Proofer czy drukarka kolorowa?
6 gru 2016 14:48

Rynek DTP od dłuższego już czasu jest zdominowany przez atramentowe drukarki kolorowe. Cena urządzeń i koszty wydruku jednoznacznie wyznaczają trendy rozwoju proofingu spychając całkowicie na dalszy plan proofy analogowe typu Cromalin czy Matchprint. Zmiana ta jest również podyktowana pojawieniem się i rozwojem technologii CtP, przy której trudno sobie wyobrazić zastosowanie analogowych metod kontroli barwy podwyższających jedynie koszty produkcji. Jeszcze parę lat temu naturalnym zjawiskiem było pojawianie się cyfrowych odpowiedników analogowych rozwiązań (DigitalCromalin, Iris), które były równie drogie i powolne. Obecnie praktycznie każdy producent drukarek atramentowych oferuje rozwiązanie dla proofingowego rynku DTP. Zanim podejmiemy decyzję o zakupie maszyny przeznaczonej do tego konkretnego celu, warto poznać kryteria, które powinna ona spełniać. Pierwszą niepodważalną cechą cyfrowej drukarki dedykowanej do proofingu jest stabilność. Tanie rozwiązania – tzw. domowe – często charakteryzują się jedynie ładnym kolorowym wydrukiem, który przy pomiarach za każdym razem jest inny. Kontrola koloru dla proofingu cyfrowego jest jednoznacznie określona przez normę ISO-12647-2 i określana jest parametrem deltaELab. Maszyna drukująca musi zapewnić stabilność pracy pozwalającą wydajnie i długofalowo drukować bez konieczności powtarzania czynności kalibracyjnych. Obecne rozwiązania charakteryzują się stabilnością na poziomie kilku, a nawet kilkunastu miesięcy, co jest wynikiem godnym uwagi biorąc pod uwagę fakt, że w starszych rozwiązaniach czynności kalibracyjne często trzeba było wykonywać każdego dnia. Drugą również niepodważalną cechą jest odpowiednio duży gamut koloru, czyli krótko mówiąc zdolności urządzenia do symulowania rzeczywistych technik drukarskich. Jeśli drukarka-proofer ma mniejszy gamut niż maszyna, którą ma symulować, to nie nadaje się do tego celu i należy poszukać innego rozwiązania. Uzyskanie większego gamutu możliwe jest dzięki zastosowaniu odpowiednich kolorów w drukarce i symulacji właściwego dla danej techniki podłoża, na którym będzie się odbywał proofing. A oto kolejne kryteria, których spełnienia przez proofery można oczekiwać (choć nie są konieczne). Miłym dodatkiem do cyfrowego proofingu byłaby możliwość zastosowania papieru nakładowego. Obecnie należy to raczej do sfery marzeń ze względu na specyfikę druku atramentowego. W praktyce stosuje się papiery o kolorystyce bardzo zbliżonej do umownej bieli podłoża produkcyjnego, ale przystosowane do druku tylko na maszynie atramentowej, często odpowiedniego typu i producenta. Papier ten jest oczywiście wielokrotnie droższy od nakładowego. Przyzwyczajenia z czasów proofingu analogowego są silnie zakorzenione, dlatego też często oczekuje się od ich cyfrowych odpowiedników, aby potrafiły pokazać/wydrukować rzeczywisty raster. Rozwiązania takie istnieją, ale mają swoje wady. Po pierwsze są drogie; ich koszt często przewyższa koszt RIP-a z dodatkami kalibracyjnymi. Po drugie, aby uzyskać właściwy efekt symulacji rastra, należy dysponować maszyną o odpowiedniej rozdzielczości, a tego typu urządzeń po prostu jeszcze nie ma. Zasadniczo symulowanie wszystkiego powyżej 150 lpi mija się z celem, gdyż końcowy rezultat jest niewidoczny, tzn. nie widać kształtów rastra pojawiających się w rzeczywistej produkcji. Dodatkowym problemem jest możliwość symulacji koloru, czyli tego, do czego przeznaczony jest proofer. Okazuje się, że takie rozwiązanie oferują tylko nieliczni producenci RIP-ów. Dlatego też opcja ta chwilowo wykorzystywana jest w proofingu np. fleksograficznym, gdzie liniatury druku są najczęściej rzędu 133 lpi i wyjątkowo zależy nam bardzo na pokazaniu kształtu rastra oraz pewnych specyficznych zjawisk występujących w tej technice drukowania. Zapewne gigantycznym krokiem byłaby możliwość zastosowania w proofingu rzeczywistych farb drukarskich albo przynajmniej takich, które pomiarowo byłyby idealnym ich odpowiednikiem. Rozwiązanie to niesie ze sobą jednak poważne ograniczenia zawężenia gamutu do jednej techniki drukowania, co stawia pod znakiem zapytania uniwersalność proofa. Kwestia ta raczej może być rozpatrywana jedynie czysto teoretycznie. Z przytoczonych założeń jednoznacznie wynika, że nie każda drukarka „ładnie” drukująca w kolorze może być prooferem. Musi to być rozwiązanie wyposażone w system pomiarowo-certyfikacyjny, który w dowolnym momencie pozwoli na ocenę poprawności wydruku, ale nie wzrokową; wszystko po to, aby być w zgodzie z obowiązującymi normami. Ostatnio bardzo dynamicznie rozwijają się urządzenia do druku laserowego. Ich jakość jest w pewnych zakresach zupełnie wystarczająca do tego, aby wykorzystywać je jako tanie i szybkie drukarki do proofingu. Niestety rozwiązania te na razie nie są zbyt stabilne, mają stosunkowo niewielką rozpiętość w niskich zakresach świateł i wysokich zakresach cieni, co bardzo ogranicza ich zastosowanie. Poza tym brakuje rozwiązań do certyfikacji; trzeba wspomagać się programami firm trzecich, co znacznie podwyższa koszty już i tak nietaniego systemu. Kompletne stanowisko do proofingu to:  Stabilna, o dużym gamucie, wydajna drukarka atramentowa  System przetwarzania plików i kalibracji, czyli RIP  Spektrofotometr  Papier do proofingu