Zaadaptowanie i wykorzystanie dynamicznych cyfrowych displejów (Dynamic Digital Signage – DDS) przez przemysł oznakowań i grafiki jest tylko kwestią czasu. Na pytanie: kiedy to nastąpi? odpowiedź brzmi: już teraz. Istnieją trzy czynniki, które predestynują DDS do masowej produkcji: koszt, łatwość użycia oraz akceptacja klientów korporacyjnych.
Według opinii Sama Taylora, wiceprezesa firmy Almo Professional A/V w Lutherville (stan Maryland), dotychczas trudno było projektować dynamiczną treść. Ostatnio jednak firmy specjalizujące się w programach komputerowych sprawiły, że proces ten stał się bardzo łatwy. Poza tym znacząco obniżyły się ceny ekranów LCD oraz plazmowych (z 8-10 tys. USD za sztukę do 1 tys. USD). Dzięki temu DDS stał się systemem o wiele bardziej ekonomicznym i łatwym do wprowadzenia. Jest on także o wiele bardziej przekonujący, dzięki czemu pomaga w sprzedaży.
John Zib, prezes i założyciel firmy Memo Media w Providence (stan Rhode Island), stwierdza, że przemysł produkcji znaków będzie kluczem do masowej produkcji systemów DDS i ich sukcesu rynkowego. Pojawia się jednak pytanie, kiedy to nastąpi? Tylko właściciele zakładów małej poligrafii mogą odpowiedzieć na to pytanie.
Obecnie firmy informatyczne i audiowizualne mają pewną przewagę. Jednakże giganty korporacyjne takie jak Google, Cisco oraz Dell szybko mogą tę przewagę zniwelować. Zib wierzy, że firmy produkujące oznakowania i grafikę mają tu równie duże szanse. W większości to one właśnie są kreatorami i kontrolują główne marki oraz ich tożsamość. Według niego także większość firm wie, gdzie zamówić znaki, ale nie ma pojęcia, do kogo dzwonić po coś, czego nawet nie umieją nazwać.
Wielkie korporacje zajmą dominującą pozycję w dziedzinie technologii systemów DDS, zaś firmy produkujące znaki oraz zakłady drukarskie uzyskają czołową pozycję w aktualnej integracji i wprowadzaniu tej technologii do systemów druku cyfrowego dla firm różnej wielkości. Warto zauważyć, że rynek DDS nie różni się zbytnio od rynku druku cyfrowego.
Zib twierdzi także, że istnieje wiele możliwości biznesowych w promocji systemów DDS. Na każdego klienta, który prosi o zastosowanie takiego systemu, przypada co najmniej dziesięciu kolejnych pragnących dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej technologii. Zauważa on, że klienci przychodzą do firm produkujących oznakowania szukając pomocy w dziedzinie problemów komunikacyjnych. Zadaniem tych firm jest oferowanie im najbardziej efektywnych narzędzi do komunikacji. Nie zawsze jest to DDS, ale menedżerowie i sprzedawcy muszą zrozumieć, jak bardzo cyfrowe oznakowania pasują do ich aktualnego wachlarza produktów.
Przykładem może tu być firma Images Graphic Specialties z Ft. Myers w stanie Floryda, która współpracowała przy wielu projektach DDS z firmą Memo Media. Jako dostawca znaków i grafiki dla dużych i małych firm na Florydzie, zwróciła ona uwagę na DDS jako źródło dodatkowych zysków oraz rozwiązanie wielu problemów komunikacyjnych.
John Hose, prezes firmy Images Graphics Specialties zauważa, że w ciągu ostatniego roku włożyła ona wiele wysiłku w promowanie tego właśnie aspektu biznesu. Twierdzi on, że przyszłość przemysłu oznakowań będzie szła właśnie w tym kierunku. W sytuacji, gdy LCD oraz technologia plazmowa są o wiele bardziej dostępne niż dwa lub trzy lata temu, sensowne jest sięganie po nowe metody produkcji dla wielu różnorodnych typów oznakowań takich jak tablice z menu, displeje reklamowe, oznakowania kierunków itd. Istnieje oczywiście potrzeba edukowania klienta i uświadomienia mu, że takie rozwiązanie jest dostępne.
Integracja DDS jest relatywnie prosta i wymaga mniej działań produkcyjnych aniżeli typowe prace graficzne. Hose obliczył, że jego firma wyprodukowała w ostatnim roku od 20 do 30 systemów DDS dla różnorodnych klientów. Wykonuje ona m.in. wiele prac dla gabinetów lekarskich oraz centrów medycznych; instaluje także systemy DDS w niektórych kurortach.
Na dobry początek
Dobrze by było, gdyby projektowanie systemu DDS polegało tylko na podłączeniu ekranu i pokazaniu na nim grafiki. Jest to oczywiście nadmierne uproszczenie, ale nie tak dalekie od prawdy. Integratorzy systemów i dystrybutorzy, jak np. firma Almo Professional A/V Taylor, sugerują stopniowe podejście do sprawy, które rozpoczyna się od edukacji.
Taylor poleca program certyfikacji, którego organizatorem jest stowarzyszenie Digital Signage Experts Group. Programy edukacyjne prowadzą również stowarzyszenia Digital Screenmedia Association oraz Digital Signage Federation, którego dyrektor John Johnson jest znany w świecie przemysłu oznakowań dzięki jego wieloletniej pracy w International Sign Association (ISA).
Certyfikacja organizowana przez Digital Signage Experts Group to około 8-godzinny kurs zakończony godzinnym egzaminem. Dotyczy on siedmiu kluczowych komponentów cyfrowych oznakowań.
Taylor zaleca także zidentyfikowanie niszy rynkowej, w której punkt poligraficzny posiada solidną bazę klientów. Sprzedaż systemów DDS bankom wymaga innej techniki niż sprzedaż ich na przykład do kręgielni. Oba rynki mogą być bardzo dobrym modelem biznesowym, ale zaleca się większą specjalizację. Największe sukcesy odnoszą tacy producenci cyfrowych oznakowań, którzy działają w specyficznych niszach, bez względu na to, czy są to restauracje, kościoły, bary czy też sklepy z rowerami. Wybierają oni jedną niszę i opracowują rozwiązania dla niej – stwierdza Taylor.
Kluczem do sukcesu jest rozpoczęcie od prostych projektów i z czasem przejście do pracy nad bardziej złożonymi systemami. Taylor zaleca, aby przed zainstalowaniem pierwszego systemu stworzyć prototyp we własnej placówce w celu właściwego jego przetestowania. Posiadanie działającego prototypu pomoże w motywowaniu i przygotowaniu pracowników zajmujących się sprzedażą i produkcją. Następnie należy wybrać zaufanego klienta i rozpocząć z nim pracę nad pierwszym projektem instalacji systemu DDS.
W ten sposób tworzy się model biznesowy, który pozwala na skontaktowanie się z innymi podobnymi biznesami i powiadomienie ich, że dzięki zainstalowaniu systemu DDS zwiększyła się sprzedaż u naszego klienta. Dobrym przykładem jest sukces ekranów ze zmieniającym się menu. W niektórych przypadkach zanotowano 25 proc. wzrost sprzedaży w restauracjach, które posiadają ekrany ze zmieniającym się menu oparte na systemach DDS w przeciwieństwie do tych ze statycznymi ekranami.
Kogokolwiek wybierzemy na naszych dostawców/integratorów DDS, powinni oni być w stanie wspierać nas nie tylko technicznie, ale także fotografiami i opisami wykonanych w przeszłości projektów, nad którymi pracowali, w celu pomocy w sprzedaży i marketingu.
Elementy układanki
W handlu nieruchomościami twierdzi się, że wszystko zależy od lokalizacji. W przypadku DDS wszystko koncentruje się rzeczywiście wokół lokalizacji. A przynajmniej jest to pierwszy element, na który powinno się zwrócić uwagę, według opinii Dario DellaMaggiore z firmy Double Sight Displays w Irvine w stanie Kalifornia. Twierdzi on, że systemy DDS eksponowane w warunkach zewnętrznych są całkowicie odmienne od tych stosowanych we wnętrzach budynków. Następnie należy sprawdzić, gdzie dokładnie zostaną one umieszczone: czy będzie to rozwiązanie stosowane w miejscach dużego, czy też małego natężenia ruchu. Inny system należy stosować w ruchliwym centrum handlowym, a inny w gabinecie lekarskim czy też w korytarzu budynku korporacyjnego.
Gdy już mamy ustaloną lokalizację, następnym krokiem jest podjęcie decyzji w sprawie wielkości ekranów oraz opcji ich zamontowania. Podobnie jak w przypadku tradycyjnych oznakowań, miejsce wyboru zależne jest od celu i strategii użycia danego znaku.
Displeje firmy DoubleSight oferują zintegrowany system składający się z wielu ekranów o rozmiarach od 7 do 46 cali. Wielkość ekranu zależna jest od stosowanej strategii. W niektórych sytuacjach mały
10-calowy ekran dokonuje cudów, kiedy umieszczony jest na biurku recepcji. W innych przypadkach musimy jednak sięgnąć po duże, jak najbardziej widoczne ekrany, których użycie prowadzi do różnorodnych opcji montażu. Zarówno rozmiar ekranu, jak i opcje jego zamontowania odgrywają rolę w strategiach lokalizacji i komunikacji. Zazwyczaj oznacza to wolno stojący kiosk, montaż na ścianie czy zawieszenie u sufitu. Możliwości te nie różnią się zbytnio od podobnych typów rozwiązań stosowanych w przypadku statycznych znaków graficznych.
Następnym krokiem jest sama informacja i sposób, w jaki zostanie ona dostarczona. Istnieje tu wiele różnorodnych metod, poczynając od WiFi po proste logowanie na miejscu zdjęć w formacie jpg na odtwarzacz mediów, a następnie odtwarzanie zawartości. Bardzo istotna jest tu odpowiedź na pytanie, jak wiele informacji jest potrzebne i jaką metodą zostaną one przekazane na ekran?
DellaMaggiore stwierdza, że samo stworzenie informacji nie jest aż tak wielkim problemem i prawdopodobnie powinno być ostatnią rzeczą, o którą powinniśmy się martwić, dopóki nie trafi się nam skomplikowany wieloekranowy projekt. Firmy produkujące znaki przygotowują cyfrową treść do druku. W pierwszym okresie działalności nie ma powodu do tworzenia rozbudowanej zawartości; po prostu musi ona być przekazana cyfrowo. Większość firm produkcji znaków już teraz stosuje pakiety graficzne Adobe. Może będą musiały użyć innego programu graficznego, ale są już zaznajomione z samym procesem kreowania zawartości.
Poza tworzeniem zawartości równie istotny jest sposób zarządzania nią. Kto ma to wykonywać – firmy poligraficzne czy klient? DellaMaggiore podkreśla, że zarządzanie zawartością powinno zawsze stanowić część planu biznesowego. Zdarzają się przypadki, kiedy jest to absolutnie niemożliwe, gdy np. konsument może mieć dzienne rozkłady wymagające uaktualniania co do minuty. W większości przypadków jednak zarządzanie zawartością w dynamicznym świecie cyfrowym nie różni się od zarządzania zawartością w świecie drukowanym. Zamiast wysyłania pracy do drukarza po prostu kieruje się ją na ekran.
Prawidłowe projektowanie dla nowego typu mediów nie zawsze jest łatwe, szczególnie gdy chcemy zastosować ruchomą grafikę. Mantrą dla przemysłu DDS jest stwierdzenie: „ruchome informacje przemieszczają ludzi”. Wykonując coraz bardziej skomplikowane systemy DDS musimy szkolić się w najnowszych pakietach graficznych służących do kreowania zawartości.
DellaMaggiore zauważa, że jeżeli małe punkty graficzne chcą być dochodowe, to powinny kontrolować treść reklam i grafiki, a wówczas będą miały kontrolę nad klientem i większą szansę na jego lojalność.
Na podstawie „Sign & Digital Graphics” nr 7/2010 opracował TG