Liczy się rentowność, nie wielkość sprzedaży
30 Jan 2020 11:23

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Dwa lata po przejęciu Imprimus Sp. z o.o. przez Grupę Kapitałową Kompap SA nastąpiło połączenie obu spółek w jedną pod nazwą Kompap SA oraz przeniesienie siedziby firmy Kompap z Kwidzyna do Laskowic. Prezes notowanej od 1996 r. na GPW spółki już liczy wymierne korzyści finansowe związane z konsolidacją.

31 grudnia 2019 r. nastąpiło połączenie spółek Imprimus oraz Kompap, a w pierwszych dniach stycznia br. siedziba Kompap SA fizycznie została przeniesiona do Laskowic, gdzie 8 stycznia miałam okazję spotkać się z prezesem Waldemarem Lipką. Żartowaliśmy nawet, że przyjechałam do Imprimusa, a wyjeżdżam z Kompapu, bo tego dnia miała miejsce również zmiana szyldów na fasadzie budynku. 

Otwarte drzwi do konsolidacji

Zasadniczo profil działalności spółki po połączeniu i przeniesieniu siedziby się nie zmieni; nadal oferujemy większość produktów, które wcześniej sprzedawały firmy Imprimus oraz Kompap – wyjaśnia Waldemar Lipka, prezes Kompap SA. – Położyliśmy jednak większy nacisk na usługę skaningu, która jest bardzo atrakcyjna marżowo w porównaniu z działalnością poligraficzną. Staramy się, żeby świadczone przez nas usługi skaningu były na coraz wyższym poziomie, zwiększyliśmy zatrudnienie o 20 osób – z ponad 30 do ponad 50, proporcjonalnie również zwiększyły się przychody. W dziale poligrafii dokonaliśmy znaczących weryfikacji i optymalizacji, zrezygnowaliśmy z nierentownych zleceń, więc siłą rzeczy zaprzestaliśmy świadczenia niektórych usług. Te, które pozostały, charakteryzują się zdrową marżą, o czym świadczą wyniki finansowe. Jeszcze dwa lata temu firma Imprimus generowała 10 milionów strat; za rok 2019 spodziewamy się kilkuset tysięcy zysku. Przestaliśmy się koncentrować na wielkości sprzedaży, natomiast koncentrujemy się na wartości dodanej dla akcjonariuszy, czyli na zysku. Przez pierwszy rok walczyliśmy o to, aby firma przetrwała i muszę przyznać, że zawiodłem się na kadrze zarządzającej Imprimusa – w ciągu kilku miesięcy musiałem wymienić cały management, angażując osoby na mniej eksponowanych stanowiskach, co przyniosło bardzo pozytywne efekty.

Działka i budynki po spółce Kompap w Kwidzynie zostały sprzedane 20 grudnia 2019 r. Równolegle znacząco uproszczono strukturę Grupy Kapitałowej. Teraz Olsztyńskie Zakłady Graficzne OZGraf są w 100 proc. własnością Kompapu, nie mają już innych akcjonariuszy, natomiast w Białostockich Zakładach Graficznych Kompap posiada 89 proc. akcji, zaś OZGraf – 11 proc. – informuje Waldemar Lipka. – To nie jest jeszcze sytuacja docelowa, ale obie drukarnie dziełowe nie są już akcjonariuszami Kompapu, te akcje zostały odkupione, więc struktura stała się bardziej przejrzysta, a Grupa Kapitałowa zaoszczędzi na kosztach administracyjnych. Drzwi do pełnej konsolidacji otwierają się zatem coraz szerzej, ale – jak zapewniałem już wielokrotnie – najcenniejsze marki, OZGraf i BZGraf, pozostaną na rynku. Zarządy, księgowość i zakupy zostaną jeszcze bardziej zintegrowane, ponieważ integracja ta daje wymierne korzyści, co widać po naszych wynikach za pierwsze trzy kwartały 2019 r. Spodziewam się, że wyniki czwartego kwartału będą równie dobre, jeśli nie lepsze, czemu sprzyja obniżka cen papieru i celulozy, której doświadczyliśmy jesienią ub.r.

Optymistyczny początek roku

Początek 2020 roku również jest dla drukarń Grupy Kompap pozytywny: 8 stycznia nie przyjmują już praktycznie zleceń ze styczniowym terminem realizacji. W OZGrafie zapowiada się – jak powiedział dyrektor ds. produkcji Mirosław Jachemek – najlepszy styczeń, jaki pamięta on w swojej ponad 30-letniej karierze, co napawa optymizmem. 

W drukarniach Grupy Kompap znajduje obecnie zatrudnienie blisko 400 osób – 150 w OZGrafie, 120 w BZGrafie i 112 w samym Kompapie połączonym z Imprimusem. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę usługi świadczone przez firmy zewnętrzne – prawne, transportowe, sprzątające – to z Kompapu „żyje” pewnie ok. 700 osób – szacuje Waldemar Lipka. – Niestety plasuje nas to w kategorii dużych przedsiębiorstw, w związku z czym nie obejmują nas pakiety pomocowe, nie korzystamy z jakichkolwiek ulg czy dotacji, ale z drugiej strony nie mamy również związanych z nimi zobowiązań.

Efekt skali

Choć to dopiero początek drogi do pełnej konsolidacji drukarń Grupy Kompap, to wymierne korzyści finansowe odczuwalne są już teraz. Udało nam się zrestrukturyzować i uzyskać doskonały efekt synergii, jeśli chodzi o zakupy – farb, papieru, chemii oraz wszelkiego rodzaju usług – wylicza Waldemar Lipka. 

– Poczyniliśmy bardzo duży postęp w optymalizacji procesów zakupowych – rocznie kupujemy kilkanaście tysięcy ton papieru, z czego dawny Imprimus minimum połowę, co znacznie poprawiło pozycję negocjacyjną pozostałych drukarń Grupy. To jeden z powodów, dla których osiągamy lepsze wyniki finansowe niż średnia rynkowa. Cieszę się, że po rocznej przerwie powróciliśmy do obsługi Lotto, nadal obsługujemy w zakresie marketingu bezpośredniego jedną z największych firm perfumeryjnych na całą Europę, co owocuje stałymi zamówieniami, składanymi z wyprzedzeniem 3-4-miesięcznym. Pozwala to zaplanować dostawy papieru pod dane zamówienie i negocjować lepsze warunki jego zakupu oraz dostawy, z pominięciem dystrybutora. Życzyłbym sobie, aby krajowi wydawcy również zaczęli planować swoje procesy produkcyjne z większym wyprzedzeniem, co pozwoliłoby nam, drukarniom, negocjować lepsze warunki zakupu papieru. Uważam, że to kwestia organizacji pracy, a my chętnie podzielimy się z wydawcami oszczędnościami, które uzyskamy na optymalnym formacie papieru, niższej cenie związanej z zakupem bezpośrednio u producenta czy chociażby możliwości zaplanowania pracy na dwie zmiany od poniedziałku do piątku, bez konieczności uruchamiania dodatkowo płatnych sobót i niedziel.

Drukarnie Grupy Kompap uzyskują także dodatkowe korzyści finansowe z płatności – wzorem zagranicznych koncernów – ze skontem. Proszę sobie wyobrazić, że u większości dostawców udało nam się wynegocjować średnio 3 proc. skonto, co przy zakupach rzędu 1 mln zł pozwala na kilkadziesiąt tys. zł oszczędności, które możemy przeznaczyć na inwestycje lub wypłatę dywidendy.

Plany? Jak zwykle mamy!

Dopytywany o plany inwestycyjne prezes Lipka odpowiada: Jak zwykle mamy. W tym roku mamy zamiar ogłosić przetarg na zakup 8-kolorowej maszyny drukującej do OZGraf, w przyszłym przyjdzie czas na wymianę maszyny w BZGrafie. Myślimy również o wzmocnieniu introligatorni – nasz ubiegłoroczny zakup maszyny zbierająco-szyjącej firmy Meccanotecnica sprawdził się bardzo dobrze, ale bardziej potrzebowaliśmy jej w Białymstoku, więc została przeniesiona i teraz musimy uzupełnić ten brak w Olsztynie, zatem rozpoczynamy negocjacje. Myślimy również o zakupie oprogramowania dla całej Grupy, które pozwoli na zaawansowaną integrację działów handlowych i zakupowych. W październiku ub. r. powołaliśmy pełnomocnika ds. integracji i zakupów, który jest odpowiedzialny za wymianę doświadczeń, dobrych praktyk i koordynację działań integracyjnych.

W wymienionych przez prezesa Lipkę inwestycjach brakuje mi druku cyfrowego, który zdaniem wielu jest przyszłością rynku wydawniczego. Druk cyfrowy bez dotacji jest w mojej ocenie mało opłacalny w przypadku produkcji dziełowej – mówi Waldemar Lipka. 

– Przymierzam się do niego od kilku lat i za każdym razem wyciągam podobne wnioski. Druk konwencjonalny wciąż pozwala nam na zwiększanie przychodów rok do roku, pozyskujemy wielu nowych, obiecujących klientów zamawiających nakłady rzędu 5-10 tys. egz. Fakt, że średni nakład w Polsce co roku jest niższy: w ubiegłym wyniósł on 2700 egz., a rok wcześniej – nieco ponad 3 tys. Przy tym rosną koszty pracy czy magazynowania, więc wielu wydawców składa pierwsze zamówienie na druk offsetowy, a dodruki zleca już w technologii cyfrowej. Jest coraz więcej dobrych drukarń cyfrowych, jednak kiedy ostatnio przeglądałem wyniki finansowe kilku z nich, to nie zostałem powalony na kolana. Druk cyfrowy ma swoją klientelę, ale i offset wciąż ma się dobrze. My koncentrujemy się na klientach zamawiających nakłady powyżej tysiąca egzemplarzy i nie widzę zagrożeń dla naszej działalności w najbliższych kilku latach.

W kierunku wyższej wydajności

Czy zagrożeniem dla działalności może być natomiast zapowiadany przez rząd wzrost płacy minimalnej do poziomu 4 tys. zł brutto w roku 2024? Jest to ruch konieczny, aby – mówiąc górnolotnie – wyrównać nieco nierówności społeczne – uważa prezes Lipka. 

– Nie mówię teraz jako przedsiębiorca, ale jako obywatel; jest to żenujące i niemożliwe, aby utrzymać rodzinę za obecną płacę minimalną. Kierunek, który wymusza na przedsiębiorcach lepszą gospodarkę zasobami ludzkimi, uważam za słuszny. To nie jest tak, że wszyscy pracodawcy stracą – stracą tylko ci, którzy sobie nie poradzą. Stopniowe zwiększanie płacy minimalnej do wspomnianej kwoty 4 tys. zł będzie musiało się jednak odbyć kosztem wydajności, która musi proporcjonalnie wzrosnąć. Na pewno wszędzie tam, gdzie to możliwe i ekonomicznie uzasadnione, będzie miała miejsce automatyzacja procesów, szczególnie w introligatorni. Widzę to zresztą doskonale na własnym przykładzie – wciąż potrzebujemy pracowników, ale wykwalifikowanych, których delegujemy do bardziej skomplikowanych prac. Aplikację hologramów czy etykiet lub procesy pakowania można już zautomatyzować. Widzę tu również spore pole do rozwoju wszelkiego rodzaju systemów informatycznych. Mam również nadzieję, że w związku z decyzją rządu młodzi ludzie będą mieli mniejszy impuls do wyjazdu i będą pracować oraz płacić podatki w kraju. Proszę więc nie słuchać przedsiębiorców, którzy parkują pod zakładem pracy dwa sportowe auta i narzekają na wzrost płacy minimalnej. Jakaś elementarna solidarność społeczna musi jednak być.

Wakat w Olsztynie

Pozostając przy tematach pracowniczych – w grudniowej Poligrafice informowaliśmy, iż dotychczasowy prezes OZGraf Piotr Ciosk z końcem ub.r. z powodów osobistych zrezygnował z kierowania zarządem spółki; teraz wiemy już, że od stycznia br. objął funkcję dyrektora zarządzającego w warszawskim wydawnictwie Dwie Siostry. 

Po 19 latach współpracy ze mną Piotr zdecydował się kontynuować karierę zawodową w stolicy, zresztą u jednego z naszych lepszych i wdzięczniejszych klientów – przyznaje Waldemar Lipka. – Jestem przekonany, że wydawnictwo skorzysta z jego szerokiego doświadczenia w sprzedaży i marketingu. Nie zostawił po sobie absolutnie spalonej ziemi – OZGraf jest w bardzo dobrej sytuacji organizacyjnej i personalnej, ale, jak mówią, nie ma osób niezastąpionych. Rada Nadzorcza powołała mnie tymczasowo na stanowisko prezesa zarządu, dotychczasowy członek zarządu i dyrektor produkcji Mirosław Jachemek został natomiast prokurentem i ma wszystkie niezbędne pełnomocnictwa, więc spółka funkcjonuje bez żadnych zmian. W pierwszym kwartale tego roku zamierzam przyjrzeć się sytuacji w drukarni i liczę, że w ciągu kilku miesięcy znajdę odpowiednią osobę do zarządzania OZGrafem, tak jak miało to miejsce w BZGraf po odejściu prezes Antoniny Kuchlewskiej. Nowy zarząd doskonale daje sobie w Białymstoku radę, wyniki finansowe są bardzo dobre. Nie wykluczam również powołania na stanowisko prezesa OZGraf osoby z zewnątrz, jeśli znajdzie się jakiś nieoszlifowany diament. Moje dane kontaktowe są łatwo dostępne, zapraszam!

Anna Naruszko