Tytułem wstępu…
6 gru 2016 14:53

Targi Poligrafia niebawem i znów przyjdzie spędzić tydzień w Poznaniu… U wielu wystawców myśl ta wywołuje uczucia ambiwalentne, co skłoniło mnie do zastanowienia się nad przyszłością targów nie tylko lokalnych, ale nawet i dużych branżowych imprez. Czy targi krajowe takie jak nasza Poligrafia właśnie albo niedawno zakończony hiszpański Graphispag (na temat którego nie usłyszałam ani jednej pozytywnej opinii) mają do zaoferowania wystawcom i zwiedzającym coś innego niż spotkanie towarzyskie? Kurczące się hale wystawiennicze są najlepszym dowodem na to, że firmy z branży poligraficznej wolą takie spotkania organizować na własną rękę, mając kontrolę nad tym, kogo na nie zapraszają i czym wypełniają czas. Czy odpowiedzialność za to leży po stronie organizatorów? Sądząc po globalnej skali zjawiska chyba niekoniecznie, tym bardziej, że i największe imprezy nie mają łatwo. Ubiegłoroczny Ipex został dotknięty nie tylko kryzysem i działalnością wulkanu, ale pokazał nowe zjawisko – wyraźne zmniejszenie stoisk wystawców dotychczas potrzebujących niemal całej hali, aby zaprezentować swoje najnowsze rozwiązania. Producenci maszyn offsetowych jak Heidelberg czy manroland mieli w Birmingham stoiska mniejsze niż HP. Ciekawe, co w tym kontekście przyniesie przyszłoroczna drupa, prawda? Raczej trudno będzie tradycyjnemu przemysłowi poligraficznemu lata 2009-2011 zaliczyć do specjalnie udanych, co z pewnością przełoży się na targowe budżety. Choć nie ma wątpliwości, że drupa jeszcze przez jakiś czas się obroni, to los lokalnych imprez stoi moim zdaniem pod znakiem zapytania. Co do tego, że w Europie jest ich za dużo, zgodni są wszyscy żyjący na walizkach i podróżujący z jednych targów na drugie, którym i tak zlewają się one w jedną masę. A wciąż powstają nowe, jak choćby kwietniowe digi:media w Düsseldorfie, na które nikt pewnie poza Niemcami nie zwróciłby uwagi, gdyby nie były sceną dla prezentacji pierwszego wspólnego rozwiązania firm Heidelberg i Ricoh. Pozytywnym przykładem na europejskiej targowej mapie jest z pewnością Fespa, niosąca oprócz metrów kwadratowych także całą masę wartości dodanej w postaci intersujących seminariów, szkoleń, konferencji i pokazów. Tegoroczna powierzchnia targów Fespa Digital w Hamburgu jest już całkowicie wyprzedana, funkcjonują nawet listy oczekujących, a na 2 miesiące przed imprezą online zarejestrowało się ponad 5000 zwiedzających. Czy zatem pies jest pogrzebany w specjalizacji? Przykład IfryExpo pokazuje, że i to warto przemyśleć, zaś Labelexpo czy krajowych RemaDays – że to jeden z kluczy do sukcesu. Trzeba jednak pamiętać, że zwiedzający są dziś znacznie lepiej wyedukowani niż nawet jeszcze kilka, kilkanaście lat temu. W Internecie znajdziemy wszystko, w sekundę albo dwie. Naprawdę nie trzeba jechać do Poznania, żeby coś obejrzeć, motywacji nie stanowią również piwo, precel i kiełbaska na stoisku zaprzyjaźnionego dostawcy. W tym roku główną wartością wywiezioną ze stolicy Wielkopolski będą pewnie zbudowane relacje, ale już dziś warto pomyśleć o kolejnej edycji Poligrafii i powiedzieć organizatorom, czego od nich oczekujemy. Szkoda by jednak było nie jeździć na ten tydzień do Poznania…