W padzierniku nastšpiła zmiana na stanowisku szefa polskiego oddziału firmy Mller Martini. Nowym dyrektorem generalnym został Stefan Piotrowski, znany wielu naszym Czytelnikom Đ zwłaszcza z Małopolski Đ z wieloletniej pracy w firmie Grafikus. Kilka dni po objęciu nowej funkcji rozmawialimy ze Stefanem Piotrowskim o planach Mller Martini w Polsce, o sytuacji na rynku poligraficznym oraz zwišzanych z tym szansach i zagrożeniach.
Panie dyrektorze, prosimy o krótkie przypomnienie aktualnej oferty asortymentowej firmy Mller Martini.
Stefan Piotrowski: Obecnie firma stoi na pięciu ănogachÓ. Nasze podstawowe działy produkcji to: dział obróbki po druku (odbiór z rotacji i linie zbierajšco-szyjšce Đ popularne tamowce), systemy oprawy bezszwowej (miękkiej), systemy ekspedycyjne dla drukarń gazetowych, systemy oprawy twardej oraz specjalistyczne maszyny drukujšce.
Jak wyglšda pozycja firmy w poszczególnych działach na rynku polskim?
S.P.: Można miało stwierdzić, że w działach obróbki po druku, oprawy miękkiej i maszyn drukujšcych nasza pozycja jest bardzo silna, jestemy tu wiodšcym dostawcš. Natomiast w zakresie systemów ekspedycyjnych dla drukarń gazetowych sytuacja w Polsce diametralnie różni się od naszej pozycji na wiecie.
Tak naprawdę firma Mller Martini nie może sięĘpochwalić nowš, poważnš instalacjš gazetowš w naszym kraju.
Czy zatem segment produkcji gazetowej będzie stanowić ăoczko w głowieÓ nowego szefa firmy w Polsce?
S.P.: Z pewnociš jest tu jeszcze wiele do zrobienia. Poza nowoczesnymi systemami pracujšcymi w drukarniach Agory czy Presspubliki pozostałe drukarnie gazetowe ĐĘa jest ich w sumie w Polsce około 25 Đ będš musiały wkrótce zaczšć inwestować w nowe systemy ekspedycyjne. Na dzi przeciętny system ekspedycyjny składa się z prostego transportera, systemu odbioru z rotacji, układarki krzyżowej, za przy wkładkowaniu pracuje kilkadziesišt osób ręcznie insertujšcych gazety. Rola tzw. mailroomu na całym wiecie niesłychanie wzrosła i Polska nie jest tu żadnym wyjštkiem. Dlatego widzę naszš szansę na nadrobienie zaległoci w tym segmencie.
Za to na rynku druku czasopism jest już zdecydowanie lepiejÉ
S.P.: Zgadza się, tu mamy znaczšce udziały rynkowe. Można powiedzieć, że działy introligatorskie największych polskich drukarń heatsetowych pracujš w oparciu o urzšdzenia firmy Mller Martini. Uwaga ta dotyczy zarówno systemów obróbki po druku, jak i systemów oprawy miękkiej, tak nowych, jak i używanych. Wspomnę tylko, że nowy krakowski zakład firmy Donnelley jest w pełni wyposażony w urzšdzenia Mller Martini, sš wród nich m.in. systemy oprawy bezszwowej oraz linie zbierajšco-szyjšce. Także w przypadku innego krajowego giganta Đ drukarni Winkowski Đ podstawowe wyposażenie introligatorni stanowi nasz sprzęt.
W przypadku drukarń heatsetowych rynek z pewnociš jest nieco bardziej nasycony niż w przypadku drukarń gazetowych, co nie oznacza, że chociażby w ostatnim roku rodzime zakłady drukujšce magazyny nie poczyniły żadnych inwestycji.
Uwaga ta dotyczy nie tylko drukarń prasowych. Systemy Mller Martini można spotkać w wielu arkuszowych drukarniach akcydensowych.
S.P.: Zgadza się, w tym przypadku mówimy przede wszystkim o systemach oprawy miękkiej oraz liniach zbierajšco-szyjšcych. Warto zauważyć, że w przypadku tych zakładów naszym największym konkurentem sšÉ używane maszyny Mller Martini. Z rozmów z szefami wielu drukarń wynika,Ęże sš oni bardzo zadowoleni z urzšdzeń 20-, a nawet 30-letnich. W obecnej sytuacji gospodarczej trudno przekonać klienta do wymiany urzšdzenia na nowe, gdy stare znakomicie się sprawdza.
A jak wyglšda sytuacja firmy na najnowszym dla niej rynku, tj. w dziedzinie systemów oprawy twardej?
S.P.: To prawda, że oprawa twarda to najmłodsze dziecko w grupie Mller Martini. Urzšdzenia te pojawiły się w naszej ofercie wraz z przejęciem niemieckiej firmy VBF, która tak naprawdę po wielu latach wróciła do grupy Mller Martini. Zapewne pamiętacie Państwo, że przed rokiem w siedzibie VBF miało miejsce oficjalne otwarcie nowego centrum produkcyjnego. Ta inwestycja to najlepszy dowód podejcia włacicieli Mller Martini do rynku oprawy twardej. Mimo że na razie nasze udziały w rynku polskim nie sš zbyt duże, sšdzę, że jest to kolejny atut do wygrania przez naszš firmę.
W naszym krótkim przeglšdzie oferty Mller Martini zostały nam jeszcze maszyny drukujšce.
S.P.: Tak, ale trzeba zaznaczyć, że sš to doć specyficzne wšskowstęgowe maszyny drukujšce, wywodzšce się z rodziny maszyn do produkcji formularzy. Tu również możemy pochwalić się instalacjami w największych drukarniach z tego segmentu: Drukarnia Skarbowa, Emerson Polska czy Samindruk to nasi sztandarowi klienci. Chciałbym przy tym zauważyć, że w naszym kraju Đ w przeciwieństwie do państw zachodnich ĐĘrynek ten nadal się rozwija i ma przed sobš dalsze perspektywy. Zmienia się przy tym funkcja, jakš spełniajš oferowane przez nas maszyny. Przestajš one być tylko maszynami do drukowania formularzy i zaczynajš wypełniać swego rodzaju lukę między maszynami arkuszowymi a zwojowymi maszynami heatsetowymi.
W którym z segmentów widzi Pan największe szanse na rozwój sprzedaży w nadchodzšcym roku?
S.P.: Nasza firma ma, rzecz jasna, pewne priorytety w swojej działalnoci. Ważnym obszarem jest dział obróbki po druku, a więc m.in. systemów zbierajšco-szyjšcych. Inny tradycyjny dział to oprawa bezszwowa. Tu z pewnociš upatrujemy największych szans na realizację naszych założeń budżetowych.
Oczywicie ideałem byłaby sytuacja, w której wszyscy nasi klienci będš się rozwijali. Sšdzę, że sytuacja będzie podobna jak w 2002 roku, kiedy to największe sukcesy odnotowalimy w sektorze heatsetu, co wišzało się z realizowanymi przez największe drukarnie czasopism inwestycjami. Inwestycjami, które budzš czasami duże zdziwienie, ale i zainteresowanie.
No włanie, słyszy się wręcz o przeinwestowaniuÉ
S.P.: To nieprawda; najlepiej udać sięĘosobicie do Piły czy Krakowa, aby się o tym przekonać. Rynek produkcji akcydensowej należy traktować globalnie, bo w najmniejszym stopniu jest krępowany granicami państw. Dlatego w tym sektorze mamy największy udział eksportu. Nasi producenci znakomicie radzš sobie na rynku europejskim, a zbliżajšce się wejcie do Unii może tylko wzmocnić ich pozycję. Natomiast niektóre opinie o tych inwestycjach sš często emocjonalnymi reakcjami na działania partnera czy sšsiada, którego nie do końca znamy i rozumiemy. Niedawno z mojej inicjatywy odbyło się spotkanie około dwudziestu krakowskich szefów i włacicieli drukarń z kierownictwem drukarni Donnelley, połšczone ze zwiedzaniem nowego zakładu. Mieli oni okazję przekonać się na własne oczy, jak wyglšda z bliska jedna z największych polskich drukarń. Jednak dla mnie najważniejsze było doprowadzenie do przełamania pewnej nieufnoci, nieznajomoci między krakowskimi drukarzami i swego rodzaju zamkniętym tworem, za jaki uważana jest drukarnia Donnelley. Mam nadzieję, że ta pierwsza wizyta wprowadzi nowš jakoć w stosunkach między tymi firmami.
Z pewnociš jest to ciekawa inicjatywa. Chyba brakuje tego rodzaju niekonwencjonalnych zachowań w naszej codziennoci, zdominowanej przez konkurencyjnš walkę między drukarniami, walkę często na granicy ăfauluÓ. Z przyjemnociš będziemy na naszych łamach informować o tego rodzaju przedsięwzięciach. A Panu serdecznie dziękujemy za rozmowę i życzymy wiele satysfakcji z pracy na nowym stanowisku.
Rozmawiali Apolinary Brodecki, Andrzej Krupiński i Sławomir Sokołowski