Z Tomaszem Kukułowiczem, szefem Grupy TEK, poznalimy się przed 10 laty, kiedy to był założycielem i wspólnikiem (wraz ze Zbigniewem Mizgalskim) spółki EMKA Đ studia repro, która jako pierwsza firma prywatna dysponowała skanerami Crosfield, stanowišcymi szczyt techniki w naszej branży na poczštku lat 90. Pan Tomasz zajmował się sprawami finansowymi.
Jednak w roku 1994 drogi wspólników rozeszły się; szef finansowy EMKI postanowił działać samodzielnie. Utworzył firmę TEK, która zajęła się produkcjš torebek na nasiona do kwiatów i warzyw oraz materiałów promocyjnych, katalogów, kalendarzy dla tej branży. Sš to produkty niszowe.
Jak wpadł Pan na ten pomysł?
Tomasz Kukułowicz: Był to przypadek. Mam kolegę ze studiów, który pracował w nasiennictwie. Stwierdził on, że produkowane w kraju torebki sš nieodpowiedniej jakoci, trzeba je więc drukować w Austrii (w Polsce drukowano wówczas torebki w Gnienieńskich Zakładach Graficznych). Gdybym wtedy wiedział, w jak trudnš niszę wchodzę, nigdy bym się nie zdecydował; wkrótce przekonałem się, jak trudnego podjšłem się zadaniaÉ Aby robić torebki dobrej jakoci, trzeba dysponować dużš bazš slajdów kwiatów i warzyw oraz specjalistycznymi maszynami z segmentu koperciarek.
Jedna taka maszyna kosztuje na Zachodzie 600 000 DM! Takim kapitałem nie dysponowałem.
Wobec tego jak Pan wystartował?
T.K.: Bardzo pomogła mi wtedy znajomoć języka angielskiego. Mogłem bezporednio rozmawiać z partnerem, nie potrzebowałem tłumacza. Przez Kanadę dotarłem do firmy, która pod Santa Monica w Kalifornii znalazła maszyny Đ używane koperciarki, które można było dostosować do produkcji torebek; zdobyte ăza groszeÓ maszyny cišgnšłem zza oceanu. Tak się zaczęło. Jak się nie ma kapitału, trzeba sięgnšć do innych sposobów, w tym przypadku do umiejętnoci technicznych Polaków Đ przebudować maszyny.
W EMCE zajmował się Pan finansami. Jak Pan sobie poradził z problemem kapitałowym uruchamiajšc tak niszowš działalnoć?
T.K.: W branży nasienniczej istnieje bariera finansowania Đ działalnoć ma charakter sezonowy: lipiec-marzec. Jak przetrwać resztę roku? Musiałem korzystać z kredytów. Udawało mi się zdobywać je za granicš, na lepszych niż w kraju warunkach. Aby Polak nie posiadajšcy kapitału mógł konkurować z firmami zachodnimi wchodzšcymi na rynek polski, musi wykazać się umiejętnociami, które ten brak przynajmniej częciowo zmniejszš. Sš to ciężka praca, duża elastycznoć w kontaktach z klientami i innowacyjnoć techniczna. Popularna nasza ăzłota ršczkaÓ też jest bardzo użyteczna. Ponadto trzeba umieć stworzyć zespół ludzi wokół okrelonej idei i wykazywać upór w dšżeniu do celu.
Jak powstała baza diapozytywów, które stanowiš podstawę działalnoci firmy?
T.K.: Częciowo udało mi się je pozyskać Đ w formie dzierżawy Đ w okresie pierwszych 3 lat z holenderskiej firmy. Holendrzy nie dostrzegali wtedy rynku wschodniego. Zaczęlimy też robić zdjęcia w firmie, rocznie około tysišca slajdów. Mój obecny zbiór jest już niemały.
Produkował Pan torebki nie drukujšc ich?
T.K.: Do padziernika 2001 roku nie zajmowałem się drukowaniem. Zlecałem druk przeważnie zakładom Perfekt i Triada. Zostałem jednak zmuszony do zajęcia się również drukowaniem ze względu na fakt, że dotrzymanie terminów druku było trudne. Dla mnie termin dostawy torebek moim klientom jest więtociš! W obcej drukarni muszš czekać w kolejce. Stšd decyzja zakupu 5-kolorowego Heidelberga z lakierowaniem (leasing finansowy). Jak dotychczas jestem zadowolony z tej decyzji.
W produkcji torebek dokładnoć reprodukcji kolorów jest sprawš podstawowš, a jakoć dzi Đ to CtP.
T.K.: Na razie nie planuję wprowadzenia tej technologii, chociaż moja przygotowalnia jest też cyfrowa. CtP to kosztowna inwestycja; przyjdzie na to czas.
Na wstępie naszej rozmowy uwypuklił Pan swš działalnoć biznesowš na rynkach wschodnich, szczególnie w Rosji.
T.K.: To rynki przyszłociowe. Przy ok. 600 rodzajach nasion mogę w Polsce pozyskiwać nakłady rzędu 5000, w Rosji sš one 10-krotnie większe!
W jakich okręgach rozwija Pan działalnoć na wschodzie?
T.K.: W Rosji Đ Moskwa i nie tylko, na Ukrainie Đ Lwów, ale sięgam po Kijów i dalej, jednakże zachodnia Ukraina szybciej się rozwija. Muszę też brać pod uwagę warunki celne. Poza tym Białoru, Litwa.
Ostatnie informacje dotyczšce Ukrainy sš interesujšce dla biznesmenów. Inflację ograniczono tam do 6%, czyli poziomu zbliżonego do naszego. Kraj ten jest jednak cišgle biedny.
T.K.: Wchodzi się włanie tam, gdzie jest biednie Đ to jest naszš szansš. Potem jest już za pónoÉ Na razie kolorowe torebki na Ukrainie sš zbyt drogie, ale to też się powoli zmienia. Jednakże najlepszym i największym rynkiem jest Rosja. Ale ze wschodem jest problem: problem bezpieczeństwa i gwarancji. Tutaj nikt nas nie wspiera. Załatwić wizę w polskiej ambasadzie dla przedsiębiorcy to też problem, więc jadš do Polski na tzw. voucher. Duże ryzyko moich działań ăubezpieczamÓ wyborem swoich partnerów w biznesie, wymaga to jednak kilku lat pracy i znajomoci rynku. W 1998 roku też zapłacilem ăfrycoweÓ.
Jak szacuje Pan obecny podział swojej działalnoci na kraj i rynki zagraniczne?
T.K.: 50 na 50, ale za rok udział rynku krajowego będzie poniżej 50%. A eksport do Rosji stanowi ok. 80% całoci.
Czy bierze Pan udział w targach organizowanych na wschodzie?
T.K.: Jako wystawca raczej nie. Tam muszš być kontakty bezporednie. Trzeba szanować partnerów. Jeżeli uczestniczę w targach, to jako goć, zwiedzajšcy. Jestem np. przez 3 dni i to wystarczy. Co innego w kraju. Jestem zawsze w Poznaniu na POLAGRZE i wszędzie tam, gdzie sš polskie firmy nasiennicze.
A Zachód?
T.K.: To nie moja domena. Kieruję się tam, gdzie sš największe szanse na sukces. To już sš inne rynki, popyt na torebki tam mija.
W takim razie południe?
T.K.: Z Czechami mam kontakty i rozpocznę produkcję w nowym sezonie, ale oni majš kilkadziesišt kilometrów do Wiednia. Z Węgrami chyba nieÉ
A problem Unii Europejskiej?
T.K.: Unię to ja mam u siebie od lat. Nic nowego się nie zdarzy, ămójÓ rynek został już podzielony. A na rynku wschodnim walka trwa. Rynek ten z ăczarnegoÓ przejdzie na ăkolorÓ Đ tam moja przyszłoć! Konkurencja zachodnia na tym rynku dysponuje na pewno większym niż ja kapitałem, nam jednak, jako Słowianom, łatwiej jest się dogadać. No i dzisiaj za naszš firmš stoi też spory potencjał ludzi i techniki.
Nie planuje Pan zajšć się jeszcze innymi przedsięwzięciami?
T.K.: TEK Sp. z o.o. nie jest jedynš firmš, mamy grupę Đ ale to jest już inny temat.
Na otrzymanych przez nas zdjęciach widoczne sš piękne, wielobarwnie kwitnšce krzewy przed budynkiem firmy. Może kilka słów na ten temat?
T.K.: Chciałem otoczyć firmę przestrzeniš Đ formš ogrodu, która po pierwsze: jeszcze przed wejciem do firmy co o niej ăpowieÓ, zainteresuje wchodzšcego i zaprosi go; po drugie: stworzy w samej firmie formę oazy dla zrelaksowania się w trakcie pracy; po trzecie: stworzy wraz z obiektami firmy i jej wnętrzem jednš zharmonizowanš całoć w zakresie organizacji przestrzeni, wykorzystanych kolorów i aranżacji. Sš w ogrodzie i oczko wodne z rybkami, i mostek, i fontanna oraz ponad tysišc różnych krzewów i bylin. Przede wszystkim jednak chciałem osišgnšć efekty estetyczne, ponieważ miejsce pracy, firmę widzę szerzej, nie tylko jako miejsce do zarabiania pieniędzy, ale także kształtowania nas pod wpływem różnych czynników i w wielu aspektach.
Dziękujemy za interesujšce spotkanie, życzymy dalszego rozwoju.
Rozmawiali: Apolinary Brodecki i Sławomir Sokołowski