Tytułem wstępu…
6 gru 2016 14:53
Pira International opublikowała raport, z którego wynika, że globalny rynek druku elektrofotograficznego wzrośnie do 2015 roku o 55 proc. Już w ubiegłym roku był on wart 57,6 mld USD, a w ciągu najbliższych 5 lat powinien osiągnąć wartość 90 mld USD, co odpowiada mniej więcej 904 mld arkuszy A4. Główną siłą napędową tego wzrostu jest rosnące wykorzystanie druku elektrofotograficznego do drukowania zmiennych danych oraz drukowanie w kolorze. Warto dodać, że raport opracowany przez brytyjską instytucję badawczą dotyczy wyłącznie rynku druku profesjonalnego, nie zostały nim objęte zastosowania domowe i biurowe.
Rola druku elektrofotograficznego – zdaniem Piry – będzie sukcesywnie i dynamicznie rosła w branży poligraficznej. Już teraz stanowi on 9,4 proc. wartości całego rynku druku (którego wartość w 2010 roku szacowana jest na 654 mld USD). Cyfrowe technologie drukowania (elektrofotografia i inkjet) przejmą część rynku będącego obecnie udziałem technologii konwencjonalnych, z wyłączeniem fleksografii, w której również pokładane są nadzieje na wzrost do roku 2014. Co ciekawe, ilość wydruków elektrofotograficznych w 2010 roku wzrośnie jedynie o 1,7 proc., ale ich wartość już o 7 proc.
Obrazuje to znaczące zmiany, jakie dokonały się w tej technologii, a mianowicie wzrost popularności druku kolorowego i nanoszenia zmiennych danych, w istotny sposób podnoszących wartość zadrukowanego arkusza w oczach zamawiających i odbiorców końcowych. W 2015 roku udział wydruków kolorowych w rynku elektrofotograficznym będzie stanowił 72 proc. (dla porównania – 61 proc. w 2005 roku). Obecnie największy udział w opisywanym przez Pirę rynku mają wydruki komercyjne (56 proc. w 2009 roku), ale do 2015 roku stracą one na rzecz książek, magazynów, katalogów, opakowań, a w szczególności etykiet. Z drugiej strony skurczy się i tak niewielki udział gazet drukowanych w technologii elektrofotograficznej – w tym segmencie zdecydowanie większe zastosowanie znajdzie inkjet. Jeśli chodzi o nakłady, Pira przewiduje odmienny scenariusz – w ciągu 5 lat zmniejszy się udział książek, jako że przejmie je technologia inkjetowa, zaś wyraźnie wzrośnie – opakowań. Raport Piry przewiduje także spadki w zakresie mailingu bezpośredniego i druków transakcyjnych, ponieważ większe nakłady już stały się łakomym kąskiem dla inkjetu.
Komplementarność druku cyfrowego w stosunku do technologii konwencjonalnych można więc włożyć między bajki – nikt już chyba dziś nie wierzy, że rynek druku będzie rósł w nieskończoność. Dodatkowym zagrożeniem dla branży poligraficznej są mobilne urządzenia elektroniczne, mogące pomieścić lektury na całe lata i dostarczające aktualne wydania ulubionych gazet i czasopism do praktycznie każdego zakątka świata. Jeszcze dwa-trzy lata temu naiwnie wierzyłam (oceniając świat też trochę po sobie), że nic nie zastąpi szelestu gazety przynajmniej w formacie tabloid przy porannej kawie czy lektury kryminału jednego z popularnych skandynawskich pisarzy wydrukowanego na objętościowym papierze o przyjaznym dla oka kremowym odcieniu. Jednak kiedy niedawno spotkałam na lotnisku wiceprezesa amerykańskiej firmy, będącej jednym z wiodących dostawców urządzeń i rozwiązań dla rynku poligraficznego, z czytnikiem Kindle w dłoni przeglądającego najnowsze wydanie „International Herald Tribune”, jakoś tę wiarę straciłam… Serię popularnych skandynawskich kryminałów również miał na swoim czytniku…