Koniec „Mińskiej”
6 Dec 2016 14:55

11 stycznia br. zarząd Polskiej Agencji Prasowej podjął ostateczną decyzję o likwidacji Drukarni Naukowo-Technicznej. Choć w branży mówiło się o tym od miesięcy, jeśli nie lat, to informację tę przyjęłam z wielkim żalem, na Mińskiej bowiem tuż po studiach rozpoczęłam karierę poligrafa i do miejsca tego zawsze będę żywić pewien sentyment. Funkcję prezesa zarządu DNT, wówczas jeszcze spółki Skarbu Państwa niebędącej w strukturach PAP, pełnił Andrzej Janicki, który lubił zatrudniać absolwentów Instytutu Poligrafii i miał zwyczaj rzucać ich na głęboką wodę. A utonąć było łatwo – stosunkowo stare maszyny, nieodpowiednio klimatyzowane pomieszczenia i nierzadko „praski” charakter wieloletnich pracowników powodowały problemy w procesach wytwarzania głównie w przygotowalni, druku i obróbce introligatorskiej. Trzeba więc było mieć oczy dookoła głowy i pilnie nadzorować wszystkie etapy produkcji, aby nie narazić się na „burę” od szefa i nie „zarobić” upomnienia. Rządy twardej ręki pozwoliły jednak na optymalizację procesów w drukarni, inwestycje w nowe maszyny i co najważniejsze – zadowolenie wydawców z jakości otrzymywanych książek oraz poziomu obsługi. W jednym z rankingów drukarnia zajęła nawet pierwsze miejsce za komunikatywność. Kiedy w 2005 roku odchodziłam z DNT, drukarnia przynosiła zyski, zatrudniała blisko 200 osób i pracowała od świtu do nocy. Rewolucje na Mińskiej Gdy w 1950 r. zakład rozpoczynał działalność – wówczas pod nazwą Drukarnia im. Rewolucji Październikowej – należące do niego zecernia i introligatornia były jednymi z najnowocześniejszych w Europie. Drukarnia wykonywała nie tylko zamówienia na rynek krajowy, ale – dzięki wydanemu w 1959 r. po angielsku „Atlasowi hematologicznemu”, który na 1. Międzynarodowej Wystawie w Lipsku zdobył srebrny medal – realizowała również zlecenia dla klientów zagranicznych. 12 grudnia 1990 r. drukarnia zmieniła nazwę na Przedsiębiorstwo Państwowe „Drukarnia Naukowo-Techniczna”, a 3 lutego 1999 roku została skomercjalizowana. 18 sierpnia 2005 r. drukarnię włączono w strukturę Polskiej Agencji Prasowej. Od początku to połączenie było uważane za problematyczne, a dyrekcji drukarni w wielu sprawach nie udawało się porozumieć z zarządem PAP. Zwłaszcza w ostatnich latach drukarnia stanowiła ogromne obciążenie finansowe dla PAP i jak stwierdził Jerzy Paciorkowski, prezes zarządu Polskiej Agencji Prasowej, była głównym powodem straty notowanej w tym okresie przez całą spółkę: W poprawie rentowności DNT nie pomogło nawet przerzucenie większości kosztów eksploatacyjnych terenu i nieruchomości na spółkę. Nasza decyzja o zamknięciu DNT, choć trudna i bolesna, ma racjonalne uzasadnienie ekonomiczne i została poparta opiniami niezależnych firm doradczych. W 2009 r. strata DNT wyniosła ponad 2,8 mln zł, a w 2010 – ponad 1,7 mln zł. W ciągu pierwszych jedenastu miesięcy ub.r. było to 1,3 mln zł.  W wyniku podjętej 11 stycznia br. przez zarząd PAP decyzji o likwidacji DNT z końcem marca br. pracę stracą 93 osoby. 12 stycznia rozpoczęły się negocjacje ze związkowcami w sprawie ustalenia wysokości odpraw. Zgodnie z wytycznymi zarządu PAP drukarnia może przyjmować tylko te zamówienia, których termin realizacji nie przekracza końca marca br. Rozpoczął się również przetarg na sprzedaż maszyn i urządzeń. Szkoda drukarni Czy rzeczywiście dla drukarni zwanej przez wielu wydawców „Mińską” naprawdę nie było już ratunku? Wielu z nich ceniło sobie jej położenie w stolicy i wieloletnie, często przyjacielskie relacje. Żalu nie kryje również Andrzej Janicki, którego historia współpracy z DNT była równie burzliwa jak samej drukarni: Chciałbym odnieść się do wypowiedzi pana prezesa Jerzego Paciorkowskiego, obecnie prezesa PAP SA, który stwierdza, że Drukarnia Naukowo-Techniczna jest przyczyną strat Agencji. Pozwolę sobie się z tym nie zgodzić.  W momencie mojego odejścia w 2005 r. zysk drukarni wynosił ok. 800 tys. zł.  Po połączeniu z PAP-em i przeszacowaniu majątku koszty amortyzacji wzrosły rocznie z ok. 800 tys. zł do 2 milionów i wynosiły tyle, ile w Olsztyńskich Zakładach  Graficznych, drukarni znacznie nowocześniejszej.  W roku 2009 byłem po raz kolejny osobą odpowiedzialną za drukarnię i – o ile dobrze pamiętam, a są na to dokumenty – wynik drukarni za 12 miesięcy przed obciążeniem go kosztami  PAP SA wynosił minus ok. 1,8 mln zł i był znacznie lepszy niż za rok 2008, a strata była mniejsza niż zawyżona amortyzacja. Kolejnym bardzo ważnym elementem długofalowej, pogarszającej się sytuacji drukarni była też polityka Ministerstwa Skarbu wobec zarządu PAP. Blokowanie wyboru pełnego zarządu w latach 2009-2010 przez ówczesnego wiceministra skarbu uniemożliwiło podjęcie strategicznych decyzji dotyczących drukarni, a wtedy można jeszcze było przeprowadzić  ją do innej siedziby i po restrukturyzacji  – dalej rozwijać.  Koncepcja była gotowa i przedstawiona Radzie Nadzorczej PAP SA. Niestety, odwlekanie decyzji działało na niekorzyść drukarni. Wybór nowego zarządu dopiero w połowie 2010 roku i to takiego zarządu, który przez rok nie podjął żadnej strategicznej decyzji dotyczącej drukarni, negatywnie przyczynił się do jej wyników. Oczywiście błędy w zarządzaniu, zastosowanie procedury zamówień publicznych, częste zmiany osób zarządzających drukarnią również przyczyniły się do pogorszenia wyników firmy, jednak podstawowym czynnikiem, który doprowadził do zlikwidowania  drukarni o wieloletnich tradycjach, była decyzja o połączeniu z PAP SA oraz niewywiązanie się PAP-u z zobowiązań podjętych w 2005 roku przy konsolidacji DNT SA i PAP SA.  Od początku uważałem, że te dwie struktury korporacyjne o odmiennych tradycjach i sposobach funkcjonowania nie mają wspólnego celu i zbyt się różnią, dlatego już w 2005 roku złożyłem rezygnację. Kolejne moje próby ratowania drukarni, pomimo wsparcia pani prezes Ady Kostrz-Kosteckiej z zarządu PAP SA i części członków Rady Nadzorczej, wobec niechęci większości i wobec konieczności podjęcia trudnej decyzji biznesowej w połączeniu z brakiem strategii Skarbu Państwa przyczyniały się do coraz trud-niejszej sytuacji finansowej drukarni, a w rezultacie do decyzji o jej likwidacji. Cóż, szkoda drukarni, bo PAP SA na tym nie stracił, stał się właścicielem atrakcyjnej nieruchomości w Warszawie. A może o to chodziło? Jak nie wiadomo, o co chodzi… Od lat największą wartością materialną DNT jest blisko trzyhektarowa działka przy ul. Mińskiej. Zarząd PAP jednak twierdzi, że nie planuje jej sprzedaży. W lutym 2011 roku poseł Grzegorz Napieralski, w związku z apelem związków zawodowych i pracowników DNT w interpelacji do ministra Skarbu Państwa również zastanawiał się, o co chodzi: „Czy prawdziwym powodem zamiaru likwidacji drukarni jest brak rentowności DNT? Czy Zarząd PAP SA na spotkaniu z załogą DNT w dniu 5 stycznia 2011 r. poinformował, że „dla dobra załogi” należy zlikwidować drukarnię? Na czym polegać miałoby owo dobro? Ile warte są grunty należące do drukarni i czy są plany ich sprzedaży? Czy zamiast likwidować DNT, nie należałoby rozważyć możliwości przeznaczenia części majątku ze sprzedaży gruntów na zakup lub wynajęcie nowego pomieszczenia dla drukarni (taki wariant rozważał poprzedni zarząd)? Dlaczego reprezentant Skarbu Państwa, wiceminister Adam Leszkiewicz – zdaniem związków – robi wszystko, by ten zakład został zlikwidowany? Jakie znaczenie dla procesu przekształceń w spółce mają wątpliwości przy wyborze rady nadzorczej, które skończyły się wyrokiem sądu okręgowego, który w całości odrzucił powołanie urzędników ministerstwa skarbu do Rady Nadzorczej PAP (sprawa jest obecnie w sądzie apelacyjnym)?” Interpelacja posła Napieralskiego niestety nie spowodowała konstruktywnej refleksji. Zarząd PAP i Zakładowe Organizacje Związkowe oraz Rada Pracowników negocjowały od 12 stycznia br. warunki, na jakich zostaną przeprowadzone zwolnienia grupowe. 30 stycznia br. zostało podpisane porozumienie w tej sprawie. Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia ze związkami. Negocjacje pozwoliły nam osiągnąć kompromis, który w tej trudnej i bolesnej dla pracowników DNT sytuacji oznacza znacznie wyższe niż przewidziane ustawowo świadczenia pieniężne i niepieniężne przy odejściu z drukarni za porozumieniem stron – powiedział Jerzy Paciorkowski. Z 93 osób zatrudnionych w DNT zwolnieniu podlegać będzie 72 pracowników zatrudnionych na podstawie umów o pracę. Pozostałych 21 pracowników podlega szczególnej ochronie przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem stosunku pracy. PAP nie wyklucza jednak, że osoby te skorzystają z programu dobrowolnych odejść. Przygotowując niniejszy artykuł, umówiłam się na spotkanie z dyrekcją DNT, moją byłą szefową Małgorzatą Woźniakowską. Chciałam porozmawiać z wieloletnimi pracownikami, aby pokazać „duszę” drukarni, którą poznałam i polubiłam. Niestety, zarząd PAP nie wyraził zgody na moje ostatnie spotkanie z DNT…