Z badań rynkowych wynika, że dla branży wielkoformatowej rok 2009 był najgorszy w historii. Jaki był miniony rok dla firm zaangażowanych w przemysł wielkoformatowy w Polsce i czy rodzimy rynek różni się od zagranicznego? Pytania te zadaliśmy Tomaszowi Kucińskiemu, pro graphics account managerowi w firmie Epson, który był obecny na targach RemaDays 2010.
Niewątpliwie do września 2009 roku było trudniej, jednak w wielu firmach kryzys de facto rozpoczął się w momencie, gdy przyszedł e-mail od głównego księgowego oznajmiający, że mamy kryzys – żartuje Tomasz Kuciński, który w Epsonie kompleksowo odpowiada za wielkoformatowe urządzenia graficzne. Nie oznacza to jednak, że firma i cała branża nie odczuły skutków impasu. Najbardziej szkodziły ciągłe wahania waluty oraz problemy z uzyskaniem dofinansowania na zakup maszyn. Wówczas klienci decydowali się na opóźnianie swoich inwestycji. Jednak już w ostatnich trzech miesiącach ub.r. musieliśmy się zmierzyć z dość dużą kolejką oczekujących na insta-lacje, ponieważ trudno nam było zdążyć z realizacją wszystkich zamówień – z dnia na dzień nie sposób przecież sprawić, by
fabryka osiągnęła pełną zdolność produkcyjną. Końcówka roku była więc obiecująca i od początku 2010 widzimy znaczną poprawę. Uwolniły się kredyty i finansowania, a wiele firm, które przez cały zeszły rok kalendarzowy wstrzymywało się z wydatkami, na koniec roku stwierdziło, że przyszedł czas na nowe inwestycje.
Tomasz Kuciński uważa też, że dzisiejszy polski rynek wielkoformatowy nieco różni się od zagranicznego. Podczas rozmów z kolegami z Europy odpowiadającymi za podobną grupę produktową okazuje się, że rynek wielkoformatowy w Polsce wciąż się rozwija, głównie jeśli chodzi o naszą świadomość w sprawach ekologii i jakości. W całej Europie ludzie się dziwią słysząc, że media solwentowe mogą kosztować poniżej 1 euro za metr kwadratowy. U nas natomiast taka cena jest czymś naturalnym. Rynek zalewany jest tanimi podłożami, na
których wykonuje się wiele masowych reklam. Widząc takie ceny ludzie z zagranicy zastanawiają się, w jaki sposób można na tych materiałach drukować i zarabiać dając przy tym gwarancję, że taki produkt się do czegoś nadaje. U nas obserwuje się dążenie do jak najtańszych produkcji, ale kiedyś musi się to skończyć.
Istnieje wiele unijnych dyrektyw dotyczących ekologii, ale jak dotychczas w Polsce nie są one w pełni egzekwowane. Według T. Kucińskiego typowym podejściem i metodą wielu firm jest funkcjonowanie w sztucznie wykreowanej nieświadomości. Jednak porównując ostatnie targi RemaDays do ubiegłorocznej edycji tej imprezy stwierdza on, że świadomość klientów się zwiększa.
Ludzie zaczynają się interesować aspektami związanymi z ekologią i wysoką jakością.
Dotychczas częściej byliśmy pytani o to, jak tanio konkretna maszyna może drukować. W tym roku na targach RemaDays zwiedzający coraz częściej poszukiwali wysokiej jakości i prawdopodobnie zauważyli, że ich wcześniejsze nastawienie na cięcie cen nie do końca było opłacalne.
Po zaobserwowaniu, że na rynku tworzy się zapotrzebowanie na wysoką jakość, którą dotychczas można było osiągnąć wyłącznie za pośrednictwem urządzeń pigmentowych, powstał pomysł na urządzenie Epson Stylus Pro GS6000. Wcześniej przemysł wielkoformatowy oznaczał dla firmy Epson maszyny pigmentowe, w którym to segmencie miała ok. 25 proc. udziałów. Jak twierdzi T. Kuciński, maszyna GS6000 pozwoliła firmie otworzyć się na zupełnie nowe rynki i rozwiązania. Chociaż oferujemy tę maszynę od zeszłego roku, polscy klienci dopiero teraz dojrzewają do tego typu rozwiązań i uświadamiają sobie, jak mogą wykorzystać jej zalety – tłumaczy T. Kuciński.
– W Polsce zainstalowaliśmy kilka maszyn z tej serii. Nasi klienci twierdzą, że nie ma na rynku innego urządzenia, które drukowałoby na typowo solwentowych podłożach z tak zjawiskową jakością i ogromnym gamutem kolorów!
Jak twierdzi T. Kuciński, maszyna Epson Stylus Pro GS6000 została pozytywnie przyjęta na całym świecie. Jest to pierwsze ośmiokolorowe urządzenie drukujące w technologii solwentowej, które posiada certyfikaty umożliwiające mu pracę w zamkniętych pomieszczeniach bez żadnej wentylacji. Co więcej, łączy ona zalety jakości druku pigmentowego (niewidoczność pojedynczej kropli czy bandingu i bardzo szeroki gamut kolorów) wcześniej typowego dla aplikacji indoorowych z odpornością na czynniki zewnętrzne charakterystyczną dla druku solwentowego na rynku outdoorowym.
Jednak to nie wszystkie nowości rynkowe firmy Epson dla rynku wielkoformatowego. Od stycznia tego roku dostępna jest pierwsza na świecie drukarka atramentowa z białym tuszem WT7900 (szerzej piszemy o niej na s. 58 – red.), która premierę mia-
ła na zeszłorocznych targach Labelexpo.
Jest to pierwsze na świecie urządzenie do proofingu na foliach przeznaczone dla rynku fleksograficznego. Ze względu na niskie koszty inwestycji i produkcji zainstalować ją mogą nawet małe czy średnie drukarnie, które nastawione są na wysoką jakość swoich prac. Już dziś mamy kilku oczekujących klientów, którzy wkrótce będą dokonywali instalacji – mówi T. Kuciński.
Pod koniec zeszłego roku na rynku pojawiły się również szybkie (drukujące z prędkością 43 m2/h) pięciokolorowe maszyny przeznaczone dla produkcyjnego rynku graficznego. Modele Epson Stylus Pro 7700 i Pro 9700 zostały stworzone z myślą o rynku wizualizacji wielkoformatowych, gdzie najważniejsze są szybkość produkcji, niskie koszty eksploatacji oraz dobra jakość na podstawowych podłożach, a także mocne, nasycone kolory.
Firma Epson stara się budować kompleksową ofertę i dlatego interesuje się również innymi branżami. Ciekawym zagadnieniem jest – wciąż u nas raczkujący – rynek drukowanych tapet i tkanin do dekoracji wnętrz. Ponadto poszerzamy ofertę dla zastosowań fotograficznych fine art i reprodukcji dzieł sztuki. Dlatego wprowadziliśmy specjalne podłoża fineartowe na bazie bawełny, pozbawione wybielaczy optycznych. Osoby zainteresowane naszymi nowościami wielkoformatowymi zachęcamy do odwiedzenia tegorocznych targów Euro-Reklama. Także podczas majowych targów Ipex 2010 zaskoczymy zwiedzających kolejnymi premierami – zapowiada T. Kuciński.
Rozmawiała Dorota Armiak