Branża warta zaufania?
6 gru 2016 14:55

11 stycznia br. Polskie Bractwo Kawalerów Gutenberga i Związek Banków Polskich zorganizowały w Warszawie spotkanie pod przewrotnym tytułem „Poligrafinanse”, poświęcone budzącym ostatnio wiele kontrowersji zagadnieniom finansowania w poligrafii. Konferencja pokazała, że branża poligraficzna chce dialogu z instytucjami finansowymi i potrafi precyzyjnie zdefiniować swoje problemy, zaś przedstawiciele świata finansów dowiedzieli się, jak pojemny jest termin poligrafia i jak wiele innowacyjnych usług się za nim kryje. Tylko czy zmieni to jej postrzeganie w środowisku bankowym, skoro współczynnik bankructw w branży poligraficznej był w ubiegłym roku wyższy nawet niż w budowlanej? W konferencji wzięło udział ponad 100 uczestników, z których dużą część stanowili przedstawiciele instytucji finansowych, banków i firm leasingowych – w tym szefowie działów ryzyka i marketingu. Spotkanie zaszczycił również swoją obecnością zarząd Związku Banków Polskich w osobach prezesa Krzysztofa Pietraszkiewicza oraz wiceprezesa dr. Mieczysława Groszka. Jacek Kuśmierczyk, kanclerz Polskiego Bractwa Kawalerów Gutenberga otworzył konferencję deklaracją nawiązania dialogu z władzami RP, a zwłaszcza z Ministerstwem Finansów oraz branżami wydawniczą i reklamową w celu podjęcia wspólnych inicjatyw mających na celu ochronę i promocję słowa drukowanego. Sami drukarze nie są w stanie obronić produktów drukowanych, muszą współpracować z ich odbiorcami – przekonywał Jacek Kuśmierczyk. Jego wysiłki w tym kierunku zostały docenione przez Sekcję Poligrafów SIMP – Wiesław Cetera, członek zarządu Oddziału Warszawskiego SIMP uhonorował kanclerza prestiżową statuetką Czarny Pelikan (wcześniej otrzymali ją Tadeusz Chęsy, prezes Sekcji Poligrafów SIMP i właściciel drukarni Pozkal oraz Krzysztof Pindral, prezes zarządu firmy Heidelberg Polska Sp. z o.o.). Co dalej z raportem? Marek Gajdziński z firmy doradczej KPMG przedstawił fragmenty raportu na temat kondycji branży poligraficznej w Polsce, który w ubiegłym roku został opracowany we współpracy z PBKG. Jego prezentacja została uzupełniona o dane z 2010 roku. Według naszego raportu branża spodziewała się dynamicznej konsolidacji, jednak jak wynika z EUROSTAT, rynek poligraficzny wzrósł w 2010 roku o 400 nowych przedsiębiorstw – zaskoczył zebranych Marek Gajdziński. Jacek Kuśmierczyk zapowiedział aktualizację raportu w roku bieżącym i poprzez ten dokument aktywną promocję rodzimej branży poligraficznej na rynkach zagranicznych, m.in. na zbliżających się targach drupa 2012: Chcielibyśmy, aby raport zawierał więcej wskazówek, które pomogłyby branży bankowej w podejmowaniu decyzji odnośnie do finansowania inwestycji, a inwestorom zagranicznym – w szukaniu partnerów w Polsce. Co musi się stać, aby instytucje finansowe i kapitałowe zaczęły się interesować branżą poligraficzną? – zastanawiał się Krzysztof Pietraszkiewicz. – Im bardziej ją poznaję, tym bardziej jestem przekonany, że to bardzo nowoczesna gałąź polskiej gospodarki. Z pewnością pomoże w tym opracowany przez KPMG i PBKG raport; grupa podmiotów musi być profesjonalnie opisana, aby była dla banków transparentna – zauważył Mieczysław Groszek, który przez wiele lat pełnił funkcję prezesa spółki BRE Leasing. Jacek Kuśmierczyk poinformował, że plany aktualizacji raportu o dane z 2010 roku zostały już uwzględnione w kalendarzu KPMG i są duże szanse, że będzie on gotowy na majową drupę. Kolejny rok wzrostu Krzysztof Pindral, prezes zarządu Heidelberg Polska Sp. z o.o. przedstawił bankowcom perspektywy rozwoju rynku poligraficznego w najbliższych latach. Udało się zahamować spadek produkcji poligraficznej z 2009 roku i wiemy już, że rok 2011 będzie drugim z kolei rokiem wzrostu – przekonywał prezes Pindral. – Szczególnie intensywny rozwój tej gałęzi gospodarki zaobserwujemy w krajach rozwijających się. Specjalnie na konferencję przyjechał Ralf Steger, senior vice president Division Financial Services Heidelberg AG, który opowiedział o współpracy niemieckiego koncernu ze światem finansów. Jestem zdania, że słabe ratingi naszej branży nie do końca oddają jej faktyczną kondycję finansową, a utrudnienia w pozyskaniu finansowania są niepotrzebnie duże – stwierdził Ralf Steger. – Bankowcy nie powinni patrzeć wyłącznie na ratingi, ale również na motywację do inwestowania. Żaden drukarz nie jest przecież zainteresowany kupnem maszyny, na którą nie będzie miał zleceń. W 2010 roku w firmach poligraficznych, z którymi współpracujemy, nie zauważyłem żadnych poważnych bankructw, firmy te generalnie miały również stabilną sytuację finansową. Gdyby banki ponosiły straty na finansowaniu branży poligraficznej, to nasza współpraca nie przetrwałaby przecież tyle lat. Uważam, że branża ta warta jest zaufania. Instytut Gutenberga? Jak pozyskać zaufanie świata finansów i poprawić postrzeganie branży poligraficznej – zastanawiał się Jacek Kuśmierczyk: Mamy w Polsce wiele do zrobienia, bo jak do tej pory polska poligrafia nie ma instytucji, która potrafiłaby prowadzić konstruktywny dialog ze światem pozapoligraficznym i skutecznie ją promować. W Niemczech jest wiele ośrodków mogących wydać obiektywną opinię, jak np. Instytut Fogra. W Polsce takiego ciała brakuje. A bez dialogu jesteśmy skazani na oceny, na które nie mamy bezpośredniego wpływu. Oczywiście z perspektywy bankowca ocena musi być wydana w oparciu o zabezpieczenie kapitału, ale jeśli ktoś nie ma o specyfice branży zbyt dużej wiedzy, to nie będzie w stanie wydać realnej opinii. Budowanie trwałych, partnerskich relacji jest bardzo istotne; nie da się branży poligraficznej finansować z doskoku. Dlatego chcemy powołać do życia Instytut Gutenberga, który będzie niezależnym ośrodkiem eksperckim. Z perspektywy świata finansów nowoczesność i postęp technologiczny w branży poligraficznej są jednocześnie jej słabymi stronami. Obciążeniem branży jest paradoksalnie jej jakość i szybki postęp; maszyny szybko tracą na wartości, co z perspektywy banku jest dużym problemem – przekonywał Mieczysław Groszek. – Stworzenie niezależnego ośrodka eksperckiego jest zatem w tej branży konieczne! Asymetria relacji Mariusz Lewandowski, dyrektor generalny odnoszącej sukcesy drukarni akcydensowej CGS przedstawił subiektywną, jak sam wyraźnie podkreślił, ocenę relacji branży z instytucjami finansowymi na przykładzie własnej firmy. Historia cywilizacji to historia kredytu – stwierdził Mariusz Lewandowski. – Gdyby nie życzliwość banków, nie udałoby nam się rozwinąć, ponieważ decyzję o dwukrotnym powiększeniu hali i doposażeniu podjęliśmy tuż przed wybuchem kryzysu finansowego. Ale nie znaczy to, że cała nasza bogata historia współpracy z instytucjami finansowymi była łatwa i przyjemna. Co bardzo rzuca się w oczy, to asymetria relacji – banki prześwietlają nas dogłębnie, żądają dostarczania coraz to nowych dokumentów, ale z ich strony nie otrzymujemy informacji o terminach procedowania ani o zasadach oceny. Jeden z banków, do którego wystąpiliśmy o finansowanie, nie podjął decyzji od wiosny 2011 roku, natomiast ciągle napływają od niego prośby o nowe dokumenty! Tym samym Mariusz Lewandowski zaapelował o obustronny transfer wiedzy branżowej i przyjęcie do wiadomości, że przedsiębiorcy z reguły wiedzą, co i po co robią. Czy potrzebujemy kolejnego wielkiego kryzysu, aby zrozumieć, że najważniejsza jest realna gospodarka? – zastanawiał się retorycznie dyrektor CGS Drukarnia, przytaczając jednocześnie przykład kryzysu wywołanego bańką internetową, na której również banki straciły fortuny. – Patrzcie łaskawiej na realną gospodarkę, my jesteśmy naprawdę blisko klienta i jeśli gdzieś nie ma biznesu, to nie występujemy o jego finansowanie. A dobrych projektów w branży poligraficznej nie brakuje. Przykład z rodzimego podwórka przytoczył Mirosław Szewczyk, prezes drukarni Opolgraf, który opowiedział, jak jego – bardzo tradycyjna, wydawałoby się – drukarnia dziełowa radzi sobie z nowymi technologiami. Opolgraf pracuje obecnie nad projektem „Ożywiamy papier”, wykorzystującym Augmented Reality (rozszerzoną rzeczywistość). Rozwiązanie to różni się od coraz popularniejszych kodów QR tym, że takim kodem może być dowolny znak graficzny, zdjęcie lub pole tekstowe, co stwarza zupełnie nowy potencjał marketingowy. Przykład z zachodu Europy zaprezentował Uwe Kley ze Swiss Post Solutions GmbH, który przedstawił drogę przedsiębiorstwa od drukarni do wiodącego specjalisty w dziedzinie marketingu bezpośredniego. Czas to pieniądz! Wystąpieniom z uwagą przysłuchiwał się Paweł Targowski, wiceprezes zarządu firmy Cartondruck Polska Sp. z o.o., średniej wielkości drukarni opakowaniowej, która kończy właśnie projekt inwestycyjny o wartości 28 mln zł. Kierowana przeze mnie od początku spółka posiada co prawda bogatych „rodziców” w USA i w Niemczech, ale strategia rozwoju grupy zakłada w pierwszej kolejności finansowanie lokalnych spółek w oparciu o lokalne instytucje – mówi Paweł Targowski. – Na przestrzeni ostatnich miesięcy prowadziłem rozmowy z sześcioma różnymi bankami bądź firmami leasingowymi – każda rozmowa rozpoczynała się od wstępnej analizy wyników i przedstawienia konkretnej, niezwykle ciekawej oferty finansowania. Jeśli przedsiębiorca myśli w tym momencie, iż „złapał byka za rogi”, to się bardzo myli – w tym momencie rozpoczyna się żmudny proces weryfikacji, który w zależności od instytucji trwa od 2 tygodni do 4 miesięcy. Spółkę Cartondruck poinformowano, że finalną decyzję podejmuje tzw. decydent, bo tak w jednym z banków określono analityka bądź grupę analityków „odseparowanych” od potencjalnego kredytobiorcy i niewrażliwych na jakiekolwiek inne zalety tego biznesu poza liczbami, głównie tymi z przeszłości. I nie ma żadnej siły, aby ten decydent mógł bezpośrednio spotkać się z potencjalnym kredytobiorcą – nie mam tu na myśli zamiaru oczarowania go ładnym budynkiem, klientami z top 20 światowych firm kosmetycznych czy corocznym kilkudziesięcioprocentowym wzrostem; chodzi o rzetelne wyjaśnienie liczb, na bazie których podejmuje on decyzję, o polemikę np. w kwestii założeń wymaganego przez jeden z banków 10 (!)-letniego biznesplanu – mówi Paweł Targowski. – Z całym szacunkiem dla reprezentujących te instytucje sprzedawców, kontaktujących się z przedsiębiorcą – oni są jedynie pośrednikami w tej dyskusji, nie zawsze potrafiącymi wiernie przekazać obraz sytuacji. Być może mój przypadek jest odosobniony i moje obiekcje co do bardzo konserwatywnego zachowania sektora bankowego w Polsce wobec naszego sektora są nieuprawnione. Ale jak nazwać decyzje niektórych instytucji przedstawiających finalnie dużo gorsze niż pierwotnie warunki finansowania, z oczekiwanymi olbrzymimi zabezpieczeniami i uzasadnieniem bardzo dużego ryzyka odsprzedaży maszyny w przypadku bankructwa kredytobiorcy? Ba, jedna z tych firm przyznała, iż nie ma pojęcia, gdzie by mogła składować tak duże maszyny! A przecież chodzi o nowe urządzenia, wyprodukowane przez liderów w branży, oparte na najnowszym poziomie rozwoju technologicznego i pożądane przez każdą drukarnię opakowaniową. Co ciekawe, kiedy po tak długim okresie przekazywania licznych, nieraz na co dzień mocno chronionych informacji o firmie i zależnych podmiotach, z obawy przed wątpliwościami banku co do podjęcia ryzyka, zaproponowano modyfikację oczekiwań (np. skrócenie okresu finansowania bądź zwiększenie udziału własnego), to projekt rozpoczynał się niemalże od nowa. Tylko kto dziś ma na to czas? – zastanawia się Paweł Targowski. – Inwestycja zrealizowana została finalnie przy udziale instytucji działających w Polsce, mających swoje korzenie w Niemczech – nie trzeba było wcale aż tak dużo danych, branżę i firmę postrzegali jako bardzo perspektywiczną i nie trzeba było przede wszystkim nikomu tłumaczyć czym są kupowane przez nas maszyny. Zgadzam się z Jackiem Kuśmierczykiem, że jest potrzeba stworzenia instytucji, która by obiektywnie takie statystyki przygotowywała, chociażby na potrzeby banków. Coś na wzór branży motoryzacyjnej, która ma swoją firmę Samar. W ślad za dialogiem muszą pójść jednak deklaracje konkretnych działań, choćby dotyczących sposobu oceny projektów inwestycyjnych w branży. Dla obu stron powinien być z tego biznes, dobry biznes. Bez niepotrzebnie traconego czasu, bo czas to pieniądz. Gdzie szukać pieniędzy? Drugi blok prezentacji był dedykowany branży bankowej, która niestety w przeważającej większości przypadków ograniczyła się do prezentacji swojej standardowej oferty, ani nieuwzględniającej specyfiki branży poligraficznej, ani niedającej odpowiedzi na nurtujące branżę pytania o sposoby rozwiązania istniejących problemów. Spore zainteresowanie wzbudziła prezentacja Banku Gospodarstwa Krajowego na temat kredytu technologicznego, ale entuzjazm ostudziła informacja, że w ramach tego projektu wpłynęło już ponad 600 wniosków na kwotę 1 600 milionów zł, która już przerosła kwotę dedykowaną na to działanie. Co prawda część kwoty może się jeszcze uwolnić, bo z pewnością nie wszystkie wnioski spełnią warunki i możliwe są alokacje, ale przedstawiciel BGK nie był w stanie dać na to gwarancji ani tym bardziej podać konkretnego terminu kolejnego naboru wniosków. Inną możliwością pozyskania dofinansowania jest wspieranie projektów proinnowacyjnych przez PARP. Jest to działanie dedykowane sektorowi MSP, na które przeznaczono prawie 900 mln zł. Inicjatywa ZBP i PBKG została ciepło przyjęta zarówno przez bankowców, jak i przedstawicieli branży poligraficznej i są już plany jej kontynuacji, jednak co do jednego nie ma wątpliwości – bez stabilnych, dobrych wyników finansowych przedsiębiorstwa nie mogą liczyć na życzliwość banków i raczej nie zmieni tego ani raport, ani niezależny ośrodek badawczy, ani kolejna konferencja. Jednak z pewnością pomoże w budowaniu długoterminowych relacji, opartych na bardziej partnerskich warunkach, na czym tak naprawdę najbardziej zależy tym przedsiębiorcom, którzy wiedzą, jak dobry pomysł na biznes przekuć w sukces.