Książka oknem na świat
21 May 2021 12:57

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

W czasie, gdy wiele drukarń traci zleceniodawców w związku z zamrożeniem licznych segmentów gospodarki i walcząc o przetrwanie desperacko poszukuje nowych rynków zbytu, drukarnie Grupy Kompap odnotowują rekordowe poziomy przychodów, skutkujące podwojeniem zysku i planują zakrojone na szeroką skalę inwestycje w park maszynowy.

Eksport lekiem na koronawirusa

Jak informowaliśmy w kwietniowej Poligrafice, Grupa Kompap SA, do której należą dwie wiodące drukarnie dziełowe w Polsce – BZGraf i OZGraf oraz rolowa drukarnia offsetowa Kompap (dawniej Imprimus) – w 2020 r. wypracowała przychody ze sprzedaży w wysokości 86,68 mln zł, tj. wyższe o 1,77 mln zł w porównaniu do tych za 2019 rok. Jednocześnie grupa podwoiła zysk netto – do 5,69 mln zł w 2020 roku z poziomu 2,81 mln zł notowanego rok wcześniej. Wypracowany zysk spółka chce przeznaczyć m.in. na wypłatę dywidendy w wysokości 50 gr za akcję. 

Podsumowanie roku 2020 wypada bardzo korzystnie, chociaż pandemia dotknęła także naszą grupę – komentuje Waldemar Lipka, prezes zarządu Kompap SA. – W największym stopniu, bo aż o 40 proc. w kwietniu i w maju spadły na skutek lockdownu przychody naszej białostockiej spółki, BZGraf. Z kolei spółka Kompap zanotowała w czerwcu i lipcu 17-procentowy spadek sprzedaży. W kolejnych miesiącach udało się nam jednak odrobić te straty, a nawet przekroczyć poziom przychodów z poprzedniego roku. Złożyły się na to wzrosty sprzedaży zarówno w Polsce, jak i za granicą. W skali grupy nasz eksport w minionym roku wzrósł aż o 28 proc. Sprzyja nam to, że Polska postrzegana jest jako bardzo bezpieczny kraj – jako jeden z czterech krajów w Europie w czasie pandemii nie zamknęliśmy produkcji, nie wstrzymaliśmy dostaw. Oczywiście był brexit i związane z nim zamieszanie w formalnościach, ale były to problemy przejściowe. Wielka Brytania i Skandynawia to z punktu widzenia drukarni dziełowej nadal fantastyczne rynki zbytu, a w ostatnich miesiącach sprzyjały nam także kursy funta i euro. Drukarnie, które eksportują – a 58 proc. całej sprzedaży OZGraf trafia za granicę – są mniej narażone na fluktuacje krajowego, bardzo konkurencyjnego rynku. Nam eksport uratował ubiegłoroczne wyniki.

Zdaniem prezesa Lipki wyniki Grupy Kompap to jednak żaden cud gospodarczy: Myślę, że wiele firm ma wyniki podobne lub nawet lepsze, ale po prostu nie musi bądź nie chce się nimi chwalić. A szkoda, bo dzielenie się wynikami pomaga nam wszystkim w ustaleniu, jaki jest standing naszej firmy względem rynku. Mimo to fakt, że na przekór pandemii poprawiliśmy wyniki finansowe, to dla mnie duże zaskoczenie i powód do dumy.

Właściwi ludzie na właściwym miejscu

19 kwietnia br. minęło 10 lat, od kiedy BZGraf znalazł się w portfelu Grupy Kompap. Białostocka spółka, najbardziej dotknięta pandemią, w miesiącach wiosennych br. odnotowuje rekordowe przychody z miesięcznym zyskiem nawet na poziomie pół miliona. Myślę, że zaprocentowała tu moja umiejętność dobierania na współpracowników dobrych ludzi, a później nieprzeszkadzania im w pracy – uważa Waldemar Lipka. – To ważna lekcja, którą wyniosłem z Białegostoku. Zarząd BZGraf, składający się z dwóch niezwykle oddanych spółce pań – Anny Syczewskiej i Haliny Samotik, doskonale radzi sobie z codzienną działalnością firmy; ja zaglądam tu 2-3 razy w miesiącu, nadzoruję finanse i coachuję dział handlowy. Tak samo wygląda sytuacja w Olsztynie: za bieżące sprawy odpowiada Mirosław Jachemek, od niedawna wspierany przez nowego szefa działu planowania, 

Jaromira Flisa, który po kilku latach powrócił do OZGraf. Również Kompap w Laskowicach wypracował nieprzeciętne wyniki, są one bardzo dobre także w pierwszych miesiącach tego roku i jestem przekonany, że to nie jest ostatnie słowo tej spółki. W przyszłości będzie z pewnością w większym stopniu kontrybuowała do wyników grupy, jako że proces restrukturyzacji drukarni zakończyliśmy sukcesem. 

Biznes przynoszący wielomilionowe straty zaczął już wypracowywać zyski po pełnej integracji z Kompapem w 2019. W związku z pandemią zdecydowaliśmy się wstrzymać te procesy w odniesieniu do naszych spółek w Olsztynie i Białymstoku. Ten projekt pozostaje aktualny, będziemy go jednak finalizować po uspokojeniu pandemii. Już teraz korzystamy natomiast z synergii zakupowych wynikających z działania w dużej grupie poligraficznej, bardzo poprawiły się też przepływy pieniężne. Jesteśmy chyba jedyną firmą w branży, która ubezpiecza wszystkie należności.

Kierunek – automatyzacja

W 2021 r. Kompap zamierza dalej zwiększać sprzedaż oraz pracować nad rentownością. Z myślą o tym unowocześnia swój park maszynowy w drukarniach w Olsztynie, Białymstoku i Laskowicach. 

W minionym roku spółka kupiła dla OZGraf m.in. maszynę poligraficzną Uniplex za 2,5 mln zł. W tym roku chce wydać na inwestycje ok. 9 mln zł – najpilniejsze to te w maszyny drukujące (dwie maszyny 8-kolorowe zostały sprzedane w październiku 2019 roku). Nowe maszyny planowaliśmy kupić w marcu 2020 r., ale w związku z wybuchem pandemii odłożyliśmy ten plan na półkę – przypomina Waldemar Lipka. – 6 maszyn drukujących, które mamy w Olsztynie i Białymstoku, pokrywało nasze zapotrzebowanie w okresie spadku zamówień, ale teraz brak mocy produkcyjnych jest dotkliwy. W tym roku zakupimy 3 maszyny, ale w tzw. międzyczasie kupiliśmy po jednej linii Uniplex do obu drukarń i zamówiliśmy kolejne dwie. Kupiliśmy też kilka innych maszyn introligatorskich takich jak falcerki czy gilotyny. Modernizacja i automatyzacja postępują więc w drukarniach Grupy Kompap i mam nadzieję, że prędzej niż później dogonimy Zachód, jeśli chodzi o przychód na pracownika. Obecnie średnia polska jest kilkukrotnie niższa niż na zachodzie Europy, co wynika przede wszystkim z bariery, jaką są koszty automatyzacji produkcji w stosunku do kosztu pracy. Prozaiczny przykład: gdybyśmy chcieli naszą linię BF zakończyć automatem do pakowania, musielibyśmy liczyć się z wydatkiem kilkuset tysięcy euro. Do tej pory, kiedy koszty pracy były jakie były, bardziej opłacało się zatrudnić studentów na umowę-zlecenie, którzy ręcznie pakowali książki w kartony. Teraz, gdy jest to trudniejsze i gdy rośnie presja na skrócenie czasów realizacji dostaw, poważnie rozważamy zakup linii pakującej w folię, banderolującej i z paletyzerem za ponad 200 tys. euro. Kiedy pensje rosną (słusznie!), automatyzacja staje się koniecznością i nie dotyczy to tylko branży poligraficznej. 

Kierunek, w jakim zmierzają drukarnie Grupy Kompap, to osiąganie 2-3-krotnie większych przychodów przy obecnym poziomie zatrudnienia poprzez cyfryzację, podniesienie wydajności i poprawę organizacji pracy. Na tak trudnym do zautomatyzowania rynku jak poligrafia automatyczne podawanie płyt czy roboty przywożące papier to już rzeczywistość. Myślę, że drukarnie, które nie pójdą tą drogą, będą borykały się z poważnym niedoborem wykwalifikowanych operatorów – młodzież do poligrafii się nie garnie.

Przeprowadzka konsekwentnie w sferze planów

Drukarnie dziełowe Grupy Kompap, oprócz wykwalifikowanej obsługi, nieustannie modernizowanego wyposażenia i dużej sympatii wydawców, łączy jeszcze jedno – funkcjonowanie w przestarzałych, nieefektywnych pod względem prowadzonej działalności, za to doskonale zlokalizowanych zakładach produkcyjnych. Czy plany sprzedaży tych nieruchomości i przeniesienie drukarń do nowoczesnych hal wreszcie się urzeczywistnią? Przyznaję, że temat ten powraca niczym bumerang w niemal każdym wywiadzie, którego udzielam, a ja konsekwentnie od 10 lat podaję 2-3-letni przedział czasowy na realizację tego planu – śmieje się Waldemar Lipka. – To jest bardzo złożony problem; przeniesienie drukarni to niesamowite przedsięwzięcie logistyczne, rozpisane na rok, a nawet dwa lata. Może zmotywuje nas fakt, że praktycznie nie ma teraz tygodnia, abym nie otrzymał oferty na którąś z działek od deweloperów. W porozumieniu z Radą Nadzorczą ustaliliśmy, że przygotujemy dokumenty i ogłosimy przetarg – w pierwszej kolejności na działkę olsztyńską. Kiedy podpiszemy umowę przedwstępną, rozejrzymy się za nową lokalizacją drukarni. Prawdę mówiąc na początku 2020 roku mieliśmy już wybrane miejsce, ale szyki pokrzyżowała nam pandemia. Mam nadzieję, że jak tylko sytuacja trochę się uspokoi, to projekt przenosin nabierze rumieńców.

Nieunikniony wzrost cen

W ostatnich miesiącach nie było tygodnia bez informacji o planowanych podwyżkach cen surowców do produkcji poligraficznej. Martwi mnie szczególnie sytuacja na rynku papieru, ostatnio dowiedziałem się o podwyżkach rzędu nawet 12 proc. – przyznaje prezes Kompapu. – Celuloza drożeje w oczach i rynek papierniczy musi się z tym zmierzyć. Papier stanowi nawet 60 proc. kosztów w druku dziełowym, co oznacza, że musimy podnieść cenę naszych produktów o 6 proc., żeby utrzymać tę samą marżę. Do tego dochodzą rosnące koszty pracy, energii, że nie wspomnę już o farbach czy chemii. Nie przerzucimy pewnie tych kosztów na wydawców w stosunku 1:1, będziemy szukać oszczędności także w naszych kosztach, ale w najbliższym czasie należy spodziewać się wzrostu cen książki o 10-15 proc. 

Co ciekawe, środowisko wydawców rozgrzewa obecnie dyskusja na temat stałej ceny książki. Myślę, że drukarze powinni zabrać w niej głos. Skoro wydawcy uważają, że cena ich książek powinna być stała, to może warto zaproponować ustalenie stałych kosztów jej produkcji np. na poziomie 20 proc. kosztu okładkowego – ironizuje Waldemar Lipka. – To przecież nonsens; drukarnie są różnie zarządzane, mają różne wydajności, koszty pracy. Ci sami wydawcy, którzy chcą stałej ceny książki, wysyłają zapytanie ofertowe do 14 drukarń jednocześnie i wybierają najlepszą. Zastanawiam się, czy dzięki stałej cenie zwiększą się czytelnictwo i sprzedaż książek, a to jest przecież kluczowe. Wydawcy powinni popracować nad jakością oferty, jeśli chcą poprawić sytuację – bestsellerowe pozycje osiągają nakłady liczone w dziesiątkach tysięcy. Ta, według danych Biblioteki Narodowej, poprawiła się w zeszłym roku – czytelnictwo wzrosło do 42 proc., o 3 proc. w skali roku i o 5 proc. w skali dwóch lat. W czasach, kiedy ludzie nie chodzą do kina, teatru, muzeum, nie podróżują, książka stała się ich oknem na świat. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma, choć z punktu widzenia drukarni i wydawcy ważniejsze jest, że książki się kupuje niż czyta.

Anna Naruszko