E-książki pojawiły się w masowej świadomości dopiero wraz z wejściem na rynek nowych urządzeń do ich czytania takich jak Sony e-book Reader czy Kindle 2 Amazona. Wcześniej większość uznała ideę czytania książek na ekranie za niedorzeczną i wyglądało na to, że e-booki dołączą do listy wynalazków, które zdaniem komentatorów technologicznych powinny zostać wdrożone, ale w istocie nie zostały, jak np. biuro bez papieru.
W 2004 roku strona internetowa dużego amerykańskiego wydawnictwa Random House oferowała 26 e-książek, z których najświeższa została wydana 2 lata wcześniej. Richard Charkin, redaktor naczelny amerykańskich wydawnictw MacMillans powiedział wówczas: „Tradycyjna książka radzi sobie z burzą technologiczną zadziwiająco dobrze”. Jeden z wiodących angielskich wydawców stwierdził w wywiadzie dla BBC News On-line, że prognozowana rewolucja na polu e-książek jest mało prawdopodobna. Inny powiedział: „Zabierz ze sobą broszurę – to bardzo wygodny sposób czytania książek. Z książką obcujemy około 600 lat – to jest testament jej siły.”
Jednak teraz, pod koniec 2009 roku, firma Sony – producent jednego z czytników (Sony Reader) twierdzi, że na witrynie Amazon – internetowej księgarni – jest już dostępnych nawet do 1 miliona e-booków. Amazon zaczynał masową kampanię marketingową od 320 tysięcy pozycji w ofercie. Nie kopii, ale tytułów. Co więc jest na rzeczy i jak niebezpieczna jest e-książka dla tradycyjnych wydawców oraz – w szczególności – drukarń i introligatorni, które wyspecjalizowały się w produkcji dziełowej?
Amazon trendsetterem
Sagę e-booków rozpoczęły dwie siły sprawcze: decyzja CEO firmy Amazon Jeffa Bezosa o skoncentrowaniu się na e-bookach w odpowiedzi na spadającą sprzedaż tradycyjnych książek oraz ambitny projekt Google’a, który rozpoczął się 5 lat temu i polega na digitalizacji książek oraz ich darmowym rozpowszechnianiu. Amazon to największa księgarnia internetowa na świecie, której jednym z największych wyzwań logistycznych jest wysyłka książek. Możliwość elektronicznej dystrybucji zamówionych pozycji eliminuje konieczność ich magazynowania oraz dostarczania. Amazon szybko zdał sobie sprawę, że jedną z przyczyn, które zatrzymały ekspansję e-booków, był brak wygodnych czytników. Oczywiście książka może być odczytywana w formacie PDF na laptopach czy monitorach komputerów, ale to spycha ją do wąskiej kategorii wykorzystania profesjonalnego czy – jak kto woli – zawodowego. Już dziś bowiem słowniki, encyklopedie czy poradniki częściej czytywane są na ekranach niż w wersji papierowej. To nie był kierunek, w jakim zamierzał podążać Amazon. W 2007 roku koncern wprowadził na rynek swój pierwszy czytnik Kindle – niezbyt eleganckie płaskie urządzenie, które umożliwiało ściąganie elektronicznych wersji książek w stworzonym przez Amazon formacie. W porównaniu z przeciętną książką w oprawie broszurowej nie był wcale lżejszy ani wygodniejszy, co więcej – kosztował aż 359 USD. Gwoździem do trumny mógł być fakt, że i tak trzeba było zapłacić 9,99 USD za każdą ściąganą elektroniczną pozycję. Mimo to – jak to się kolokwialnie mówi – chwyciło. Amazon twierdzi, że dotychczas sprzedał 250 tysięcy czytników Kindle, a w tym roku wprowadził na rynek jego następcę – Kindle 2, który jest nie tylko wygodniejszy w użyciu, ale także posiada bardziej żywotną baterię. Wciąż jeszcze daleka droga do spełnienia wizji Jeffa Bezosa, czyli posiadania w ofercie każdej książki wydrukowanej kiedykolwiek w dowolnym języku dostępnej w ciągu 60 sekund, ale odkąd na Amazon.com książka jest dostępna w wersji tradycyjnej oraz elektronicznej, e-booki generują 10% rocznego obrotu koncernu.
Projekt Google’a
Drugą siłą napędową rozwoju e-booków jest ambitny projekt Google’a, który mianuje się firmą idealistyczną – „nie krzywdź” to jego motto. Idealistycznym celem Google było uczynić wiedzę – m.in. książki – dostępną jak najszerzej poprzez skanowanie pozycji, do których prawa autorskie wygasły lub też których nakłady zostały wyczerpane i uczynienie ich dostępnymi w Internecie dla wszystkich, którzy chcieliby je przeczytać. Co łatwe do przewidzenia, natychmiast zaczęły się problemy – amerykańscy wydawcy, którzy wciąż sprzedają tytuły od dawna nieżyjących autorów (weźmy Marka Twaina i jego niezapomniane „Przygody Tomka Sawyera”) oraz żyjący amerykańscy pisarze wystąpili na drogę sądową. Po długiej potyczce prawnej wydawcy z USA podpisali porozumienie z Google, które zostało właśnie podważone i ponownie znalazło się w sądzie. Europejscy pisarze oraz wydawcy są nawet bardziej niezadowoleni niż amerykańscy z uwagi na fakt, że Google zeskanowało wiele pozycji opublikowanych przez europejskie wydawnictwa i zdefiniowało je jako nakłady wyczerpane, ale w USA, które przecież nie słyną z faktu posiadania zbyt wielu europejskich książek w swoich magazynach. Arnaud Nourry, CEO francuskiej grupy wydawniczej Hachette (drugiego pod względem ilości sprzedawanych książek wydawcy na świecie), powiedział nawet w sierpniu br., że cyfrowa biblioteka Google, e-booki Amazona oraz strategie cenowe międzynarodowych sprzedawców e-booków takich jak Barnes & Noble mogą „wykończyć” europejskie edycje w oprawie twardej i co za tym idzie, pozbawić wydawców zysków. Amazon oraz Barnes&Noble oferują książki po 9,99 USD/szt., czyli w cenie, jakiej nie pobije żaden wydawca książek w oprawie twardej.
Pod koniec września br. francuscy wydawcy pozwali Google w sądzie w Paryżu, argumentując, że projekt internetowego koncernu polegający na digitalizacji milionów książek złamie francuskie prawa autorskie. Będzie to pierwsza sprawa wytoczona przeciwko Google poza granicami USA. Pomijając kwestię praw autorskich, główne obawy amerykańskich oraz europejskich wydawców wiążą się z faktem, że Google, Amazon i megasprzedawcy jak Barnes&Noble będą mieli zbyt duży wpływ na kształtowanie cen. Spór prawny jest daleki od zakończenia. Paradoksalnie, projekt Google’a może jednak mieć mały, pozytywny wpływ na książkę drukowaną: we wrześniu Google porozumiało się z On Demand Books, producentem „Espresso Book Machine” (czyli maszyny ekspresowej książki), że wydrukuje każdą z 2 milionów książek niechronionych już prawami autorskimi, a zeskanowanych przez Google i prześle je do bibliotek, uniwersytetów i tego typu miejsc.
On Demand Books jest w stanie wydrukować i oprawić 300-stronicową książkę w mniej niż 5 minut. Nieźle, ale wciąż niewiele, aby pomóc tradycyjnym drukarniom dziełowym.
Wielu czytelników – wiele formatów
Ostateczny sukces e-booków będzie zależał od publicznej akceptacji i gotowości do zakupu czytników. Wiele osób uwielbia gadżety, nawet jeżeli są drogie, ale z drugiej strony większość oczekuje, że wszystko, co pochodzi z Internetu, będzie za darmo. Obydwa czynniki są decydujące, ale przed ich rozważeniem należy jeszcze postawić pytanie o format e-booków. Oczywiście mogą być odczytywane z pliku PDF, ale nie jest to idealny format dla tego rodzaju zastosowania i większość producentów czytników skłania się do opracowania własnego formatu danych. Amazon posiada już taki dla Kindle, a Apple oferuje format e-book Stanza do swojego iPhone’a. Międzynarodowe Forum Wydawnicze (IDPF) starało się zaprowadzić porządek w formatowym chaosie i stworzyło format ePub, który obecnie zyskuje akceptację. Ostatnio Sony przełączyło się na ten format i wygląda na to, że w przyszłości będzie on dominujący.
Również urządzenia stają się bardziej funkcjonalne i tańsze. Kindle 2 kosztuje obecnie 299 USD i jest cieńszy oraz lżejszy od swojego poprzednika. Podobnie jak Sony Reader wykorzystuje e-papier, który nie wymaga podświetlenia i umożliwia czytanie nawet w świetle słonecznym. Co więcej, nie musi być połączony z komputerem, aby możliwe było ściągnięcie e-książki – wystarczy połączenie bezprzewodowe. Większość czytników jest jednak monochromatyczna lub wyświetla obraz jedynie w skali szarości. Najpopularniejsze urządzenie do czytania e-booków to wcale nie żaden z dedykowanych czytników, lecz iPhone Apple’a, który wykorzystuje darmową aplikację Stanza. Ten fakt powinien dodać otuchy wydawcom i drukarzom dziełowym, jako że jest mało prawdopodobne, aby ktokolwiek przeczytał całą powieść na iPhonie. Jeśli ktoś ma ochotę po prostu zasiąść i poczytać – papierowa książka wciąż jest bezkonkurencyjna. Krótkie informacje to najodpowiedniejsze formy na czytniki i łatwo wyobrazić sobie wygodę sięgania po nie w określonych sytuacjach, np. podczas podróży czy zwiedzania – wtedy z powodzeniem e-book zastąpi ciężki przewodnik.
Kolejna dobra wiadomość to fakt, że użytkownicy Kindle kupują dokładnie tyle samo tradycyjnych książek, co przed posiadaniem czytnika. Potwierdza to tezę, że czytanie e-booków jest czymś innym od czytania książek papierowych. Dla wydawców gazet i magazynów e-book może nawet być nadzieją na przyszłość, ale raczej nie dla drukarzy. Kindle DX Amazona został opracowany pod kątem publikacji w dużym formacie, jak gazety czy magazyny. Większość dzienników ma swoje edycje online, które utrzymują się z reklam, natomiast treść jest za darmo. To niefortunny model biznesowy i wydawcy tracą na nim pieniądze, jako że przychody z ogłoszeń są niewystarczające. Społeczeństwo zdaje się być gotowe płacić za treść, kiedy pobierana jest ona na specjalne urządzenia, co potwierdza powszechny fakt ściągania muzyki przez iTunes Apple’a. Jest więc nadzieja, że gazety będą mogły pobierać abonament za udostępnianie wydań na specjalne czytniki.
e-booki – powód do obaw?
Prawdziwe, papierowe książki mają wiele cech, które nigdy nie zostaną zastąpione przez książki elektroniczne: zmysłowy dotyk papieru, design okładki, przyjemne uczucie bycia otoczonym przez książki czy prestiż, jaki daje posiadanie książek. Papierowy egzemplarz w przeciwieństwie do e-booka jest częścią życia codziennego. E-booki są jednak zagrożeniem, które powinno być traktowane poważnie, ponieważ gdy tylko pojawią się odpowiednie (i przystępne cenowo) urządzenia, ich wpływ będzie ogromny i nagły, zwłaszcza w segmencie książki niebeletrystycznej. Drukarnie dziełowe nie mogą oczekiwać, że wydawcy i autorzy będą ich wiecznymi sprzymierzeńcami. Oni sprzedają treść, a forma, w jakiej zostanie ona udostępniona, będzie miała dla nich drugorzędne znaczenie. Obecnie brak wiarygodnych danych pokazujących, jak bardzo e-booki ograniczyły drukowane nakłady, zwłaszcza że jest praktycznie niemożliwe oddzielenie danych na temat e-booków od wpływu kryzysu ekonomicznego. Niemieckie stowarzyszenie Börsenverein des Deutschen Buchhandels przeprowadza obecnie ankietę, jak wielu niemieckich wydawców oferuje dziś e-booki. Wyniki zostaną przedstawione na październikowych Targach Książki we Frankfurcie.
Tłumaczenie: AN