Pewnym zaskoczeniem dla komisji konkursowej drugiej edycji konkursu o tytuł Lidera Nowych Technologii (którego tematem było wykonanie najlepszego proofa) był fakt, iż zwycięzcš została... Edipresse Polska! Wydawca prasowy? Który zresztš zgłosił się niemal w ostatniej chwili? Tak, zwycięzcš jest studio prepress polsko-szwajcarskiego koncernu wydawniczego. Z przyjemnociš przedstawiamy zwycięzcę kolejnej edycji naszego konkursu w formie wywiadu, jakiego udzielił nam szef studia, dyrektor Zbigniew Szymański.
Gratuluję Panu zwycięstwa w drugiej edycji naszego konkursu o tytuł Lidera Nowych Technologii, którego tematem było wykonanie najlepszego proofa w technice drukowania offsetowego. Zadanie nie było łatwe i niewiele firm, nawet znanych, zdecydowało się przystšpić do konkursu. Jakie czynniki zadecydowały o sukcesie studia Edipresse Polska, polsko-szwajcarskiego koncernu wydawniczego?
Zbigniew Szymański: Nie jestemy znowu tak bardzo nieznani... Studio Edipresse stanowiš byli pracownicy firmy Promart-Graphics, którzy ponad dwa lata temu zostali zatrudnieni przez szwajcarski koncern Edipresse dla realizacji własnych celów wydawniczych. A Promart-Graphics od lat plasował się w cisłej czołówce przygotowalni poligraficznych. O konkursie dowiedzielimy się zupełnie przypadkiem, chyba na trzy dni przed upływem terminu zgłoszeń. Zadanie wykonalimy więc niejako ăz marszuÓ Đ wykorzystujšc standardowe procedury reżimu technologicznego obowišzujšcego w naszej firmie. Tym cenniejszy jest to dla nas sukces.
I potwierdzenie, że przygotowanie materiałów do druku jest w naszej firmie oparte na najlepszej wiedzy, sprzęcie i kwalifikacjach, jakie sš na dzisiaj dostępne. Dwa lata temu, na otwarciu studia, powiedziałem żartem, że oto powstało najlepiej wyposażone studio w promieniu 2000 km od Warszawy. Do dzisiaj nikt temu nie zaprzeczył...
Wpływ na to majš trzy główne czynniki: ludzie, warunki i sprzęt. Wszystkie te wymagania na starcie zostały spełnione.
Jak doszło w Edipresse do powstania koncepcji zorganizowania własnego studia prepress? Że wybrano Pana do realizacji tego zadania, nikogo zapewne nie dziwi; cieszy się Pan doskonałš opiniš w branży jako wybitny specjalista w technologii prepress. Jaki program przedstawił Pan Szwajcarom i jak został on przyjęty i zrealizowany?
Z.Sz.: Każdy z dużych koncernów wydawniczych dšży do stabilizacji produkcji własnego portfolio tytułów prasowych. Nie jest więc niczym dziwnym, że Edipresse Polska powzięło takš decyzję. Był jeszcze jeden cel, wspólny dla Szwajcarów i ich polskich partnerów: unormowanie jakoci i podniesienie jej na maksymalnie wysoki dostępny poziom. I mylę, że to był czynnik decydujšcy. Pracowalimy dla Edipresse kilka lat jako Promart-Graphics i bacznie się nam przyglšdali. Program opracowalimy wspólnie i taki został zrealizowany.
Proszę opowiedzieć nam trochę o sobie Đ o przebiegu kariery zawodowej i dalszych planach życiowych.
Z.Sz.: Z wykształcenia jestem poligrafem, o dosyć nonej w obecnych warunkach rynkowych specjalizacji: procesy reprodukcji poligraficznej. Pierwsza moja praca to stanowisko skanerzysty w nieistniejšcych już Zakładach Wklęsłodrukowych przy ul. Okopowej. Potem było kilka incydentów zwišzanych z branżš muzycznš (szef działu reklamy Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego), a od 1983 roku Đ własna firma. Miałem dwudzieste zezwolenie na prywatnš działalnoć poligraficznš w Polsce (wtedy była to jeszcze działalnoć koncesjonowana). Na poczštku była to drukarnia offsetowa, a od 1991 roku również studio komputerowe. Wtedy bylimy drugš firmš w Polsce wiadczšcš usługi elektronicznego prepressu dla celów rynkowych i pierwszš, która powszechnie wprowadziła skanowane elektronicznie zdjęcia do produkcji periodyków. Aż trudno uwierzyć w postęp, który dokonał się w tej dziedzinie na przestrzeni tych kilkunastu lat.
Teraz pracuję na kontrakcie managerskim w Edipresse Polska. Moje plany na przyszłoć... Hm... Chodzi mi parę pomysłów po głowie... Mam nadzieję, że uda się je zrealizować i będš one również tak spektakularne, jak osišgnięcia dotychczasowe. Ale jest jeszcze za wczenie, żeby o tym mówić. Na dzisiaj z racji pełnionej funkcji zajmuję się bardziej optymalizacjš procesu technologicznego, ale wcale to nie oznacza (jak widać), że nie dostrzegam nowych technologii i aktualnych trendów rynkowych. Edipresse Polska jest liderem na naszym rynku w kilku kategoriach wydawniczych. Cieszę się, że mam w tym swojš małš cegiełkę. Mam nadzieję, że poprzeczki będš coraz wyżej stawiane Đ w końcu od tego jestem...
Jak Pan ocenia sytuację naszej branży po wejciu Polski do Unii Europejskiej? Czy Pana zdaniem polscy drukarze mogš skutecznie konkurować z zachodnimi kolegami?
Z.Sz.: Wszystko zależy od ich managerów i włacicieli. Jeli oni będš chcieli sprowadzić polski rynek poligraficzny do obszaru taniej siły roboczej, to moim zdaniem przegrajš. Sš na wiecie tańsze lokalizacje. Mamy dużš grupę wietnych fachowców, którzy w swojej pracy sš o klasę lepsi od ich odpowiedników z zachodnich obszarów Europy. Niewiele osób wie, że grupa polskich mechaników od maszyn poligraficznych pracuje dla dużych koncernów i pracodawcy sš nimi zachwyceni. Niewiele osób wie także, że jest sporo ludzi zajmujšcych się prepressem, dla których jedynym partnerem do rozmów w sprawach technologii sš laboratoria badawcze firm produkujšcych sprzęt i oprogramowanie dla potrzeb wydawniczych. I mogliby do nich wnieć dużo nowych pomysłów i rozwišzań. Warto o tym mówić na jak najszerszym forum, bo jest to co, czym naprawdę możemy się przed wiatem pochwalić...
Ale to jest sytuacja na dzi. Jutro może być gorzej. Byłem ostatnio w szkole poligraficznej i odniosłem bardzo przygnębiajšce wrażenie. Od wielu lat Promart-Graphics, a teraz Edipresse, przyjmuje uczniów ze szkoły na praktyki. Młodzi ludzie, pełni zapału, entuzjazmu charakteryzujš się jednš wspólnš cechš: bardzo niskim poziomem wiedzy zawodowej. To poważne zagrożenie na przyszłoć.
Wychował Pan licznš grupę młodzieży Đ fachowców, których zatrudniał Pan u siebie, a teraz w studio Edipresse. Ale nie tylko Đ wielu z nich pracuje w firmach konkurencyjnych, gdzie cieszš się również uznaniem.
Z.Sz.: Fakt. Na imprezach branżowych często się spotykamy i mylę, że potrafilibymy zapełnić kilka rzędów siedzeń na sali wykładowej. W końcu to kilkanacie lat... Wielu z nich to w tej chwili cisła kadra kierownicza w polskich wydawnictwach, wielu ma swoje własne firmy. A mylę, że i ci, którzy nie zrobili dalszej kariery zawodowej, nie przynoszš mi wstydu. Na pewno sš dobrze wyszkoleni. Bezporedni autorzy pracy konkursowej, Krzysztof Bielecki i Remigiusz Buczyński poziomem dorównujš fachowcom europejskim w tej dziedzinie, a może nawet w wielu przypadkach ich przewyższajš. Daje mi to dużš satysfakcję.
Kończšc rozmowę, raz jeszcze gratulujemy sukcesu. Nasza rozmowa koncentrowała się głównie na kierowanym przez Pana studiu prepress, interesuje nas jednak cały koncern Edipresse, jego rola na polskim rynku prasowym, rywalizacja z innymi zachodnimi koncernami prasowymi. W odróżnieniu od niemieckich i norweskich rywali, którzy dysponujš własnymi drukarniami w Polsce, Edipresse korzysta z usług polskich drukarń. To różnica bardzo dla nas istotna; czy może Pan powiedzieć więcej na ten temat?
Z.Sz.: To raczej pytanie do moich szefów. Może im nikt tego pomysłu nie podsunšł? Ale nie jestem pewien, czy w tej chwili jest miejsce na rynku poligraficznym na kolejnš dużš drukarnię. Moim zdaniem lepiej optymalizować i unowoczeniać te, które już sš. Proszę nie zapominać, że potężne drukarnie, które powstały w ostatnich latach nie tylko w obrębie naszego kraju, były projektowane w oparciu o założenia obsługiwania również tzw. rynków wschodnich. Byłem ostatnio na Ukrainie i oglšdałem jednš z powstajšcych tam drukarń. Warto było to zobaczyć. Oni sami wietnie dajš sobie radę. Przez kilka lat produkcja ukraińskich tytułów Edipresse odbywała się w Polsce i były one przygotowywane w warszawskim studiu Edipresse Polska. Dopiero od niedawna, włanie ze względu na rozwój poligrafii na Ukrainie, ich druk został przeniesiony na tamten rynek. Nadal jednak służymy im pomocš i radš.
Rozmawiał Apolinary Brodecki