Płyta wiedzy wszelakiej pełna
6 gru 2016 14:42

Dawno temu, kiedy byłem uczniem podstawówki, a ludowa władza tłumaczyła społeczeństwu, że w kiszonej kapuœcie jest tyle samo witaminy C co w cytrynach, zdarzało mi się od czasu do czasu zapadać na zdrowiu. Przymusowe leżenie wypełniałem sobie chętnie czytaniem. Jednš z moich ulubionych lektur był gruby, ciężki tom Małej encyklopedii powszechnej PWN w twardej niebieskiej oprawie. Zwykle otwierałem tę księgę na chybił-trafił i czytałem to, co mi się akurat rzuciło w oczy. Korzyœciš z takiego przeglšdania encyklopedii było poznanie sporego zasobu słów (niezależnie od ich rozumienia), szczególnie tych niezbyt powszechnie używanych. Jak podaje encyklopedia, encyklopedia to ăwydawnictwo informacyjne zawierajšce zbiór wiadomoœci ze wszystkich dziedzin wiedzy (e. ogólna, uniwersalna, powsz.) lub jednej dziedziny, epoki, terytorium itp. (e. specjalistyczna, tematyczna), w układzie alfabetycznym lub rzeczowymÓ, albo inaczej: ădzieło dajšce zbiór wiedzy z różnych dziedzin (encyklopedia powszechna) w postaci zwięzłych artykułów informacyjnych (haseł), ułożonych z reguły alfabetycznie. Także encyklopedie dotyczšce wybranej dziedziny (specjalistyczne). Ich forma zależy również od adresata, np. bywajš encyklopedie dla dzieci i młodzieżyÓ. Niektóre encyklopedie, zwłaszcza specjalistyczne lub tematyczne, majš pełnić funkcję edukacyjnš, zawierajšc stan aktualnej wiedzy na okreœlony temat. Uniwersalne kompendium wszelkiej wiedzy jest dziœ nie do pomyœlenia. Rozwój nauki jest zbyt szybki i zbyt obfite przynosi efekty, by dało się je w rozsšdnym czasie ujšć w zamkniętej formie. Większoœć wydawnictw tego rodzaju o profilu ogólnym to raczej leksykony lub słowniki encyklopedyczne Đ zbiory krótkich definicji i podstawowych danych. O takich też będzie mowa poniżej. Wiedza zapisana w encyklopediach i leksykonach stanowi zbiór informacji rozproszonych tematycznie, powišzanych zarazem rozmaitymi zależnoœciami. Z punktu widzenia informatyki można jš traktować jako rozbudowanš, relacyjnš bazę danych. Owe wzajemne odniesienia pomiędzy poszczególnymi hasłami sprawiajš, że zawartoœć encyklopedii ma wyraŸnš strukturę hipertekstowš. Nic zatem dziwnego, że znakomicie sprawdza się w œrodowisku cyfrowym, o ile zostanie odpowiednio przygotowana: poindeksowana, wyposażona w hipertekstowe odnoœniki oraz rozbudowane mechanizmy wyszukiwania. O ileż łatwiej wpisać do okienka wyszukiwania hasło, a potem ewentualnie klikać na pojawiajšce się linki, prowadzšce do kolejnych odnoœników, niż wertować tam i z powrotem kolejne tomy wydania papierowego. Łyk historii Choć dzieje encyklopedii można liczyć nawet na dwa tysišclecia, historycznie najbardziej znanym wydawnictwem tego typu jest bez wštpienia Wielka encyklopedia francuska Đ ăencyklopedia albo słownik rozumowany nauk, sztuk i rzemiosłÓ Đ jak głosi w przekładzie jej podtytuł. Było to największe naukowe i kulturalne przedsięwzięcie epoki Oœwiecenia. Ukazywała się przez trzydzieœci lat od połowy XVIII wieku. Mniej więcej w tym samym czasie na gruncie rodzimym ksišdz Benedykt Chmielowski wydał Nowe Ateny, będšce w zasadzie encyklopediš, tyle że w mniejszym stopniu opartš na obiektywnym podejœciu naukowym, bardziej zaœ prezentujšcš wiedzę, erudycję i zapatrywania autora. Jak powiada we wstępie: ă (...) Mšdrym przypominam, niedouczonych nauczam, ciekawych kontentuję. Wiele wykładam słów i rzeczy, żeby mi zadawszy Czytelnik owo: Et quo modo possum intelligere, si non aliquis ostenderit mihi?, nie szperał explikacyi po Lexikonach, Dikcionarzach, lecz tu miał zupełnš dla siebie in verbis & rebus informacjšÓ. Jedne hasła omówione tu zostały doœć obszernie, wœród nich zagadnienia magii czy upiorów, inne zaœ mocno skrótowo. Przykładem tego ostatniego jest ów często przywoływany koń, który ăjaki jest, każdy widziÓ (na pomieszczonej ilustracji). W wiekach następnych encyklopedie odgrywały ważnš rolę w edukacji i wszelkich pracach umysłowych. Stały dumnie na półkach większoœci bibliotek, zarówno publicznych, jak i prywatnych. Ukazanie się kolejnego wydania bywało ważnym wydarzeniem kulturalnym. Czasem mieszała się do sprawy ideologia powodujšc, że zakręty historii oœmieszały ideę kompendium wiedzy prawdziwej i obiektywnej. Na przykład po niektórych zmianach w aparacie władzy dodrukowywano nowe, aktualnie słuszne poprawki, które należało wkleić do encyklopedii w miejsce tych, które słuszne być przestały. Generalnie rzecz ujmujšc, publikowanie encyklopedii było wielkim, długofalowym przedsięwzięciem wydawniczym, traktowanym zazwyczaj bardzo poważnie, także od strony merytorycznej. Wiek XXI Dzisiejszy œwiat jest już trochę inny. Opasłe księgi encyklopedii i leksykonów nie budzš takiego respektu, jak kiedyœ. Dla kogoœ w miarę obeznanego z komputerem, kto posłużył się raz i drugi encyklopediš albo słownikiem w wersji elektronicznej, sięganie do wydań papierowych staje się zbyt męczšce i czasochłonne. Choćby przy pisaniu tego tekstu Đ jakšż wygodę dajš mi elektroniczne słowniki języka polskiego, wyrazów obcych i angielsko-polski, dostępne natychmiast Đ wystarczy jedno kliknięcie. Gdybym ich nie miał w komputerze, może jeszcze bym sięgnšł do podręcznej półki z ksišżkami, ale pójœć do biblioteki po jedno czy dwa słowa już by mi się raczej nie chciało. Obserwacje z krajów wysoce skomputeryzowanych pokazujš, że wœród uczšcej się młodzieży korzystanie z papierowych wydań encyklopedii stało się rzadkoœciš. W przeważajšcej większoœci bibliotek można skorzystać z komputera, elektronicznych encyklopedii i słowników, a często również z Internetu. Podobnie w domu. Wydania cyfrowe sš przy tym tańsze niż ich tradycyjne odpowiedniki, a w nieco okrojonych wersjach często dostępne w Sieci. Nic więc dziwnego, że od czasu pojawienia się CD-ROMów sprzedano więcej wersji elektronicznych niż papierowych w cišgu poprzednich 200 lat. Wersje elektroniczne wydawnictw typu encyklopedycznego majš jeszcze jednš istotnš przewagę nad tradycyjnymi. Prócz treœci tekstowych i ikonograficznych mogš zawierać elementy dŸwiękowe i sekwencje wideo, czyli Đ jak to się zwykło dziœ okreœlać Đ multimedia. Czytajšc więc na przykład o muzyce można od razu posłuchać dŸwięków, o których mowa w tekœcie, a przy suchej informacji na temat lšdowania pierwszego człowieka na Księżycu zobaczyć, jak ten ămały krok człowieka, wielki krok ludzkoœciÓ wyglšdał na ekranach telewizorów w transmisji na żywo. Drogi na rynek Rozpowszechnienie nowych technologii sprawiło, że na rynek encyklopedycznych wydawnictw multimedialnych weszli gracze dwojakiego rodzaju. Z jednej strony, co oczywiste, tradycyjni wydawcy. Dysponujš zawartoœciš, którš we współpracy ze specjalistami od komputerów, oprogramowania i multimediów przyoblekajš w bardziej nowoczesnš formę. Z drugiej strony pojawiajš się firmy wywodzšce się z branży IT, które majš w ręku technologię, treœć zaœ muszš zbudować lub kupić. Stworzenie zawartoœci dobrej encyklopedii wymaga wielkich zasobów wiedzy, doœwiadczenia i pracy, te zaœ zdobywa się całymi latami. Dlatego firmy z branży informatycznej stosujš najczęœciej drugš z wymienionych metod pozyskiwania treœci. Klasycznym przykładem firmy pierwszego rodzaju jest Britannica, wzorzec wydawnictwa encyklopedycznego na rynku anglojęzycznym. Oprócz drukowanej wydaje też wersję multimedialnš, zaopatrzonš w mechanizmy wyszukiwania i wiele innych udogodnień, oferowanych przez technologie cyfrowe. W warstwie treœciowej jest bardzo uniwersalna, zachowujšc przy tym charakter raczej akademicki niż popularny. Misję twórców Britanniki można okreœlić jako dostarczenie jak najpełniejszej i najlepiej ugruntowanej wiedzy na każdy omawiany temat. W drugiej grupie jednym z pierwszych był Đ oczywiœcie Đ Microsoft. Gigant z Redmont postanowił wykorzystać fakt, że oprogramowanie edukacyjne, a więc i elektroniczne encyklopedie, znacznie podnoszš w oczach użytkowników wartoœć domowego sprzętu komputerowego. W roku 1993 ukazała się więc Encarta Đ produkt multimedialny oparty na drukowanej encyklopedii wydawnictwa Funk and Wagnall, od tego czasu stale rozwijany i doskonalony. Cel jej wydania miał przede wszystkim dalekosiężny charakter marketingowy. Chodziło o wzrost sprzedaży komputerów domowych i oprogramowania. Jak wynikało bowiem z badań rynku, dostępnoœć encyklopedii multimedialnej podnosiła w oczach użytkowników ich wartoœć i atrakcyjnoœć. Encarta jest treœciowo płytsza niż Britannica, ma jednak lepsze mechanizmy wyszukiwania, zawiera elementy rozrywki, a także Đ co istotne Đ jest znacznie tańsza. Założeniem jej twórców jest dostarczenie, przede wszystkim młodemu użytkownikowi, informacji pomagajšcych szybko i łatwo znajdować odpowiedzi na rozmaite, nie nazbyt głębokie pytania. Jest jeszcze jedna istotna różnica między Britannikš i Encartš. Pierwsza ogranicza się do angielskiego obszaru językowego i kulturowego, podczas gdy druga ma swoje ăzlokalizowaneÓ odmiany w kilkunastu krajach œwiata. Owa ălokalizacjaÓ polega nie tylko na przekładzie językowym, lecz obejmuje również dostosowanie treœci do lokalnej kultury, tradycji oraz systemu edukacyjnego. Efekty bywajš zaskakujšce. Jednym z przykładów niezgodnoœci poszczególnych wersji lokalnych może być hasło ătelefonÓ. W wersji amerykańskiej napisano, że skonstruował go A. G. Bell, wynalazca amerykański. Tego samego Bella wersja brytyjska okreœla jako wynalazcę pochodzenia szkockiego, zaœ z włoskiej dowiadujemy się, iż twórcš telefonu był Antonio Meucci. Tego rodzaju podejœcie do informacji, bšdŸ co bšdŸ historycznej i naukowej, być może mile łechce dumę tego czy innego narodu, wydaje się jednak nie mieć wiele wspólnego z obiektywnš wiedzš, której oczekiwalibyœmy od godnej tego miana encyklopedii. Nasze podwórko Na rynku krajowym niekwestionowanym liderem encyklopedyzmu jest od lat PWN. Podobnie jak Britannica, encyklopedie, leksykony czy słowniki tej oficyny szły drogš od papieru do multimediów. Podobny też noszš charakter Đ wydawnictw podajšcych informacje możliwie pełne, podbudowane naukowo i sprawdzone, godne więc zaufania, a jednoczeœnie tršcšce nieco suchym podejœciem akademickim. Multimedialna Nowa encyklopedia powszechna PWN, choć kosztuje niemało, jest i tak znacznie tańsza od odpowiadajšcego jej wydania papierowego. W konkurencji z PWN swych sił próbujš Onet.pl (multimedialna encyklopedia Fogra; ăw prezencieÓ także skrócona Britannica), De Agostini (Omnia w pakiecie m.in. ze Słownikiem wyrazów obcych Kopalińskiego i atlasem œwiata), Optimus Pascal oraz Cartall. Jest też Encarta, ale w wersji angielskiej, więc poza konkurencjš. Sš one wzorowane raczej na produkcie Microsoftu niż na Britannice. Większoœć haseł jest sformułowana skrótowo i ogólnikowo, co zaspokaja potrzeby uczniów podstawówek i gimnazjów czy rozwišzywaczy krzyżówek. Oferujš przy tym bardzo ăprzyjazny dla użytkownikaÓ interfejs i rozbudowane gadżety multimedialne, podnoszšce atrakcyjnoœć użytkowania. Sš też tańsze od produktu PWN. Nasze tradycje encyklopedyczne datujš się od wspomnianych wczeœniej Nowych Aten ks. Chmielowskiego. Podtytuł tego dzieła: ăakademiia wszelkiej sciencyi pełna, na różne tytuły jak na classes podzielona, mšdrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melankolikom dla rozrywki erygowanaÓ z powodzeniem można przypisać także współczesnym encyklopediom o charakterze powszechnym. Œwiat cyfrowy, z jego możliwoœciami multi- i hipermedialnymi, jest dla nich doskonałym ăœrodowiskiem naturalnymÓ. Sukces rynkowy w tej dziedzinie zależy nie tyle od techniki czy technologii, ile od zapotrzebowania na wiedzę. To zaœ powinno być rozbudzane przez szkołę i pielęgnowane przez całe życie, jeœli chcemy dotrzymać kroku œwiatu, ewoluujšcemu ku Cywilizacji Wiedzy. pm@wroclaw.com