Lektura obowišzkowa
6 gru 2016 14:45

W ubiegłym miesišcu opuœcił prasy Drukarni Naukowo-Technicznej w Warszawie podręcznik historyczny prof. Barbary Bieńkowskiej Ksišżka na przestrzeni dziejów, wydany przez Centrum Edukacji Bibliotekarskiej, Informacyjnej i Dokumentacyjnej im. Heleny Radlińskiej. Barbara Bieńkowska Đ bibliolog, historyk ksišżki i nauczyciel wielu roczników studentów Uniwersytetu Warszawskiego Đ jest osobš bardzo znanš wœród bibliotekarzy i akademików. Najwyższy czas, aby jej postać była rozpoznawana również w naszym poligraficznym œrodowisku. Tak może się stać dzięki ostatniej publikacji jej pióra: Ksišżka na przestrzeni dziejów. Zdawać by się mogło, że prace historyczne nie majš większego znaczenia we współczesnym œwiecie elektronicznych technologii, natrętnego marketingu i poœpiesznego tempa pracy. Całe szczęœcie, że tego mniemania nie podziela dyrektor Marek Ugorowski z drukarni DNT na Mińskiej, który dla dzieła życzliwie stworzył preferencyjne warunki produkcji. Niby wiadomo Đ jest ono ăna tematÓ w drukarni dziełowej, ale być może dodatkowo przekonały go słowa ze wstępu do ksišżki Barbary Bieńkowskiej: Żyjemy w latach zasadniczych przemian dokonujšcych się na naszych oczach i częœciowo z naszym udziałem niemal we wszystkich dziedzinach politycznych, ekonomicznych, cywilizacyjnych i kulturowych. Zawsze w takich okolicznoœciach panowały tendencje odwracania się od przeszłoœci, traktowanej jako balast, utrudniajšcy marsz ku nowej, wspaniałej przyszłoœci. Dopiero póŸniej, po zachłystnięciu się nowoczesnoœciš, następowała refleksja, że żadna trwała konstrukcja społeczna nie może powstać ani nie utrzyma się bez fundamentów, które tworzy dziedzictwo historyczne. Tak bywało w różnych przełomowych epokach dziejów, tak też jest obecnie. Wczeœniej w krajach wyprzedzajšcych nas pod względem technologicznym, ale również obecnie w naszej trudnej rzeczywistoœci toruje sobie drogę zrozumienie, że historia nie jest zbędnym luksusem, lecz nieodzownym składnikiem współczesnoœci, a w jeszcze większym stopniu Đ przyszłoœci. To uniwersalne doœwiadczenie szczególnie odnosi się do œwiata ksišżki. Ksišżka bowiem była i jest nie tylko jednym z podstawowych kanałów komunikacyjnych, narzędziem przekazu informacji i zachowania pamięci, bez którego nie mogłaby funkcjonować żadna zorganizowana społecznoœć. Jest również siłš sprawczš uczestniczšcš w formowaniu treœci myœlenia i działania. Jak powiedziano na wstępie, dzieło jest księgoznawczym podręcznikiem. Proszę jednak nie wyobrażać sobie, że jest to akademicki elaborat! To napisany żywym i potoczystym językiem rajd przez historię cywilizacji, którego bohaterem jest ksišżka. Ksišżka jako wytwór ludzkiego intelektu, z dużym bagażem problemów jej produkcji i estetyki wykonania. Mocnš stronš podręcznika jest jego aparat informacyjny: spisy bibliograficzne po każdym rozdziale (oprócz obszernej literatury przedmiotu całego dzieła), słownik terminologiczny, zestawy słownikowych haseł poœwięconych ważniejszym firmom drukarskim i wydawniczym, bibliotekom, indeks oraz wykaz Ÿródeł ilustracji. Teksty pomocnicze zawdzięczamy Elżbiecie Maruszak Đ ekspertowi z Biblioteki Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Ksišżkę wzbogaca ponad 220 ilustracji, barwnych i czarno-białych. I jakkolwiek zdecydowana większoœć z nich jest reprodukcjš z reprodukcji, to dzięki starannoœci drukarni wyszły całkiem przyzwoicie. Najlepsze sš oczywiœcie ilustracje wykonane z materiałów pierwotnych, np. uzyskanych z Wydawnictwa Biblioteki Narodowej. Ilustracyjnoœć jest tutaj rzeczš bardzo ważnš, bo zwykle polskie publikacje na temat historii ksišżki i drukarstwa ukazywały się w zgrzebnej formie Đ z szarymi obrazkami, bez starań należnych tematowi. Np. prace Heleny Szwejkowskiej, Anny Wiercińskiej, Janusza Sowińskiego, a nawet wydana ostatnio w PWN monografia Jana Pirożyńskiego o Gutenbergu wzbudzały w czytelnikach mieszane uczucia, gdy dowiadujšc się z tekstu o estetycznych walorach drukarskich zabytków musieli oglšdać niewydarzone reprodukcje jako przykłady. Co znajdzie w tej ksišżce prosty nawet drukarz czy też wykształcony poligraf? Przede wszystkim Đ obok rzetelnej i uporzšdkowanej wiedzy Đ znajdzie dumę z własnej profesji, ethos współtwórcy dóbr kultury. Odkryje społecznš rolę i siłę swojego zawodu, a to poczucie towarzyszyć mu będzie nawet wówczas, gdy przyjdzie mu drukować bilety na mecz lub opakowanie mydła. Opowiadał mi kiedyœ nieżyjšcy już mistrz typografii Leon Urbański o pewnym zdarzeniu. W latach 60. znana Oficyna Doœwiadczalna PSP zorganizowała w Lublinie wystawę swoich druków, głównie akcydensów projektowanych przez artystów i wykonanych z najwyższš starannoœciš. Kto kiedykolwiek widział perełki typograficzne pochodzšce z tego warsztatu Đ wie, o czym piszę. Kończył się już wernisaż i powoli robiło się pusto. Urbański zauważył starszego pana, który stał z boku ekspozycji, a z oczu płynęły mu łzy. Đ Dlaczego pan płacze? Đ zapytał. Đ ChodŸmy na wino, jeszcze zostało. Đ Proszę pana, jestem zecerem z małej podlubelskiej miejscowoœci Đ odparł tamten. Đ Całe życie składałem nalepki na chleb i paskudne pieczštki. Gdybym wczeœniej wiedział, jakie cuda można wyczarować za pomocš czcionek, byłbym innym człowiekiem. Wystarczyłaby sama tego œwiadomoœć, abym chodził z podniesionym czołem i nie dał się poniewierać. I cóż tu dodać? A... powinienem, że Mistrz i pieczštkowy zecer z tego frasunku osuszyli wspólnie pozostałe flaszki wina.