Walce hi-tech
6 Dec 2016 14:55

Targi drupa 2012 były w pewnym sensie przełomowe dla firmy LIGUM – 11 maja, który na wspólnym stoisku koncernu Westland i LIGUM był jednocześnie dniem polskim, miała miejsce inauguracja nowego, nowoczesnego, „zielonego” logo firmy. Zmianie wizualnej towarzyszą również zmiany organizacyjne w polskim oddziale, o których rozmawiamy z Piotrem Walkowiak, prezesem zarządu Spółki LIGUM Pol. LIGUM należy do koncernu Westland, światowego lidera w produkcji walców offsetowych, przeznaczonych na wyposażenie OEM dla producentów maszyn oraz dla klientów indywidualnych. Oferuje sprzedaż walców offsetowych w systemie podmiany gotowych do druku, produkcję tulei fleksograficznych (sleeves) oraz usługę gumowania walców dla różnych gałęzi przemysłu z wykorzystaniem okładzin gumowych, silikonowych i poliuretanowych. Polska siedziba i fabryka firmy LIGUM mieszczą się w Głogowie. 30 proc. jej produkcji trafia na rynek poligraficzny, 40 proc. mocy produkcyjnych dedykowanych jest przemysłowi drzewnemu (głównie IKEA), a na pozostałe 30 proc. składają się inne branże takie jak opakowań blaszanych, uszlachetnienie papieru, tekstylna czy metalurgiczna. Z prezesem Piotrem Walkowiak spotykam się na stoisku firmy LIGUM podczas targów drupa 2012. n Jakie nowości dla branży poligraficznej i opakowaniowej prezentuje firma LIGUM w Düsseldorfie? Piotr Walkowiak: W przypadku produktów, jakie oferuje firma LIGUM, trudno wprowadzać nowości nawet w cyklu czteroletnim. Postęp technologiczny, jeśli chodzi o maszyny drukujące, rzeczywiście jest zdumiewający, ale innowacje mają zazwyczaj miejsce w dziedzinie elektroniki i automatyzacji. Walce są stosunkowo konserwatywnym produktem, choć jednocześnie bardzo zaawansowanym, jeśli chodzi o dobór mieszanek do ich produkcji czy precyzję wykonania. Na drupie 2008 premierę miał walec z duktorem LotoTec, który rok później został uhonorowany Złotym Medalem MTP podczas targów Poligrafia. LotoTec to opatentowany system pokrywania powierzchni walców mechanicznych i elastomerowych w zespole farbowym i zwilżającym. Cienka powłoka na bazie polimerów fluorowych zapewnia elastyczność oraz właściwości dynamiczne walców i gwarantuje niepowtarzalne parametry dla procesu drukowania: wyjątkową wytrzymałość i bierność chemiczną, jak również niskie napięcie powierzchniowe i lustrzaną gładkość powierzchni. Koncern Westland rozszerza obecnie serię LotoTec na walce we wszystkich zespołach maszyny tzw. LotoTec ETC. Intensywnie współpracuje również z dostawcami technologii i rozwiązań do druku – japońska firma Komori wprowadziła nowy system utrwalania H-UV, a West-land we współpracy ze swoim japońskim licencjobiorcą, firmą Techno Roll, stworzył walce do lakierowania odpowiednie dla nowej technologii. n Półmetek drupy 2012 już za nami, więc na podsumowania jeszcze przyjdzie czas, proszę jednak powiedzieć, jakie są Pańskie dotychczasowe wrażenia z imprezy? P.W.: Dużo „szumu” robią wokół siebie firmy proponujące rozwiązania w zakresie druku cyfrowego. Wszyscy mówią też o prezentacji maszyny drukującej wyglądającej jak gigantyczny smartfon. Przyglądamy się temu uważnie i trzymamy rękę na pulsie, aczkolwiek traktujemy to raczej w formie ciekawostki niż konkurencji dla siebie. Sami nie narzekamy na brak zainteresowania swoimi produktami, co więcej – potrafimy zaproponować również klientom cyfrowym rozwiązania walcowe. Jeśli chodzi o offset, bez wątpienia godny odnotowania jest fakt sprzedaży, już w kilka dni od rozpoczęcia imprezy, dziewięciu kompletów walców (zespół farbowy i zwilżający) w technologii LotoTec ETC. Kilka dni i dziewięć kompletów – uważam to za całkiem imponujący wynik. Nie zapominajmy, że do końca imprezy pozostało jeszcze trochę czasu, więc ta liczba może się jeszcze zwiększyć! Ponadto szczególnie mocno przygotowujemy się do piątkowej popołudniowej uroczystości, kiedy to odbędzie się organizowane przez nas LIGUM Happy Hour, czyli impreza dla naszych klientów i partnerów, podczas której mogą się oni spodziewać wielkiej niespodzianki! Uchylę delikatnie rąbka tajemnicy: Happy Hour na drupie 2012 będzie związane z naszym nowym wizerunkiem – huczną zmianą naszego stosowanego od lat logotypu. n Firma LIGUM urosła znacząco od ubiegłej drupy. P.W.: To prawda – otworzyliśmy oddział w Moskwie, a pod koniec bieżącego roku lub na początku przyszłego planowane jest otwarcie fabryki LIGUM za oceanem, w Chicago. Na fali światowego trendu również koncern Westland-LIGUM dokonuje ekspansji na Wschód i w celu redukcji kosztów planuje przeniesienie części produkcji właśnie do Azji. Podniesie to znacząco naszą wydajność, choć trudno mówić o odciążeniu fabryk w Niemczech, Hiszpanii, Polsce, Rosji, Czechach, na Ukrainie czy Słowacji, z powodu dużego zapotrzebowania rynku azjatyckiego. Bierzemy natomiast pod uwagę przeniesienie produkcji konkretnego produktu – ze względu chociażby na ulokowanie firm produkujących maszyny drukujące w Chinach. n Rozwój nie ominął również polskiego oddziału firmy LIGUM – od początku marca obowiązuje nowa struktura organizacyjna. P.W.: Rzeczywiście ostatnio przeorganizowaliśmy naszą działalność, aby zapewnić jeszcze wyższy poziom obsługi i serwisu. W dużej mierze wiązało się to z rozpoczęciem współpracy z Andrzejem Jabłońskim, który w wyniku zawirowań i przekształceń rozstał się z firmą manroland. W związku z pozyskaniem tego cenionego specjalisty utworzyliśmy Region Centralny, obejmujący województwa mazowieckie oraz łódzkie, pod jego skrzydła trafili również klienci z całego kraju posiadający maszyny zwojowe. Do rodzinnej konsolidacji doszło w regionie działania Franciszka i Wojciecha Gapińskich. Obecnie Region Północno-Zachodni jest obsługiwany z dwóch lokalizacji: ze Szczecina i z Poznania. Zmiany nie ominęły również Pomorza – odpowiedzialny za ten region Marek Jagodziński zaopiekuje się również województwem podlaskim w nowo utworzonym Regionie Północno-Wschodnim. Po wielu latach współpracy rozeszły się natomiast drogi LIGUM i Łukasza Mączki, co spowodowało powstanie regionów Południowo-Zachodniego z Sewerynem Talkowskim na czele oraz Południowo-Wschodniego, obsługiwanego przez Macieja Karpińskiego. Obecnie w strukturach LIGUM Polska jest mniej, bo 5 regionów, ale są one silniej obsadzone, dzięki czemu jesteśmy jeszcze bliżej klienta. n Czy kryzys, który rozpoczął się pod koniec 2008 roku, boleśnie obszedł się z firmą LIGUM? P.W.: Dla nas – paradoksalnie – im gorzej, tym lepiej. W okresie prosperity kupowano wiele nowych maszyn, do których na mocy umów koncernowych wałki trafiały bezpośrednio z Niemiec. Maszyny instalowane w Polsce lub krajach Europy Środkowo-Wschodniej przeważnie były wyposażone w wałki produkcji LIGUM, choć ich sprzedaż nie odbywała się bezpośrednio. Z uwagi na fakt, że rynek nowych maszyn odnotował dramatyczne spadki (zamówienia na produkty OEM spadły w koncernie Westland o połowę), firmy zaczęły bardziej dbać o stare maszyny i intensywnie je regenerować. Ożywił się również rynek maszyn używanych. Dla nas to był wiatr w żagle. Od 2008 roku, od naszego 10-lecia w Polsce nie wiemy, co to kryzys. Nasza hala produkcyjna urosła dwukrotnie. Kilka miesięcy temu otworzyliśmy jej kolejną część – konfekcji; obecnie to ponad 3500 m2. Wciąż modernizujemy park maszynowy oraz unowocześniamy procesy technologiczne o najnowsze dostępne rozwiązania. Jako jedyni stosujemy opatentowany system identyfikacji walców w technologii RFID. Nasze walce wyposażone w mikroczipy są w stanie przekazać nam informację o swoich parametrach oraz wszystkich etapach produkcji i użytych materiałach. System wykorzystywany jest w obrocie magazynowym walców gotowych do druku. Stanowi również niezastąpione narzędzie wykorzystywane w walce z nieuczciwym odbiorcą. n Taki rozwój musi cieszyć koncern Westland, zwłaszcza w sytuacji, kiedy na polskim rynku pojawił się trzeci konkurent? P.W.: Koncern Westland patrzy na nas z podziwem, bo wyprzedzamy jego zachodnie zakłady szybkością działania. Każdy lubi montować nowe wałki w nowych maszynach, ich regeneracja jest już natomiast znacznie bardziej żmudna i pracochłonna. A my właśnie w tym się specjalizujemy i działamy bardzo elastycznie. Jeśli nie mamy danego walca w magazynie w Polsce, posiłkujemy się magazynami w siostrzanych zakładach LIGUM lub w niemieckiej centrali. Jeżeli i tam walec nie będzie dostępny, jesteśmy w stanie właściwie natychmiast uruchomić jego produkcję i w ciągu kilku dni trafia on do klienta. To nasza duża przewaga w stosunku do konkurencji, która nie ma zakładów produkcyjnych na terenie naszego kraju. Jesteśmy jedynym producentem walców posiadającym fabrykę w Polsce, który współpracuje na zasadach OEM z dostawcami maszyn. Wejście trzeciego gracza na rynek polski na pewno zwiększyło konkurencję, ale my nie daliśmy się wciągnąć w wykańczającą wojnę cenową. Jesteśmy świadomi, że produkujemy walce segmentu Premium i jeśli chodzi o ich wytwarzanie, to gramy w Lidze Mistrzów. Ponadto byliśmy w stanie przewidzieć kroki konkurencji i przygotować się do rywalizacji, ponieważ sprzedażą zajął się nasz były pracownik. n Czym LIGUM zamierza wypełnić lukę, która powstaje w związku z transformacją części biznesu offsetowego w cyfrowy? P.W.: Ogromną szansę stwarza nam rynek opakowaniowy, a w szczególności technologia fleksograficzna. Zakład w Jabloncu produkuje już właściwie wyłącznie tuleje flekso. Sprzyja nam rozwój nowych technologii w przygotowalni flekso, jakie oferują np. Kodak czy Esko. Każdy nowy laser w drukarni to dla nas minimum 10 tys. tulei rocznie. Dla Kodaka w ciągu 3 lat osiągniemy produkcję 60 tys. sleeves/rok, a rynek amerykański sygnalizuje potrzebę podwojenia tej liczby, stąd rychłe uruchomienie produkcji w Stanach Zjednoczonych. Zmiany technologiczne na rynku poligraficznym oczywiście nie są dla nas obojętne i zmuszają nas do przesuwania działalności na inne branże. Ale jak już powiedziałem, jesteśmy bardzo elastyczni i z pewnością znajdziemy sobie miejsce na rynku w każdej sytuacji. Naszą strategią jest specjalizacja w trudnych niszach – w walcach LIGUM kryje się zaawansowana technologia, choć może w maszynie większe wrażenie robią inne jej elementy jak elektronika. Ale za nasze know-how i jakość klienci naprawdę gotowi są zapłacić więcej. n Dziękuję za rozmowę! Rozmawiała Anna Naruszko