Atramentowa rewolucja
6 gru 2016 14:53

Solwentowy druk atramentowy, najbardziej powszechna technika produkcji plakatów i reklam outdoor, wiąże się z licznymi zagrożeniami dla zdrowia osób zatrudnionych przy drukowaniu oraz dla otaczającego drukarnie środowiska. Nic dziwnego, że podejmowano próby, aby to zagrożenie ograniczyć, a najlepiej zlikwidować. Przez lata wydawało się to niemożliwe. Do czasu... W marcu 2008 roku Hewlett-Packard, jeden ze światowych gigantów na rynku technologii cyfrowych zapowiedział, że na targach drupa w Düsseldorfie pokaże swój nowatorski produkt – drukarkę wielkoformatową na prawdziwie ekologiczny, bezpieczny dla ludzi i środowiska atrament HP Latex. I rzeczywiście pokazał – 100-calowy (2,5 m) ploter L65500, który oszałamiał swoimi możliwościami: drukował szybko, na dowolnych mediach i – jak na atrament wodny przystało – rzeczywiście nietoksycznie i bezwonnie. Jakością wydruków Latex mógł konkurować z atramentami fotograficznymi, a odpornością na światło i wodę z solwentowymi. Maszyna, a zwłaszcza atrament rzeczywiście mogły budzić sensację. Jeszcze rok wcześniej wizja atramentu wodnego do zastosowań outdoor wydawała się fantazją. Wprawdzie presję na wprowadzanie bezpiecznych, zielonych technologii w każdej prawie dziedzinie życia od lat odczuwali również producenci atramentów, jednak nikomu nie udawało się dotychczas pogodzić ekologii i bezpieczeństwa z wymogami użytkowymi – przyczepnością atramentu do rozmaitych powierzchni, także niepow-lekanych, oraz odpornością na warunki atmosferyczne. Bardzo szkodliwy twardy solwent stopniowo zastępowano jednak mildsolwentem, potem ekosolwentem, wreszcie atramentami światłoutwardzanymi (UV). Wszystkie te, coraz bezpieczniejsze, technologie nie eliminowały jednak całkowicie zagrożeń. Dopiero Latex zdawał się otwierać nową erę prawdziwie ekologicznego drukowania. W tym samym czasie, podczas kwietniowych targów Fespa w Genewie, nikomu nieznana austriacka firma Sepiax Ink Technology pokazała swój atrament, którego właściwości nie ustępowały Lateksowi. Sepiax Aquares, bo tak nazwano nowy atrament, różnił się jedynie bazowym surowcem – zamiast lateksu zastosowano żywice. Szczegółów chemicznej formuły producent nie chciał zdradzić, zanim wszystkie patenty nie zostaną zatwierdzone i ogłoszone, wiadomo jednak, że Sepiax, tak jak Latex, należy do rodziny atramentów wodnych. Historia powstania atramentu jest równie tajemnicza jak jego formuła. Mówi się o grupie chemików-entuzjastów, którzy w małym laboratorium w Lichtensteinie od lat pracowali nad drukarskim „kamieniem filozoficznym” – formułą atramentu uniwersalnego, do drukowania na wszelkich podłożach i odpornego na warunki atmosferyczne, a jednocześnie bezpiecznego. Gdy im się wreszcie udało i stanęli wobec równie trudnego zadania wprowadzenia swojego wynalazku na rynek – niespodziewanie wsparł ich sam Gernot Langes-Swarovski, współwłaściciel koncernu, zajmującego się nie tylko produkcją słynnych szlifowanych kryształów, ale – o czym nie wszyscy wiedzą – również inwestowaniem w nowatorskie, obiecujące technologie. Chemicy przenieśli się do Austrii, gdzie powstała mała firma Sepiax Ink Technology. Mała, bo nawet ze wsparciem koncernu Swarovskiego daleko jej do potęgi komputerowego giganta. Na pierwszy rzut oka rynkowa konfrontacja Sepiaksu z Lateksem przypomina walkę muchy ze słoniem. Oferta Hewlett-Packard jest dopracowana i kompletna – bezpieczny atrament i wysokiej klasy drukarka zaprojektowana specjalnie do tego atramentu. Za tą ofertą stoi powszechnie znana marka. Sepiax Ink Technology oferuje jedynie swój atrament Aquares, który jednak na pierwszych targach w Genewie został uznany za najbardziej innowacyjny ekologiczny produkt i uhonorowany odpowiednią nagrodą. FLAAR, amerykańska fundacja zajmująca się prezentacją i oceną rozmaitych zjawisk w branży wydruków wielkoformatowych, poświęciła atramentowi osobny raport, zaliczając Sepiax do najbardziej obiecujących produktów ostatnich lat, mających szansę zrewolucjonizować rynek. Australijska prasa branżowa nazwała go nawet „game changer” (zmieniacz reguł) na rynku wydruków atramentowych. Wreszcie w marcu European Digital Press Association uznało Sepiax za najbardziej przyjazny środowisku produkt 2010 roku. Przyjrzyjmy się więc bliżej zaletom tego atramentu. Różnica między Lateksem a Sepiaksem to rodzaj maszyn, a dokładnie głowic drukujących, do których są one przeznaczone. HP Latex przeznaczony jest do głowic termicznych, zaś Sepiax Aquares – do głowic piezo (Epson). Atramentu HP Latex można używać jedynie w specjalnie dla niego zaprojektowanych ploterach HP, zaś Sepiax sprawdza się w większości maszyn wyposażonych w głowice Epson DX4 lub DX5, czyli w ploterach najpopularniejszych marek: Epson, Roland, Mimaki i Mutoh. Nie są to wprawdzie jeszcze maszyny w pełni gotowe do drukowania Sepiaksem i wymagają odpowiedniej adaptacji. Atramentem Sepiax można też drukować – znów po odpowiedniej adaptacji – na często porzuconych już ploterach wodnych, ostatnimi czasy mniej użytecznych wobec ekspansji technologii solwentowych. By czytelnika nie zwodzić, pora wyjaśnić, na czym polega owa adaptacja. Otóż technologia druku Sepiaksem wymaga, aby drukowane powierzchnie były podgrzane do określonej temperatury, różnej dla odmiennych podłoży. Ponieważ plotery solwentowe są wyposażone w system grzejący, operacja zdaje się prosta – wystarczy zastąpić atrament solwentowy Sepiaksem. Tak łatwo jednak nie jest – pomijając skomplikowaną procedurę usuwania starego atramentu za pomocą aż trzech płynów czyszczących, wymiany damperów, a najlepiej całego układu przewodów doprowadzających atrament do głowicy – nie każda oryginalna grzałka pozwala na uzyskanie odpowiedniej temperatury. Dla mediów absorpcyjnych wystarcza 40-45° C i z tym nie byłoby kłopotu, ale dla powierzchni gładkich i błyszczących trzeba aż 55-60° C i z tym już nie każda drukarka sobie radzi. Dlatego w tych krajach, gdzie poważnie myśli się o drukowaniu atramentem Sepiax, czyli w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Austrii, a także w Chinach, Rosji i Polsce, dystrybutorzy opracowują rozmaite – mniej lub bardziej udane – instalacje podgrzewające media. Wykorzystuje się oryginalne plotery na atramenty wodne, bo czasem łatwiej dodać nowy element niż ulepszać istniejący. I tak Anglicy stawiają na adaptacje ploterów Epson, Amerykanie i Niemcy przerabiają modele Mutoh Valuejet, a Chińczycy oferują systemy grzejące zaprojektowane „na miarę” do poszczególnych modeli drukarek Epson i Roland. Koszt takiego urządzenia dla drukarki 44”, łącznie z precyzyjnym kontrolerem temperatury i montażem, nie przekracza kilku tysięcy złotych. Jednocześnie nie jest tajemnicą, że prawie wszyscy producenci ploterów atramentowych przygotowują swoje modele, projektowane już specjalnie dla atramentu Sepiax. Kolejnym wymogiem, który trzeba uwzględnić, jest ograniczenie podawania atramentu do minimum. Nie wystarcza najmniejsza kropla; dla niektórych mediów total ink limit trzeba ustanowić na poziomie nawet 140 proc. dla czterech kolorów CMYK. Oznacza to oczywiście wysoką wydajność z litra atramentu, ale wymaga precyzyjnej kalibracji urządzenia drukującego. Nie można już drukować z Photoshopa, konieczny jest dobry RIP. Po spełnieniu tych warunków otrzymujemy uniwersalne narzędzie do „drukowania na wszystkim”, jak reklamuje Sepiax jego amerykański dystrybutor Graphics One. Może jeszcze nie na teflonie, jak dowcipnie komentuje to autor raportu FLAAR dr Nicholas Hellmuth. Warto na koniec zacytować jego opinię o Sepiaksie: „Przez 12 lat, od kiedy badam rynek wielkoformatowych drukarek atramentowych, nie znalazłem atramentu, który drukowałby na większej liczbie mediów niż ten naprawdę godny uwagi żywiczny atrament. (…) Czuję, że atrament Sepiax jest pierwszym atramentem od czasu atramentów UV, który ma duże szanse stać się rewelacją”. Opracowano na podstawie materiałów firmy Gellex