1640 gramów* wiedzy o papierze
6 gru 2016 14:53

Jeden z całkiem niezłych amerykańskich filmów o wiele mówiącym tytule „21 gramów” postawił tezę, że dusza ludzka waży 21 gramów. Ne bardzo daję temu wiarę, ale wiem na pewno, ile waży wiedza o papierze – 1640 gramów. Na początku września ukazała się bowiem najnowsza książka znanego i cenionego specjalisty w dziedzinie papieru działającego w branży drukarskiej – Stefana Jakucewicza, wydana przez Michael Huber Polska. To obszerne i nielekkie kompendium wiedzy o papierach powinno się znaleźć w bibliotece każdego poligrafa. n Chciało się Panu pisać kolejną książkę, Panie Stefanie? Stefan Jakucewicz: Czy mi się chciało… Każdy lubi dawać i dostawać prezenty. Poprzednią moją książkę – „Papier w poligrafii” – raczyłem sobie napisać na 50. urodziny. Ta w zamierzeniu była przeznaczona na 60., ale ukazała się z rocznym poślizgiem. Tematyką papierniczą zajmowałem się przez wiele lat i kiedy niespodziewanie moja pierwsza publikacja stała się podręcznikiem akademickim, postanowiłem „popełnić” taki podręcznik z prawdziwego zdarzenia. Czy jest on przyzwoity? Nie wiem, ale uważam, że odegra swoją rolę w zakresie funkcji papierów drukowych oraz towaroznawstwa papierniczego. Tym bardziej, że na 70. urodziny już raczej nie napiszę niczego podobnego. n Czym – oprócz objętości – „Papier do drukowania: właściwości i rodzaje” różni się od „Papieru w poligrafii”? W towaroznawstwie papierniczym jest tak, że co 2-4 lata pojawia się nowa jakość papieru o tej samej nazwie handlowej lub w ogóle pojawia się nowy papier. W ciągu 10 lat w branży zmieniło się więc naprawdę wiele. Układ obu publikacji jest bardzo podobny, ale niech to nikogo nie zmyli. Wymagania co do papieru i kryteria jego oceny zmieniły się drastycznie – kiedyś odporność papieru na zrywanie wynosząca 1 m/s była odpornością bardzo dobrą, teraz jest zaledwie dostateczna. Wynik bardzo dobry to obecnie 2,4 m/s. Takie przykłady można mnożyć, a jest to związane z intensywnym rozwojem maszyn papierniczych, ich większymi wydajnościami (prędkość wytwarzania papieru w ostatnich latach wzrosła o 25 proc.) i zmianą podejścia do papieru w ogóle. Kiedyś papiery do druku cyfrowego były osobną grupą papierów specjalnych, teraz dąży się do tego, aby w tej technologii stosować standardowe papiery do drukowania analogowego (przede wszystkim offsetowego arkuszowego ze względu na dostępność). Kiedyś, aby wyprodukować tonę papieru, trzeba było zużyć prawie 700 ton wody, może trochę mniej, bo jej część była w obiegu. Obecnie wystarczy 100 ton, czyli tonę papieru formujemy z 1 proc. masy, co daje zupełnie inne właściwości papieru. Diametralnie zmieniła się wilgotność papierów coldsetowych… Niedługo standardem będzie papier niepowlekany trójwarstwowy, a nie jednowarstwowy. Zmieniają się powłoki, sposoby gładzenia, satynowania. Za chwilę do papiernictwa wkroczy nanotechnologia… n Ciekawe, bo o ile zmiany w technologii drukowania i konstrukcji maszyn są wyraźnie widoczne, o tyle standardowy papier wygląda podobnie… S. J.: Zmiany może nie są spektakularne, ale na pewno ogromne. Kiedyś produkowano papier, który można było zadrukować dwustronnie w CMYK-u na jednokolorowej maszynie. Dziś jest to niewykonalne ze względu na jego mniejszą stabilność wymiarową, którą poświęcono na rzecz wydajności. Nie jest to jednak zjawisko negatywne, bo większość drukarń jednak dostosowała swój park maszynowy do nowych czasów. Za to owe papiery powlekane od 100 g/m2 w górę można już zadrukowywać w poprzek włókna, aby spełnić wymagania dotyczące oprawy. Zmian w papiernictwie nie można rozpatrywać w oderwaniu od zmian w poligrafii. „Papier do drukowania: właściwości i rodzaje” opisuje w związku z tym zupełnie inny zakres parametrów odnośnie do odchyłek, właściwości, gramatur itp. Ostatnie 10 lat to także nowe certyfikaty: FSC, PEFC itp. Pamiętajmy, że my nie mamy lasów; mamy plantacje, których musimy doglądać, pielęgnować je, ścinać i zasadzać na nowo. Zmieniły się surowce do produkcji papieru, szerzej wykorzystujemy makulaturę, inaczej zaklejamy papier… Słowem, inny świat, którego opisanie zajęło mi 9 miesięcy. n Czyli to takie Pańskie dziecko… S. J.: Można tak powiedzieć, ale przecież nie tylko moje. Ta książka ma ponad milion znaków bez ilustracji i waży 1,64 kg! Materiały, z których korzystałem przy jej pisaniu, zajmują ponad 30 segregatorów. Mój przyjaciel, doc. dr inż. Marek Kryczka, który książkę recenzował, potrzebował na to aż 12 miesięcy! To „dziecko” ma wiele matek i wielu ojców, a więc i duże szanse, aby zgodnie z powiedzeniem okazać się sukcesem. Do jego powstania przyczyniło się wiele osób i firm: Ewa Rajnsz, Iwona Zdrojewska, która jest niezrównana w korektach wszystkich moich publikacji, firma Heidelberg, która przekazała płyty, Pozkal, który książkę wydrukował i oprawił czy wreszcie Sappi, która przekazała 5 ton papieru. Jednak jej obecność na rynku to zasługa przede wszystkim dra Janusza Cymanka, prezesa firmy Michael Huber Polska. n No właśnie, dlaczego wydawcą książki o papierze jest firma „robiąca w farbach”? S. J.: Janusz Cymanek od wielu lat konsekwentnie niesie kaganek oświaty i wydaje różne publikacje branżowe, związane i niezwiązane z tematyką farbiarską. Angażuje w to, nie ukrywam, własne pieniądze, bo wydanie takiej publikacji w celach niekomercyjnych (pełna cena książki w wysokości 60 zł pokrywa zaledwie część kosztów jej produkcji i dystrybucji) to nie jest sprawa groszowa. Janusz po prostu wierzy w sens edukacji branży, za co (między innymi) bardzo Go cenię. n Dla kogo jest ta książka? Czy ma ona przede wszystkim pełnić funkcję podręcznika akademickiego? S. J.: Jest to rodzaj vademecum dla drukarza (w szerokim rozumieniu tego słowa) na temat rodzajów papierów i ich właściwości. Część towaroznawcza jest pisana w sposób zrozumiały także dla osób „robiących w papierze”, a nie „wykształconych w papierze”, niemniej część technologiczna pisana jest z pewnego punktu widzenia i wymaga pewnego poziomu wiedzy. Bezwzględnie powinni mieć ją na półce technologowie, którzy decydują o doborze papieru do produkcji, a także osoby odpowiedzialne za zamówienia w drukarniach. Niekoniecznie z wykształceniem poligraficznym czy papierniczym – starałem się nie przenosić tej książki na wysoki poziom abstrakcji naukowej. Jest to publikacja raczej dla praktyków, choć teoretykom może posłużyć jako źródło literatury. n Jak wejść w posiadanie książki „Papier do drukowania: właściwości i rodzaje”? S. J.: Do rozpowszechnienia mamy około 1000 egzemplarzy, które można zakupić w którymkolwiek oddziale firmy Michael Huber Polska lub zamówić przez Internet w jej siedzibie głównej we Wrocławiu. Książka kosztuje zaledwie 60 zł, a studenci zapłacą jeszcze mniej, bo 45 zł. To wyjątkowo niska cena jak na zakres przekazanej w niej wiedzy – w Europie podobna publikacja kosztowałaby ponad 200 EUR. My sprzedajemy ją tak tanio tylko dzięki hojności Janusza Cymanka i pozostałych Kolegów, którzy dołożyli się do jej wydania. n Jak to jest, że tylko Pan i Ewa Rajnsz opublikowaliście ostatnio poważne opracowania branżowe? To kwestia braku specjalistów, braku czasu czy raczej chęci? S. J.: Myślę, że to kwestia dostępności materiałów i na pewno w dużej mierze czasu. Ja swoją książkę pisałem w czasie prywatnym, w związku z czym na jej łamach dziękuję za cierpliwość mojej żonie Joli. Pisząc Eccotekę miałem ten komfort, że jej wydaniem był zainteresowany mój ówczesny pracodawca, tak więc pisałem ją praktycznie wszędzie, na kilku komputerach. Sam byłem zaskoczony, kiedy ostatnio podliczyłem swoje wszystkie publikacje: podręczniki, skrypty, książki… „Papier do drukowania: właściwości i rodzaje” jest moim 41. dziełem, ponad 30 z nich doczekało się kilku wydań. Myślę, że „Papier…” jest swego rodzaju uporządkowaniem mojej wiedzy i dotychczasowego dorobku. n Nie wierzę jednak, żeby to miało być Pana ostatnie słowo… S. J.: I słusznie, bo wraz z grudniowym wydaniem Poligrafiki poligrafowie otrzymują drugi sezon „Kuchni poligrafów”, a na początku roku ukaże się pełnokolorowe opracowanie pt. „Błędy w drukowaniu offsetowym a wady papieru” zawierające ponad 500 zdjęć, z którymi zmagać się będzie mój przyjaciel Rysiek Maćkowiak z OZGraf. Przydałoby się również opracowanie tematyki związanej z farbami, tworzywami sztucznymi jako podłożami drukowymi. n Panu życzę więc wytrwałości przy opracowywaniu kolejnych kompendiów, a Pani Jolancie – cierpliwości! Dziękuję za rozmowę! Rozmawiała Anna Naruszko * Wagowy – Prezes Lotos Poligrafia mgr inż. poligraf Edward Paweł Dreszer zwany Chytrym.