowy płacić więcej! Jest nawet wdzięczny, że nie musi produkować wielkich ilości, co pozwala mu stosować łatwiej zasady „Fail Fast”.

Fail Fast

To mój następny temat. Takie podejście stało się według mnie czymś więcej niż tendencją. Postrzegam je jako standardową procedurę w rozwoju produktów, oprogramowania i aplikacji produkcji. Bardziej znana kiedyś pod hasłem „próbujmy aż do skutku”, ta reguła zaczerpnięta z filozofii lean może być obecnie stosowana w odniesieniu do każdego praktycznie projektu. Bardziej prozaicznie można ją opisać jako „szybkie wypróbowywanie (sprawdzanie) nowych procesów jeszcze nie do końca zdefiniowanych, które jednak są implementowane w sposób powtarzalny, to znaczy poprzez ciągłe eksperymentowanie aż do uzyskania poszukiwanego rozwiązania.” Znajduje ona doskonałe zastosowanie w produkcji druków: przedsiębiorstwo może zlecić realizację próbnego mininakładu (np. brand book) i poddać analizie jego oddziaływanie przed złożeniem zamówienia na większą ilość. Każdy, kto pracuje w środowisku produkcyjnym na bazie workflow, zna tę metodę, praktykowaną od lat. Z oprogramowaniem takim jak Enfocus Switch możliwe jest łatwe testowanie wszystkich etapów produkcji. Ta metoda prób i błędów nie jest jednak jedynym aspektem zasady „Fail Fast”. Zasada ta wymaga także nowej formy „cierpliwości” ze strony przedsiębiorcy. Tym, którzy chcieliby wprowadzić tę nową filozofię, można by zalecić pewien rodzaj samorodnych ćwiczeń, ponieważ nie ma ona nic wspólnego ze starymi metodami (definicja, wdrożenie, kontrola i powtarzalność procesu).

ERP online

Według mnie, ERP online jest najważniejszym tematem na nadchodzące lata. 

Dlaczego? Ponieważ mam naprawdę dosyć tłumaczenia moim klientom, dlaczego taki i taki system MIS nie może być zintegrowany lub stanowić części ich systemów. Jak to się dzieje, że tylu dostawców MIS nie pojmuje, iż kulą u nogi staje się dla nich odmowa otwarcia się na chmurę i na aplikacje oparte na nawigacji w sieci? Firmy, które pracują z systemami „ERP online”, są daleko w przodzie. Systemy te nie są być może w 100 proc. doskonałe, lecz to tylko kwestia czasu. Przejście od klasycznych systemów klient-serwer do rozwiązań opartych na nawigacji nie jest rodzajem synekury. Ta zmiana stanowi niezbędny etap digitalizacji i jest nieunikniona dla każdej firmy chcącej się dostosować do nowych warunków. Z tego punktu widzenia nowe produkty takie jak ERP Keyline jasno pokazują, jaką drogą należy podążać. ERP online jest dodatkowo warunkiem dla...

Intercompany-Network-Production

Inaczej mówiąc, produkcji w sieci „międzyfirmowej”. Oznacza to nic innego, jak współpracę wielu firm uczestniczących w łańcuchu wartości produktu poligraficznego. To znana idea, lecz nowość polega na możliwym wykorzystaniu digitalizacji – chodzi o sieć przedsiębiorstw współpracujących ze sobą w sposób transparentny, co wciąż pozostaje marzeniem w sferze przemysłu poligraficznego, przynajmniej do pewnego punktu. Nawet wielkie drukarnie internetowe nie uniknęły tu niepowodzeń, lecz nowe technologie dają szansę małym przedsiębiorstwom pragnącym konkurować na rynku. Nie zawsze trzeba działać na zasadzie megaplatformy. Partnerami mogą się stać np. drukarz cyfrowy, drukarz offsetowy i specjalista w dziedzinie obróbki po druku lub uszlachetniania, którzy znajdą pole do porozumienia. „Sieć międzyfirmowa” może zresztą powstać przy udziale istniejących platform. Łącząc poszczególne procesy poza murami przedsiębiorstw, taka sieć umożliwia wykonywanie wszystkiego szybciej: czy będzie to kalkulacja kosztów, przedstawienie oferty czy też produkcja. Warto się nad tym zastanowić.

Przyspieszcie!

Na koniec jeszcze jeden szczegół. Muszę stwierdzić, że przemysł poligraficzny jest wciąż straszliwie powolny, jeśli chodzi o przyjmowanie najnowszych pomysłów i integrowanie nowych modeli ekonomicznych. To małoduszność tym bardziej zadziwiająca, że branża wciąż uważa siebie za bardzo innowacyjną. W porównaniu z wieloma start-upami większość drukarzy funkcjonuje raczej na podobieństwo żółwi. Oczywiście nowa maszyna jest instalowana szybko, ale już oprogramowanie może sobie poczekać. Dlaczego? Ponieważ wielu drukarzy wciąż jeszcze myśli, że nie potrzebują żadnej formy informatyki „decyzyjnej”, czyli wewnętrznego działu IT. Rezultat: wszystko, co chce się wykonać szybko, z powodu straty czasu przekłada się na dramatyczne przekraczanie terminów. To zło nie omija już także, nawiasem mówiąc, dużych drukarń internetowych. Nawet jeśli mają one (przez większość czasu) dosyć pieniędzy w kasie, ich kanały decyzyjne pozostawiają wiele do życzenia. Szkoda.

Tak więc każdy, kto chce związać swoje życie z drukiem, powinien przygotować się na dostosowanie do całego mnóstwa tendencji i podjęcie gigantycznej pracy. I jeszcze jedna moja rada: jeśli nie poradzicie sobie z tym sami, połączcie siły, ponieważ partnerzy mogą więcej zdziałać razem, pozostając specjalistami w swoich dziedzinach. Będą także lepiej wyposażeni do walki konkurencyjnej. Drukarze wszystkich krajów, łączcie się! Rok 2018 jest do tego wymarzony... 

Bernd Zipper

Tłumaczenie: IZ