W prasie ogólnej pojawia się coraz więcej interesujšcych publikacji dotyczšcych Đ porednio lub bezporednio Đ naszej branży. W naszym (nie)branżowym przeglšdzie prezentujemy streszczenia najciekawszych ze znalezionych przez nas artykułów.
Miliard w rozumie
Interesujšcš i doć bulwersujšcš sprawę, która dotyczy m.in. Drukarni Skarbowej, opisuje Grzegorz Indulski w artykule ăSprawa za miliardÓ (ăNewsweekÓ nr 17/2003). Chodzi o zamówienie złożone przez MSWiA na produkcję nowych dowodów osobistych i paszportów; wartoć zamówienia to włanie tytułowy miliard (złotych).
Poczštki całej sprawy sięgajš lutego 2000 roku, kiedy to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji kierowane przez Marka Biernackiego (członka rzšdu premiera Buzka) ogłosiło przetarg na produkcję nowych dowodów i paszportów. Do przetargu stanęły Mennica Państwowa, PWPW oraz Drukarnia Skarbowa, każde przedsiębiorstwo z zagranicznym partnerem, ponieważ polskie firmy nie miały dowiadczenia w produkcji tak nowoczesnych dokumentów, jakich wymagało ministerstwo (produkowane z poliwęglanu, na którym laserem wypalane sš zdjęcie i dane osobiste, z doskonałymi zabezpieczeniami).
Przetarg wygrała Drukarnia Skarbowa ze swoim węgierskim partnerem, firmš Multipolaris, gdyż wg oceny MSWiA zaoferowały najlepszš jakoć i cenę. Oczywicie wczeniej Urzšd Ochrony Państwa dokładnie sprawdził wszystkich oferentów i uznał węgierskš firmę za godnš zaufania. Zwycięzcy utworzyli spółkę pod nazwš Poldok 2000 (skrót pochodzi od słów Polskie Dokumenty), w której obie strony miały po 50% udziałów. Węgrzy wnosili do spółki znajomoć technologii poliwęglanowej oraz wiedzę informatycznš, natomiast Drukarnia Skarbowa zapewniała zaplecze poligraficzne. Dyrektorem Poldoku został Ferenc Hevesi Toth Đ generał, były członek wywiadu węgierskiego, z którym rozstał się na przełomie lat 1997/98, doradca firmy Multipolaris.
Zadaniem nowej spółki było nie tylko drukowanie czystych blankietów dowodów i paszportów, oczywicie doskonale zabezpieczonych i ponumerowanych w celu uniknięcia kradzieży, ale także zbudowanie w siedzibie MSWiA Centrum Personalizacji Dokumentów, w którym nanoszono by dane osobowe i dodatkowe zabezpieczenia, oraz stworzenie systemu przesyłania tych danych z gmin do ministerstwa. Wartoć kontraktu oszacowano na ponad 1,1 mld zł.
Po zmianach ekipy rzšdzšcej w padzierniku 2001 na czele MSWiA stanšł Krzysztof Janik; wówczas też resort zaczšł nalegać, by Węgrzy sprzedali swoje udziały i wycofali się ze spółki Đ ze względu na bezpieczeństwo danych obywateli polskich wyrabiajšcych nowe dokumenty (a było ich ponad 9 mln). Należy dodać, że realizacja przetargu jest przez cały czas kontrolowana przez polskie służby specjalne, a Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie zgłasza pod tym względem zastrzeżeń.
Na razie Đ w lipcu ub.r. Đ trzecim udziałowcem Poldoku została białostocka firma Biatel będšca jednym z podwykonawców kontraktu (zajmowała się przekazem danych z gmin do MSWiA) obejmujšc 1/3 udziałów. Naciski jednak trwały i okazały się skuteczne: w tym roku Đ po 3 latach od wygrania przetargu Đ firma Multipolaris wycofała się ze spółki, choć umowa była podpisana do roku 2007; jej udziały Biatel odkupił za 50 tys. zł. Kwota Đ bioršc pod uwagę wartoć kontraktu i zwišzane z nim perspektywy (wg prezesa DS Andrzeja Płatka technologiš poliwęglanowš sš zainteresowane także inne kraje) Đ jest niewspółmiernie niska. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że do rady nadzorczej Pol-doku wszedł Grzegorz Białoruski Đ szef gabinetu ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika. Jego kandydaturę zgłosił prezes Biatelu, który jednak nie znał go osobicie i zrobił to w uzgodnieniu z Drukarniš Skarbowš i MSWiA. Jak przyznaje prezes Płatek, to sam kandydat zaproponował swojš osobę do rady.
Drukarnia Skarbowa znalazła się w tym układzie między młotem a kowadłem: do produkcji nowych dokumentów kupiła specjalistyczne maszyny bioršc w tym celu kilkunastomilionowy kredyt, który cały czas spłaca, więc jakiekolwiek opónienia w płatnociach ze strony MSWiA Đ nie mówišc o zerwaniu umowy Đ spowodowałyby spore perturbacje. Jednoczenie ministerstwo wyranie dało do zrozumienia, że nie chce w tej dziedzinie współpracować z firmš zagranicznš Đ choćby tak zaufanym i sprawdzonym partnerem, jakim okazał się dla DS Multipolaris.
I choć rzecznik MSWiA na pytanie dziennikarza ăNewsweekaÓ odpowiada Đ niezgodnie z prawdš Đ że zmiany udziałowców w spółce Poldok nastšpiły za kadencji poprzednika ministra Janika, a sam minister utrzymuje, że nic nie wie o zatrudnieniu szefa swojego gabinetu w radzie nadzorczej spółki, na pewno jest to sprawa, nad którš trudno przejć do porzšdku.
PS. Jak podała 12 maja ăGazeta WyborczaÓ, która również zajęła się tym tematem, po opublikowaniu omawianego artykułu w ăNewsweekuÓ Grzegorz Białoruski podał się do dymisji.
Inwestycje zagraniczne Đ złoty rodek na kłopoty?
Z kolei ăGazeta WyborczaÓ z 22 kwietnia powięca obszerny artykuł zatytułowany ăPrasa pod ekonomicznš presjšÓ największemu od kilkudziesięciu lat kryzysowi prasy codziennej w Niemczech. Jego rezultatem sš Đ jak pisze niemiecka korespondentka ăGWÓ Anna Rubinowicz Đ ăsetki dziennikarzy na bruku, likwidowane dodatki regionalne i wkładki tematyczne, zamykane zwišzane z gazetami radiostacje i telewizjeÓ. Powodem jest załamanie rynku ogłoszeń, a konkretnie Đ ogłoszeń o pracy.
Kryzys, o dziwo, najbardziej dotknšł tak prestiżowych tytułów, jak ăFrankfurter Allgemeine ZeitungÓ, monachijski ăSddeutsche ZeitungÓ czy ăFrankfurter RundschauÓ. Cięcia nie ominęły największego niemieckiego koncernu prasowego Axel Springer Verlag, który już w 2001 r. odnotował straty w wysokoci 198 mln euro.
Powodem dramatycznej sytuacji gazet niemieckich jest spadek na rynku ogłoszeń Đ notowany zresztš na całym wiecie; w 2001 roku ogólnokrajowe gazety w Niemczech straciły 30% ogłoszeń o pracy, a w 2002 kolejnych 50%, natomiast gazety lokalne odpowiednio 20 i 40%. Ogłoszenia stanowiły podstawę dochodów gazet Đ dochody ze sprzedaży wynosiły zaledwie 1/3. O ich spadku w mediach zadecydowała sytuacja na rynku pracy oraz konkurencja Internetu, gdzie sš zamieszczane obecnie masowo ogłoszenia drobne.
Dla wydawców gazet nie jest jasne, czy sytuacja ta jest wynikiem wyłšcznie nie najlepszej koniunktury, czy też oznacza zmianę w krajobrazie medialnym. Jak wiadomo, potężnym konkurentem prasy jest również telewizja Đ ludzie czytajš coraz mniej, natomiast oglšdalnoć wzrasta. Do spadku czytelnictwa prasy przyczyniajš się również zmiany w strukturze społecznej: coraz więcej jest osób samotnych, które rzadziej niż rodziny prenumerujš gazety. Coraz więcej młodzieży z kolei uważa Internet za podstawowe ródło informacji. Eksperci zarzucajš wydawcom, że zbyt mało wagi przywišzujš do Internetu. Ich zdaniem rynków ogłoszeń drobnych nie uda się już odzyskać z sieci, jednakże szef wydawców gazet Helmut Heinen uważa, że gazety mogš jeszcze stawić czoło internetowemu wyzwaniu przygotowujšc korelujšce ze sobš wersje drukowanš i internetowš.
Receptš na kryzys sš fuzje gazet w zakresie druku, dystrybucji i rynków ogłoszeń Đ uważa Bodo Hombach, prezes koncernu prasowego WAZ z Essen, wydajšcego kilkadziesišt tytułów lokalnych i regionalnych. W ten sposób radzš sobie już tytuły Springera: ăDie WeltÓ i ăBerliner MorgenpostÓ.
Nie jest to jednak recepta jedyna. W rozmowie z Annš Rubinowicz ekspert ds. koncentracji mediów Horst Rper tłumaczy, dlaczego niemieccy wydawcy tak chętnie inwestujš za granicš, m.in. w Polsce. Oczywicie chcš się uniezależnić od koniunktury w swoim kraju, natomiast jest jeszcze jedna przyczyna specyficzna dla wydawców niemieckich: otóż tamtejszy rynek gazet jest w pełni nasycony, działa też bardzo ostre prawo antymonopolowe przeciwdziałajšce wykupywaniu konkurencyjnych tytułów, kto więc chce się rozwijać, musi to robić za granicš. Mali wydawcy nie radzš sobie z tym najlepiej, natomiast duzi chętnie korzystajš z takiej możliwoci: np. połowa obrotów koncernu Grner+Jahr, wydawnictwa o największym bilansie w Niemczech, jest realizowana za granicš. Większoć wydawnictw zapowiada ădalszy wzrost zaangażowania zagranicznegoÓ (m.in., o czym piszemy na s. 23, Axel Springer planuje wydawanie w Polsce nowego tabloidu); oprócz prasy mogš to być również media elektroniczne bšd wydawnictwa muzyczne. Konkurencja w Europie rodkowo-Wschodniej jest bardzo duża: Włosi, Francuzi, Szwajcarzy; po fazie ekspansji dochodzi tam obecnie do podziału rynków. Polska jest traktowana jako wielki, potencjalnie bardzo lukratywny rynek.
Niemieckie inwestycje w tym rejonie (a także we Francji) budzš pewne kontrowersje ze względu na niechlubnš historycznš przeszłoć Niemiec Đ w Polsce np. chyba największe emocje budziła swego czasu ekspansja Passauer Neue Presse. Jednakże wydawcy wyranie podkrelali (choć to też było różnie odbierane Đ IZ), że chodzi im głównie o pienišdze, a nie o politykę.
Oczywicie Niemcy inwestujš także w innych rejonach Europy i wiata, np. G+J jest pištym największym wydawcš czasopism w USA.
Opracowała Iwona Zdrojewska