W grudniu ub.r. kilkunastoosobowa grupa dziennikarzy Eurographic Press („Poligrafika” jest jedynym polskim członkiem tego stowarzyszenia) spotkała się z zarządem Heidelberger Druckmaschinen AG. Dwudniowy pobyt w siedzibie głównej niemieckiego koncernu umożliwił nam zadanie Bernhardowi Schreierowi, CEO niemieckiego koncernu pytań na temat kondycji tak kierowanej przez niego firmy, jak i branży poligraficznej.
n Jak radziła sobie firma Heidelberg w 2010 roku? Czy można go już nazwać rokiem wychodzenia z kryzysu?
Bernhard Schreier: W naszym przypadku na pewno. Zachowaliśmy pozycję największego producenta arkuszowych maszyn offsetowych na świecie oraz technologicznego i rynkowego lidera z około 41 proc. udziałem w rynku globalnym, jeśli chodzi o maszyny drukujące. W 2010 roku kluczowymi rynkami były dla nas tradycyjnie rynek druków komercyjnych oraz opakowaniowy, co potwierdza fakt, że nasze superwielkoformatowe premiery prezentowane na targach drupa 2008 odniosły sukces. Szacujemy, że w roku finansowym 2010/2011 średnia kwartalna wartość zamówień osiągnie 680 mln EUR, co może nie robi wrażenia przy średniej 940 mln EUR w roku 2008/2009, ale przy średniej 530 mln EUR z ubiegłego okresu już tak. Myślę, że możemy śmiało mówić o wychodzeniu z kryzysu. Silny rozwój rynków azjatyckich (głównie Chin, które w roku 2009/2010 były dla nas największym rynkiem, jeśli chodzi o wartość zamówień) oraz południowoamerykańskich (Brazylia) są jednym z motorów tego procesu. Region EMEA z niewielkim spadkiem jest stosunkowo stabilny, natomiast istotnym, wartym przemyślenia przekazem jest fakt, że w porównaniu z ubiegłym, trudniejszym okresem sprzedaż maszyn w Ameryce Północnej spadła o 1,7 proc. Pozycję lidera zachowujemy również w sferze wydatków na badania i rozwój – nasz budżet jest dwukrotnie wyższy niż konkurencji. Wartym podkreślenia faktem jest wzrost naszego udziału w rynku w kluczowych dla nas segmentach podczas kryzysu finansowego.
n Czyżby chiński smok znów podnosił głowę i miał ambicje zawojowania poligraficznego świata?
B.S.: Czego jak czego, ale ambicji temu narodowi nie można odmówić. Szacujemy, że w porównaniu z ubiegłym półroczem wartość zamówień z Chin wzrośnie o 45 proc. Znaczący jest fakt, iż pomimo posiadania przez nasz koncern fabryki w Qingpu, 2/3 sprzedawanych w Chinach maszyn produkowanych jest w Niemczech. To najlepiej świadczy o potrzebach tego rynku. Dodam, że chińska fabryka nie próżnuje – w listopadzie 2010 roku linię produkcyjną w Qingpu opuściła tysięczna maszyna drukująca firmy Heidelberg! W bieżącym roku planujemy zakończenie tej inwestycji (docelowa powierzchnia fabryki będzie wynosiła 66 tys. m2) i niemalże podwojenie produkcji zespołów drukujących oraz złamywarek. Jeszcze bardziej interesująco jest w Brazylii – w stosunku do ubiegłego półrocza wartość zamówień wzrosła o ponad 100 proc.
n Czy to pozwala mieć nadzieję, że rynku mediów nie czeka jednak tak prędki krach?
B.S.: Wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez słowo „media”. Dla niektórych media to głównie gazety, które zmienią się diametralnie, tak pod względem nakładów, zawartości, jak i sposobu przekazywania treści; inni widzą znacznie szersze ich spektrum, którego całościowy obraz tak bardzo się nie zmieni, a jeszcze inni rozumieją przez media również opakowania – ten rynek z kolei nie będzie się kurczył, będzie rósł. Zmieni się struktura mediów drukowanych
– mało kto będzie sobie mógł pozwolić na drukowanie na magazyn, stąd niechybny dalszy spadek nakładów, rozwój usług print-on-demand i web-to-print, a w sektorze druku offsetowego – dalsza automatyzacja i skracanie czasu przygotowania pracy do druku.
Myślę, że utrzyma się trend drukowania w coraz większym formacie, za to w wielu użytkach, czy też łączenia wielu prac na jednym arkuszu – maszyny o dużym formacie oferują tę samą jakość, co małoformatowe, natomiast nieporównywalnie większą wydajność.
W obszarze bardzo niskich nakładów umocni się pozycja druku cyfrowego; w niektórych aplikacjach offset w ogóle nie będzie wykorzystywany, w innych marginalnie. Ale, co podkreśla wielu właścicieli systemów cyfrowych, druk cyfrowy wcale nie jest tani i wcale nie zawsze opłacalny w niskich nakładach. Dylemat ten pozwala rozwiązać np. nasz system Prinect, który zainstalowany w drukarni posiadającej obie technologie wybierze optymalne i opłacalne rozwiązanie. Globalnie ilość prac drukowanych będzie rosła, choć przeniesie się na inne rynki i produkty. Nie zmienią tego szturmem zdobywające rynek urządzenia elektroniczne – na tym owszem, straci rynek gazet i czasopism, ale nie ma to nic wspólnego z rynkiem opakowań, który
będzie rósł w sposób znaczący. Produkty typu POS, POP to kolejne rynki o sporym
potencjale. Wzrost wszelkich mediów w cyklu 2007-2015 jest szacowany na 6-7 proc. rocznie. Wzrost druku w tym samym okresie to 1-2 proc.; niewiele, ale wciąż jest to wzrost.
n Skoro wspomniał Pan o druku cyfrowym – czy został już może wyłoniony partner firmy Heidelberg w tym obszarze? A może przymierzacie się raczej do połączenia z którymś z cyfrowych liderów?
B.S.: To, że poszukujemy partnera z branży druku cyfrowego, nie jest żadną tajemnicą; już podczas targów Ipex 2010 prowadziliśmy intensywne poszukiwania i rozmowy. Prace nad wspólnym rozwiązaniem są bardzo zaawansowane, można już obejrzeć pierwsze wydruki. Naszym wkładem jest zaawansowana wiedza na temat color management, workflow i digital print end, natomiast nasz cyfrowy partner dostarcza technologię druku oraz urządzenie. Sami absolutnie nie zamierzamy produkować systemów cyfrowych. Chcemy oferować również zintegrowany system MIS, choć nie wykluczamy możliwości podłączenia systemu zewnętrznego. Ponieważ jednak umowa nie jest jeszcze sfinalizowana, nie możemy podać szczegółów, aby nie zamykać możliwości rozmów z innymi potencjalnymi partnerami. Co do potencjalnego połączenia – zawsze należy myśleć o ekonomicznym sensie wszystkich działań. Jakie byłyby korzyści z połączenia np. firm HP i Heidelberg? Czy z kupienia innego cyfrowego giganta, gdyby tylko było nas na to stać? Oczywiście technologiczna oferta byłaby przebogata, a przy tym tak różna, że tego typu połączenie stanowiłoby tylko operację finansową. Dlatego nie sądzę, by ktokolwiek w tym biznesie chciał się połączyć i stworzyć nowe rozwiązanie. Dużo lepszym wyjściem są partnerstwa.
n Czy struktura branży poligraficznej zmieni się diametralnie w najbliższych latach?
B.S.: Jeśli chodzi o strukturę branży poligraficznej, to przewiduję dalszą konsolidację; w przyszłości będzie coraz mniej drukarń, które będą miały coraz większe możliwości, a druki – zwłaszcza te wielkonakładowe – będą przemierzały kontynenty od zleceniobiorcy do zleceniodawcy, bo koszty transportu będą coraz niższe. Nikt już nie będzie konkurował jakością, bo po prostu drukarnie mające z nią problem przestaną istnieć. Jakość nie jest już problemem np. w Chinach, za to widzimy niepokojącą tendencję w Stanach Zjednoczonych, gdzie, aby obniżyć koszty produkcji, czasami idzie się na kompromisy w kwestii jakości. Poza tym sama maszyna, choćby o najwyższej wydajności i najlepiej wyposażona, już nie wystarczy. Trzeba stworzyć wokół niej całe środowisko robocze typu workflow, MIS, zaawansowany color management, a także stworzyć aplikacje i usługi dodatkowe dla klientów. Zgodnie z koncepcją działania „just in time” trzeba również zadbać o sprawne działanie parku maszynowego, stąd rosnące znaczenie profesjonalnego, dostępnego całą dobę serwisu. Wzrost produktywności maszyn o 30-40 proc. oznacza, że potrzebujemy ich mniej do wytworzenia tej samej ilości produkcji. Ale to nie stało się samo – maszyny naszpikowane są elektroniką, dlatego wymagają innego rodzaju serwisu niż tradycyjny mechaniczny.
n Czy system Anicolor jest w przypadku firmy Heidelberg przyszłością druku offsetowego?
B.S.: Jest to z pewnością jeden z możliwych kierunków naszego rozwoju. W przyszłości zapewne większość naszych maszyn będzie posiadała zintegrowane pewne elementy Anicolor; nie twierdzę oczywiście, że stanie się to również w przypadku największych maszyn i to w ciągu najbliższych 5 lat, ale ta technologia ma sens w każdym formacie. Czy ma ona sens dla każdego drukarza? – raczej nie, dlatego nie możemy z tego uczynić rozwiązania obligatoryjnego.
n Czy budżetu R&D wystarczy również na kontynuację działań prośrodowiskowych?
B.S.: Ekobalans jest naszym priorytetem, z pewnością na nim będą się koncentrować spore budżety naszego działu R&D. Bezpośrednia kontrola barwy na maszynie oznacza zmniejszenie makulatury. Energochłonność maszyn to kolejny priorytet. Urządzenia peryferyjne takie jak np. suszarki konsumują wiele energii – na pewno można nad tym jeszcze popracować. Arkusz musi być jak najbliżej źródła ciepła, aby suszenie było jak najbardziej efektywne. Trzeba też ograniczyć ilość wody, która jest odparowywana z arkusza, stąd konieczność udoskonalania systemów farbowych. Obecnie pracujemy z kilkoma klientami nad koncepcją stworzenia drukarni, która jest swego rodzaju zamkniętym obszarem, samozaopatrującym się w energię – ciepło generowane przez maszynę może zostać wykorzystane np. do suszenia czy ogrzewania. Mamy już pierwsze sukcesy na tym polu w Holandii i w niedalekiej przyszłości spodziewamy się kolejnych.
n Dziękujemy za rozmowę!
Rozmawiała Anna Naruszko