Tytułem wstępu
6 gru 2016 14:50
„Targi są zawsze dobrym miernikiem nastroju w branży – stwierdził Paul Fischer, redaktor naczelny magazynu „Viscom”, szwajcarskiego „kolegi” Poligrafiki ze stowarzyszenia Eurographic Press w swojej relacji z targów Print’09 (s. 18). – Jeśli przyjąć nastrój w Chicago jako miarę, to północnoamerykański przemysł poligraficzny jest nie tylko chory, ale ma już zapalenie płuc”. Idąc dalej tym tropem (i pozostając przy medycznej nomenklaturze) można stwierdzić, że rynek europejski to już rekonwalescent z niezłymi rokowaniami na powrót do pełnej formy. Przynajmniej jeżeli chodzi o etykiety i komunikację wizualną – zarówno targi Labelexpo w Brukseli, jak i Viscom w Düsseldorfie pozytywnie zaskoczyły swoim formatem, ilością prezentowanych nowości i „jakością” zwiedzających. Warto o nich poczytać w tym (Labelexpo) i kolejnym zeszycie Poligrafiki (Viscom).
Niestety wygląda na to, że tradycyjną papierową książkę wkrótce zaata-kować może paskudny wirus w postaci elektronicznych czytników e-wydań, których Google ma już 7 milionów (choć jeszcze nie może ich sprzedawać). Dlaczego paskudny? Nie jestem wrogiem postępu, ale jako wykształconemu poligrafowi zawsze bliższe mi będą media drukowane, poza tym nie wyobrażam sobie emocjonalnego stosunku do czytnika, nawet jeśli będzie w gustowne wzorki. A do pięknie wydanej książki – owszem.
Na wirusa lekarstwa nie ma, ale są szczepionki. Za Łukaszem Gołębiewskim, wydawcą „Biblioteki Analiz” podpowiadam więc, aby digitalizacji nie postrzegać w kategoriach zagrożenia, bo wtedy można stracić szansę na udział w cyfrowej rewolucji. Co w przypadku drukarń dziełowych może pełnić funkcję szczepionki na elektronicznego wirusa? Odpowiedź znajdziecie Państwo na łamach październikowej Poligrafiki – prezentujemy nie tylko opinie osób związanych bezpośrednio z branżą dziełową, ale również przykłady „zaszczepionych” już drukarń.
Owocnej lektury!