Habilitacje na Konwiktorskiej – część II
6 gru 2016 14:55

25 maja br. odbyła się nostryfikacja pracy dr. hab. inż. Stefana Jakucewicza, na mocy której dyplom doktora nauk technicznych wydany w dniu 22 grudnia 2011 roku przez Ministerstwo Oświaty i Nauki, Młodzieży i Sportu Ukrainy został uznany za równoważny z polskim dyplomem doktora habilitowanego nauk technicznych w dyscyplinie naukowej Inżynieria Materiałowa. Mam wrażenie, że dr. hab. inż. Stefana Jakucewicza nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest on autorem lub współautorem ponad trzydziestu książek, głównie podręczników akademickich, skryptów i podręczników dla szkolnictwa zawodowego poligraficznego, w tym wydanych za granicą. Jest również autorem lub współautorem ponad pięciuset artykułów i referatów naukowych i naukowo-technicznych wydrukowanych i wygłoszonych tak w kraju, jak i poza jego granicami. Stefan Jakucewicz jest również pięciokrotnym laureatem nagrody im. prof. Edwarda Szwarcsztajna za osiągnięcia naukowo-techniczne w dziedzinie papiernictwa (patrz s. 60, a oprócz tego – autorem licznych publikacji w miesięcznikach Poligrafika i Opakowanie. W latach 2001-2011 wykonywał on pracę habilitacyjną na Ukraińskiej Akademii Drukarstwa, którą obronił 30 września 2011 roku. 25 maja br. odbyła się jej nostryfikacja, na mocy której dyplom doktora nauk technicznych wydany w dniu 22 grudnia 2011 roku przez Ministerstwo Oświaty i Nauki, Młodzieży i Sportu Ukrainy został uznany za równoważny z polskim dyplomem doktora habilitowanego nauk technicznych w dyscyplinie naukowej Inżynieria Materiałowa. n Panie Stefanie, dlaczego tak długo musieliśmy czekać na Pańską habilitację? Stefan Jakucewicz: Bo taka jest procedura, pani Aniu. Jak pani wie, zdecydowałem się na habilitację na Ukraińskiej Akademii Drukarstwa. Żeby zacząć jakąkolwiek pracę nad habilitacją, trzeba mieć 20 publikacji uznanych przez ukraińskie Kolegium Atestacyjne, które kiedyś funkcjonowało pod nazwą Wyższa Komisja Ates-tacyjna. To fakt, że te publikacje w większości wchodzą w zakres pracy, ale obecnie jest tylko jedno pismo, które je publikuje, ukazujące się co pół roku i dwie, trzy konferencje rocznie. Na to potrzeba więc czasu. Ja osobiście miałem 35 artykułów uznawanych przez WAK, 2 monografie i 2 przewodniki dydaktyczne. Do tego dochodzą procedury (w skład których wchodzi również zatwierdzenie stopnia naukowego przez Kolegium Atestacyjne działające przy ministerstwie), w moim przypadku również zmiana koncepcji, w związku z czym moja habilitacja trwała łącznie ok. 9 lat. Sprawy nie ułatwiało również pisanie w obcych językach – po rosyjsku, a autoreferat również po ukraińsku. n Procedury na Ukrainie… Powiało grozą… S.J.: Nie taki diabeł straszny… W moim przypadku były to procedury trójstopniowe. Kiedy konsultant naukowy stwierdził, że praca została zakończona, odbyło się seminarium katedralne. Wyznaczono recenzentów – najczęściej jest to dwóch doktorów i jeden docent – którzy dyskutowali nad pracą, zasugerowali poprawki i zaakceptowali do seminarium w Akademii. Na seminarium w Akademii też było 3 recenzentów, tym razem profesorów. Po seminarium praca wymagała kolejnych poprawek. Mnie zajęło to 3 miesiące. Po 6 miesiącach odbyło się kolejne seminarium na katedrze, po którym po kolejnych 3 miesiącach miała miejsce obrona. n Na tym tle nostryfikacja Pańskiej pracy wydaje się być już tylko formalnością, w dodatku przeprowadzoną – w porównaniu z nostryfikacją dyplomu dr. hab. Jerzego Petriaszwilego – w tempie ekspresowym. S.J.: To prawda – proces nostryfikacyjny trwał zaledwie 45 dni. Z pewnością miał na to wpływ wybór uczelni – Wydział Mechaniczny Politechniki Łódzkiej zadziałał rzeczywiście bardzo sprawnie, powołując kompetentną komisję. Sprawą nostryfikacji zajął się m.in. prof. Włodzimierz Szewczyk z Instytutu Papiernictwa i Maszyn Papierniczych, co również przyspieszyło proces. Powiem więcej: byłoby jeszcze szybciej, ale zmieniono formularze, w związku z czym zaświadczenie o nostryfikacji dyplomu odebrałem dopiero 22 czerwca. Moja praca została zakwalifikowana do dyscypliny naukowej Inżynieria Materiałowa, jako że nie ma w Polsce dyscypliny naukowej Poligrafia – ta bowiem jest zaliczana do Technologii Chemicznej. n Jaki był więc temat Pańskiej wieloletniej pracy? S.J.: Naukowe podstawy współdziałania farby i papieru w drukowaniu offsetowym. Jak już wspomniałem, praca jest napisana w języku rosyjskim. Jej konsultantem naukowym był zasłużony działacz nauki i techniki Ukrainy, prof. dr hab. inż. Eduard Timofijewycz Łazarenko. Przeprowadziłem niezliczoną ilość badań w Instytucie Poligrafii w Warszawie i w Akademii we Lwowie, m.in. z moimi doktorantami, i to głównie na ich podstawie powstała moja praca. W czasie wykonywania pracy habilitacyjnej we Lwowie wypromowałem jednego kandydata nauk technicznych – Irinę Nazar. Wykonała ona pracę doktorską na temat normalizacji parametrów technologicznych w celu ulepszenia jakości drukowania gazet i czasopism. Jestem również promotorem ponad 150 prac dyplomowych magisterskich i inżynierskich, z tego 10 na Ukrainie. n W Zakładzie Technologii Poligraficznych jest już 4 doktorów habilitowanych – oprócz Pana to kierownik zakładu, prof. Jurij Pyriew, prof. Halina Podsiadło i dr hab. Jerzy Petriaszwili. Czy oznacza to możliwość uruchomienia studiów magisterskich od semestru zimowego? S.J.: Niestety nie, ale działania trwają. Mamy przygotowany nowoczesny program na studia II stopnia. W wyniku zmiany przepisów potrzebujemy sześciu pracowników z tytułem doktora habilitowanego, wcześniej wystarczało pięciu. Konieczne jest więc zatrudnienie brakujących naukowców, a z tym, jak pani wie, zawsze był problem. Istnieje też inna możliwość, o czym wiemy od kilku dni: uruchomienie kierunku o profilu praktycznym (potrzeba czterech osób z habilitacją) zamiast kierunku o profilu ogólnoakademickim, gdzie potrzeba ich o połowę więcej. Poligrafia wciąż cieszy się sporym zainteresowaniem wśród absolwentów szkół średnich; ostatnio przyjęliśmy 60 studentów na studia dzienne, na studia zaoczne mamy w tej chwili 15-20 kandydatów. n Co dalej z Pańską karierą naukową, Panie Stefanie? S.J.: Zatrudnienie w Instytucie Mechaniki i Poligrafii na stanowisku adiunkta mam zapewnione do siedemdziesiątki. Chyba, że się wygłupię lub zostanę profesorem uczelnianym (emerytura zgodnie z nową ustawą o szkolnictwie wyższym w wieku 65 lat)… n Na to liczyłam! Zamierza Pan? S.J.: Zostać profesorem mianowanym (belwederskim) i praca do siedemdziesiątki? To nie jest wykluczone. Jest już kilka przewodów doktorskich do poprowadzenia, ale to obecnie bardzo kosztowna sprawa – dla osoby spoza uczelni koszt wynosi nawet do 30 tysięcy zł. Do profesury oprócz trzech wykształconych doktorów potrzebna mi jeszcze monografia, co będzie zadaniem trudniejszym. Zobaczymy… n To może chociaż kolejne publikacje, skoro Pańskie dotychczasowe cieszą się takim uznaniem, chociażby Stowarzyszenia Papierników Polskich, które ostatnio uhonorowało Pana nagrodą pierwszego stopnia? S.J.: Zastanowię się. Chyba jednak monografia. n Dziękuję za rozmowę! Rozmawiała Anna Naruszko