Izby i fundacje – część II
6 gru 2016 14:50
Czy kontynuacja problematyki zawartej w części pierwszej niniejszego artykułu zamieszczonej w lipcowym numerze Poligrafiki może zostać przerwana (na wstępie) i przesunięta do dalszej części tej publikacji w numerze sierpniowym? Niewątpliwie tak, ponieważ chodzi o sprawę ważną, interesującą cały świat, a więc i branżę poligraficzno-wydawniczą, szerzej ogólnomedialną – jest nią światowy kryzys gospodarczy. Mowa o publikacji w „Rzeczpospolitej” z 28 lipca br. „Jak Chińczycy wyciągają cały świat z kryzysu” z podtytułem „Szczyt USA-Chiny”. I do tego ważne komentarze redakcyjne we wspomnianym numerze gazety.
Kontynuując problematykę zawartą w lipcowym numerze Poligrafiki pragnę zwrócić uwagę naszych branżowych elit na następującą krótką informację w tym samym numerze „Rzeczpospolitej”. Mianowicie – prestiżowa gazeta niemiecka „Frankfurter Allgemeine Zeitung” napisała ostatnio, że gospodarka polska jest „zadziwiająco krzepka” w czasach kryzysu. Tak więc istniejące od pokoleń w Niemczech kpiące stwierdzenie „polnische Wirtschaft” (polska gospodarka) sugerujące „polski bałagan gospodarczy” nabiera nowego znaczenia. Obyśmy postarali się je przenieść na stosunki niemiecko-polskie w działalności firm niemieckich na polskim rynku.
Zbliżony problem występuje również w stosunkach polsko-amerykańskich, także w firmach działających w Polsce. Chodzi o zjawisko niesmacznych dowcipów o Polakach żyjących w dużych środowiskach emigracyjnych (np. w Chicago). Jest to jednak zjawisko nieporównywalne, wobec niewielkiego zainteresowania kapitału amerykańskiego rynkiem polskim. Paradoksalnie jednak właśnie największe na świecie drukarnie: Donnelley (numer 1) i Quad-Winkowski (numer 3) mają swoje drukarnie w Polsce… Numer 2 – Quebecor, koncern kanadyjski – jak dotychczas nie pojawił się.
***
Kryzys gospodarczy i finansowy, który rozlał się po całej kuli ziemskiej, zmusza czołowych polityków do poszukiwania rozwiązań, o których wspomniano na początku artykułu. Czy poszczególne rządy w krajach, czy poszczególne branże mają czekać z założonymi rękami na wytyczne, jak działać, czy też poszukiwać rozwiązań we współpracy poszczególnych izb samorządowo-gospodarczych z izbami przemysłowo-handlowymi, organizacjami i stowarzyszeniami?
W minionym dwudziestoleciu każda z izb i organizacji działała w pojedynkę. Tak mogło być w tzw. normalnych czasach. Obecnie bez ścisłej współpracy władz izb branżowych, kontaktów prezesów i dyrektorów biur oraz informowania szerokich rzesz przedsiębiorców o sytuacji w skali branż i odwrotnie – z przedsiębiorstw do władz izb i stowarzyszeń oraz innych organizacji – nie wyjdziemy z kryzysu.
Z doświadczeń minionego dwudziestolecia wiemy, jak trudno jest działać społecznie i bezinteresownie w naszych powiązanych ze sobą branżach. Istnieje jednak niemała grupa doświadczonych działaczy społecznych, którzy od wielu lat stanowią podstawę działalności tych właśnie licznych organizacji. Są tacy w branży poligraficznej i wydawniczej, opakowaniowej i reklamowej. Kim są ci działacze, co nimi kieruje, by animować działalność takich organizacji i stowarzyszeń jak Polskie Bractwo Kawalerów Gutenberga, Stowarzyszenie Absolwentów Instytutu Poligrafii PW, Sekcja Poligrafów SIMP, organizacje korporacyjne w Poznaniu czy Gdańsku i wiele innych?
Powstaje pytanie: czy liczne branżowe czasopisma nie mogłyby na swoich łamach prezentować tych ludzi, przedstawiać ich działalności? Na pewno zachęciłoby to innych do społecznego współdziałania. Kto powinien stanowić wsparcie dla takiej działalności? We własnym interesie szefowie, prezesi, właściciele największych przedsiębiorstw branżowych, drukarń, wydawnictw, przedstawicielstwa koncernów zagranicznych, producentów i dostawców maszyn, urządzeń oraz materiałów poligraficznych i wydawniczych.
Siedziby największych firm branżowych znajdują się z reguły w miastach powiatowych: Wyszkowie, Inowrocławiu, Pile, Brodnicy czy Piotrkowie Trybunalskim. Większość ma jednak swoje biura w Warszawie.
Próby integracji branży poligraficznej trwają od wielu lat; rezultaty jak dotychczas nie są zbyt zachęcające.
W części trzeciej (kończącej cykl) przedstawię propozycję zgodnie z zasadą: Jeśli nie Mahomet do góry – to góra do Mahometa. Przykład: prezes Chęsy z wizytą w Samindruku w Brodnicy; godny naśladownictwa!