Ze skrajności w skrajność
6 Dec 2016 14:50

Spośród zalewu informacji dotyczą-cych skutków kryzysu finansowego, jaki w drugiej połowie ub.r. dotknął m.in. Europę, trudno wyłowić dane dotyczące branży poligraficznej, dające w miarę kompletny obraz sytuacji. Poligrafika, która jako jedyne pismo z Polski jest członkiem prestiżowego stowarzyszenia Eurographic Press, poprosiła swoich europejskich kolegów – redaktorów wiodących tytułów branżowych w poszczególnych krajach – o krótką ocenę stanu przemysłu poligraficznego. I okazało się, że choć generalnie nie jest dobrze, to są segmenty rynku, które z kryzysu wyjdą obronną ręką. Rok 2008 (a zwłaszcza jego pierwsze trzy kwartały) był dla europejskiego przemysłu poligraficznego bardzo dobry, czasem nawet zaskakująco dobry. W ciągu kilku zaledwie miesięcy sytuacja zmieniła się diametralnie, przynosząc prognozy typu „wyjątkowo zły rok”, „głęboki kryzys”. Co spowodowało takie popadnięcie ze skrajności w skrajność? Nasi europejscy korespondenci nie mają wątpliwości – to sektor bankowy ponosi odpowiedzialność za pogorszenie kondycji gospodarki i niczym śnieżna kula pociąga za sobą kolejne branże. Poligraficzno-ekonomiczną wędrówkę zacznijmy od Wielkiej Brytanii, z której niestety nie płyną optymistyczne informacje. Gareth Ward, redaktor naczelnego brytyjskiego miesięcznika „The Print Business” odsłania drugie oblicze przejęć i konsolidacji, których nie brakowało ostatnio na Wyspie: „Brytyjscy drukarze odczuli kryzys wyjątkowo boleśnie, co ma odbicie w rosnącej ilości upadków przedsiębiorstw, szczególnie w segmencie offsetowej produkcji rolowej. Cooper Clegg, prawdopodobnie największy użytkownik maszyn rotacyjnych Komori w Europie, zakończył działalność. Dwa lata temu firma została sprzedana grupie Pindar, która w ubiegłym roku pozbyła się jej na rzecz innej grupy, chcącej skonsolidować kilka zakładów poligraficznych na wzór Arquany. W jej portfelu znalazła się także inna duża drukarnia rolowa – Wyndeham Group (tanio sprzedana przez konsorcjum Icelandic). Efekt zmian właścicielskich? Najpierw zwolnienie 160 osób, a potem zamknięcie Cooper Clegg i utrata kolejnych 170 miejsc pracy. Z kolei Polestar skorzystał na gwałtownym osłabieniu funta i wygrał kilka francuskich i belgijskich przetargów, co skompensowało spadki zamówień w sektorze druku magazynów (obecnie rynek skurczył się o ok. 5%). Sektor komercyjnego druku arkuszowego również nie jest w najlepszej kondycji, z nowym inwestycjami, które można policzyć na palcach jednej ręki. Nieco lepiej sytuacja wygląda w przypadku druku cyfrowego – inwestycje są kontynuowane, aczkolwiek dla przedsiębiorców największym obecnie wyzwaniem jest finansowanie.” Gareth Ward wskazuje także na pewien niepokojący trend, nazywany „pre-packs”. Firmy, które są zadłużone u dostawców papieru, płyt, w bankach itp. bankrutują, po czym natychmiast – wykorzystując ten sam personel i te same urządzenia – rozpoczynają nową działalność, już bez utrudniających funkcjonowanie długów. Taka działalność postrzegana jest jako nieetyczna w stosunku do uczciwych firm, które mimo trudniejszych czasów regulują swoje zobowiązania. Stowarzyszenia drukarzy i pracodawców, jak relacjonuje Gareth Ward, apelują już nawet do rządu o pomoc w walce z tym zjawiskiem. Przenosimy się do Skandynawii, w której także próżno szukać pocieszenia: „Kryzys finansowy dotyka nas z coraz większą mocą, a jego pierwszą oznaką w Norwegii jest wzrost bezrobocia – przyznaje Kjetil Fless, redaktor norweskiego magazynu „In-Publish”. – Lundeby & Co., największa introligatornia w Norwegii i – jak sądzę – w całej Skandynawii, zwolniła już ponad 10% załogi. Drukarnie gazetowe walczą o przetrwanie, a generalnym trendem jest konsolidacja. Dotychczas na szczęście nie było jeszcze w Norwegii przypadku bankructwa firmy z branży poligraficznej.” Relacja Anne Birkelund, redaktor duńskiego miesięcznika „De Grafiske Fag” również nie jest zbyt optymistyczna. „Przed Bożym Narodzeniem największe wydawnictwo prasowe zamknęło swoją drukarnię, zwalniając 120 osób – donosi. – Pozostałe drukarnie przeważnie drastycznie zmniejszyły produkcję w grudniu i trend ten utrzymywał się również w styczniu, powodując kolejne redukcje personelu. Thomas Hjort, CEO Heidelberg Nordic (który pełni również funkcję prezesa Duńskiego Stowarzyszenia Dostawców) szacuje, że dostawcy mogą stracić w 2009 nawet połowę swoich obrotów wygenerowanych w 2008. Jednocześnie duńscy dostawcy papieru i innych materiałów eksploatacyjnych podnieśli ceny na swoje wyroby. Prognozy klientów drukarń także są negatywne; po raz pierwszy od 1986 roku udział reklamodawców, którzy zredukują swoje budżety jest większy niż tych, którzy je zwiększą. Jednocześnie udział mediów elektronicznych w tych ograniczonych budżetach sukcesywnie rośnie.” Podróż kończymy w krajach niemieckojęzycznych. Ze szwajcarskich Alp delikatnie wieje optymizmem: „Póki co sytuacja drukarń szwajcarskich nie jest najgorsza, zwłaszcza komercyjnych – pociesza Paul Fischer, redaktor naczelny miesięcznika „Viscom”. – Nawet w styczniu większość drukarń nie miała przestojów. Wciąż inwestują; z moich informacji wynika, że w Szwajcarii jest w tej chwili więcej zamówień na offsetowe maszyny arkuszowe niż np. w Wielkiej Brytanii. Na szczęście nie zostały wstrzymane podpisane już akcje kredytowe dla tych firm. Jedną z najbardziej spektakularnych inwestycji ostatnich miesięcy poczyniła drukarnia Multicolor-Group z Lucerny kupując 5 maszyn firmy Heidelberg: Speedmaster XL-105-10P oraz XL-105-6P, Speedmaster 52 z systemem Anicolor, Spedmaster 74-2 oraz Speedmaster XL-75. Trudno o lepszy klimat do inwestowania dla drukarń mogących samodzielnie sfinansować zakup. Niestety znacznie gorzej przedstawia się sytuacja drukarń gazetowych. Rynek gazetowy odnotował spadek zamówień na reklamy o 10-20%, wydawnictwa i drukarnie takie jak np. Ringier, Edipresse, Basler Zeitung, Aargauer Zeitung czy NZZ zwalniają więc pracowników. Ale co bardzo istotne, przeważnie zwolnienia wiążą się ze zmianami strukturalnymi bądź projektami długoterminowymi. Spadek obrotów w br. w segmencie prasowym szacowany jest na co najmniej 10%. Rodzimi producenci również zdają się być w kłopotach: Müller Martini działa w skróconym czasie pracy (a linie produkcyjne ruszyły i tak dopiero po 12 stycznia). Jeśli sytuacja nie poprawi się do później wiosny, będą musieli zredukować załogę. Ferag nie udziela komentarzy, ale podejrzewam, że jest w podobnej sytuacji. Wifag stwierdził, ze rynek gazetowy jest w tej chwili „martwy”. Jest co prawda kilka obiecujących projektów, ale od upadku Lehman Brothers nie ma szans na finansowe wsparcie banków. Wszyscy czekają na stabilizację sytuacji. Moim zdaniem, zwłaszcza w przypadku dostawców kryzys nie ma nic wspólnego z naturalnym spowolnieniem czy typową recesją. To kryzys finansowy czyni sytuację szczególnie trudną. Z dobrych wieści – Papierfabrik Perlen zainwestuje 350 milionów EUR w nową maszynę papierniczą, która powinna rozpocząć pracę do 2010 roku.” Paul Fischer uzupełnił swoją dość obszerną relację z rynku poligraficznego kilkoma zdaniami na temat ogólnej sytuacji ekonomicznej w Szwajcarii. Jego zdaniem gospodarka radzi sobie całkiem nieźle, a Szwajcarzy wciąż są w nastroju konsumpcyjnym. Najbardziej ucierpiał eksport – większość zwolnień ma miejsce właśnie w przedsiębiorstwach o wysokim udziale produkcji eksportowej; bezrobocie wzrosło z 2,5 do 3,3%. Na koniec 2009 roku szacowane jest na 4,5%. W Polsce o takim poziomie możemy jedynie pomarzyć… Szwajcarzy spodziewają się spowolnienia gospodarczego o 1,5% w stosunku do 2008 roku. Paul Fischer zwraca uwagę na ciekawą sytuację w sektorze finansowym: najbardziej chyba ucierpiał bank UBS, w związku z czym musiał skorzystać ze wsparcia finansowego rządu i szwajcarskiego banku centralnego. „Mówimy o niewielkiej kwocie 35 miliardów EUR – ironizuje Paul Fischer. – Póki co jednak system bankowo-finansowy jest stabilny jak zwykle, problemy banków UBS, Credit Suisse czy Swiss Re dotyczą głównie USA, a zwolnienia mają miejsce w zagranicznych oddziałach tych banków.” Niestety w Niemczech, mających chyba największe znaczenie dla naszego rodzimego rynku, panuje znacznie gorszy klimat. „Sytuacja niemieckiej branży poligraficznej w drugiej połowie 2008 roku stała się bardzo trudna – informuje Bernhard Niemela, redaktor naczelny magazynu „Deutscher Drucker”. – Jeszcze do sierpnia ub.r. dostawcy byli przekonani, że drupa 2008 była najlepszą w historii, ale zaraz po wakacjach międzynarodowy kryzys finansowy zmusił ich klientów do wstrzymania czy nawet anulowania wielu projektów inwestycyjnych. Paradoksalnie, sytuacja niemieckich drukarń nie jest aż tak zła jak ich dostawców. Na początku br. wiele zakładów poligraficznych raportowało wzrost obrotów w 2008 roku. Zrobili dobre interesy, ale wstrzymali kosztowne inwestycje. Obecnie, kiedy pierwszy kwartał 2009 roku dobiega końca, coraz więcej drukarń wykazuje stan irytacji. Konsumpcja w Niemczech – na przekór kryzysowi bankowemu i przemysłowemu – wciąż rośnie, co przekłada się także na utrzymanie poziomu zamówień na wszelkiej postaci materiały drukowane. Niestety, jest jedna grupa drukarń, które kryzys odczuły wyjątkowo dotkliwie – to te, które wyspecjalizowały się w obsłudze producentów samochodów. W styczniu byliśmy świadkami upadłości jednej z czołowych drukarń arkuszowych – Neef & Stumme. Nie byłoby poważne czynić jakiekolwiek prognozy dla biznesu drukarskiego w tym roku. Ale wszystko wskazuje na to, że Niemcy czeka głęboki kryzys.” Richard Hollinek, wydawca austriackiego periodyku „Papier&Druck” również donosi o kiepskiej kondycji branży samochodowej oraz bankowej, która w ostatnich latach bardzo intensywnie rozwijała się na wschodzie Europy i tam ponosi obecnie największe straty. „Drukarnie, które miały problemy przed kryzysem, teraz walczą o przetrwanie, zanosi się na przejęcia poszczególnych firm – pisze Hollinek. – Z kolei ci, którzy w okresie prosperity radzili sobie świetnie, teraz nie odczuwają skutków kryzysu. Padła natomiast papiernia Hallein Papier, należąca do M-real.” Nasz austriacki korespondent zwraca także uwagę na wszechobecną obawę o przyszłość, pomimo że w wielu sektorach sytuacja jest naprawdę dobra. „Turystyka wciąż jest silna, konsumpcja nadal wysoka i – co typowe dla Austrii – producenci win raportują rekordową sprzedaż” – puentuje Richard Hollinek. Nie ma wątpliwości, że kraje „starej” Europy kryzys dotknął wcześniej niż Polskę. Trudno liczyć, że dobrobyt zapewnimy sobie produkując wina, ale możemy stać się bogatsi o doświadczenia innych, dlatego też będziemy Państwa systematycznie informować o kondycji europejskiej branży poligraficznej i o sposobach, jakimi tamtejsze przedsiębiorstwa radzą sobie z recesją.