Na poczštku byłÉ PostScript
6 gru 2016 14:44

Każdy, kto ma do czynienia z przygotowywaniem plików do naœwietlania Đ czy to wprost na płyty (CtP), czy też tradycyjnie, za pomocš filmu Đ spotkał się zapewne z opiniami o ăwyższoœciÓ plików postscriptowych nad plikami zapisanymi w formacie PDF, bšdŸ odwrotnie. Ci pierwsi argumentujš, że PostScript jest bezpieczniejszy, pewniejszy, że naœwietlenia sš zawsze takie jak trzeba, trudno tam ăcoœ zepsućÓ. Zwolennicy PDFa natomiast podkreœlajš, że łatwo można obejrzeć rezultat końcowy za pomocš ogólnodostępnego i, co ważne, darmowego programu, że istnieje możliwoœć dokonania modyfikacji i poprawek w gotowym pliku, że to jest nowoczeœniejsze rozwišzanie itd... Co ciekawe, obie strony majš rację! A wszystko zaczęło się bardzo dawno temu. Tak dawno, że młodsi czytelnicy z pewnoœciš tego nie pamiętajš. Na rynku królowały wówczas drukarki mozaikowe, czyli igłowe. Były one wyposażone na stałe w dwa lub trzy kroje pisma, w kilku odmianach każdy. Do zastosowań biurowych wystarczało to z nawišzkš, a o drukowaniu grafiki za ich pomocš nikt poważnie nie myœlał. Gdyby zaistniała koniecznoœć wydrukowania rysunku albo użycia nietypowego kroju czy stopnia pisma, zawsze istniała możliwoœć przełšczenia drukarki z tzw. trybu ătekstowegoÓ na ătryb graficznyÓ. W rezultacie komputer przesyłał do drukarki nie kody znaków, ale kompletny obraz graficzny całej stronicy. O ile stronica A4 typowego tekstu zawiera niecałe 2000 znaków (czyli do przesłania pozostawało, liczšc z okładem, 2000 znaków x 8 bitów = 16 000 bitów), o tyle w trybie graficznym, nawet przy niewygórowanej rozdzielczoœci drukarek igłowych, na przesłanie stronicy A4 czekało prawie 500 000 bitów, czyli przeszło 30-krotnie więcej. Dlatego drukowanie w trybie graficznym było dużo wolniejsze i stosowane niechętnie. Nawet wolna drukarka igłowa potrafiła drukować szybciej niż docierały do niej dane z komputera. Kiedy natomiast pojawiły się pierwsze drukarki laserowe, sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. Urzšdzenia te, z natury dużo szybsze od poczciwych ăigłówekÓ, miały od nich przeszło 4-krotnie wyższš rozdzielczoœć. Jak łatwo obliczyć, przy rozdzielczoœci liniowej 12 l/cm (300 dpi) każdy centymetr kwadratowy liczył sobie 144 punkty. Aby zatem przesłać w trybie graficznym stronę A4, wymagane było 8 i pół miliona bitów, czyli przeszło 500 razy więcej niż w trybie tekstowym. Przy ówczesnym poziomie techniki transmisja takiej pojedynczej stronicy A4 mogła trwać nawet kilkadziesišt minut. A samo drukowanie? Kilka sekund. Z drugiej strony szybka drukarka dysponujšca ogromnš, jak na owe czasy, rozdzielczoœciš byłaby wymarzonym narzędziem do wydruków graficznych o jakoœci nieosišgalnej (w tej cenie) innymi metodami. Tylko to oczekiwanie na wydruki... Wtedy zrodził się pomysł zupełnie innego sposobu sterowania drukarkš. Przecież to, co kryje się pod pojęciem ăgrafikiÓ, to głównie zróżnicowane kroje pisma, tinty, linie, kształty geometryczne czy układy tabelaryczne. Zamiast zatem posyłać do drukarki kompletny obraz stronicy, można posłać jedynie (na wzór trybu tekstowego) polecenie wydrukowania np. prostokšta wypełnionego 50% tintš czy okręgu o gruboœci 1,25 mm. Podobnie z nietypowymi krojami: może zapisać na stałe w drukarce zamiast kilku Đ kilkanaœcie lub nawet kilkadziesišt krojów pisma, a jeœli już trafi się jakiœ krój pisma naprawdę nietypowy, istniałby odpowiedni rozkaz przesyłajšcy go w całoœci do pamięci drukarki. Każdy znak byłby zatem transmitowany tylko raz, niezależnie od tego, jak często pojawia się w tekœcie. Drukarka musiałaby tylko umieć zinterpretować te polecenia i je wykonać, bez koniecznoœci czasochłonnego przesyłania ogromnych iloœci danych. Tak zrodził się język programowania PostScript. Wszystkie drukarki laserowe z magicznymi literami ăPSÓ w nazwie wyposażone były w interpreter tego języka, pozwalajšcy szybko wykonać wszystkie zawarte w treœci programu polecenia, głównie graficzne. Tu na marginesie warto dodać, że chociaż język PostScript jest ăzorientowany graficznieÓ, czyli szczególnie dobrze nadaje się do zastosowań graficznych, to poza rozkazami zwišzanymi z rysowaniem i drukowaniem umożliwia także wykonywanie operacji matematycznych i logicznych. Zastosowanie interpretera PostScriptu w drukarkach laserowych radykalnie skróciło czas wykonywania wydruków graficznych z kilkudziesięciu, niekiedy, minut do kilkudziesięciu sekund. Pomysł okazał się tak dobry, że mimo wysokiej ceny drukarek ze znakiem ăPSÓ stawały się one coraz bardziej popularne. Ta właœnie popularnoœć sprowadziła na nowy standard fatum niestandardowoœci. Okazało się, że producenci sprzętu rozpoczęli swoisty wyœcig w wyposażaniu swych drukarek w coraz to nowe rozkazy i funkcje, niezrozumiałe dla produktów konkurencji. Dlatego też pojawiła się koniecznoœć stosowania specjalnych sterowników, uwzględniajšcych indywidualne cechy konkretnego sprzętu. W rezultacie wyœcig ten doprowadził do powstania wielu wzajemnie niezgodnych dialektów języka PostScript, tworzšc na rynku ogromny bałagan. Tymczasem apetyt rósł w miarę jedzenia; użytkownicy zapragnęli drukować nie tylko tekst i grafikę, ale także zdjęcia. Ponadto pojawiły się drukarki kolorowe, więc standard języka PostScript musiał uwzględnić także ten fakt. W rezultacie powstawały kolejne wersje zwane level1, potem level2, aż wreszcie PS-3, uwzględniajšce coraz większe możliwoœci programów graficznych. Okazało się ponadto, że obszarem zastosowań języka PostScript sš nie tylko drukarki, ale także naœwietlarki, które powstawały jak grzyby po deszczu, wyposażane w interpretery języka PostScript. Tu także dał o sobie znać brak zgodnoœci pomiędzy poszczególnymi producentami i modelami. Poczštkowo rozpoznawaniem i wykonywaniem programów napisanych w języku PostScript zajmowały się wyspecjalizowane układy elektroniczne wbudowane w naœwietlarkę czy drukarkę. Jednak wprowadzenie nowej wersji PostScriptu pocišgało za sobš koniecznoœć jeœli nie wymiany całego urzšdzenia, to przynajmniej jego podzespołów elektronicznych. Była to zazwyczaj operacja bardzo kosztowna, więc użytkownicy często pozostawali przy starych wersjach, godzšc się na wynikajšce z tego faktu niedogodnoœci. Ten właœnie (finansowy) aspekt jeszcze bardziej utrudniał wprowadzenie jednolitego standardu. Z czasem, na skutek wzrostu mocy obliczeniowej komputerów, pojawiły się interpretery programowe Đ czyli po prostu programy komputerowe potrafišce odczytać rozkazy zapisane w języku PostScript i zamienić je na impulsy sterujšce pracš lasera w drukarce czy naœwietlarce. W chwili obecnej interpretery programowe stanowiš przytłaczajšcš większoœć wszystkich instalacji naœwietlarek i wielu drukarek. Dzieje się tak z jednego zasadniczego powodu: łatwoœci modernizacji Đ wystarczy zainstalować nowy program i mamy nowš wersję, oraz wystarczy kupić szybszy komputer, aby mieć wydajniejszy interpreter. Standardowy, biurowy komputer, choć pozornie równie skomplikowany jak specjalistyczny interpreter sprzętowy, okazał się wielokrotnie tańszy ze względu na masowš produkcję. W tym właœnie momencie dochodzimy do pewnej absurdalnej sytuacji: interpreter programowy to po prostu zwykły komputer z zainstalowanym programem pozwalajšcym zrozumieć polecenia zawarte w programie napisanym w języku PostScript i zamienić je na szereg impulsów, które trzeba przesłać do lasera naœwietlarki czy drukarki. Jeœli i tak trzeba tam przesłać informację graficznš bit po bicie i mamy wystarczajšco szybkie łšcze, to po co nam ten cały PostScript i ten drugi komputer? Okazało się jednak, że raz puszczonej w ruch machiny nie da się tak łatwo zatrzymać. Jest także jeszcze jeden powód popularnoœci PostScriptu, powód techniczny: tworzenie programu w języku PostScript trwa zazwyczaj znacznie krócej niż jego póŸniejsze wykonanie, a sam program zwykle jest znacznie mniejszy ăobjętoœciowoÓ niż gotowy plik sterujšcy laserem. Bioršc pod uwagę pojemnoœć noœników danych oraz moc obliczeniowš stosowanych komputerów można uznać, że takie rozwišzanie nadal ma sens. Między Internetem a poligrafiš... Tymczasem ogromny rozwój Internetu spowodował koniecznoœć efektywnej wymiany różnorodnych informacji. Naprzeciw tym potrzebom wyszła firma Adobe Systems Inc. ze swym pomysłem na uniwersalny format danych, pozwalajšcy komfortowo tworzyć publikacje bez względu na posiadany sprzęt i oprogramowanie. Format ten został nazwany PDF (Portable Document Format), gdzie słowo ăPortableÓ, czyli ăprzenoœnyÓ okazało się kluczowym. Głównš ideš przyœwiecajšcš powstaniu tego formatu było, żeby, po pierwsze: te same pliki dawały się poprawnie odczytywać niezależnie od typu zastosowanego komputera czy zainstalowanego systemu operacyjnego, po drugie zaœ: żeby program do ich odczytu był dostępny za darmo. Tak właœnie się stało. Oczywiœcie narzędzie do tworzenia plików w formacie PDF nie jest już rozdawane za darmo, ale to przecież zrozumiałe. Cel został osišgnięty; wszelkiego rodzaju publikacje mogły być zapisywane w formacie PDF, a twórca nie musiał się już martwić, czy potencjalny odbiorca ma ăpecetaÓ, ămacaÓ czy palmtopa; nie ma dla niego także znaczenia, czy pracuje z systemem Windows, Unix, MacOS czy PalmOS. Nie musi się wreszcie martwić, czy odbiorca kupił odpowiedni program we właœciwej wersji, zdolny do odczytania publikacji, bo taki program jest przecież powszechnie dostępny za darmo. Poczštkowo nikt nie wišzał nowego formatu z poligrafiš, ale jedynš racjonalnš możliwoœciš wyprodukowania pliku PDF było przejœcie przez... program w języku PostScript. Skojarzenie przyszło samo. Specjaliœci z firmy Adobe podchwycili temat, rozszerzajšc specyfikację formatu PDF o kolejne funkcje, przydatne w zasadzie jedynie do zastosowań poligraficznych. Lawina ruszyła, powstały następne wersje formatu PDF (od pierwszego ătakże poligraficznegoÓ 1.2 po 1.5 oraz wersję PDF/X optymalizowanš wyłšcznie pod kštem poligrafii). Nie sposób przecenić zalet wynikajšcych ze stosowania formatu PDF w przygotowalni poligraficznej: łatwoœć podglšdu i dostępnoœć służšcego do tego celu narzędzia, możliwoœć edycji w szerokim zakresie, mała (w porównaniu z PostScriptem) objętoœć plików Đ to tylko niektóre z nich. PDF nie jest już (tak jak PostScript) językiem programowania; jego twórcy doszli bowiem do wniosku, że skoro prawie nikt (z wyjštkiem wšskiego grona specjalistów bšdŸ entuzjastów) nie pisze programów w PostScripcie Đ piszš je ămaszyny dla maszynÓ Đ to zachowanie formy języka programowania zamiast zwykłego pliku nie służyłoby niczemu. Konwersja programu postscriptowego do pliku PDF, choć pozornie prosta, kryje wiele pułapek. Niewłaœciwe ustawienie choćby jednego z kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu dostępnych parametrów może spowodować nieodwracalnš utratę informacji. To jest właœnie główna przyczyna, dla której PostScript wydaje się niektórym użytkownikom bezpieczniejszy. Dziœ istniejš programy, które pozwalajš generować pliki PDF bez poœrednictwa PostScriptu, istniejš programy pozwalajšce na dokonywanie najróżniejszych operacji (impozycja, zaawansowana edycja itp.) bezpoœrednio na tych plikach. Specyfikacja PDF cišgle ewoluuje, powstajš nowe, coraz doskonalsze i posiadajšce większe możliwoœci wersje; niestety, bywa to powodem problemów Đ jak każda nowoœć. Ale to właœnie jest cena, jakš płacimy za postęp. Cała œcieżka technologiczna w jednym pliku...? Ogromny sukces formatu PDF w poligrafii zachęcił programistów z Adobe do rozwinięcia pomysłu; zaprosili oni jednoczeœnie do współpracy czołowych producentów sprzętu prepress. W efekcie tej współpracy powstał nowy format: JDF (Job Definition Format). Jakkolwiek w rozwinięciu tego skrótu litera ăDÓ oznacza co innego niż w PDF, ich podobieństwo z pewnoœciš nie było przypadkowe. WyobraŸmy sobie elektronicznš kartę technologicznš, która zawiera wszystkie informacje o pracy, wszystkie zwišzane z niš dane zebrane w elektronicznej formie w jednym miejscu. WyobraŸmy sobie dalej, że takš kartę technologicznš zakładamy w chwili rozpoczęcia pracy z konkretnym zleceniem i służy nam ona aż do chwili wystawienia faktury. Taka elektroniczna karta nie zginie, zmieœci wszystkie niezbędne informacje i, co najważniejsze, jest dostępna w każdej chwili i w dowolnym miejscu. Funkcję takiej właœnie wirtualnej karty technologicznej pełni plik w formacie JDF. Poza funkcjami typowo administracyjnymi, jak gromadzenie informacji o danym zleceniu, zleceniodawcy czy okolicznoœciach, w pliku JDF przechowywane sš także opisy czynnoœci, jakim musi być poddana praca, aby została poprawnie opracowana. Stšd już tylko krok do automatyzacji wielu czynnoœci w łańcuchu technologicznym. Może tam być zapisana informacja nie tylko o stopniu zaawansowania prac (bardzo wygodne dla właœciciela czy dyrektora zakładu, gdyż w każdej chwili może sprawdzić np. stan zaawansowania danego zlecenia czy kalkulację jego opłacalnoœci), ale także schemat impozycyjny pracy, parametry wykonywania zalewek czy zapisane profile ICC, zgodnie z którymi należy wykonać odbitkę próbnš. Struktura pliku JDF jest jednoznacznie opisana i stanowi pewien standard, co bardzo ułatwia wykorzystanie tego formatu w praktyce. Warto nadmienić, że format JDF nie zawiera samej informacji graficznej, a jedynie odnoœniki do odpowiednich, zawierajšcych jš plików PDF. Stšd taki œcisły zwišzek pomiędzy tymi formatami. Niestety, pomimo szeregu niepodważalnych zalet stosowanie JDFa wišże się z pewnymi niedostatkami i ograniczeniami. Plik ten, jak każdy formularz (choćby wirtualny i zapisany jedynie w postaci elektronicznej), ma pewne przewidziane przez jego twórców rubryki. Zdarza się niekiedy, że te rubryki nie do końca odpowiadajš potrzebom użytkownika. Wówczas wygodne narzędzie może stać się powodem problemów, których nigdy byœmy nie doœwiadczyli, gdyby nie JDF. Ponadto zdarza się, że to, co doskonałe w dużej i dobrze zorganizowanej firmie, może okazać się kłopotliwe podczas stosowania w firmie niewielkiej, gdzie elastycznoœć i możliwoœć wykonywania bardzo nietypowych prac sš ważniejsze niż automatyzacja. Co przyniesie przyszłoœć... Wszystko wskazuje na to, że rola zarówno formatu PDF, jak i JDF oraz œcisła ich integracja z narzędziami internetowymi będzie z miesišca na miesišc rosła. Zdajš się to potwierdzać rozwišzania większoœci czołowych producentów sprzętu i oprogramowania poligraficznego oraz bardzo burzliwy rozwój obu tych formatów. Czasem nawet nazbyt burzliwy, o czym jakże często mogš się przekonać osoby zwišzane z przygotowalniš poligraficznš. Jednak mimo tych wszystkich prognoz wydaje się, że na rynku nadal pozostanie miejsce dla firm pracujšcych w oparciu o inne rozwišzania.