(Nie)moralność płatnicza
6 gru 2016 14:55

Rynek poligraficzny nigdy nie grzeszył szczególną dyscypliną, jeśli chodzi o terminowe regulowanie należności, natomiast same terminy płatności zawsze należały do jednych z najdłuższych na rynku usług. W ostatnim czasie sytuacja jednak uległa znacznemu pogorszeniu, do którego przyczyniły się upadłości kolejnych drukarń. Jaka jest skala zjawiska niepłacenia za dostarczone towary? Dlaczego bankruci z olbrzymimi długami, rozpoczynający działalność pod inną nazwą wciąż znajdują dostawców i w najlepsze kontynuują nieuczciwą konkurencję na rynku? Postanowiliśmy poprosić przedstawicieli dostawców materiałów dla poligrafii, firmę leasingową oraz drukarnie – z branży dziełowej i opakowaniowej – o opinię na temat moralności płatniczej w naszej branży oraz konsekwencji jej braku dla poszczególnych biznesów. Szybko przekonaliśmy się, że temat wzbudza wiele emocji i jest definiowany jako jeden z najpoważniejszych, jeśli nie najpoważniejszy tak dla dostawców, jak i drukarń. Brak solidarności, brak etyki Według Janusza Cymanka, prezesa zarządu firmy Michael Huber Polska, która w tym roku świętuje 20-lecie obecności na rodzimym rynku, problem poważnych zaległości płatniczych dotyczy obecnie już nawet 20-25 proc. drukarń. Generalnie można zaryzykować stwierdzenie, że najlepszymi płatnikami są drukarnie opakowaniowe, a najgorszymi – akcydensowe, choć oczywiście i od tej reguły są wyjątki. Firma Michael Huber Polska zauważyła pogorszenie się moralności płatniczej od 2009 roku i niestety wygląda na to, że trend ten się pogłębia – stwierdza Janusz Cymanek. – Coraz więcej podmiotów ma problemy z terminowym regulowaniem należności, a nasza firma odczuwa to coraz bardziej dotkliwie. Zasadniczo staramy się współpracować z odbiorcami, których można ubezpieczyć, ale już dwa lata temu firmy ubezpieczeniowe znacznie obniżyły limity dla branży poligraficznej i coraz częściej spotykamy się z odmową ubezpieczenia, w związku z czym w tej chwili zaledwie 50-60 proc. transakcji jest ubezpieczonych. Całe ryzyko handlowe przenoszone jest więc na dostawcę. A mamy klientów, którzy przekraczają terminy płatności o 180 dni! Kredytujemy więc niektóre drukarnie przez nawet 9 miesięcy. Jak zauważa Janusz Cymanek, firmę bardzo często gubią dobre relacje, wypracowane w ciągu 20 lat obecności na rynku: Znamy się od wielu lat, współpracowaliśmy w dobrych czasach dla poligrafii i teraz trudno nam odmówić takiemu „zaprzyjaźnionemu” klientowi, który przyjeżdża, prosi, obiecuje i zobowiązuje się. A potem za 3 tygodnie dostajemy dokumenty o upadłości. Oczywiście drukarnie bankrutują również w sposób „naturalny”, ale coraz częściej mamy do czynienia z tzw. kontrolowanymi bankructwami, do których właściciele się przygotowują wyprowadzając aktywa, zakładając inną spółkę o bardzo podobnej nazwie, która prowadzi taką samą działalność. Nowa spółka często osiąga zyski na koszt spółki zasadniczej, pogrąża ją i w końcu jedynym wyjściem jest upadłość. Oczywiście można powiedzieć, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem, ale czy jest to uczciwe? Co bulwersuje dodatkowo, to fakt, że takie czarne owce otrzymują wsparcie w branży zamiast potępienia. Inne drukarnie ochoczo przyjmują podzlecane prace, a dostawcy sprzedają materiały, pomimo że zaległości nie zostały spłacone. Pogarsza się nie tylko moralność płatnicza, ale również etyka w branży i to jest jeszcze bardziej dla branży niebezpieczne. Przez bardzo krótki czas – dosłownie kilka tygodni – takim bankrutującym firmom sprzedawaliśmy farbę za gotówkę, ale uznaliśmy, że to niemoralne. Nie chcemy nieuczciwych firm wśród naszych klientów. Ktoś, kto nie zapłacił swoim kontrahentom 30 mln i zbankrutował, wciąż jest zapraszany „na salony” i funkcjonuje w tej samej branży, tylko pod inną, czasem bardzo podobną nazwą – nie kryje oburzenia również Waldemar Lipka, prezes grupy kapitałowej Kompap, w strukturze której są obecnie dwie drukarnie: OZGraf i BZGraf. – Wiem, że nawet OZGraf wykonał zlecenie dla takiej drukarni w ubiegłym roku, przy pełnej przedpłacie. Ja jestem przeciwny takim praktykom, uważam, że powinien obowiązywać wobec nich ostracyzm środowiska. Zdaniem Janusza Cymanka chorobą naszej branży jest również brak solidarności – branża nie umie solidarnie bronić dobrej ceny na swoje produkty i niestety wszyscy stajemy się zakładnikami ostatecznego odbiorcy, który jest – mówiąc kolokwialnie – rozwydrzony, ponieważ przez lata udawało mu się obniżać ceny na produkty zamawiane w drukarniach. Z drugiej strony przez lata drukarnie nie przywiązywały wagi do właściwej dyscypliny płatniczej swoich klientów, wychodząc z założenia, że prędzej czy później zapłacą. Nieumiejętność właściwej oceny sytuacji w połączeniu z przeinwestowaniem, a czasem również ze zbyt konsumpcyjnym stylem życia właścicieli doprowadziły do pogłębiającej się bardzo złej kondycji branży, która nie posiada wcale dużego kapitału własnego i w znacznym stopniu żyje na kredyt – stwierdza Janusz Cymanek. Pecunia non olet Bezsprzecznie faktem jest pogarszająca się kondycja finansowa całej branży papierniczej i poligraficznej – przyznaje Marek Pakosz, dyrektor zarządzający Zing Polska Sp. z o.o. – Analizując zagadnienie od strony produkcji papieru, notujemy od kilku lat coraz częstsze przypadki zamykania całych papierni albo poszczególnych maszyn papierniczych, jako że branża papiernicza staje się coraz mniej opłacalna. Również w branży poligraficznej obserwujemy znaczne pogorszenie koniunktury, a co za tym idzie – duże problemy z dyscypliną płatniczą wielu naszych klientów. Do pomiaru jakości płatników firma Zing stosuje powszechnie przyjęty wskaźnik DSO (days sales outstanding) – informuje Robert Kwiecień, szef działu kontroli kredytów. – W roku 2009 jego wartość oscylowała w granicach 80 dni, obecnie przyjmuje on wartości większe o około 20 dni. Moralność płatnicza zależy w największym stopniu od portfela klientów, organizacji oraz biznesowego podejścia do sposobu prowadzenia działalności, dlatego jednym z decydujących elementów jest poziom dywersyfikacji portfela klientów i rodzajów działalności. Koncentracja najczęściej prowadzi do sytuacji, w której bankructwo kluczowego klienta, o przeważającym udziale w portfelu klientów drukarni pociąga za sobą poważne kłopoty dla samej drukarni, z zagrożeniem bankructwem włącznie. Jak twierdzi Robert Kwiecień, Zing nie może sobie pozwolić na tolerowanie przeterminowań mogących zagrozić płynności firmy i powodujących wymierne straty finansowe: W przypadku wyjątkowo długich terminów płatności, gdy oczekiwania konkretnego klienta wykraczają poza ramy wyznaczone polityką sprzedażową  i ostrożnościową firmy, proponujemy naszym klientom skorzystanie z usług instytucji finansowych. Instytucje te posiadając odpowiednie narzędzia pomiaru, oceny i zarządzania ryzykiem oferują instrumenty finansowania takie jak faktoring, kredyty krótko- i długoterminowe, które pozwolą naszym klientom na efektywne zarządzanie płynnością. Często zabezpieczamy limity kredytowe poprzez ubezpieczenie transakcji, cesje, poręczenia itp. W przypadku dłużników uchylających się od płacenia zgodnie z przyjętymi zasadami, dochodzimy swoich roszczeń w sposób maksymalnie zabezpieczający interes firmy. Naczelną zasadą jest załatwianie tego rodzaju spraw polubownie, z doświadczenia bowiem wynika, że jest to najskuteczniejsza forma ściągania należności. Firma Zing ma do kwestii bankructw podejście praktyczne. Kilkakrotnie spotkaliśmy się z przypadkami zamykania firmy przez właścicieli z całkowitą spłatą wszystkich wierzycieli, ale  zdarzają się również bankructwa spowodowane celowym działaniem właścicieli  mających na celu wyprowadzenie pieniędzy z firmy poprzedzone często nieprzemyślanymi inwestycjami – mówi Robert Kwiecień. – W pierwszym przypadku zawsze pomagamy klientom w nowych przedsięwzięciach biznesowych.  Jeśli okazuje się, że zostaliśmy oszukani, tacy klienci trafiają na czarną listę i nie mają możliwości uzyskania limitu kredytowego w przyszłości, a jedyną dopuszczalną formą płatności jest gotówka w myśl starej zasady „pecunia non olet”. Doświadczenie procentuje Problemu pogarszającej się moralności płatniczej nie odczuła (jeszcze?) branża leasingowa. Analizując portfel Societe Generale Equipment Finance w Polsce, w porównaniu do lat ubiegłych nie obserwujemy zdecydowanie negatywnego trendu w płatnościach naszych klientów – mówi Artur Słomka, dyrektor ds. produktu i współpracy z dostawcami, maszyny i urządzenia oraz transport, SG Equipment Leasing Polska Sp. z o.o. – Jest trochę gorzej, ale podobną sytuację obserwujemy również w innych branżach. Trudno powiedzieć, czy to specyfika naszej firmy, która zawsze dbała o odpowiedni dobór klientów, a znając dobrze rynek poligraficzny starała się nie finansować transakcji i klientów najbardziej ryzykownych, czy też tak to wygląda w całej branży. Artur Słomka definiuje dwa główne negatywne zjawiska w branży: finansowanie się kosztem dostawców, w tym instytucji finansowych oraz celowe bankructwa dla uniknięcia spłaty wierzycieli. Nierzadko drukarnie, które same nie mają problemów finansowych, traktują niepłacenie w terminie jako swego rodzaju „zasadę działania” – stwierdza przedstawiciel SG Equipment Leasing Polska Sp. z o.o. – Napiętnowanie takich działań jest trudne, gdyż nie ma solidarności w tym zakresie zarówno wśród dostawców usług i materiałów, jak i instytucji finansowych. Czasem spotykamy się niestety z nagannym zachowaniem klientów, którzy prowadzą celowe działanie w kierunku oszukania wierzycieli. Zdarzają się przypadki ukrywania urządzeń przed działaniami windykacyjnymi czy próby ich odkupienia po cenie niższej niż wielkość zadłużenia przez podstawione firmy. Artur Słomka nie widzi obecnie symptomów świadczących o szczególnie negatywnej sytuacji właśnie w branży drukarskiej i ma nadzieję, że taka sytuacja utrzyma się zarówno w bliższej, jak i bardziej odległej perspektywie. To biznes, z którym jesteśmy związani od lat i zależy nam na powodzeniu naszych klientów. Osobiście, obserwując i porównując przemysł poligraficzny z perspektywy europejskiej uważam, że właśnie polscy drukarze mają bardzo duży potencjał rozwojowy – podsumowuje. Dyscyplina i monitoring Firma Cartondruck z Tczewa stanowi potwierdzenie tezy, że drukarnie opakowaniowe są lepszymi płatnikami. Spoglądając na naszą działalność z perspektywy minionych dwóch-trzech lat stwierdzam, iż w zakresie moralności płatniczej w ostatnim okresie sytuacja nieco się poprawiła – stwierdza Paweł Targowski, prezes zarządu Cartondruck. – W znacznej mierze jest to efektem tego, iż obecnie pracujemy z klientami o silnych fundamentach finansowych, w tym wieloma zagranicznymi, reprezentującymi czołówkę rynkową i znanymi z solidności płatniczej. Cartondruck od lat ceniony jest przez swoich dostawców za terminowe realizowanie płatności. Aby to było możliwe, niezbędne jest terminowe regulowanie należności przez naszych klientów. Przestrzeganie tej reguły rozciąga się zresztą na cały, znacznie niekiedy wydłużony łańcuch logistyczny. Planowanie i monitorowanie przepływów finansowych to jeden z ważniejszych elementów bieżącej działalności naszego działu finansowego. To w dzisiejszych czasach o tyle ważne, że standardem w branży jest kredytowanie klientów. Drukarniom pozostaje więc wspomagać się liniami kredytowymi w rachunkach bieżących, o ile oczywiście zakończą pozytywnie trudne niekiedy rozmowy ze swoimi bankami. Tak czy inaczej powstają dodatkowe koszty, które trzeba gdzieś „zmieścić” w kalkulacjach. W celu zwiększenia bezpieczeństwa naszego biznesu rokrocznie zbieramy informacje o naszych klientach zarówno z prasy, ogólnodostępnych baz, jak i wywiadowni nadając każdemu klientowi określony limit kredytowy. Jeśli taka suma zostanie wprowadzona do naszego systemu IT, to na bieżąco wylicza on nasze zaangażowanie finansowe w danego klienta uniemożliwiając w przypadku opóźnień płatności realizację dalszych zleceń powyżej ustalonego limitu. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o Empik W przypadku naszych spółek w roku 2010 udzielony kredyt kupiecki wynosił średnio 110 dni w OZGraf-ie i aż 145 dni w BZGraf-ie – informuje Paweł Stefanowski, członek zarządu i dyrektor ds. finansowych OZGraf. – Nie znam innej branży, w której takie poziomy byłyby akceptowalne. Jeżeli wziąć pod uwagę cykl produkcji, który od chwili zaakceptowania przez wydawcę plików – zamówienie i dostawa surowców przez proces druku i oprawy po wysyłkę do klienta – nie przekracza 3 tygodni, tak długie oczekiwanie powoduje konieczność kosztownego finansowania odbiorców. Dla OZGraf-u, którego obrót roczny wynosi ok. 40 mln zł oznacza to, że po stronie wydawców w 2010 roku mieliśmy „zamrożone” 11 mln zł. Jeżeli stopa procentowa kredytu obrotowego wynosi ok. 6,5 proc., to koszty finansowania takiej kwoty stanowią przeszło 700 tys. zł w skali roku. Jak zauważa Paweł Stefanowski, druk dziełowy nie należy do wysoce rentownych działalności. Ponoszenie kosztów finansowania skutecznie pogarsza i tak niską rentowność. W 2011 roku, w związku ze zmianami własnościowymi i zmianą polityki firmy, kredyt kupiecki kształtował się na poziomie 95 dni w olsztyńskiej drukarni i 118 dni w Białymstoku. W obu spółkach odnotowano poprawę. Nie jest może ona radykalna, ale kierunek jest satysfakcjonujący – uważa Paweł Stefanowski. – Złożyło się na to kilka czynników, przy czym główny to wprowadzenie aktywnej windykacji. Niestety najbardziej oporni muszą się liczyć z tym, że sprawy oddajemy kancelarii prawnej. Wówczas egzekucja należności poza odsetkami obarczona jest kosztami procesu. Drugim istotnym elementem, który wpłynął na poprawę ściągalności naszych należności – szczególnie w OZGraf-ie – było całkowite zaprzestanie współpracy z dłużnikami – recydywistami. W ubiegłych latach wydawcy wykorzystywali swoją silniejszą pozycję (nie bez winy samych drukarń walczących o zlecenia i często oferujących ceny poniżej kosztów produkcji) i niechętnie rezygnują teraz z tej przewagi. Dlatego do każdego klienta staramy się podchodzić indywidualnie i proponować korzystne warunki. Jesteśmy w stanie udzielać terminów bardzo długich – nawet 120 dni. Wydawcy jednak muszą wówczas zaakceptować wyższe ceny, by pokryły one koszt tego finansowania. Banki nie udzielają nieoprocentowanych kredytów. Naszym celem jest zwiększanie eksportu, w przypadku którego terminy płatności są znacznie krótsze. Obecnie na poziomie grupy eksport stanowi blisko 30 proc., z czego największy udział ma zakład w Olsztynie. Ciekaw jestem, co powiedzą wydawcy – zastanawia się Waldemar Lipka, przewodniczący Rady Nadzorczej OZGraf. – Na pewno zaczną zasłaniać się Empikiem, ale moim zdaniem problem jest bardziej złożony: współczesny rynek oferuje tak wiele możliwości pozyskiwania treści, że coraz częściej tradycyjna produkcja poligraficzna jest po prostu nieekonomiczna. Internet, e-booki, druk cyfrowy na żądanie to tylko niektóre z nich. Udostępnianie niszowych tytułów w postaci elektronicznej lub drukowanie ich wyłącznie na żądanie może i zmniejszyłoby wolumen produkcji offsetowych drukarń dziełowych, ale i uwolniłoby od wielomiesięcznego kredytowania ryzyka ponoszonego przez wydawcę. Umowy, skonta czy czarne listy? Co zrobić, aby sytuacja płatnicza w branży poligraficznej uległa zmianie? To bardzo trudne, bo na rynku wciąż jest duża konkurencja, często niezbyt uczciwa. Życzeniowo mówiąc, można w sposób rygorystyczny przestrzegać terminów płatności i limitu zaległości – proponuje prezes Michael Huber Polska. – Dla naszej firmy to obecnie konieczność, będziemy współpracować tylko z rzetelnymi klientami. Zdecydowaliśmy się na stworzenie komórki windykacyjnej wewnątrz firmy, która we współpracy z kancelarią prawną zajmuje się windykowaniem należności. Coraz częściej kierujemy sprawy do sądu i podejmujemy bardziej zdecydowane kroki niż rok temu. Dziś mamy ok. 30 takich spraw. Najbardziej irytujące jest, kiedy na negocjacje w sprawie zaległych należności przyjeżdża właściciel drukarni albo jej prezes najnowszym modelem Mercedesa klasy S. Mam wtedy do czynienia z wielkim dyskomfortem, to jest wysoce niemoralne i aroganckie. Dlatego nie należy mówić o moralności płatniczej tylko w kontekście złej kondycji branży – duży wpływ ma także niski poziom etyki biznesu. Uważam, że powinno się zaostrzać warunki współpracy, bo uczciwi będą musieli cierpieć za grzechy nieuczciwych. Jeśli chodzi o rynek poligraficzny w Polsce, trudno znaleźć lekarstwo, które rozwiąże rosnący problem pogarszania się moralności płatniczej – przyznaje również Robert Kwiecień. – Uważam, że znaczne przeinwestowanie drukarń pociąga za sobą konsekwencje zbyt dużych zdolności produkcyjnych w stosunku do liczby zleceń dostępnych na rynku. Często prace wykonywane są na pograniczu lub poniżej progu opłacalności dla klientów o bardzo dużym ryzyku niewypłacalności lub takich, którzy wykorzystują tę sytuację do finansowania się kosztem drukarń. Często żądają oni bardzo długich terminów płatności, próg opłacalności nierzadko jest na tak niskim poziomie, że ledwo pokrywane są koszty stałe. Nie jest to postępowanie właściwe – jeśli brakuje zleceń na rynku lokalnym, należy wyjść poza jego granice i szukać bardziej opłacalnych transakcji oraz poszerzać bazę klientów. Moralność płatnicza może ulec poprawie, jeśli ilość zamówień będzie zrównoważona z mocami produkcyjnymi drukarń, a klienci końcowi ciężar finansowania przeniosą na banki. Te z kolei w ostatnim czasie mocno zredukowały liczbę kredytów obrotowych, zwłaszcza udzielanych małym i średnim drukarniom, co dodatkowo komplikuje sytuację kredytową na rynku. Należy pamiętać, że transakcja handlowa jest zakończona dopiero po zapłacie przez klienta, zatem w codziennej praktyce Zing regularnie przypomina klientom o zbliżających się płatnościach. W razie potrzeby  rozmawiamy o ich problemach i szukamy rozwiązań mających na celu terminową zapłatę. Taką samą zasadę polecamy naszym klientom – gdyż problemy naszych klientów to także nasze problemy. Teoretycznie optymalnym rozwiązaniem problemu z płatnościami byłoby ustalenie pewnych wspólnych standardów uzgadnianych w ramach organizacji samorządu gospodarczego – uważa Paweł Targowski. – Tylko czy ten cały łańcuch logistyczny w dobie swobody obrotu gospodarczego i dobrowolności w kwestii przynależności organizacyjnej byłby w stanie się im podporządkować? Dyscyplina jest podstawą każdej działalności, nie tylko biznesowej. Można ją osiągnąć w sposób albo nakazowy czy wręcz zastraszający np. karami, albo motywujący do określonych działań, na jakich nam zależy. Takim motywatorem w przypadku płatności jest w moim przekonaniu powszechnie stosowana w krajach zachodnich instytucja skonta. Obniżenie ceny o 2-4 proc. w zamian za płatność najczęściej po 14 dniach stanowi zawsze dużą pokusę, nawet gdybyśmy musieli skorzystać z linii w rachunku bieżącym. Niestety w Polsce skonto wciąż jeszcze nie jest zbyt powszechne. W tym miejscu należy wspomnieć o tak oczywistym elemencie dyscyplinującym, jakim są umowy. Jeszcze kilka lat temu spora część biznesu w naszej branży opierała się często na korespondencji mailowej pomiędzy nie zawsze do tego uprawnionymi pracownikami działów sprzedaży i zakupów. Dziś z większością klientów mamy podpisane umowy ramowe regulujące wszelkie aspekty dostaw, w tym płatnicze. Opóźnienie w płatnościach może przydarzyć się każdemu i niekoniecznie musi wynikać ze złej kondycji finansowej. Mamy klientów, u których obieg dokumentów jest niezwykle skomplikowany i np. choroba któregoś z pracowników może opóźnić przepływ faktury do księgowości o kilka dni. Niezwykle ważne jest jednak – tu apel do wszystkich kolegów przedsiębiorców – abyśmy się wzajemnie o takiej ewentualności, zakładam, że wyjątkowej, odpowiednio wcześnie informowali. To da nam możliwość przygotowania wariantu B, a tym samym zapobieżenia efektowi domina. Czy przedsiębiorcy branży poligraficznej nie mogliby zjednoczyć się choć na tyle, aby informować się nawzajem o zleceniodawcach – oszustach? Czarne listy mają sens tylko wtedy, kiedy chcemy wyeliminować oszustów, a ci w dużej mierze wyeliminowali się z rynku w sposób naturalny – uważa Waldemar Lipka. – Problemem rynku są przyczyny strukturalne i tzw. łańcuszki: Empik nie płaci wydawnictwu, wydawnictwo nie płaci drukarni, a drukarnia nie płaci dostawcy papieru czy farb. Moim zdaniem z problemem płatności na rynku poligraficznym można spróbować poradzić sobie dwutorowo. Jednym sposobem jest organiczna praca u podstaw i przeniesienie standardów współpracy np. z rynku skandynawskiego. Do dyrektora Polskiej Izby Druku przesłałem już warunki współpracy drukarń szwedzkich z wydawnictwami. Należałoby opracować taki standard postępowania na rynku również w Polsce. Jednym ze standardów byłaby umowa, która nie krzywdziłaby żadnej ze stron i na którą zgodziliby się wydawcy, drukarze i papiernicy. Przewidywałaby ona np. 30- lub 60-dniowy termin płatności, kary za opóźnienie w dostawie towaru np. w wysokości 0,1 proc. za dzień, a nie – jak niektórzy wydawcy ustalają – 4 czy 5 proc. Jeśli jakaś drukarnia zgodzi się na inne warunki, np. finansowanie wydawcy przez 180 dni, to jej usługa – logicznie rzecz ujmując – będzie musiała być droższa o jakieś 6 proc. Ustalenie takiego standardu pracy powinno również leżeć w interesie dostawców. Teraz najdziwniejsze jest to, że wszyscy zarabiają pieniądze, ale tylko na papierze i bez gwarancji, że je kiedykolwiek dostaną. Przy średnich marżach w poligrafii na poziomie kilku procent nie stać nas na finansowanie wydawców. Inicjatywa Polskiej Izby Druku Sytuacja płatnicza na rynku poligraficznym nie umknęła uwadze Polskiej Izby Druku, która opracowała „Ogólne warunki dostawy produktów poligraficznych” (OWDPP) w postaci zapisów kontraktowych do ewentualnego stosowania. Zatory finansowe są nie tylko skutkiem niewywiązywania się firm zamawiających z zapisów kontraktowych, ale co gorsze, są skutkiem dobrowolnie podpisy- wanych przez dostawców warunków płatniczych, z terminami płatności sięgającymi 260 dni! – wyjaśnia Ryszard Czekała, dyrektor PID. – Takie porozumienia handlowe są niedopuszczalną patologią i w dłuższym horyzoncie czasowym – gwoździem do trumny producenta-dostawcy. Nasz materiał opiera się na najlepszych wzorcach obowiązujących w większości krajów Unii Europejskiej. Może okaże się on pomocny; w najgorszym wypadku będzie dowodem na istnienie normalnego handlu. Z drugiej strony, gdyby np. drukarnie dziełowe wykazywały jakąkolwiek solidarność, a nie prowadziły wojen cenowych między sobą – bezpłatne kredytowanie partnerów biznesowych rozkładałoby się na wszystkich uczestników transakcji w sposób bardziej sprawiedliwy.  Polska Izba Druku dołoży wszelkich starań, aby w sposób instytucjonalny (przy poparciu władz) wykluczyć z obiegu podmioty gospodarcze (przynajmniej w naszej branży) notorycznie niepłacące lub opóźniające płatności. Takie rozmowy już podjęliśmy. OWDPP otrzymali już wszyscy członkowie PID, natomiast dla niezrzeszonych materiał ten jest dostępny na stronie internetowej Izby – www.izbadruku.org.pl. Jak twierdzi Ryszard Czekała, rząd wykazał już wstępne zainteresowanie projektem, trzymamy więc kciuki i zachęcamy do zapoznania się z dokumentem. W majowej Poligrafice oddamy natomiast głos wydawcom.