Obecność na rynku przez ćwierć wieku to nie lada wyczyn. Ale – jak twierdzi Jacek Kuśmierczyk, założyciel i prezes firmy Grafikus – Systemy Graficzne – kiedyś były inne czasy. Jakakolwiek produkcja poligraficzna natychmiast zamieniała się w błyszczącą monetę. Dziś jest inaczej. Brakuje też emocji, które cechowały pionierów. O swoich doświadczeniach z 25 lat obecności w branży oraz o planach na przyszłość opowiada Jacek Kuśmierczyk.
W tym roku mija 25 lat, odkąd firma Grafikus – Systemy Graficzne rozpoczęła działalność na polskim rynku. Jak wyglądały początki firmy?
Jacek Kuśmierczyk: Firma powstała w październiku 25 lat temu. Pamiętam dokładnie, że była wtedy typowo polska, jesienna pogoda. Rzeczywistość też była jesienna, bo to był rok 1986. Brakowało dzisiejszych kolorów na ulicach, było szaro, a czasem nawet – ponuro. Ale to były też pierwsze lata, kiedy w Polsce zaczęły odżywać spółki prawa handlowego. Trzech moich znajomych z Wydziału Architektury na Politechnice Warszawskiej, gdzie studiowałem, zwróciło się do mnie z propozycją, żeby założyć taką właśnie spółkę. Wówczas miała się ona nazywać WAKO, od pierwszych liter nazwisk założycieli. Mieliśmy się zajmować głównie projektowaniem budynków oraz konsultowaniem projektów. Tak też było do roku 1989. W międzyczasie rozpocząłem współpracę z firmą Hartmann Druckfarben i po ukończeniu studiów w Niemczech zrozumiałem, że przydałaby mi się bardziej zorganizowana forma działalności gospodarczej. Rozpocząłem rozmowy z moimi wspólnikami i udało mi się ich przekonać do odsprzedania udziałów. Wówczas firma została przemianowana na Grafikus – Systemy Graficzne. Udziały znalazły się w moim ręku, z małym wyjątkiem. 10 proc. objął wówczas Tadeusz Figurski, z którym współpracowałem przez wiele lat. Rozpoczynaliśmy na warszawskim Powiślu. Na początku lat 90. ubiegłego wieku przenieśliśmy się do dzisiejszej siedziby zarządu przy ulicy Pańskiej 97.
Dziś zna Pan branżę poligraficzną na wylot. Jak się zmieniała na przestrzeni tych lat?
J.K.: Zaczynaliśmy od realiów poligrafii, która była branżą reglamentowaną. Wciąż pamiętam lata 80. XX wieku, kiedy maszyny Romayor, Dominant i Planeta były sprzedawane zgodnie z rozdzielnikiem Ministerstwa Kultury. Zajmowało się tym państwowe przedsiębiorstwo handlu zagranicznego Varimex. Tamte czasy można określić mianem „gorączki złota”. Jak opowiadał Krzysztof Kwiatkowski, właściciel firmy Drukpol z Sulejówka i mój serdeczny przyjaciel, w dniu, gdy postawił swojego pierwszego Romayora, wyszedł na drogę, która prowadzi do Mińska Mazowieckiego i wbił tam tablicę z napisem „tu jest drukarnia”. Podobno nie trwało to dłużej niż
15 minut, kiedy zatrzymał się pierwszy samochód i wysiadł z niego klient z pieniędzmi w kieszeni. Takie były czasy. Podówczas, czegokolwiek by się nie drukowało, było tak – jak mawiali moi koledzy i koleżanki – jakby się drukowało pieniądze. Rzeczywiście, jakakolwiek produkcja poligraficzna natychmiast zamieniała się w błyszczącą monetę. Jacek Mendrek, z którym od lat się przyjaźnię, również opowiadał, jak na początku lat 90. z Arturem Kustoszek drukowali plakaty na pierwsze wybory: przedstawiciele komitetów wyborczych przychodzili z pieniędzmi w torbach plastikowych i nie pytając o cenę prosili, żeby wydrukować materiały szybko i koniecznie w kolorze. To były zupełnie inne czasy.
A jak jest dziś?
J.K.: Dziś walka konkurencyjna w Polsce jest taka sama, jak na całym świecie. Trzeba się ciężko napracować i mądrze pomyśleć, żeby z poligrafii czerpać godziwe zyski. Ale to raczej dobrze, ponieważ oznacza, że nasz rynek dojrzał i jest tożsamy z innymi rynkami poligraficznymi. W każdym razie z pewnością dzisiaj brakuje tych emocji, które cechowały pionierów. Koniec lat 80. i lata 90. XX wieku to absolutnie były czasy, kiedy nie było ograniczeń możliwości rozwoju, jak mawiają Anglosasi: „only the sky is the limit”. Właściwie należałoby już powiedzieć: „only the sky was the limit”. Tak fantastyczne przykłady błyskawicznego rozwoju, jak ten Agory czy Tadka Winkowskiego, którego za wizjonerstwo i intuicję podziwiam, są w dzisiejszej rzeczywistości niemożliwe.
Co przez te lata udało się osiągnąć firmie Grafikus?
J.K.: 25 lat to sporo czasu i faktycznie po jego upływie należałoby mieć jakieś osiągnięcia. Myślę, że nam się to udało. Dopracowaliśmy się stabilnej pozycji na rynku, a przede wszystkim mamy wspaniały zespół. To osoby, które identyfikują się z firmą, mają z nią bardzo silny związek i motywację do pracy. Zresztą najlepiej to udowadniają nasze wyniki, wszystkie bowiem werbalizmy w takich sytuacjach niosą ze sobą dużą dozę subiektywizmu. Podsumowując, nasza firma, czego może zgodnie z trochę fałszywą polską skromnością mi nie wypada mówić, ma się naprawdę dobrze. Jest rozpoznawalna na rynku i stanowi istotny fragment zbioru przedsiębiorstw, które stabilnie wpisały się w polską rzeczywistość branży poligraficznej. Ale tak jak powiedziałem, najbardziej jestem dumny z tego, że pracuję ze wspaniałymi ludźmi; niektórzy są z firmą związani od przeszło dziesięciu lat. Stanowią zespół, który trzyma się razem i to jest moje największe osiągnięcie.
Jeśli miałby Pan wskazać najważniejsze wydarzenia z historii firmy, które by to były?
J.K.: To bardzo trudne pytanie, bo tak naprawdę każdy dzień jest najważniejszy. Na pewno najważniejszą decyzją, jaka zapadła w naszej historii była ta, żeby przemianować WAKO na firmę Grafikus i zamiast projektowaniem architektonicznym zająć się poligrafią. Później mieliśmy wiele momentów i radosnych, i nostalgicznych, i czasami smutnych. Bardzo trudno mi wymienić takie, które bym uważał za przełomowe, ponieważ mam wrażenie, że całe przedsięwzięcie, cały projekt noszący nazwę Grafikus rozwija się w miarę spokojnie. Zresztą pewną niesprawiedliwością byłoby wskazywanie tych elementów, które w moim mniemaniu miałyby być dominujące.
Bowiem być może moi współpracownicy i klienci firmy inaczej by je postrzegali, a to oni oczywiście są autorami tego, co najważniejsze. Na pewno bardzo ważny moment jest w tym roku, kiedy obchodzimy swoje 25-lecie. To dla mnie powód do dumy oraz zastanowienia nad przyszłością. Z perspektywy minionego ćwierćwiecza wiem, że poprzednie rocznice były jednak również ważne. W związku z tym umówmy się, że taki jest każdy dzień.
Podczas targów POLIGRAFIA 2011 odbędzie się koncert jubileuszowy. Czy to będą jedyne obchody Waszego 25-lecia?
J.K.: Postanowiliśmy, że z okazji urodzin nie będziemy oczekiwać prezentów, jak to zwykle bywa w przypadku jubilatów, ale sami przygotujemy prezent dla naszych klientów oraz innych przedstawicieli naszej branży. Targi POLIGRAFIA są okazją, kiedy spotykają się nie tylko klienci ze swoimi dostawcami, ale także dostawcy w swoim gronie oraz ludzie współpracujący z branżą, a pochodzący z obszaru nauki i edukacji. Dlatego pomyśleliśmy, że adekwatnym wyrazem szacunku dla nich wszystkich oraz swoistym podziękowaniem za wieloletnią współpracę będzie skromny upominek od nas. W związku z tym, że obchodzimy 25-lecie działalności, nie mogliśmy nie sięgnąć po artystę, który również nie miałby za sobą wieloletniego dorobku. I chociaż trudno tutaj szukać związku wiekowego, tak się szczęśliwie złożyło, że od paru lat jesteśmy zaprzyjaźnieni z muzykami, którzy kiedyś tworzyli legendarną grupę Smokie. W tym składzie występuje również jeden z muzyków z grupy The Animals. Były to wspaniałe kapele, które towarzyszyły nam przez – przepraszam za kolokwializm – kawał naszego życia. Dlatego zaprosiliśmy tych niezapomnianych artystów, występujących pod nazwą The UK Legends, bo rzeczywiście są oni legendami rockowej muzyki brytyjskiej, by zagrali dla braci drukarskiej wielkie utwory ubiegłych lat. A czy zrobimy coś więcej? Tak. Na pewno na październik, ponieważ firma Grafikus została zarejestrowana 26 października, planujemy wewnętrzne spotkanie dla pracowników i wspólną celebrację naszej rocznicy w rodzinnym gronie. W ten sposób chcielibyśmy także im oddać szacunek i hołd za to, co robią codziennie. I mam nadzieję, że jeszcze będą robili z nami przez wiele, wiele lat.
Jak wyglądają Państwa plany na przyszłość?
J.K.: Chcielibyśmy nadal towarzyszyć zmieniającej się poligrafii, ponieważ tę branżę czeka mnóstwo zmian. Właśnie w dniu, kiedy będziemy świętować jubileusz firmy na targach Poligrafia (13 kwietnia – przyp. DA), będzie miało miejsce inne, bardzo istotne wydarzenie. Mianowicie Polskie Bractwo Kawalerów Gutenberga wspólnie z KPMG zaprezentują pierwszy raport na temat stanu polskiej branży poligraficznej. Wynika z niego bardzo pozytywny wniosek: czeka nas dobra przyszłość. Trudno powiedzieć, że będzie świetlana, ponieważ nie można o niej mówić w kategoriach bezkrytycznego entuzjazmu. Będzie po prostu dobra i przyniesie duże prawdopodobieństwo sukcesu, zarówno przedsiębiorcom, jak i pracownikom, czyli całej naszej branży. Pod warunkiem oczywiście, że będziemy dostrzegali potrzebę dostosowania się do
błyskawicznie zmieniającego się środowiska, która to umiejętność jest dzisiaj ogromnym wyzwaniem.
Jakie zmiany ma Pan na myśli?
J.K.: Chodzi na przykład o adaptowanie do naszych potrzeb technik, o których wcześniej nie myśleliśmy. Myślę tu o technologii cyfrowej, alternatywnych formach druku i całym zespole komunikacji multimedialnej, który musi się stać integralną częścią działalności firm funkcjonujących w obszarze branży poligraficznej. My pragniemy towarzyszyć naszym klientom w tym przedsięwzięciu, doradzać im, znajdować nowe kierunki i ciągle się uczyć. Obserwując to, co tworzą nasi klienci, chcemy wyciągać wnioski, które nadal pozwolą nam być wiarygodnym partnerem zgodnie z hasłem firmy Grafikus: „Zaufaj jakości i doświadczeniu”.
Czego mogę Panu życzyć z okazji jubileuszu?
J.K.: Proszę mi życzyć, żeby nie było gorzej, bowiem jestem człowiekiem kontentym z obecnego stanu rzeczy. Oczywiście, każdy z nas ma jakieś marzenia, każdy być może ma niezrealizowane cele. Natomiast ja jeszcze raz chcę powiedzieć, że jestem zadowolony. Może to brzmi trochę zarozumiale, ale to naprawdę jest stan mojego umysłu. Jestem szczęśliwy, że miałem okazję przepracować 25 lat ze wspaniałymi ludźmi w fantastycznej branży, która przeżyła niesamowity zupełnie rozwój. Myślę, że takiego wzrostu nasi koleżanki i koledzy w Europie Zachodniej, którzy żyli dostatnio dużo wcześniej od nas, nigdy nie doświadczyli. Nie dane im było przeżyć takiej rewolucji, takich przełomów i tak gwałtownych przemian. I to pozostaje w mojej pamięci. Oczywiście również dzień dzisiejszy jest ciekawy. Tak jak powiedziałem, to jest czas, kiedy mierzymy się z nowymi wyzwaniami, kiedy – pomimo upływającego czasu – musimy znaleźć siłę i pomysł na to, jak sobie dawać radę. Dlatego bardzo proszę o życzenia, żeby nie było gorzej. Chciałbym również jeszcze mieć tyle siły i tyle zdolności percypowania tego, co się wokół mnie dzieje, żeby móc towarzyszyć klientom firmy Grafikus, a moim przyjaciołom i znajomym, przez wiele lat.
Ja oczywiście bardzo tego Panu życzę i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Dorota Armiak