Wejście Polski do Unii Europejskiej zaowocowało możliwością pozyskania w latach 2004-2006 nawet do 70% (w zależności od regionu kraju) dofinansowania innowacyjnej inwestycji. Przed nami kolejna perspektywa finansowa na lata 2007-2013. Pierwsze emocje związane z możliwością zakupu za „pół ceny” opadły, kiedy w niektórych przypadkach okazało się, że rynek nie dorósł jeszcze do ambitnych biznesplanów, a supernowoczesne i wydajne maszyny nie mają zakładanego obłożenia. Ważna jest tu bez wątpienia rola dostawcy, który we własnym interesie powinien doradzać optymalną dla danego klienta, a nie najdroższą inwestycję. Zapytaliśmy więc dostawców, na jaką pomoc z ich strony może liczyć drukarz chcący ubiegać się o dofinansowanie swojej inwestycji i na ile sam fakt możliwości pozyskania dotacji jest dla rynku korzystny. Wszyscy respondenci zauważyli znaczący, a czasem nawet gwałtowny wzrost sprzedaży w ostatnich 3 latach, ale większość wiąże ten fakt raczej z poprawą koniunktury gospodarczej niż z możliwością pozyskania dofinansowania. Jeśli analizować sprzedaż zespołów drukujących w ostatnich 3 latach w ujęciu procentowym, to zwiększyliśmy ją kilkakrotnie. Na tak dobre wyniki zdecydowany wpływ miała polepszająca się koniunktura gospodarcza; fundusze unijne odegrały w tym przypadku nieznaczną rolę i miały wpływ raczej na zwiększone zainteresowanie nowymi inwestycjami. Przełożyły się na lepsze wyposażenie maszyn, a nie na ich ilość – mówi Tomasz Galant, prezes MAN Roland Polska. Dotacje unijne adresowane były przede wszystkim do firm małych i średnich, my natomiast odnotowaliśmy największy wzrost w przypadku sprzedaży wielkoformatowych i gazetowych systemów CtP, które kupiły głównie duże drukarnie, niemające możliwości skorzystania z dotacji – dodaje Stefan Piotrowski, szef Agfa Graphics Polska. – Udział inwestycji współfinansowanych przez Unię w mojej ocenie nie przekroczył 20%. Dla części dostawców dotacje przełożyły się jednak na konkretne wyniki (choć niekoniecznie pozytywne): Rzeczywiście dotychczasowy okres naszego członkostwa w UE wykazuje tendencję wzrostową sprzedaży systemów CtP i maszyn drukujących. Szacujemy, że 30-35% kontraktów jest wynikiem dofinansowań z funduszy unijnych – mówi Jolanta Kurowiak, wiceprezes firmy Reprograf Sp. z o.o. Niemały procent inwestycji w nasze maszyny jest związany z ubieganiem się o dotacje unijne. W tej chwili możemy mówić o wyniku dwucyfrowym. Myślimy, że wraz ze wzrostem środków będzie on coraz większy – stwierdza Tomasz Pawlicki, dyrektor marketingu Heidelberg Polska. Według naszych szacunków około 20% inwestycji w maszyny MAN Roland jest związanych z ubieganiem się o dotacje unijne – przyznaje także Tomasz Galant. Chęć ubiegania się o dotację przy jednocześnie bardzo wydłużonych w czasie procedurach składania i rozpatrywania wniosków powoduje, że część przedsiębiorców przesuwa moment zawarcia umowy zakupu maszyny, chociaż mają możliwości finansowe realizacji inwestycji bez dotacji. W rezultacie mamy w tym roku mniej inwestycji niż można by zakładać patrząc jedynie na czynniki ekonomiczne kreujące wzrost gospodarczy – ubolewa Sławomir Buschka, prezes Grafikus Systemy Graficzne Sp. z o.o. Po ogłoszeniu programów funduszowych sprzedaż została zatrzymana prawie do marca 2005, bowiem każdy potencjalny inwestor nie chciał stracić szansy na 1,25 mln złotych. Trudno nie skorzystać z takiej szansy, ale nie wszyscy zdawali sobie sprawę, że ten darowany milion to konkretne zobowiązanie w postaci wykazania w okresie przynajmniej 5 lat od inwestycji spełnienia odpowiednich wskaźników finansowych czy utrzymania miejsc pracy. Nie każdy zdawał sobie też sprawę, że zakup maszyny musi powodować wzrost kosztów funkcjonowania firmy i brak obłożenia zleceniami takiego dobra inwestycyjnego może doprowadzić do szybkiej straty – wskazuje ciemną stronę dotacji Bogusław Kiszka, wiceprezes Mercator Poligrafia. Brak dotacji w roku 2007 sprzyjał firmie Kodak: W tym roku nie sprzedaliśmy ani jednego systemu, który pozyskałby dofinansowanie, bo tego dofinansowania po prostu nie było. Paradoksalnie ta sytuacja nam sprzyjała, ponieważ dzięki niej – jako firma, która zdecydowała się wejść na polski rynek bezpośrednio – mieliśmy na nim równe szanse. Niektórzy bowiem już w zeszłym roku planowali tegoroczne inwestycje licząc na ich dofinansowanie, które, jak się okazało, nie zostało przyznane. Wiele firm w związku z tym ponownie dokonywało wyboru urządzeń – mówi Swapan Chaudhuri, dyrektor zarządzający Kodak Polska. Wszyscy dostawcy deklarują pomoc w ubieganiu się o fundusze unijne przyznawane w ramach kolejnej perspektywy finansowej. Polegać ona może zarówno na dostarczeniu świadectw innowacyjności sprzedawanego urządzenia, jak i na rekomendowaniu firmy doradczej wyspecjalizowanej w przygotowywaniu wniosków o dotację. Bogusław Kiszka deklaruje nawet, że pomoże: w opracowaniu wniosku i załączników w zakresie wykazania innowacyjności i zaawansowania technologicznego naszych produktów w powiązaniu z oczekiwaną innowacyjnością produkcji klienta. Zakup innowacyjnej maszyny nie daje bowiem pewności pozyskania środków unijnych; chodzi przecież o procesy innowacyjne w całej drukarni, a nie w jednym urządzeniu. Sławomir Buschka dodaje: Dbamy o to, aby oferowane przez nas urządzenia spełniały warunki innowacyjności, były oszczędne pod względem zużycia energii, a także pozwalały na poprawę warunków pracy jak np. obniżenie poziomu hałasu. Z kolei Agfa Graphics oferuje możliwość skorzystania z usług spółki-córki Agfa Finance w zakresie finansowania zakupu swoich urządzeń poprzez kredyt, leasing lub dzierżawę. Na koniec przedstawiliśmy dostawcom przewrotną tezę, że możliwość dofinansowania do 70% inwestycji powoduje u drukarzy nadmierny apetyt i w rezultacie przeinwestowanie oraz zakup maszyny przerastającej oczekiwania rynku. Moim zdaniem ryzyko przeinwestowania jest niewielkie – obala tę tezę Jolanta Kurowiak. – Dzięki inwestycjom klienci zaczęli podejmować większe wyzwania, stawiać sobie wyższe poprzeczki co do jakości i dzięki temu mają większe możliwości rozwoju. W praktyce oznacza to przykładowo zakup bogato wyposażonej nowej maszyny zamiast używanej. Jolancie Kurowiak wtóruje Tomasz Pawlicki: obserwujemy naszych klientów, którzy w wyniku dotacji dofinansowali swoje inwestycje i możemy jednoznacznie stwierdzić, iż maszyny te nie stoją i są wyjątkowo mocno obciążone. Każda inwestycja, niezależnie od kwoty dotacji, musi być poprzedzona rzetelną analizą uwzględniającą nie tylko wszystkie potencjalne korzyści, ale i koszty – także zatrudnienia nowych pracowników, zmian w produkcji, niezbędnych szkoleń, jak również adaptacji pomieszczeń itd. – dodaje Stefan Piotrowski. Naszą rolą jest zaoferowanie maszyny o konfiguracji optymalnie dopasowanej do wymogów panujących na rynku, na którym działa klient i do jego strategii rozwoju – wskazuje odpowiedzialność dostawcy w tej kwestii Tomasz Galant. Filozoficzne podejście do sprawy prezentuje z kolei Sławomir Buschka: Posłużę się tu sentencją Konfucjusza, który powiedział „Człowiek, który nie ma w życiu celów, nie wie, co jest dla niego ważne”. Zgodnie z tą maksymą nie możemy oceniać celowości inwestycji, jeżeli nie są nam znane cele strategiczne firmy. Można popełnić duży błąd dokonując oceny inwestycji jedynie z ekonomicznego punktu widzenia; czasami bowiem za inwestycją nie przemawia wyłącznie chęć zwiększenia produktywności czy obniżenia kosztów, ale np. konieczność spełnienia określonych wymagań klienta. Ambiwalencję dotacji zauważa jednak Swapan Chaudhuri: Dotacje oczywiście nie mają wiele wspólnego z działalnością wolnorynkową w rozumieniu Adama Smitha, ale z drugiej strony jeśli dobrze prosperujące przedsiębiorstwo chce się rozwijać, to niech korzysta ze środków. Radziłbym właścicielom firm potraktować dofinansowania jako dodatkowe źródło kapitału, a nie budować na nich biznesplan i planować na ich podstawie rozwój firmy, można bowiem zostać nieprzyjemnie zaskoczonym. Lata 2004-2006 pokazały, że z pomocą środków unijnych zainstalowano systemy czy maszyny „na wyrost”, nieodpowiednio obecnie obłożone. Zdeklarowanym przeciwnikiem dotacji jest natomiast Bogusław Kiszka: Dystrybuowanie środków pieniężnych z „kasy centralnej” wg subiektywnych kryteriów nie ma nic wspólnego ze zdrową rynkową konkurencją, której jestem zwolennikiem. Wszelkie dotacje, dofinansowania burzą równowagę gospodarczą i zdrową konkurencję, bywają bowiem kwestią szczęścia. Mam nadzieję, że pierwsze kontrole NIK, które się pojawiły u beneficjentów funduszy uświadomiły im, że trzeba być rozważnym w ich pozyskiwaniu, bowiem może się zdarzyć, że albo inwestycja będzie wykraczała ponad potrzeby firmy, albo wyniki finansowe będą niższe niż deklarowano. Opracowanie: AN