Zmiany na rynku książki, m.in. ze względu na malejące nakłady i rozwój nowych technologii typu e-booki, wydają się być nieuniknione. Rozmawiamy o nich z Mateuszem Woźniakiem, w maju br. powołanym na stanowisko dyrektora sprzedaży systemów produkcyjnych w firmie Konica Minolta Business Solutions Polska Sp. z o.o., gorącym zwolennikiem druku cyfrowego.
Redakcja: Rynek wydawniczy – także na skutek polityki firm takich jak Empik (branie książek w komis, zwroty niesprzedanych egzemplarzy w stanie uniemożliwiającym dalszą sprzedaż, długie terminy płatności) podlega dynamicznym zmianom, które z pewnością nie umknęły Pańskiej uwadze.
Mateusz Woźniak: Sytuacja spowodowana polityką Empiku i innych sieci handlowych uderza nie tylko w wydawców i drukarzy, ale też w nas, jako dostawców systemów druku, papieru, materiałów eksploatacyjnych, czyli wszystkiego, co jest potrzebne do wyprodukowania książki. Na skutek tej polityki „konsekwencja finansowa” przesuwana jest coraz niżej: z dystrybutora na wydawcę, z wydawcy na drukarnię, z drukarni na dostawcę. Oczywistą propozycją dla wydawców i dystrybutorów książek w takiej sytuacji jest technologia druku cyfrowego. Przy najbardziej dziś pożądanych niskich nakładach technologia cyfrowa umożliwia bardzo precyzyjną reakcję na potrzeby rynku oraz obniżenie kosztów produkcji. Zmieniają się też sposoby, a tym samym koszty pozyskiwania zleceń. Jak podaje instytut badawczy InfoTrends, dzięki wykorzystaniu technologii internetowych drukarnie mogą obniżyć koszty pozyskiwania nowych zleceń od 3 do 5 razy. Dzięki nim można zostać sprawnym dystrybutorem książki. Rozmawiając z wydawcami i drukarzami zachęcamy ich do stosowania narzędzi umożliwiających realizację większości obrotu z tytułu sprzedaży książki. Przecież udział kosztu produkcji książki w jej cenie „półkowej” to jedynie 10-15 proc. Dlaczego by nie pozyskać marży z pozostałych 85 proc.?
R.: Mało partnerskie traktowanie wydawców przez duże sieci handlowe to niejedyny problem, z jakim zmagają się bezpośrednio wydawcy, a pośrednio drukarze. O przychylność czytelników intensywną walkę rozpoczęły także audiobooki i e-booki. W jakim stopniu w ciągu najbliższych kilku-kilkunastu lat wpłyną one na rynek dziełowy? Czy drukarnie mogą się w jakiś sposób na walkę z książką elektroniczną czy też audio przygotować?
M.W.: Cztery lata temu, gdy prowadziłem jedną z moich pierwszych prezentacji dotyczących przyszłości książki, wskazałem dwie drogi rozwoju:
jedna – rewolucja, czyli audiobooki i e-booki, druga – ewolucja, czyli druk cyfrowy książki. Moim zdaniem obydwie drogi się spełnią.
Pozostaje pytanie: kiedy nastąpi rewolucja i czy w ogóle e-book jest w stanie zrewolucjonizować bieg dziejów, skoro do nowych rozwiązań dochodzi się dzisiaj po centymetrze? Według przewidywań sprzed 20 lat Billa Gatesa, założyciela Microsoftu, za ćwierć wieku papier stanie się anachronizmem, a książki będą dostępne jedynie w postaci komputerowego pliku – jednak jeszcze nie dzisiaj! Większą karierę w nadchodzących latach wróżę „książkom na żądanie”, które w księgarni istnieją tylko w postaci cyfrowej i są drukowane na życzenie czytelnika – co może być realizowane w drukarni.
R.: W ofercie internetowej księgarni Amazon. com dostępny jest już jednak milion tytułów na e-booki…
M.W.: Zastanawiam się, czy nie jesteśmy ofiarami wylansowania hasła zwycięskiej konkurencyjności Internetu i e-booków. W komunikacji publicznej to stały zwyczaj – każdą nową formę komunikowania ogłasza się konkurentem form już istniejących, które wobec tego zostaną wyeliminowane. Podobnie jak profesor Jacek Wojciechowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego sądzę, że Internet jest świetnym, wzbogacającym wynalazkiem, który niczego nie musi eliminować.
E-booki niosą ze sobą zagrożenie interesów wydawców związane z problemem piractwa. Wydawcy wykładając grube tysiące na reklamę i oferując e-książki w tej samej cenie co drukowane, pozostali głusi na pierwsze symptomy kryzysu. Jak się okazuje, pirackie wersje e-książek dostępne są w sieci bez żadnych kłopotów i, co ważniejsze, za darmo. Zresztą same wydawnictwa internetowe – zazwyczaj powiązane kapitałowo z firmami działającymi tradycyjnie – nie są specjalnie zainteresowane obniżaniem cen książek, bojąc się zmniejszenia zysków z ich publikacji. I koło się zamyka. Przynajmniej do czasu, gdy cena papieru nie skoczy w górę z przyczyn ekologicznych lub pojawią się urządzenia, które sprawią, że czytanie e-książek będzie większą przyjemnością.
Przekształcenie książki w postać cyfrową powoduje, że jej życie staje się bardzo krótkie. Jeśli dam pani dyskietkę 5 ¼”, na której zapisana będzie książka w edytorze tekstu sprzed kilku lat, to dziś już jej pani nie odczyta albo będzie to utrudnione. Do tego dochodzi zdecydowanie niższa odporność nośników elektronicznych na czynniki zewnętrzne.
Niewątpliwie pod wpływem technologii druku cyfrowego książka zmieni postać. Zostanie „obdarta ze skóry” – czyli raczej nie będzie już wyposażona w twardą oprawę, a w przypadku książki naukowej jej zawartość może się ograniczyć do interesujących nas fragmentów. W tym przypadku również duże znaczenie mają czas życia książek i szybka utrata ich wartości. Dotyczy to zwłaszcza książki naukowej, której cykl wydawniczy jest wciąż długi, w związku z czym jest narażona na utratę ważności, zanim jeszcze zostanie wydana.
R.: Jak więc zwiększyć konkurencyjność drukarni dziełowej wobec nowych technologii?
M.W.: Chcąc się przygotować na walkę z e-bookami i audiobookami, drukarnie i wydawnictwa powinny przede wszystkim pomyśleć o druku cyfrowym. Tu ponownie podkreślę wagę wykorzystywania technologii internetowych, które ułatwiają kontakt między wydawnictwem a drukarnią, usprawniają przepływ danych dotyczących książki, jej wyceny czy późniejszej dystrybucji. Książka drukowana cyfrowo skutecznie broni się przed e-bookami także dzięki cenie. Jedną książkę możemy kupić już za kilkadziesiąt złotych; czytnik e-book, e-papier to koszt rzędu kilkuset dolarów. Nie podam dziś daty wyparcia słowa drukowanego przez e-słowo. Książek drukuje się coraz więcej; zmniejszają się nakłady, ale zwiększa liczba wydawanych tytułów, co pozwala sądzić, że przyszłość należy do druku cyfrowego. Nikt już nie chce magazynować egzemplarzy, które zostały wyprodukowane w nadmiarze z uwagi na ograniczenia technologiczne. Niedawno od
przedstawiciela jednej ze współpracujących z nami uczelni wyższych usłyszałem, że w ich magazynach kurzem pokrywa się 35 tysięcy niewykorzystanych książek.
R.: Rynek produkcji dziełowej w Polsce to w dużym stopniu technologia offsetowa. Jak wypadamy na tle innych krajów Europy i świata pod kątem adaptacji druku cyfrowego do produkcji książek? Czy zauważył Pan zwiększone zainteresowanie drukarń książką na żądanie?
A może sami wydawcy zaczynają inwestować w systemy cyfrowe?
M.W.: Polski oddział Konica Minolta Business Solutions sprzedaje rynkowi poligraficznemu zdecydowanie więcej systemów druku cyfrowego niż nasze oddziały w pozostałej części Europy –oczywiście mówimy tu o udziale procentowym. W Polsce na rynek poligraficzno-wydawniczy trafia aż 62 proc. systemów druku cyfrowego Konica Minolta (zarówno monochromatycznych, jak i kolorowych), w Europie około 40 proc. Czy to znaczy, że właściciele polskich drukarń są wizjonerami i fascynatami nowoczesnych technologii? Być może tak, ale bardziej prawdopodobnej przyczyny należy upatrywać gdzie indziej. Polska gospodarka jest ciągle na dorobku: wciąż zadrukowujemy 2 razy mniej papieru niż Europa Zachodnia i chcąc nadgonić ten dystans szybciej chłoniemy nowe technologie, których dostępność jest równa dla wszystkich. Dużym powodzeniem cieszą się mniejsze systemy druku produkcyjnego (tzw. middle level), których zakup nie stanowi zbyt dużego obciążenia. Oczywiście sam system drukujący oraz jego obsługa serwisowa to nie wszystko – aby rozwiązanie było kompletne, potrzebne jest także odpowiednie oprogramowanie i urządzenia do wykańczania druków.
Jeśli chodzi o zainteresowanie książką na żądanie, to zdecydowanie jest ono bardziej widoczne wśród drukarń będących od podstaw cyfrowymi oraz tych wywodzących się z reklamy. Drukarnie dziełowe, z uwagi na powagę produktu, jakim się zajmują, wciąż hołdują tradycyjnym technologiom. Część drukarzy uważa, że technologia musi się spłacić. Sam druk offsetowy i linie introligatorskie to ogromne inwestycje wartości milionów złotych. Dlatego drukarze offsetowi będą obniżać marże i sięgać po coraz niższe nakłady. Jednak widać już zdecydowanie większe zainteresowa-nie drukarń tradycyjnych technologią cyfrową. Początkowo technologia cyfrowa będzie w nich funkcjonować jako dział. Jestem przekonany, że w przyszłości będzie to główna gałąź każdej drukarni dziełowej.
R.: Odsyła Pan offset do lamusa?
M.W.: Obecnie optymalnym rozwiązaniem dla wydawnictw i drukarń dziełowych jest synergia offsetu z cyfrą. Takie czynniki jak: czas, nakład, objętość 1 egzemplarza, koszt – powodują, że nie można określić granicy opłacalności produkcji książki w technologii cyfrowej. Jednak cyfra, dając możliwość wyprodukowania 1 egzemplarza książki sprawia, że wydawnictwa mogą odwrócić schemat biznesu z „wydrukuj i sprzedaj” na „sprzedaj i wydrukuj”.
Zalety druku cyfrowego odkryły już same wydawnictwa, które zainwestowały w technologię Konica Minolta. Należą do nich m.in. Wydawnictwo UMK w Toruniu, Wydawnictwo Adama Marszałka, Wydawnictwo Medyczne Viamedica czy Wydawnictwo Text. Na naszym rynku funkcjonuje wiele cyfrowych od podstaw drukarń, które są równorzędnym – z dziełowymi drukarniami offsetowymi – partnerem w rozmowach z wydawnictwami. Użytkownikami naszej technologii są m. in.: Totem, Esus, Sowa, Centrum Druku Cyfrowego.
R.: Zakup systemu cyfrowego do produkcji książek to nie wszystko – wydawcy potrzebują również sprawnego systemu logistycznego. Czy taka usługa powinna znaleźć się w ofercie drukarni dziełowej XXI wieku?
M.W.: Tak. Poszukujemy takich rozwiązań. Potrzeby naszych klientów w tym zakresie w dużej części spełnia nasz system internetowy JTWeb, który jest pomocny zarówno na etapie zlecania do drukarni, jak i w procesie dystrybucji produktu z drukarni. Wspominałem wcześniej o możliwości zlecania druku książek przez Internet. Teraz koncentrujemy się na ścieżce, jaką książka przebywa z drukarni do odbiorcy. Oferowany przez nas system informuje klienta o statusie wykonania zlecenia na etapie produkcji i po jej zakończeniu, melduje o wykonaniu zadania, śledzi losy przesyłki do rzeczonego Empiku czy też bezpośrednio do klienta. Wszystkie firmy logistyczne oferują już takie rozwiązania. Planujemy także włączyć tę usługę do naszej oferty, bo warto. Do wzięcia wciąż pozostaje duży kawałek tortu, na który składa się półkowa cena książki.
R.: Jakość czarno-białego druku cyfrowego z pewnością spełnia oczekiwania wydawców, ale czy można to samo powiedzieć o druku kolorowym? Jaki procent książek drukowanych cyfrowo jest monochromatyczny, a jaki pełnokolorowy? Czy są jeszcze jakieś ograniczenia technologiczne, które utrudniałyby rozwój książki na żądanie?
M.W.: Druk czarno-biały spełnia oczekiwania większości wydawców i zaadaptował się w produkcji dziełowej, jednak wciąż pracujemy nad polepszaniem jego jakości. Nasza firma koncentruje się również na tym, co jest między białym a czarnym. Uzyskujemy to dzięki wprowadzeniu elementów systemów zarządzania barwą do maszyn czarno-białych. W klasycznym przetwarzaniu informacji dane są bezpośrednio przeliczane do skali szarości z 8-bitową głębią koloru czarnego. Oznacza to, że dla jednego punktu może zostać wygenerowanych 256 odcieni. Przy użyciu transformacji pośredniej do przestrzeni barwnej CIE Lab informacje o barwie nie są tracone, lecz zostają bezpośrednio zapisane do przestrzeni CIE Lab, z której dopiero są przenoszone do skali szarości. Dzięki temu zyskujemy dodatkowe informacje o barwie, które niewątpliwie utracilibyśmy przy bezpośrednim przejściu z przestrzeni CMYK/RGB do skali szarości. W praktyce ma to ogromny wpływ na jakość wydruków dla klientów, którzy korzystają z dokumentów kolorowych drukowanych na urządzeniach monochromatycznych. Drukowane obrazy nie tracą na głębi i jakości.
Gdy mówimy o kolorze, mogłoby się wydawać, że tu zrobiliśmy już wszystko, bo maszyny Konica Minolta uzyskały certyfikat Fogra Validation Printing System oparty na normie ISO 12647. Jednak niedawno wprowadziliśmy na rynek nowy system, który spowoduje rewolucję w druku kolorowym. bizhub 65hc przeznaczony jest do druku fotoksiążek. Przestrzeń kolorystyczna tej maszyny jest zdecydowanie większa niż przestrzeń druku CMYK określona przez powyższą normę ISO. Jestem przekonany, że bizhub PRO 65hc będzie doskonałą alternatywą dla kolorowej produkcji dziełowej, a zwłaszcza wydawnictw albumowych.
Udział druku kolorowego w produkcji dziełowej jest wciąż 5-10 razy mniejszy w porównaniu z drukiem monochromatycznym. Wg danych InfoTrends w całej produkcji cyfrowej w kolorze druk książek to tylko 13 proc. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w stosunkowo wysokim koszcie produkcji kolorowej oraz dużych nakładach, w jakich ukazują się wydawnictwa albumowe. Dotychczas problemem była także jakość cyfrowego druku kolorowego.
R.: Jakie systemy z oferty Konica Minolta sprawdzą się najlepiej w czarno-białej i kolorowej produkcji dziełowej? Który system wybrać w przypadku produkcji mieszanej?
M.W.: Wybór systemu zależy od wielu uwarunkowań dotyczących klienta, jego potrzeb, oczekiwanych nakładów, czasu realizacji zleceń, planowanych miesięcznych obciążeń, rodzaju prac, wielkości firmy itp. Trudno o uniwersalną radę. Systemy Konica Minolta, które zostały zaprojektowane z myślą o produkcji książek, to seria wysokonakładowych urządzeń do druku czarno-białego bizhub PRO 2500P (2500P, 2000P i 1600P), umożliwiających wyprodukowanie nawet 8 mln obrazów w skali miesiąca. Dla produkcji dziełowej w kolorze mamy najnowszą ofertę w postaci wspomnianego systemu bizhub PRO C65hc. W drukarniach dziełowych doskonale sprawdzają się też inne urządzenia z naszej oferty, jak np. bizhub PRO C6501. W celu zweryfikowania, które z systemów Konica Minolta najlepiej sprawdzą się w działalności konkretnej firmy, zapraszamy do naszego nowo otwartego centrum prezentacyjnego w Warszawie „Digital Imaging Square”, które będzie dostępne dla klientów już od 26 października br.
R.: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Naruszko