Labelexpo pod znakiem inkjetu
6 gru 2016 14:50

Już pierwsze dni brukselskich targów dowiodły, że obiecywane przez organizatorów „największe etykietowe show na świecie” to nie był żaden cyrkowy trik. Rekordowa ilość hal, największa jak dotychczas liczba wystawców oraz niemalże tylu zwiedzających, co w 2007 roku. Z tym, że – jak podkreślali wystawcy – w większym stopniu niż przed dwoma laty były to wizyty ukierunkowane na konkretne inwestycje, co przełożyło się na ilość kontraktów. W tym wstępnym opracowaniu potargowym podzielę się z Państwem własnymi, a także zasłyszanymi spostrzeżeniami odnośnie do ekspozycji oraz generalnie branży etykietowej, prezentację najciekawszych premier, nieopisanych jeszcze w targowych zapowiedziach, odkładając do listopadowego numeru Poligrafiki. Cyfra rośnie w siłę Sześć hal – zamiast jak w 2007 roku pięciu – wypełnionych było nowościami, a pokazy pracy urządzeń przyciągały prawdziwe tłumy, co zaskoczyło nie tylko branżowych dziennikarzy i obserwatorów, ale także samych wystawców. Znacznie dłużej związani z branżą niż ja dziennikarze żartowali, że Labelexpo 2009 przypomina im drupę 95, na której ponad 40 naświetlarek CtP rywalizowało o uwagę zwiedzających. Z tym, że w Brukseli w każdym kącie „czaił się” inkjet. Analogicznie do bezpośredniego naświetlania płyt, również technologia cyfrowa oparta na inkjecie zmieni obraz branży etykietowej, nawet jeśli na razie spośród około 30 prezentowanych urządzeń na bliższą uwagę zasługuje zaledwie kilka. Technologia cyfrowa wywiera ogromny wpływ na przemysł opakowaniowy – powiedział Mike Fairley, branżowy konsultant i uznany ekspert technologii drukowania etykiet. Właśnie zakończył on badanie europejskiego rynku drukarzy oraz przetwórców etykiet i ewidentnie wszystkie drogi prowadzą do cyfry. W 1995 roku było zaledwie dwóch dostawców maszyn cyfrowych i sprzedano wówczas 2 urządzenia. 5 lat później liczba dostawców wzrosła do 4, w 2005 roku – do 8, a dziś mamy ich ponad 30 z 15 nowymi urządzeniami wprowadzonymi na rynek w ciągu ostatniego półrocza i kolejnymi formalnie pokazywanymi po raz pierwszy na targach Labelexpo. Pod koniec ubiegłego roku na całym świecie pracowało 985 cyfrowych maszyn drukujących, w większości wyprodukowanych przez firmy HP oraz Xeikon. Dziś jest ich sporo ponad 1000. Według badania przeprowadzonego przez Mike’a Fairleya aż 40 proc. drukarń etykietowych w Europie w jakiś sposób wykorzystuje druk cyfrowy, nawet jeśli w niektórych przypadkach sprowadza się on do prostego biurkowego urządzenia do nanoszenia kodów czy personalizacji. W ciągu ostatnich 4 lat wzrost zastosowania technologii cyfrowej wynosił średnio 36 proc. rocznie, a 39 proc. respondentów oceniło, że stanowi ona główną szansę rozwoju biznesu w kolejnych latach. Tylko dla porównania – w tym czasie rynek etykiet w ujęciu całościowym wzrósł o 4 proc. Generalnie można odnieść wrażenie, że dominująca obecnie technologia produkcji etykiet – flekso UV – stara się oprzeć cyfrowej fali anonsując nowe urządzenia (m.in. Gallus, Mark Andy czy Nilpeter), choć największy gwar panował na stoiskach dostawców technologii inkjet, gdzie pokazywano nowe maszyny cyfrowe takich firm jak: Durst, Domino, Epson, EFI Jetrion, Atlantic Zeiser czy Stork, wykorzystujące głowice inkjetowe albo do druku całej etykiety, albo jako część hybrydowej linii produkcyjnej. Wiele urządzeń wykorzystywało głowice Xaar lub Koniki Minolty oferujące druk w skali szarości. Zdając sobie sprawę z istnienia liderów rynku, czyli firm HP Indigo i Xeikon oraz z oferowanej przez te urządzenia jakości i wydajności, dostawcy technologii inkjetowej podkreślali następujące jej zalety: brak opłaty za tzw. klik – płaci się tylko za atrament, wydruki utrwalone UV są wyjątkowo odporne na uszkodzenia, zarysowania i wreszcie fakt, że inkjet UV może zadrukowywać praktycznie każde podłoże bez jego uprzedniego przygotowania. Maszyny inkjetowe są też z reguły tańsze niż np. Indigo. Argumenty za rozważeniem inwestycji w technologię cyfrową brzmią znajomo – w ostatnich latach miał miejsce znaczny postęp jakościowy, a rynek zmierza w kierunku niższych nakładów i szybszego zwrotu inwestycji. Jednakże, zdaniem Mike’a Fairleya, chodzi też o coś więcej: Drukarze cyfrowi zarabiają pieniądze raczej na nowych usługach, które oferują, a nie na samym druku. Zdobywają klientów propozycjami z zakresu magazynowania, zamawiania online, racjonalizacji nakładów czy personalizacji. Sprzedają cyfrę jako usługę, nie jako technologię druku. Oto dlaczego odnotowujemy 36 proc. wzrost produkcji etykiet cyfrowych i zaledwie 4 proc. etykiet konwencjonalnych. Nowe marki, nowe trendy Jeśli chodzi o rozwiązania web-to-print, to na Labelexpo nie było ich wiele. Xeikon prezentował je na przykładzie angielskiego klienta – firmy Deixis, który zaoferował producentowi ciastek możliwość internetowo sterowanej produkcji etykiet dostosowanej wersją językową i rodzajem produktu do cyklu produkcyjnego fabryki. EskoArtwork jako wiodący dostawca oprogramowania dla branży prezentował Dynamic Content, pozwalający na wersjonowanie etykiet w ramach jednego brandu – to coś, czego poszukuje obecnie wielu producentów. Potwierdzają to obserwacje Mike’a Fairleya: Właściciele marek chcą zredukować poziom skomplikowania i zawiłości swoich etykiet. Nie chcą już drukować w 6 czy 7 kolorach; wolą współpracować ze swoimi dostawcami nad osiągnięciem podobnego efektu z 4 kolorów procesowych i dążą do standaryzacji pomiędzy swoimi usługodawcami. Do wzrostu jakości etykiet marek własnych np. supermarketów za rozsądną cenę dążą także ich właściciele. To był jeden z powodów, dla których Gallus opracował nowe urządzenie – ECS 340 wykorzystujące w swojej konstrukcji granitowe bloki, co jest unikalnym rozwiązaniem zapewniającym niespotykaną stabilność. W tym urządzeniu mogą zostać zintegrowane zespoły sitodrukowe, flekso UV, foliujące itp., a przy tym jest ono tańsze niż modele serii RCS, przez co kierowane do wzrastającego sektora produkcji etykiet dla marek własnych. Rozczarowania i nadzieje Labelexpo Europe 2009 w dużej mierze poświęcone było etykietom samoprzylepnym i ponownie wyjaśniają to liczby przytoczone przez Mike’a Fairleya: aż 94 proc. jego respondentów określiło się jako producenci etykiet samoprzylepnych, a zaledwie 7 proc. – z naniesioną warstwą kleju wymagającą aktywowania wodą (tzw. wet labels). Nawet sektor żywności konserwowej – największy użytkownik wet labels rozważa obecnie wykorzystanie etykiet samoprzylepnych w wysokowydajnych liniach pakujących, co jest kolejnym polem dla wynalazku Gallusa. Etykieta staje się coraz bardziej zintegrowana z innymi procesami biznesowymi – stwierdza Mike Fairley. – Nie tylko przekazuje informacje o produkcie, ale także w znaczący sposób wpływa na wydajność w procesie pakowania i dystrybucji, niosąc również informacje logistyczne czy informując o zmianach temperatur szkodliwych dla produktu. Przeprowadzone przed czterema laty podobne badanie wykazało, że wówczas główną szansą rozwoju producentów etykiet była integracja RFID. Niestety, nie zmaterializowała się ona w generalnym ujęciu, ale możemy być niemal pewni, że rozczarowanie nie powtórzy się w przypadku druku cyfrowego. Ten kierunek nabrał już po prostu zbyt dużego impetu. Branża w liczbach Dominującym obecnie procesem jest flekso UV, a największym przegranym – wklęsłodruk, który dominował zaledwie 12 lat temu. Obecnie wykorzystuje go 43 proc. badanych, posiadających stare maszyny. Dziś tylko 7-8 proc. sprzedanych nowych maszyn to urządzenia wklęsłodrukowe. Rotograwiura utrzymuje się na poziomie 6 proc. Na koniec targowe statystyki. Liczba wystawców wzrosła z 511 w 2007 r. do 544, co spowodowało konieczność otwarcia dla zwiedzających dodatkowej, szóstej hali. Targi odwiedziło nieco ponad 24 tys. zwiedzających ze 125 krajów (jak dotychczas najbardziej międzynarodowa publiczność), co stanowi 2 proc. spadek w stosunku do edycji sprzed 2 lat. Niemniej na jakość zwiedzających wystawcy nie narzekali. Dużym sukcesem okazała się również zorganizowana po raz pierwszy przestrzeń Digital Label Experience, w ramach której codziennie odbywały się gromadzące wielu słuchaczy wykłady i panele dyskusyjne poświęcone praktycznym aspektom cyfrowej (choć nie tylko) produkcji etykiet. Jak poinformowali organizatorzy, jeszcze przed zakończeniem targów zarezerwowano już 80 proc. powierzchni wystawienniczej kolejnej ich edycji. Ustalono już nawet jej termin: 27-30 września 2011 (na wniosek zwiedzających wtorek-piątek, zamiast środa-sobota). AN Docenieni przez branżę Pierwszego targowego wieczoru odbyła się uroczysta gala w Albert Hall w Brukseli, podczas której przyznano prestiżowe branżowe wyróżnienia.  Nagroda R. Stanton za życiowy dorobek zawodowy – wielokrotnie cytowany w targowej relacji Michael Fairley  Nagroda przemysłu etykietowego za nieustające innowacje – EskoArtwork  Nagroda przemysłu etykietowego za nową innowację – EFI Jetrion  Nagroda dla europejskiego przetwórcy roku – Rako Group  „Zielona” nagroda – GEW