Hybryda rośnie w siłę!
31 Mar 2022 12:56

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Biorąc pod uwagę coraz większy udział i znaczenie technologii cyfrowych w segmencie druku wąskowstęgowego, producenci maszyn fleksograficznych coraz śmielej spoglądają w stronę rynków, na których połączenie różnych technik drukowania zapewnia ich użytkownikom zupełnie nową jakość. Ale tylko jedna firma wydaje się oferować w pełni hybrydowe rozwiązanie, zaprojektowane we własnym zakresie i dzięki temu dostarczane z jednego źródła. Nick Coombes rozmawiał na ten temat z jej przedstawicielem – Philem Baldwinem, sales managerem w firmie Mark Andy, odpowiedzialnym za rynki Wielkiej Brytanii i Irlandii. 

Nick Coombes: Zacznijmy od próby zdefiniowania, co tak naprawdę oznacza „hybryda” w kontekście procesu poligraficznego?

––––––––––

Phil Baldwin: Patrząc przez pryzmat całego rynku, określenie hybrydowości oznacza połączenie technologii druku cyfrowego i konwencjonalnego (analogowego) z dodatkowymi procesami obróbki po druku, realizowanymi w trybie inline. Można zatem przyjąć, że maszyna hybrydowa uwzględnia najwyższej klasy druk cyfrowy w trybie „z roli na rolę”, wzbogacony o dodatkowe zespoły fleksograficzne oraz moduły do finiszingu. Wszystkie one powinny być oferowane w ramach jednej platformy, z myślą o realizowaniu produkcji jednoprzebiegowej. 

N.C.: Czy zapotrzebowanie na tego typu rozwiązania było rzeczywiście wysokie?

––––––––––

P.B.: Początkowo mieliśmy raczej do czynienia ze swego rodzaju ćwiczeniami czy próbą tego, co można by osiągnąć w kontekście technologii – analogicznie do początków druku cyfrowego w latach 90. ubiegłego wieku. I podobnie jak wówczas, tak i w przypadku „hybrydy” to możliwości technologiczne wyprzedziły rzeczywisty popyt ze strony rynku. Wydawało się bowiem dobrym pomysłem, by połączyć w ramach jednego rozwiązania to, co najlepsze z obu światów. Jednak bez oczywistego i odpowiednio dużego popytu tylko nieliczni producenci byli skłonni zainwestować znaczące sumy w niezbędne działania badawczo-rozwojowe.

N.C.: Jak zatem sprawy potoczyły się dalej?

––––––––––

P.B.: Najczęściej odbywało się to poprzez współpracę producenta maszyn fleksograficznych z producentem maszyn cyfrowych. Tworzyli oni – pod wspólną marką – hybrydowe rozwiązanie, uwzględniające niezbędne rozwiązania technologiczne dostarczane przez obu partnerów. Jest wiele znanych z rynku przykładów tego typu kooperacji, które zyskiwały na popularności wraz z rosnącym stopniowo popytem na same maszyny hybrydowe. Jednak w każdym z tych przypadków wciąż mieliśmy do czynienia z dwoma różnymi produktami pochodzącymi od różnych producentów, które z założenia powstawały osobno i których wzajemna kompatybilność zależała od sposobu adaptacji i niezbędnych modyfikacji. To zaś stoi w sprzeczności z synergią o charakterze naturalnym.

N.C.: Czy należy przez to rozumieć, że firma Mark Andy postrzegała tę kwestię inaczej niż reszta rynku?

––––––––––

P.B.: Tak, zupełnie inaczej. Już na początku przeprowadziliśmy bowiem szczegółowe badania rynkowe, dotyczące spodziewanego zapotrzebowania na tego typu technologię, uwzględniające też jej parametry produkcyjne w kontekście kosztów wytwórczych i potencjalnego wolumenu sprzedaży. Stało się dla nas jasne, że najlepszym sposobem na przekonanie drukarni fleksograficznej bądź cyfrowej do inwestycji w technologię hybrydową jest stworzenie tej technologii od podstaw, we własnym zakresie, tak by rozumieć każdy jej aspekt i zapewnić pełną kompatybilność różnych funkcji drukowania i przetwarzania. 

N.C.: Brzmi jak proces kosztowny i czasochłonny…

––––––––––

P.B.: Tak rzeczywiście było i nie ma co ukrywać, że pojawiały się w naszej firmie wątpliwości odnośnie do ilości podejmowanych działań i wysiłków, także w wymiarze finansowym. Jednak zawsze wierzyliśmy w wartość całego projektu i byliśmy przekonani o jego końcowym sukcesie. Jako jedni z pionierów technologii druku wąskowstęgowego wiedzieliśmy, że posiadamy niezbędną wiedzę, aby całość w końcu zafunkcjonowała. Jednak finalnie chodziło o stworzenie komercyjnie dostępnego produktu, a nie tylko o praktyczne wdrożenie naszych kwalifikacji technologicznych. To zasadnicza różnica, jeżeli chce się na koniec zamknąć taki projekt z zyskiem!

N.C.: Jak rynek odebrał maszynę Mark Andy Digital Series?

––––––––––

P.B.: Początkowo towarzyszyła temu nieufność, gdyż był to wcześniej nieznany i niesprawdzony koncept. Technika fleksograficzna miała swoją ustabilizowaną pozycję rynkową, popartą wieloletnim rozwojem, zaś cyfra była wówczas z nami zaledwie od dwóch dekad. Połączenie ich obu wywołało pytania przede wszystkim o sposób na jej wykorzystanie przez drukarnie, także w kontekście zaproponowania wydrukowanych z ich udziałem wyrobów docelowym klientom. Gdy już byliśmy w stanie zaprezentować maszynę hybrydową o wymaganej jakości i elastyczności, jak też prędkości przewyższającej urządzenia cyfrowe, stała się ona w oczywisty sposób bardziej atrakcyjna, zaś myślące przyszłościowo firmy z sektora produkcji wąskowstęgowej zaczęły dostrzegać w niej nowe możliwości dla siebie. 

***

Jedną z pierwszych firm, które zdecydowały się na wdrożenie hybrydowej maszyny Digital Series, był wieloletni użytkownik rozwiązań Mark Andy – Watershed Group. Jej siedzibą jest Irlandia, ale grupa posiada też zakłady produkcyjne w Polsce i w Niemczech. Znana z kreatywności i wysokiej jakości etykiet realizowanych dla czołowych właścicieli marek, firma w 2018 roku zainwestowała w maszynę Mark Andy Digital Series. Z Liz Waters – CEO przedsiębiorstwa rozmawiamy o decyzji związanej z wejściem na nową dla niej drogę, jak też o dotychczasowych doświadczeniach z technologią hybrydową w kontekście dużej konkurencji na współczesnym rynku druku wąskowstęgowego. 

N.C.: Prosimy o krótką historię doświadczeń Pani firmy w obszarze druku wąskowstęgowego.

––––––––––

Liz Waters: Firma została założona przez mojego nieżyjącego już męża w 1992 roku, a wszystko zaczęło się od jednego zakładu produkcyjnego z siedzibą w Dublinie. Wraz z naszym rozwojem stało się jasne, że musimy zracjonalizować nasze możliwości w zakresie druku fleksograficznego – wówczas wybraliśmy Mark Andy jako preferowanego dostawcę. W ciągu kolejnych lat zainwestowaliśmy w sumie w niemal 20 maszyn tego producenta, kupowanych z myślą o różnych zakładach wchodzących w skład grupy, w tym drukarni Etiko w Polsce i Römer Etikett w Niemczech. 

N.C.: Jakie były przesłanki ku temu, by wybrać Mark Andy jako wyłącznego dostawcę maszyn drukujących?

––––––––––

L.W.: Budowanie strategicznego partnerstwa było zawsze kluczowe w naszym planie rozwoju; w tym kontekście doświadczenie firmy Mark Andy na rynku druku wąskowstęgowego w technice fleksograficznej widzieliśmy jako jej znaczącą przewagę nad innymi producentami. Gdy zaś firma ta zdecydowała się na wykorzystanie swojej wiedzy do stworzenia i zbudowania własnej maszyny hybrydowej, uwzględniającej druk cyfrowy i fleksograficzny, decyzja o kontynuowaniu współpracy była oczywista. Jako że mieliśmy do czynienia z zupełnie nowym rozwiązaniem technologicznym, krzywa uczenia się dotknęła obie strony, jednak patrząc na efekt finalny – było warto. 

N.C.: W jakim stopniu, Pani zdaniem, technologia hybrydowa pasuje do specyfiki druku wąskowstęgowego?

––––––––––

L.W.: Zawsze byliśmy zwolennikami innowacji, więc możliwość połączenia jakości druku UV flekso z elastycznością inkjetu w ramach jednoprzebiegowego procesu daje nam możliwość wyróżnienia, a zarazem zróżnicowania produkcji realizowanej dla naszych klientów, co zapewnia im przewagę konkurencyjną. Jakość druku jest tu wyjątkowa, a przy tym zyskujemy opcję realizowania zleceń wyłącznie w technologii fleksograficznej bądź cyfrowej (dzieje się tak, gdy nie potrzebujemy trybu hybrydowego) – czerpiemy zatem to, co najlepsze z obu tych światów!

N.C.: Czy rozważała Pani zakup wolno stojącej maszyny cyfrowej?

––––––––––

L.W.: Tak, braliśmy pod uwagę taką ewentualność. Przyglądaliśmy się bacznie ofercie czołowych producentów maszyn zarówno tonerowych, jak i inkjetowych. Jednak mieliśmy przeczucie, że żadna z nich nie oferuje niczego szczególnego w kontekście naszych oczekiwań. Dopiero kombinacja sprawdzonej platformy flekso Mark Andy ze zintegrowanym modułem inkjetowym zdecydowanie wyróżniała się na tle innych ofert. Rozbudowana możliwość drukowania i wykańczania prac w jednym przebiegu to idealne rozwiązanie dla naszej wysokojakościowej produkcji realizowanej dla czołowych brandów. Inną korzyścią jest fakt, że materiały eksploatacyjne 

stosowane w druku cyfrowym (takie jak atrament czy toner) lub niesławne obciążanie użytkownika za każdą odbitkę są tu konfrontowane z hybrydowym połączeniem druku fleksograficznego i finalną obróbką w trybie inline. 

N.C.: Jakie są dalsze plany inwestycyjne Watershed w zakresie technologii drukowania?

––––––––––

L.W.: Jesteśmy bardzo zadowoleni z jakości, jaką inkjet zapewnia przy produktach premium, które wiążą się z odpowiednio wysokimi cenami. Maszyna Mark Andy Digital Series z pewnością otworzyła nam wiele nowych drzwi, jednak koncept hybrydowy cechuje kompleksowość, a tempo, w jakim się ta technologia rozwija sprawia, że będziemy się bacznie przyglądać temu, w jakim kierunku ów rozwój podąża. Dla nas jako Watershed ważne jest, by stosowane przez firmę rozwiązania technologiczne cechowała innowacyjność, ale by z drugiej strony można było je wykorzystać w celach komercyjnych. W tym kontekście maszyna hybrydowa w pełni wykonała postawione przed nią zadanie. 

***

Inna drukarnia etykietowa, która zdecydowała się na inwestycję w maszynę hybrydową Mark Andy, to FlexoPrint A/S z siedzibą w Randers (Dania). Będąc jednym z czołowych w swoim kraju zakładów poligraficznych bazujących na technologii wąskowstęgowej, FlexoPrint zakupił Mark Andy Digital Series w marcu 2018 roku. Drukarnia jest częścią szybko rozwijającej się Optimum Group, do której należą również zakłady produkcyjne w Salzbergen i w Greven (Niemcy). Naszym rozmówcą jest dyrektor zarządzający firmy – Lars Ole Nauta.

N.C.: Dlaczego, kupując pierwszą w swojej historii maszynę cyfrową, zdecydowaliście się na rozwiązanie hybrydowe?

––––––––––

Lars Ole Nauta: Od zawsze specjalizowaliśmy się w produkcji fleksograficznej bazującej na technologii wąskowstęgowej. Dysponujemy też wysoko wykwalifikowaną kadrą, dzięki której osiągamy bardzo wysoki poziom wydajności przy tych rodzajach etykiet, jakie wykonujemy. Jedną z największych zalet techniki fleksograficznej jest możliwość produkcji jednoprzebiegowej (w jednym przejściu) i zastosowania procesów nadających wartość dodaną oraz wykrawania. W tym kontekście inkjetowa maszyna hybrydowa była dla nas najlepszym wyjściem.

N.C.: Jakie są wasze doświadczenia z codziennego jej użytko-

wania?

––––––––––

L.O.N.: Myślę, że określenie „doskonała” będzie tu najlepiej pasowało. Jest to maszyna 1. generacji, więc towarzyszyły jej wdrożeniu tzw. choroby wieku dziecięcego, jednak ze wszystkimi początkowymi bolączkami znakomicie poradzili sobie technicy serwisowi Mark Andy UK. Maszyna jest łatwa pod względem uczenia się jej funkcji, jak też samej obsługi oraz zapewnia nam tak potrzebną produkcję jednoprzebiegową. Szczególnie cenimy sobie możliwość aplikowania białej farby flekso przed zadrukowaniem wstęgi w modułach inkjetowych, jak też opcję sztancowania inline.

N.C.: Jakie ta inwestycja miała przełożenie na wasz biznes?

––––––––––

L.O.N.: Przekroczyła ona nasze oczekiwania i znakomicie wpasowała się w typ zleceń, jakie wykonujemy. Nie jesteśmy specjalistami od reprodukcji dzieł sztuki, staramy się natomiast produkować wysokiej jakości etykiety po konkurencyjnych cenach i w krótkim czasie – to efekt rosnącego zapotrzebowania na zamówienia z udziałem SKU oraz spadające nakłady. Maszyna ta jest narzędziem znacząco wspierającym naszą sprzedaż, a dzięki wyeliminowaniu w związku z tą inwestycją działu prepress możemy wysyłać 95 proc. prac docierających od klientów – za pośrednictwem naszych handlowców – prosto do maszyny. Nie musimy zajmować się jakimikolwiek wewnętrznymi poprawkami w otrzymywanych plikach, co dodatkowo oszczędza czas i pieniądze. 

N.C.: Co by Pan poradził właścicielowi drukarni etykietowej, poszukującemu właściwego rozwiązania z myślą o pierwszej maszynie cyfrowej?

––––––––––

L.O.N.: Po pierwsze, trzeba doskonale znać swoich klientów i specyfikę ich produkcji oraz rynków, na jakich działają, gdyż różne rodzaje maszyn cyfrowych dostępnych na rynku dopasowane są do różnych rodzajów zleceń. Inkjetowe maszyny hybrydowe oferują elastyczność i możliwość pracy w jednym przejściu. Mark Andy Digital Series znakomicie wpasowała się w naszą specyfikę, a przy tym oferuje świetny stosunek jakości do ceny.

***

N.C.: Ogólne wrażenie z rozmów na temat technologii hybrydowej, prowadzonych z producentami i użytkownikami, jest następujące: nie jest ona odpowiedzią na oczekiwania każdej drukarni 

etykietowej, ale stanowi sprawne i wszechstronne narzędzie produkcyjne oferujące bezkonkurencyjny poziom elastyczności, a przy tym łączy w sobie najlepsze cechy procesów druku fleksograficznego i cyfrowego, w dodatku realizowanych w trybie jednoprzebiegowym. Na całym świecie pracuje więcej maszyn hybrydowych Mark Andy niż jakiegokolwiek innego dostawcy, być może nawet jest ich więcej niż wszystkich pozostałych marek razem. Przesłanie niniejszej publikacji jest zatem następujące: to właściwa maszyna do produkcji etykiet.