Terminologiczny chaos
6 gru 2016 14:50

Bezprocesowa, wywoływana w maszynie, bezchemiczna, z ograniczoną ilością chemii, bez wywoływania, procesowa. Lista terminów wykorzystywanych do opisywania różnych rodzajów płyt jest bardzo długa, choć w powszechnym użyciu funkcjonują właściwie trzy nazwy: bezprocesowa, bezchemiczna i konwencjonalna. Ale co one tak naprawdę oznaczają? Nadszedł czas, aby wreszcie to wyjaśnić. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, drukarze na całym świecie ostrożnie rozważają decyzje finansowe i dłużej niż zwykle rozpatrują potencjalne inwestycje, usiłując przetrwać okres załamania kredytowego. Jednocześnie starają się uczynić ze swoich firm liderów branży, by móc czerpać zyski, kiedy tylko sytuacja ekonomiczna się poprawi. Większość firm bardzo dokładnie przygląda się swojej działalności i zastanawia się, jak zdobyć nowe zlecenia i ograniczyć koszty codziennego funkcjonowania. Powyższe problemy sprawiają, że kwestia bycia firma przyjazną środowisku, choć wciąż mile widziana przez zleceniodawców, schodzi na drugi plan. Warto jednak wiedzieć, że często wdrożenie rozwiązań prośrodowiskowych idzie w parze z redukcją kosztów, a tych, którzy w to uwierzyli, nie trzeba dłużej przekonywać o oczywistych korzyściach i nowych możliwościach biznesowych. Pomimo że większość dostawców wdrożyła rozwiązania mające pomóc drukarniom ograniczyć ich niekorzystny wpływ na środowisko, wciąż pozostaje wiele wątpliwości co do najlepszych praktyk środowiskowych. Aby pomóc wyjaśnić te zagadnienia, dostawcy powinni przedstawiać rzetelne informacje o swoich produktach, które mogą być poparte konkretnymi dowodami i czytelną dokumentacją. W świecie prepressu, a zwłaszcza w przypadku produkcji płyt, dostawcy wspierają drukarzy w ochronie środowiska poprzez ograniczenie, a czasem wyeliminowanie konieczności stosowania surowców takich jak woda, energia czy chemikalia, ale i tu sytuacja nie jest wystarczająco klarowna i brak danych umożliwiających rzetelną analizę utrudnia drukarzom podjęcie decyzji. Terminologie, czyli co się kryje pod nazwą Bezprocesowa, wywoływana w maszynie, bezchemiczna, z ograniczoną ilością chemii, bez wywoływania, procesowa. Lista terminów wykorzystywanych do opisywania różnych rodzajów płyt jest – dzięki producentom stosującym różne nazwy w swojej ofercie produktowej – bardzo długa. Z tak bogatą ofertą płyt mamy do czynienia zaledwie od 4-5 lat, a nomenklatura wokół tradycyjnej płyty konwencjonalnej rozrosła się tak, jakby były to dekady. W powszechnym użyciu funkcjonują właściwie trzy nazwy: bezprocesowa, bezchemiczna i konwencjonalna. Ale co one tak naprawdę oznaczają? Nadszedł czas, aby wreszcie to wyjaśnić. Dwa najbardziej klarowne i jednoznaczne terminy odnoszą się do procesów, jakim poddawana jest płyta w trakcie produkcji i są to: konwencjonalnie wywoływana i bezprocesowa. Płyta konwencjonalna Płyta drukująca po naświetleniu, bez względu na technologię samego naświetlenia, jest wywoływana przy użyciu stosownych chemikaliów w tradycyjnej wywoływarce. Płyta bezprocesowa Płyta drukująca po naświetleniu jest zakładana bezpośrednio na cylinder formowy maszyny drukującej i w pewnym sensie wywoływana poprzez usunięcie wierzchniej powłoki (niezwiązanej z płytą w procesie naświetlania) zwykle podczas uruchamiania maszyny. W przypadku płyty bezprocesowej wywoływarka i energia do jej pracy stają się zbędne, podobnie jak związane z wywoływaniem chemia, woda i odpady powstałe podczas tego konwencjonalnego procesu. Jednak nazwa „bezprocesowa” jest dyskusyjna – przecież wymywanie ma miejsce w maszynie drukującej. Mimo to uważam, że całkowita eliminacja procesu wywoływania w tradycyjnym rozumieniu tego słowa usprawiedliwia użycie tego zwrotu, ponieważ korzyści są wymierne i znaczące. Pomiędzy tymi dwiema technologicznymi ekstremami produkcji płyt istnieją różne rozwiązania ze swoimi zaletami i wadami i tak naprawdę to w nich kryje się najwięcej niejasności. Płyta bezchemiczna Większość płyt z tej kategorii po naświetleniu jest wymywana lub – jak kto woli – wykańczana przy użyciu specjalnego roztworu bądź chemii w mniejszej, mniej kompleksowej wywoływarce lub – jak chcą niektórzy producenci – w urządzeniu wykańczającym. Dla jednej czy dwóch płyt z tej kategorii roztworem tym jest woda i tylko w tym przypadku nazwa „bezchemiczna” jest odpowiednia i uzasadniona. Inne pozostawiają wątpliwości co do nazwy roztworu stosowanego do wymywania. Niektórzy dostawcy argumentują, że roztworem tym jest raczej guma niż tradycyjny wywoływacz chemiczny. Ale nazwa „płyta bezchemiczna” przekazuje informację, że żadna chemia nie jest zaangażowana w produkcję płyty. Niemniej, w zdecydowanej większości przypadków, stosowany roztwór wymaga MSDS (Material Safety Data Sheet – instrukcji bezpiecznego postępowania z materiałem) – usankcjonowanych prawnie wskazówek, jak postępować z daną substancją. Spór o to, co już jest, a co jeszcze nie jest chemią, mógłby trwać w nieskończoność i zapewne pomijałby najważniejszy punkt. Dla laika każdy roztwór, który posiada instrukcję MSDS, zawiera jakieś substancje niebezpieczne i przez to w naturalny sposób podlega kategorii „chemia”. Ten aspekt sprawia, że nazwa „bezchemiczna” może powodować nieporozumienia w przypadku niektórych rozwiązań. Dodatkowo należy pamiętać, że kwestie prośrodowiskowe to nie tylko odpowiedzialność leżąca po stronie dostawcy. Również drukarze muszą być świadomi, że inwestując w nową technologię przejmują na swoje barki pewne obowiązki i są odpowiedzialni za ich rzetelne komunikowanie swoim klientom. Pozytywny aspekt wiążący się ze zwrotem „bezchemiczna” to fakt, że mimo wszystko tak nazywane płyty pomagają drukarzom zredukować ich szkodliwy wpływ na środowisko, jako że ilość stosowanej chemii jest znacznie mniejsza. To między innymi dlatego powinna być ustanowiona nowa, oddająca stan faktyczny nomenklatura. Bardziej na miejscu niż wprowadzający w błąd zwrot „bezchemiczna” wydaje się być nazwa „z ograniczoną ilością chemii” (low-chemistry). Raport dowodem Część dowodów wspierających takie stanowisko została ostatnio opublikowana przez niezależnego konsultanta J. Zarwan Partners, wykazując, że liczne płyty wykorzystujące nazwę „bezchemiczna” w istocie wykorzystują więcej chemii niż niektóre z tych, które zakwalifikowano jako „z ograniczoną ilością chemii”, czyli low-chemistry. John Zarwan opublikował swój raport w celu wsparcia drukarzy w podejmowaniu decyzji dotyczących zakupu płyt w oparciu o konkretne fakty, a nie mylące nazwy. Praca ta analizuje cztery główne obszary, w których płyta generuje wpływ na środowisko: chemię, energię, wodę i odpad i porównuje relatywny wpływ poszczególnych kategorii płyt, jak również same substancje wykorzystywane do wymywania poszczególnych płyt. Jeśli jeszcze do tej pory nie zetknąłeś się z tym raportem, naprawdę warto poświęcić mu chwilę uwagi, tym bardziej, że ujęte w nim wykresy wyraźnie pokazują, gdzie można poczynić oszczędności. Wyniki mogą być zaskakujące, zarówno w kwestii oszczędności, jak i redukcji użycia chemikaliów. Sam John Zarwan powiedział: Podczas gdy czynnik środowiskowy to tylko jeden z wielu aspektów branych pod uwagę przy wyborze płyty, warto być świadomym różnic i ilości chemii potrzebnej do obróbki płyty oraz powstających w związku z nią odpadów. Nawet jeśli wiedza ta nie spowoduje zmiany dostawcy płyt czy rodzaju stosowanej płyty, drukarz może zwiększyć swoją świadomość procesów i wprowadzić ich optymalizację. Warto pamiętać, że teoretycznie wszystkie płyty zachowują się dobrze, jeśli są właściwie dobrane do aplikacji i że żadne pojedyncze rozwiązanie nie jest doskonałe dla każdego drukarza. Płyty mają różne charakterystyki na maszynie, pozwalają osiągnąć różne wysokości nakładu i nie są uniwersalne. Zaskakujące rezultaty Jeden zaskakujący wniosek z raportu Johna Zarwana, wspierający konieczność zmiany kategorii niektórych rozwiązań to fakt, że kombinacja inteligentnej wywoływarki, która automatyzuje i kontroluje właściwe podawanie wody i chemikaliów dla konkretnej płyty, w istocie wykorzystuje mniej chemii niż tak zwany roztwór bezchemiczny. Chemia jest wciąż wykorzystywana, ale w dużo mniejszej ilości, co uzasadnia fakt stosowania nazwy low-chemistry jako oddającej stan faktyczny i pozwalający podjąć decyzję w oparciu o fakty. Intuicyjnie wszyscy uważamy, że płyty bezprocesowe są najbardziej przyjazne środowisku, jako że eliminują proces wywoływania w wywoływarce i związane z nim konieczne chemikalia, wodę, energię i odpady. Aby jednak mieć kompletny obraz sytuacji, należy wziąć pod uwagę wpływ na środowisko także innych rodzajów płyt. Dokąd zmierzamy? Idealnie kolejnym krokiem powinna być analiza tzw. carbon footprint (Ministerstwo Gospodarki przetłumaczyło to jako ślad węglowy) każdego rodzaju płyty i każdego roztworu wymywającego lub wywoływacza „od kołyski aż po grób” i to z pewnością będzie miało miejsce w przyszłości. Jeśli producenci płyt konsekwentnie zaadoptują klarowną klasyfikację rozwiązań z zakresu produkcji płyt, drukarze będą mogli podejmować bardziej świadome decyzje. W najlepszym przypadku firmy (dostawcy i drukarze), którzy zaadoptują termin „bezchemiczny” (chemistry-free), potencjalnie wprowadzą w błąd swoich klientów. W najgorszym – istnieje ryzyko, że mogą działać w sprzeczności z lokalnym prawem handlowym i nie spełniać wymagań środowiskowych. Jesteśmy winni naszej branży informowanie o produktach w sposób klarowny, niedwuznaczny, namawiam więc wszystkich dostawców do sprzedawania swoich wyrobów w sposób odpowiedzialny, z podaniem kompletnej informacji, co dokładnie wiąże się z wykorzystaniem ich produktów. Bezwzględnie nadszedł czas, aby przestać nadużywać zwrotu chemistry-free i w wielu przypadkach zastąpić go terminem low-chemistry jako branżową normą. Tłumaczenie: AN