Od czasów rewolucji DTP przyzwyczailimy się do rozdzielania działów ăprepress" i ăpress", innymi słowy do tego, że przygotowalnia i drukarnia sš odrębnymi firmami.
Wraz z rozwojem technologii bezporedniego nawietlania form drukowych i wszelkich odmian druku wprost z danych cyfrowych, ten podział jednak znów zaczyna zanikać. Drukarnie z powrotem budujš własne przygotowalnie oferujšce pełne możliwoci techniczne Đ od skanowania i składu poprzez montaż aż po nawietlanie. Z drugiej jednak strony działajšce już studia DTP sš w stanie przygotować materiały tak, aby drukarnia mogła obyć się bez własnej przygotowalni Đ czasami wręcz bez nawietlarki i kopiarni... Czy zatem celowe wydaje się budowanie od podstaw studia w drukarni?
Majšc na biurku komputer i odpowiedni program niemal każdy z nas jest w stanie złożyć i przygotować do druku pewne rodzaje publikacji. To, co kiedy było domenš wysoko wykwalifikowanych specjalistów, dzi jest dostępne dla każdego posiadacza produktów firm Microsoft czy Adobe. Jest to jednoczenie zmorš firm parajšcych się poligrafiš zawodowo: to, co wychodzi spod ršk (myszek?) amatorów, czasami daleko odbiega od oczekiwań profesjonalistów. Dlatego też, jeli zależy nam na szybkim uzyskaniu dobrych wyników, nadal korzystamy z usług fachowców od skanowania, składu, retuszu czy nawietlania. W zwišzku z tym, że do przygotowalni z reguły trafiajš dane z bardzo różnych ródeł, powszechnie przyjęto, że muszš one i tak być w jaki sposób skontrolowane przed uruchomieniem produkcji. Coraz popularniejsze obecnie cyfrowe systemy przetwarzania danych do druku korzystajš z mechanizmów, które zapewniajš nam poprawne i automatyczne przygotowanie danych do okrelonego sposobu produkcji.
I tu rodzi się pierwsze pytanie: skoro studio posiada taki system przetwarzania danych, to czy powinno samodzielnie produkować wycišgi (a może nawet gotowe formy), czy pozostawić to drukarni? Warto zauważyć, że zakres usług studia znacznie zwiększył się w cišgu 20 lat wykorzystywania technologii DTP. Na poczštku obejmował on wyłšcznie skład stron i prostš grafikę, następnie doszło skanowanie, póniej retusz barwny, potem separacje, nawietlanie, odbitki próbne, aż wreszcie (stosunkowo niedawno) montaż cyfrowy i przesyłanie danych w postaci cyfrowej... W ten sposób ze studia DTP powstało w istocie studio prepress Đ gdyby uzupełnić je o możliwoć drukowania, mamy już kompletny zakład poligraficzny. Trzeba wzišć pod uwagę, że każda drukarnia, która chciałaby oferować podobny zakres usług, powinna również rozbudować dział przygotowalni do podobnych rozmiarów. Ale pytaniem istotnym jest, czy drukarnia powinna zatrudniać typografów, retuszerów, skanerzystów, montażystów itp. i organizować stanowiska elektronicznego składu i przygotowania materiału do druku?
Z przyczyn ekonomicznych korzystniej jest pozostawić przygotowalnię poza drukarniš, tym bardziej, że pojedyncza przygotowalnia może wiadczyć usługi dla kilku drukarń równoczenie, co znacznie obniża koszty produkcji. Niebagatelnym pozostaje fakt, że przygotowywanie publikacji często wišże się z koniecznociš bliskiej współpracy z redakcjami ze względu na liczne korekty, wydruki, proofy, a tym samym przejęciem przynajmniej częci odpowiedzialnoci za merytorycznš treć przygotowywanych publikacji. Czy drukarnia zatem powinna ryzykować reklamację całoci już wydrukowanego nakładu z powodu błędów w samej treci ksišżki czy czasopisma?
Do tej pory drukarnia otrzymujšc gotowe diapozytywy mogła w sposób absolutnie jednoznaczny okrelić zakres swojej odpowiedzialnoci: materiał dostarczał wydawca, który sprawdzajšc diapozytywy doskonale wiedział, co przekazuje do druku i czego może się spodziewać po nakładzie. Drukarnia zajmowała się drukowaniem i oprawš odpowiadajšc za pracę przez siebie wykonanš. W dobie elektronicznej przygotowalni coraz częciej do drukarni będš dostarczane materiały w formie cyfrowej, których wydawca tak naprawdę nie miał okazji widzieć i zatwierdzić w ostatecznej formie. Podpisane do druku korekty ze studia składu mogš się znacznie różnić od tego, co nawietli się na formie drukowej po procesie obróbki w systemie wydawniczym dostarczonym z nawietlarkš CtP.
Można byłoby zatem powiedzieć, że studio prepress w drukarni jest tylko kłopotliwym dodatkiem, gdyby nie jeden problem: konkurencja. Drukarnia, która nie oferuje kompleksowej usługi, może na rynku przegrać z drukarniš, która takie usługi oferuje. Firma, która wymaga od klienta zapłaty 50 groszy za druk jednej strony A4 przegra z tš, która za 50 groszy zaoferuje złożenie, wydruk próbny, korektę, druk i odesłanie tejże wydrukowanej strony do zleceniodawcy. Z pobieżnej analizy wynika, że drukarnie mimo wszystko powinny zainwestować pienišdze w swoje własne studio prepress i nie korzystać ze studia zewnętrznego. Majšc takie studio mogš także kontrolować cały proces produkcji, gdyż łatwiejsza wydaje się współpraca pomiędzy przygotowalniš a drukiem Đ choćby przekazywanie informacji o formatach, spadach, ustawieniach kałamarzy, złamywaniu, okrawaniu itp.
Jednak stworzenie studia prepress od zera jest zawsze ryzykowne; trzeba przecież zapewnić odpowiedni poziom usług, co oznacza zatrudnienie wykwalifikowanych specjalistów do obsługi systemu produkcyjnego oraz stworzenie całego kolejnego działu administracyjnego do współpracy z wydawcami w zakresie harmonogramów prac, uzgodnień technicznych, korekt itp.
W sytuacji, gdy nie korzystalimy dotychczas z takiego systemu, sprawa już na wstępie nie jest prosta. Szkolenie ludzi oraz budowanie nowego systemu wymaga czasu i dodatkowego finansowania. Innš sprawš jest, czy mimo tych poniesionych nakładów oczekiwania wydawcy co do komfortu współpracy, obniżenia kosztów, podniesienia jakoci oraz skrócenia czasu produkcji zostanš spełnione. Pytanie, czy drukarnia jest w stanie zbudować takie studio, które zastšpi wszystkich dotychczasowych wykonawców wydawcy? Często też wydawca posiada własne studio, z którego nie będzie chciał lub mógł zrezygnować choćby ze względu na wygodę, pewne przyzwyczajenia czy wręcz elastycznoć współpracy Đ w przypadku czasopism na pewno jest to wykluczone. Czy dodatkowo nie stracimy klientów, poirytowanych nieoczekiwanymi problemami lub spadkiem wydajnoci? Czy będziemy w stanie podjšć skutecznš walkę z konkurencjš, która wyprzedza nas o parę miesięcy i ma już dowiadczenie w pracy z nowoczesnym systemem prepress? Czy zdobędziemy tych klientów, których uprzednio zachęcilimy do skorzystania z zalet naszego nowego rozwišzania?
W praktyce trzeba jeszcze wzišć pod uwagę jeden element: do obsługi nowego systemu będzie potrzebna zupełnie inna załoga niż w tradycyjnej przygotowalni i kopiarni. Przy zastosowaniu technologii CtP z pewnociš zmieniš się potrzeby i struktura personelu drukarni Đ znacznie mniej osób na montażu i kopii, natomiast potrzeba będzie wielu specjalistów informatyków, administratorów sieci, operatorów programów DTP, skanerzystów, retuszerów, specjalistów od zarzšdzania kolorem i kalibracji... Czy potrafimy przekonać pracowników, że nowa technologia jest dla nich korzystna Đ zwłaszcza, że wišże się z ryzykiem utraty pracy przez częć załogi?
Bioršc to wszystko pod uwagę trudno się dziwić, że powrót prepressu do drukarni jest doć oporny i odbywa się najczęciej wtedy, gdy nie da się już tego uniknšć. Czy ma więc sens outsourcing usług prepress? Tak postawione pytanie jest trochę nie fair Đ należałoby raczej zapytać: ăczy nadal ma sens?Ó; nie zapominajmy, że drukarnie z pełnš cyfrowš przygotowalniš sš cišgle wyjštkiem potwierdzajšcym regułę. Wprawdzie największe drukarnie nie majš wštpliwoci i oferujš swoim klientom drukowanie z form nawietlanych na własnej maszynie CtP i wykonanej własnej impozycji, ale materiał elektroniczny do montażu i druku otrzymujš od wybranych i certyfikowanych przez siebie studiów DTP po pełnej akceptacji merytoryczno-kolorystycznej przez klienta.
Na drugim końcu sš małe firmy, które z pewnociš nigdy nie zainwestujš w kompletny cyfrowy system produkcyjny (jeli już, to w połšczeniu z urzšdzeniem do druku cyfrowego!). Porodku mamy zatem drukarnie, dla których oba rozwišzania sš równie dobre (albo równie złe). Trzeba także wzišć pod uwagę, że razem z powrotem prepressu do drukarni zmieniajš się formy komunikacji pomiędzy zleceniodawcami a wykonawcami Đ powszechne do niedawna dostarczanie wycišgów i odbitek próbnych ustępuje transmisji cyfrowej, a w tej sytuacji fizyczna odległoć pomiędzy zleceniodawcš i wykonawcš przestaje mieć znaczenie. Jednak przesyłanie danych w postaci elektronicznej wymaga, aby po drugiej stronie były jakie urzšdzenia, które umiejš te dane zinterpretować Đ niekoniecznie pełen system produkcyjny, ale w każdym razie doć istotna jego częć. W tej jednak sytuacji najważniejsze jest, aby otrzymany przez drukarnię materiał elektroniczny był zatwierdzony przez zleceniodawcę i aby w druku ăbez pudłaÓ wyszło to samo, co podpisał wydawca, a do tego potrzeba pełnej współpracy i kalibracji systemów w studiu i drukarni, systemu proofingu i maszyn drukujšcych itd.
Można też podjšć ryzyko i zbudować u siebie kompletne studio prepress, czasami wręcz z działem kreacji, zapewniajšc klientom kompleksowe usługi poligraficzne. cdn.