Czy bać się obcego kapitału w polskiej poligrafii?
6 gru 2016 14:42

W ostatnich tygodniach w polskim œwiatku poligraficznym rozgorzała dyskusja na temat monopolizowania naszego rynku poligraficznego przez kapitał zachodni. Kolorytu i emocji dodajš tejże dyskusji kłótnie i polemiki toczone przy okazji debat na temat wstšpienia Polski do Unii Europejskiej. Chciałbym także dorzucić swoje ătrzy groszeÓ do tej dyskusji. A jest o czym debatować. Rzeczywiœcie, jeżeli przyjrzeć się firmom, które zdominowały największe segmenty rynku poligraficznego w Polsce, czyli rynek opakowań i rynek prasy, to sytuacja polskich firm może wydawać się beznadziejna. Nic też dziwnego, że eurosceptycy przytaczajš całš listę zarzutów wobec takiego stanu rzeczy. Jak to więc rzeczywiœcie wyglšda Đ czy obcy kapitał w polskiej poligrafii to nowe miejsca pracy, szansa na unowoczeœnienie całej branży, czy też przeciwnie Đ perspektywa przejęcia za niewielkie pienišdze, a następnie likwidacji tej gałęzi przemysłu? Żyjemy w czasach, w których globalizacja staje się faktem. Nikogo nie dziwi, że największymi ăpolskimiÓ firmami motoryzacyjnymi sš włoski (jeszcze) Fiat i koreańskie (a może amerykańskie) Daewoo. Trudno więc wymagać, by akurat poligrafia stanowiła bastion polskich przedsiębiorców. No i niestety nie stanowi. Polski rynek prasy kolorowej opanowany jest przez wydawców niemieckich i francuskich. W prasę codziennš inwestujš Niemcy i Skandynawowie. Drukarnie magazynowe heatsetowe to kapitał głównie amerykański. Wœród wytwórców opakowań różnorodnoœć inwestorów jest jeszcze większa. Dlaczego tak się dzieje? Jakš przewagę nad polskimi majš inwestorzy zachodni? Po pierwsze Đ tanie Ÿródła finansowania. Poligrafia, jak wiadomo, wymaga niemałych inwestycji. W Polsce nie produkuje się praktycznie żadnych maszyn poligraficznych. Polski drukarz kupujšc takie same maszyny, jak np. drukarz niemiecki, ponosi znacznie większe wydatki. Do dziœ bowiem koszt kredytu inwestycyjnego w naszym kraju jest wielokrotnie wyższy niż w dowolnym kraju za naszš zachodniš granicš. Po drugie Đ znacznie łatwiejszy dostęp do nowych technologii poligraficznych. Niestety, zaawansowana wiedza poligraficzna nie jest powszechnie dostępna. Brak rodzimego przemysłu wytwórczego powoduje ograniczone zapotrzebowanie na wyższš kadrę technicznš. To z kolei wpływa na jakoœć nauczania i liczbę studentów w polskich szkołach kształcšcych poligrafów. A po trzecie i najważniejsze Đ doœwiadczenie. Firmy inwestujšce w polskš poligrafię to zazwyczaj koncerny majšce oddziały w kilku lub kilkunastu krajach, kilkudziesięcioletniš tradycję na rynku poligraficznym oraz ustabilizowany rynek odbiorców i reklamodawców. Ile takich firm znajdziemy w Polsce? ŻADNEJ. Zagranicznym inwestorom zarzuca się wiele rzeczy. Na nieszczęœcie dla branży poligrafia nierozerwalnie wišże się z mediami, a z kolei media sš niezaprzeczalnie zwišzane z propagandš i politykš. I w tym aspekcie padajš zarzuty przeróżne. Ale, podobnie jak w innych gałęziach przemysłu, tak i w poligrafii zagranicznym inwestorom zarzuca się przede wszystkim traktowanie polskiego rynku jako terenu eksploracji i rynku zbytu dla wyrobów obcego pochodzenia oraz miejsce do wykorzystania przestarzałych, nieprzydatnych już gdzie indziej maszyn i technologii. Ten ostatni zarzut wydaje się jak najbardziej prawdziwy. Jak to jest z importem do Polski ăprzestarzałych technologiiÓ? Spotkałem się z kilkoma teoriami na ten temat, w tym również teoriami spiskowymi, gdzie jakoby sprowadzanie do Polski starych maszyn poligraficznych miałoby służyć celowemu osłabieniu rodzimego przemysłu poligraficznego. To, że do dzisiaj powszechna jest praktyka instalowania w naszym kraju maszyn, które wyeksploatowały się już w jednej z zachodnich drukarń danego koncernu, to fakt. Moim zdaniem jednak zjawisko to ma tylko jedno uzasadnienie Đ ekonomię. Coraz uboższy, niestety, polski rynek nie wymusza na wydawcach wzrostu jakoœci, a jedynie możliwie jak najniższe ceny wyrobów. W chwili, gdy pojawia się na nim konkurencja i jakakolwiek rywalizacja, ulega on diametralnej zmianie. Przykładem może być sytuacja, która miała miejsce, gdy Agora podjęła decyzję o budowie nowych drukarń. W konsekwencji wszyscy liczšcy się wydawcy prasy codziennej zaczęli unowoczeœniać swój park maszynowy. I nie jest to przypadek odosobniony. Dla znacznej częœci firm, także tych z obcym kapitałem, zaczynajšcych od pracy na maszynach z ădemobiluÓ, przyszedł lub przyjdzie czas na inwestycje w sprzęt nowy. Ale czy Polak nie potrafi sam drukować i wydawać? Pytanie jest jak najbardziej zasadne. Œledzšc spektakularne ăfiaskaÓ wielkich przedsięwzięć medialnych, które próbował zaaranżować typowo polski kapitał, patrzšc na trudnoœci finansowe polskich wydawców, odpowiedŸ powinna brzmieć: nie potrafi. Ale z kolei niewštpliwy sukces, jaki odniosła choćby Agora, chwieje nieco tš opiniš. Polska poligrafia, a szczególnie jej częœć zwišzana z przygotowaniem prac do druku, jest naprawdę nowoczesna. Mieliœmy to szczęœcie, że zmiany ustrojowe w naszym kraju zbiegły się w czasie z rewolucjš na œwiatowym rynku prepress. Polskie firmy poligraficzne, powstajšce masowo na przełomie lat osiemdziesištych i dziewięćdziesištych, inwestowały już w nowoczesne, otwarte systemy oparte na technologii postscriptowej. W ten sposób uniknęliœmy sytuacji powszechnej na zachodzie Europy, gdzie firmy decydowały się na kosztownš produkcję kontynuowanš na przestarzałym systemie wydawniczym (bardzo drogim w chwili zakupu) po to, by choć w częœci mógł się on zamortyzować. W przypadku drukarń sytuacja też wyglšda nie najgorzej. Używane maszyny drukujšce, od których zaczynała większoœć polskich drukarń, zostały w znacznym stopniu wymienione w ostatnich latach na nowy, bardzo nowoczesny park maszynowy. Tak więc polska firma, która nie ăprzespałaÓ ostatnich lat i dysponuje nowoczesnš, zapewniajšcš wysokš jakoœć produktu technologiš, stanowi naturalne zaplecze produkcyjne dla zagranicznego wydawcy czy odbiorcy wyrobów poligraficznych. Zagraniczny wydawca jest wręcz skazany na współpracę z polskimi firmami. Powodujš to dwa czynniki: bezpieczeństwo produkcji i czas. Obydwa sš szczególnie ważne w produkcji prasy. Aby mieć pewnoœć, że gazeta lub magazyn ukaże się terminowo, wszystkie kluczowe systemy w firmie, poczšwszy od projektowania i przygotowania do druku periodyku, a skończywszy na druku i introligatorni, należałoby powielić. Utrzymywanie maszyn tylko po to, by stanowiły ăbackupÓ w razie awarii systemu podstawowego, nigdzie, nawet w największych firmach nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Znacznie bardziej opłacalne jest przeniesienie częœci swojej produkcji do firmy czy firm zewnętrznych, z zastrzeżeniem, że w razie awarii przejmš one 100% produkcji. Zewnętrzny kooperant może stanowić również rodzaj bufora łagodzšcego skutki nierównomiernego rozłożenia produkcji w czasie. Kluczowš rolę w wyborze podwykonawcy lub kooperanta stanowi także czas wykonania wyrobu. Między innymi ten właœnie czynnik spowodował, że pomimo niższych cen, po próbach, wydawcy niemal całkowicie zaniechali drukowania polskich czasopism za granicš. Powód Đ zbyt długi czas transportu i odprawy celnej oraz kłopoty z tym zwišzane. Zachodnie firmy sš i będš klientami polskich firm poligraficznych. Nawet zniesienie barier celnych i kontroli granicznych nie zlikwiduje problemu odległoœci pomiędzy producentem z zachodu czy południa Europy a polskim klientem. A ewentualne inwestycje podmiotów zagranicznych na rynku poligraficznym w Polsce stwarzajš większe możliwoœci firmom polskim. Szansę na powodzenie na rynku determinujš trzy podstawowe czynniki: wysoka jakoœć produktu, możliwie najkrótszy czas wykonania pracy i możliwie najniższa cena. Aby te czynniki mogły zaistnieć jednoczeœnie, niezbędna jest œcisła SPECJALIZACJA. Moim zdaniem największy problem polskiej poligrafii stanowi jej bardzo duże rozdrobnienie. Nadal typowym przykładem firmy poligraficznej na rynku polskim jest drukarnia skłonna przyjšć dowolne zlecenie, od wizytówki po billboard, bez względu na to, czy dysponuje odpowiednim parkiem maszynowym i czy potrafi zlecenie wykonać. A naprawdę nie chodzi o to, by móc zrobić wszystko. Recepty na sukces powinno się szukać w coraz bardziej różnorodnych formach produktów, które można zaproponować klientom. Dzięki olbrzymiemu tempu rozwoju technologii poligraficznych możemy zaobserwować przedziwne zjawisko. Technologie bardzo specjalistyczne, tzw. niszowe, zaczynajš stanowić jeżeli nie większoœć rynku, to na pewno bardzo dużš jego częœć. Firmy, które zrozumiały to jakiœ czas temu, zazwyczaj majš się dobrze. Nie tylko nie ograniczajš produkcji, ale planujš kolejne inwestycje. Taka różnorodnoœć technologii, materiałów i produktów sprawia, że coraz więcej mamy na rynku obszarów, w których konkurencja jest niewielka lub wręcz żadna. I właœnie w tym można upatrywać szans dla polskiej poligrafii. Polacy znani sš z tego, że nie sš konserwatywni i łatwo przystosowujš się do nowych, dynamicznie zmieniajšcych się warunków. A właœnie takie warunki panujš na współczesnym rynku poligraficznym nie tylko w Polsce. Myœlę, że trudno będzie jakiejkolwiek polskiej firmie konkurować z największymi wydawcami prasy czy z koncernami zajmujšcymi się wyłšcznie drukowaniem magazynów, ale produkcja ăspecjalistycznaÓ może i powinna stać się naszš domenš.