TEK czyli biznes kwiatowo-warzywny
6 gru 2016 14:42

Z Tomaszem Kukułowiczem, szefem Grupy TEK, poznaliœmy się przed 10 laty, kiedy to był założycielem i wspólnikiem (wraz ze Zbigniewem Mizgalskim) spółki EMKA Đ studia repro, która jako pierwsza firma prywatna dysponowała skanerami Crosfield, stanowišcymi szczyt techniki w naszej branży na poczštku lat 90. Pan Tomasz zajmował się sprawami finansowymi. Jednak w roku 1994 drogi wspólników rozeszły się; szef finansowy EMKI postanowił działać samodzielnie. Utworzył firmę TEK, która zajęła się produkcjš torebek na nasiona do kwiatów i warzyw oraz materiałów promocyjnych, katalogów, kalendarzy dla tej branży. Sš to produkty niszowe. Jak wpadł Pan na ten pomysł? Tomasz Kukułowicz: Był to przypadek. Mam kolegę ze studiów, który pracował w nasiennictwie. Stwierdził on, że produkowane w kraju torebki sš nieodpowiedniej jakoœci, trzeba je więc drukować w Austrii (w Polsce drukowano wówczas torebki w GnieŸnieńskich Zakładach Graficznych). Gdybym wtedy wiedział, w jak trudnš niszę wchodzę, nigdy bym się nie zdecydował; wkrótce przekonałem się, jak trudnego podjšłem się zadaniaÉ Aby robić torebki dobrej jakoœci, trzeba dysponować dużš bazš slajdów kwiatów i warzyw oraz specjalistycznymi maszynami z segmentu koperciarek. Jedna taka maszyna kosztuje na Zachodzie 600 000 DM! Takim kapitałem nie dysponowałem. Wobec tego jak Pan wystartował? T.K.: Bardzo pomogła mi wtedy znajomoœć języka angielskiego. Mogłem bezpoœrednio rozmawiać z partnerem, nie potrzebowałem tłumacza. Przez Kanadę dotarłem do firmy, która pod Santa Monica w Kalifornii znalazła maszyny Đ używane koperciarki, które można było dostosować do produkcji torebek; zdobyte ăza groszeÓ maszyny œcišgnšłem zza oceanu. Tak się zaczęło. Jak się nie ma kapitału, trzeba sięgnšć do innych sposobów, w tym przypadku do umiejętnoœci technicznych Polaków Đ przebudować maszyny. W EMCE zajmował się Pan finansami. Jak Pan sobie poradził z problemem kapitałowym uruchamiajšc tak niszowš działalnoœć? T.K.: W branży nasienniczej istnieje bariera finansowania Đ działalnoœć ma charakter sezonowy: lipiec-marzec. Jak przetrwać resztę roku? Musiałem korzystać z kredytów. Udawało mi się zdobywać je za granicš, na lepszych niż w kraju warunkach. Aby Polak nie posiadajšcy kapitału mógł konkurować z firmami zachodnimi wchodzšcymi na rynek polski, musi wykazać się umiejętnoœciami, które ten brak przynajmniej częœciowo zmniejszš. Sš to ciężka praca, duża elastycznoœć w kontaktach z klientami i innowacyjnoœć techniczna. Popularna nasza ăzłota ršczkaÓ też jest bardzo użyteczna. Ponadto trzeba umieć stworzyć zespół ludzi wokół okreœlonej idei i wykazywać upór w dšżeniu do celu. Jak powstała baza diapozytywów, które stanowiš podstawę działalnoœci firmy? T.K.: Częœciowo udało mi się je pozyskać Đ w formie dzierżawy Đ w okresie pierwszych 3 lat z holenderskiej firmy. Holendrzy nie dostrzegali wtedy rynku wschodniego. Zaczęliœmy też robić zdjęcia w firmie, rocznie około tysišca slajdów. Mój obecny zbiór jest już niemały. Produkował Pan torebki nie drukujšc ich? T.K.: Do paŸdziernika 2001 roku nie zajmowałem się drukowaniem. Zlecałem druk przeważnie zakładom Perfekt i Triada. Zostałem jednak zmuszony do zajęcia się również drukowaniem ze względu na fakt, że dotrzymanie terminów druku było trudne. Dla mnie termin dostawy torebek moim klientom jest œwiętoœciš! W obcej drukarni muszš czekać w kolejce. Stšd decyzja zakupu 5-kolorowego Heidelberga z lakierowaniem (leasing finansowy). Jak dotychczas jestem zadowolony z tej decyzji. W produkcji torebek dokładnoœć reprodukcji kolorów jest sprawš podstawowš, a jakoœć dziœ Đ to CtP. T.K.: Na razie nie planuję wprowadzenia tej technologii, chociaż moja przygotowalnia jest też cyfrowa. CtP to kosztowna inwestycja; przyjdzie na to czas. Na wstępie naszej rozmowy uwypuklił Pan swš działalnoœć biznesowš na rynkach wschodnich, szczególnie w Rosji. T.K.: To rynki przyszłoœciowe. Przy ok. 600 rodzajach nasion mogę w Polsce pozyskiwać nakłady rzędu 5000, w Rosji sš one 10-krotnie większe! W jakich okręgach rozwija Pan działalnoœć na wschodzie? T.K.: W Rosji Đ Moskwa i nie tylko, na Ukrainie Đ Lwów, ale sięgam po Kijów i dalej, jednakże zachodnia Ukraina szybciej się rozwija. Muszę też brać pod uwagę warunki celne. Poza tym Białoruœ, Litwa. Ostatnie informacje dotyczšce Ukrainy sš interesujšce dla biznesmenów. Inflację ograniczono tam do 6%, czyli poziomu zbliżonego do naszego. Kraj ten jest jednak cišgle biedny. T.K.: Wchodzi się właœnie tam, gdzie jest biednie Đ to jest naszš szansš. Potem jest już za póŸnoÉ Na razie kolorowe torebki na Ukrainie sš zbyt drogie, ale to też się powoli zmienia. Jednakże najlepszym i największym rynkiem jest Rosja. Ale ze wschodem jest problem: problem bezpieczeństwa i gwarancji. Tutaj nikt nas nie wspiera. Załatwić wizę w polskiej ambasadzie dla przedsiębiorcy to też problem, więc jadš do Polski na tzw. voucher. Duże ryzyko moich działań ăubezpieczamÓ wyborem swoich partnerów w biznesie, wymaga to jednak kilku lat pracy i znajomoœci rynku. W 1998 roku też zapłacilem ăfrycoweÓ. Jak szacuje Pan obecny podział swojej działalnoœci na kraj i rynki zagraniczne? T.K.: 50 na 50, ale za rok udział rynku krajowego będzie poniżej 50%. A eksport do Rosji stanowi ok. 80% całoœci. Czy bierze Pan udział w targach organizowanych na wschodzie? T.K.: Jako wystawca raczej nie. Tam muszš być kontakty bezpoœrednie. Trzeba szanować partnerów. Jeżeli uczestniczę w targach, to jako goœć, zwiedzajšcy. Jestem np. przez 3 dni i to wystarczy. Co innego w kraju. Jestem zawsze w Poznaniu na POLAGRZE i wszędzie tam, gdzie sš polskie firmy nasiennicze. A Zachód? T.K.: To nie moja domena. Kieruję się tam, gdzie sš największe szanse na sukces. To już sš inne rynki, popyt na torebki tam mija. W takim razie południe? T.K.: Z Czechami mam kontakty i rozpocznę produkcję w nowym sezonie, ale oni majš kilkadziesišt kilometrów do Wiednia. Z Węgrami chyba nieÉ A problem Unii Europejskiej? T.K.: Unię to ja mam u siebie od lat. Nic nowego się nie zdarzy, ămójÓ rynek został już podzielony. A na rynku wschodnim walka trwa. Rynek ten z ăczarnegoÓ przejdzie na ăkolorÓ Đ tam moja przyszłoœć! Konkurencja zachodnia na tym rynku dysponuje na pewno większym niż ja kapitałem, nam jednak, jako Słowianom, łatwiej jest się dogadać. No i dzisiaj za naszš firmš stoi też spory potencjał ludzi i techniki. Nie planuje Pan zajšć się jeszcze innymi przedsięwzięciami? T.K.: TEK Sp. z o.o. nie jest jedynš firmš, mamy grupę Đ ale to jest już inny temat. Na otrzymanych przez nas zdjęciach widoczne sš piękne, wielobarwnie kwitnšce krzewy przed budynkiem firmy. Może kilka słów na ten temat? T.K.: Chciałem otoczyć firmę przestrzeniš Đ formš ogrodu, która po pierwsze: jeszcze przed wejœciem do firmy coœ o niej ăpowieÓ, zainteresuje wchodzšcego i zaprosi go; po drugie: stworzy w samej firmie formę oazy dla zrelaksowania się w trakcie pracy; po trzecie: stworzy wraz z obiektami firmy i jej wnętrzem jednš zharmonizowanš całoœć w zakresie organizacji przestrzeni, wykorzystanych kolorów i aranżacji. Sš w ogrodzie i oczko wodne z rybkami, i mostek, i fontanna oraz ponad tysišc różnych krzewów i bylin. Przede wszystkim jednak chciałem osišgnšć efekty estetyczne, ponieważ miejsce pracy, firmę widzę szerzej, nie tylko jako miejsce do zarabiania pieniędzy, ale także kształtowania nas pod wpływem różnych czynników i w wielu aspektach. Dziękujemy za interesujšce spotkanie, życzymy dalszego rozwoju. Rozmawiali: Apolinary Brodecki i Sławomir Sokołowski