Raport potrzebny od zaraz
6 gru 2016 14:50

Po serii spotkań promujących ideę branżowego Funduszu Poręczeń Kredytowych dla Poligrafii, zorganizowanych jeszcze przed wakacjami w największych miastach Polski, o najnowsze informacje na temat tego przedsięwzięcia poprosiliśmy Jacka Kuśmierczyka, jednego z jego inicjatorów. Redakcja: Jaki jest rezultat dotychczasowych działań zmierzających do powołania Funduszu i jakie będą następne kroki? Jacek Kuśmierczyk: Jeśli chodzi o deklaracje uczestnictwa, zgłoszeń mamy obecnie ponad 100. Rozmawialiśmy kilkakrotnie ze Związkiem Banków Polskich, były też prowadzone rozmowy o charakterze półoficjalnym z czynnikami rządowymi. Chodziło o wybadanie nastrojów i oszacowanie prawdopodobieństwa sukcesu naszej inicjatywy. W przypadku ZBP rozmowy miały charakter bardziej oficjalny; wpłynęło na to m.in. przychylne stanowisko prezesa tej organizacji Krzysztofa Pietraszkiewicza. W każdym przypadku zwrócono nam uwagę, że nie posiadamy podstawowych informacji dotyczących branży, tzn. nie dysponujemy żadnym dokumentem, który by prezentował, czym jest poligrafia w Polsce. Sprawdziliśmy dostępność tego typu materiałów; okazało się, że istnieją wprawdzie wyrywkowe opracowania, natomiast z rozmów ze wszystkimi organizacjami samorządu gospodarczego wynika, że jednego kompletnego, aktualnego studium nie ma i nigdy nie było. R.: Rzeczywiście były podejmowane próby sporządzenia tego typu raportu, m.in. przy okazji inicjatywy powołania Polskiej Platformy Technologicznej Poligrafii. J.K.: Wszystkie dotychczasowe prace bazowały na danych GUS, które – jak wiadomo – są nieścisłe, więc ich przydatność w obecnych warunkach jest niewielka. Przeprowadziliśmy rozmowy z organizacjami samorządu gospodarczego i wszystkie: Polska Izba Druku, Polskie Stowarzyszenie Sitodruku i Druku Cyfrowego, Zrzeszenie Polskich Fleksografów, Stowarzyszenie Poligrafów Pomorskich, Sekcja Poligrafów SIMP, Małopolskie Stowarzyszenie Właścicieli Drukarń oraz Korporacja Poligrafów Poznańskich, a nawet organizacje pośrednio z nami związane jak Polska Izba Opakowań, Polska Izba Książki i Izba Wydawców Prasy pozytywnie odniosły się do idei sporządzenia takiego raportu i zadeklarowały nie tylko swoją pomoc, ale i współudział w takim przedsięwzięciu. Zrobiliśmy rozeznanie co do kosztów wykonania pracy w przypadku zlecenia jej którejś z renomowanych firm zajmujących się badaniem gałęzi gospodarki; okazało się, że byłaby to kwota rzędu 300-500 tys. zł, czyli niemały wydatek. Dodatkowo do obciążeń finansowych dochodziłby dość istotny nakład pracy, bowiem oczywiste jest, że żadna z tych firm nie jest w stanie takiego zlecenia zrealizować sama, bez współpracy podmiotów branżowych i organizacji samorządu gospodarczego, przy czym potencjalni zleceniobiorcy dość enigmatycznie poruszali tę kwestię w swoich ofertach, co mogło budzić obawę o próby przerzucenia części odpowiedzialności za wiarygodność raportu na środowisko poligraficzne. R.: Jakie zatem jest wyjście z tej sytuacji? J.K.: To doświadczenie spowodowało, że zaczęliśmy szukać rozwiązania alternatywnego i wydaje się, że zostało ono znalezione. Najpierw jednak chciałbym nawiązać do kwestii konieczności sporządzenia takiego raportu. Otóż zarówno osoby związane z administracją rządową, jak i instytucjami finansowymi, do których się zwracaliśmy, podkreślały, że w procesie załatwiania jakichkolwiek spraw dotyczących branży można wyodrębnić dwa etapy. Pierwszy to ten, kiedy werbalnie staramy się przekonać rozmówcę do naszych racji czy postulatów, drugi zaś to etap swego rodzaju weryfikacji pierwszego wrażenia, która przebiega w oparciu o opisujące dany sektor gospodarki materiały. Urzędnik, który ma się zająć naszą sprawą, szuka przede wszystkim informacji źródłowych: co to za branża, jaki ma udział w PKB, ile osób jest zatrudnionych, jaka jest wartość inwestycji itp. I tu sprawa rozbija się o brak takowych. Dane GUS, jak już mówiliśmy, są niepełne, poza tym przedstawiciele innych branż na ogół przychodzą z gotowym tego typu materiałem, z którego jasno wynikają korzyści dla kraju z tytułu udzielenia pomocy tej właśnie gałęzi gospodarki (wzrost PKB, utworzenie miejsc pracy itp.). Jeżeli więc nie będziemy w stanie przedstawić dokumentów, które by uzasadniały słuszność naszych postulatów, to nie możemy liczyć na przychylność. Pamiętajmy też, że o pozyskanie nielicznych przywilejów konkurujemy z innymi działami polskiej gospodarki, które lepiej dbają o swój wizerunek. A więc albo przygotujemy się adekwatnie do sytuacji i pozostaniemy w grze, albo tego nie zrobimy i dalej będziemy kontestowali niedostatki własnej egzystencji. Ponadto nie muszę chyba przekonywać pani ani czytelników Poligrafiki, że posiadanie neutralnego kompendium wiedzy o naszej branży jest bardzo potrzebne choćby do planowania pojedynczych inwestycji czy wręcz strategii rozwoju zarówno poszczególnych przedsiębiorstw, jak i całych sektorów. R.: Wracając do alternatywnego rozwiązania... J.K.: Przeprowadziliśmy rozmowy ze współpracownikami Szkoły Głównej Handlowej oraz Związku Banków Polskich. W obu przypadkach moglibyśmy liczyć na pomoc: w przypadku SGH – profesora Tomasza Szapiro, w przypadku ZBP – prezesa Krzysztofa Pietraszkiewicza; pierwszy z wymienionych Panów jest już członkiem Polskiego Bractwa Kawalerów Gutenberga, zaś drugi przyjmie tę godność w grudniu br. Obaj byli uprzejmi zadeklarować życzliwość dla naszej sprawy. Profesor Szapiro powiedział, że mógłby pokusić się o stworzenie zespołu bazującego na pracownikach Zakładu Wspomagania i Analiz Decyzji w Instytucie Ekonometrii SGH, co – uważam – gwarantuje profesjonalizm na bardzo wysokim poziomie. Prowadzimy też obecnie rozmowy z firmami związanymi z ZBP i również uzyskaliśmy wstępną deklarację, że byłyby one gotowe nam w takim przedsięwzięciu pomóc. Oszacowaliśmy wstępnie nakład finansowy i wszystko wskazuje na to, że koszty przygotowania takiego raportu –a nawet więcej niż raportu – mogłyby się zamknąć w kwocie ok. 230 tys. zł. Termin wykonania to od 10 do 12 tygodni. Tu uwaga: w przypadku firm wyspecjalizowanych w badaniu rynku terminy były podobne. R.: Wspomniał Pan, że rezultatem przeprowadzonych prac byłoby coś więcej niż tylko powstanie raportu? J.K.: Miałem na myśli również stworzenie podwalin struktury badawczo-analitycznej, która pozwoliłaby w przyszłości – w oparciu o zebrane dane – na dalsze przetwarzanie tego materiału w celu jego aktualizacji (np. raz na 2 lata) i która umożliwiałaby wykonywanie badań i analiz na zlecenie poszczególnych sektorów naszej branży, jak również poszczególnych podmiotów gospodarczych. Bardzo ważna jest tu kwestia swobodnego dostępu do bazy danych dla organizacji środowiskowych (stowarzyszeń i izb), które wzięłyby udział w przygotowaniu tego projektu. Wsparcie przedsięwzięcia przez te organizacje jest niezwykle istotne, chociaż środki muszą zostać pozyskane bezpośrednio od podmiotów gospodarczych, bowiem samorząd takim funduszem nie dysponuje. Oczywiście firmy, które wsparłyby finansowo projekt, musiałyby uzyskać pewne przywileje oraz uprawnienia zapewniające im dostęp do bazy danych i możliwość ich dalszego przetwarzania. Pozostałe należące do samorządu branżowego mogłyby z niej korzystać na warunkach specjalnie uzgodnionych z organizacją, do której należą. Dla podmiotów niezrzeszonych dostęp byłby odpłatny, a jego koszt odpowiednio wyższy, co chyba jest naturalne. Jeśli chodzi o środki finansowe, to sądzę, że kluczową rolę będą tu odgrywali, jak zwykle przy tego typu przedsięwzięciach, dostawcy branży. Na pytanie, czy można liczyć na udział zakładów produkcyjno-usługowych, nie potrafię odpowiedzieć. Wydaje mi się, że tak, choć jeszcze tego nie weryfikowaliśmy. Chciałbym wierzyć, że szczególnie duże i średnie firmy będą skłonne to przedsięwzięcie wesprzeć, bo również dla nich bardzo istotne jest posiadanie neutralnej bazy, do której można się odnosić w procesach planistycznych. R.: Jakie dane powinny się znaleźć w opracowywanym raporcie? J.K.: Jeśli chodzi o zakres planowanego przedsięwzięcia, wstępna definicja jego zawartości obejmuje:  klasyfikację działalności podmiotu gospodarczego ze względu na stosowaną technologię (przygotowanie do druku, techniki i uszlachetnianie przez druk, obróbka introligatorska – nawiasem mówiąc to moim zdaniem bardzo ważny obszar, zbyt skromnie spenetrowany na dzień dzisiejszy, a posiadający ogromne możliwości rozwoju), rodzaj produktów i usług, wydajność produkcji, zaplecze logistyczne i wreszcie systemy wspomagające, czyli informatyka i logistyka – również bardzo istotne sprawy, niejednokrotnie w analizach pomijane;  informacje dotyczące: pracowników i kadry kierowniczej, struktury prawno-organizacyjnej, wartości sprzedaży w rozbiciu na asortymenty, rynków zbytu oraz grup klientów;  dane teleadresowe,  analizę szans i zagrożeń branży obecnie oraz w ciągu najbliższych 5 lat (z uwzględnieniem sytuacji na rynku wewnętrznym i na świecie, zwłaszcza w Europie);  analizę środowiska wokół branży,  opis roli, jaką odgrywa przemysł poligraficzny w rozwoju kultury, edukacji i nauki. Trzeba się też zastanowić, jak konstruować taki raport nie dotykając tzw. sfery wrażliwej? Wiadomo, że każda firma, z którą będą prowadzone rozmowy, posiada wiadomości o charakterze poufnym, ale wydaje mi się, że czasami przeceniamy wagę tzw. tajemnicy handlowej. Tak naprawdę w dobie wszechogarniającej nas komunikacji – a przez to umożliwienia swobodnego dostępu do danych – ilość sekretów, które musimy chronić, drastycznie zmalała. Oczywiście nie możemy pytać o specyfikę współpracy z poszczególnymi klientami, ale np. ogólna informacja o posiadanej kadrze (poziom wykształcenia, kwalifikacje) to nie tajemnica. Takie dane zebrane w raporcie pozwalają m.in. ocenić, co w najbliższym czasie poligrafii powinno oferować szkolnictwo, w których obszarach jest największe zapotrzebowanie na pracowników i jakie powinni mieć oni kwalifikacje. Jeśli chodzi o kwestie dotyczące struktury prawno-organizacyjnej podmiotów, to wskazują one na stopień zaawansowania rozwoju branży. Im więcej firm funkcjonuje na zasadzie tzw. ogólnych warunków prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby fizyczne, a nie w oparciu o przepisy prawa kodeksu handlowego jako osoby prawne, tym niższy poziom dojrzałości gałęzi przemysłu. Informacje o wartości sprzedaży w poszczególnych grupach asortymentowych, zwłaszcza w zestawieniu z danymi z rynków wysoko rozwiniętych, mogą nam podpowiedzieć, gdzie jeszcze jest wolna przestrzeń, w której warto inwestować. Podobnie dane dotyczące rynków zbytu i grup klientów dostarczą wiadomości o tym, w jakim segmencie pojawią się nowe podmioty zlecające czy też gdzie rynek jest nasycony i będziemy mieć do czynienia ze stagnacją. Stosunkowo mniej ważne są dane teleadresowe, ponieważ w zasadzie każda firma taką bazę posiada i łatwo może ją rozwijać na własne potrzeby. Jeśli jednak przy okazji realizacji innych celów przeprowadzimy ich weryfikację, to z pewnością będzie to z korzyścią dla środowiska. Co do analizy szans i zagrożeń dla branży, zwłaszcza w ujęciu perspektywicznym, wiadomo, że to antycypacja przyszłości, ale jeśli odniesiemy nasze dane do tych z rynków dojrzałych i prześledzimy zmiany, które tam zachodziły, być może umożliwi nam to wyciągnięcie cennych wniosków i uchronienie się od błędów popełnianych przez innych. Analiza środowiska okołobranżowego powinna uwzględniać problemy, które mogą wystąpić w najbliższym czasie, np. w związku z zaostrzającymi się przepisami dotyczącymi ochrony środowiska, bezpieczeństwa i higieny pracy, zmianami w prawie pracy i ustawach podatkowych. Wspominany na końcu opis roli, jaką odgrywa poligrafia w rozwoju kultury, edukacji i nauki powinien uzmysłowić czytelnikowi raportu, że jesteśmy środowiskiem, które ma ważną misję społeczną w państwie, o czym w dobie digitalizacji nie wolno zapominać. Podsumowując: nie musimy prowadzić bardziej dogłębnych analiz, ale przynajmniej powinniśmy wypunktować te kwestie i aspekty, które są najbardziej istotne w dniu dzisiejszym i w najbliższym czasie. Tylko tyle i aż tyle. R.: Wspominał Pan o dodatkowych korzyściach dla branży związanych z pracami nad raportem. J.K.: Bardzo istotne jest, żeby taki raport – o ile powstanie – miał charakter otwarty i aktywny. Wtedy powinna też powstać, jak powiedziałem już wcześniej, infrastruktura badawczo-analityczna pozwalająca na wykonywanie dalszych prac w przyszłości. Jest jeszcze jeden aspekt, w którym pokładam wielkie nadzieje: gdyby nam się udało zaangażować w to przedsięwzięcie dwie wymieniane tu grupy osób – związanych ze szkolnictwem wyższym – SGH i ze Związkiem Banków Polskich – to można się spodziewać, że ten mariaż da pozytywne efekty w przyszłości. Ponieważ po pierwsze: ludzie ci poznają branżę, która w ciągu najbliższych 5-10 lat ma szanse na stabilny rozwój, po drugie: zapewnimy sobie dodatkową formę promocji w kręgach dla przedsiębiorczości bardzo ważnych, po trzecie – w przypadku środowiska akademickiego owocem współpracy może być zainteresowanie dalszymi pracami badawczymi nad branżą poligraficzną i kierunkiem, w jakim powinna się rozwijać. Takie badania nie musiałyby wówczas być inicjowane tylko przez nas, ale być może wywodziłyby się z aktywności samego środowiska akademickiego. Jeśli zaś chodzi o krąg osób związanych z bankowością, to jest kwestią nie do przecenienia, by środowisko finansowe miało świadomość, że polska poligrafia rozwija się pozytywniej od hiszpańskiej czy brytyjskiej i że prognozy dla niej są dobre. R.: Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Iwona Zdrojewska