Bez owijania w bawełnę
6 gru 2016 14:55

Wszyscy rozpisują się teraz o etykietach, czy to na butelki, czy też na inne opakowania. Nie należy jednak zapominać, że etykiety nie zawsze są trwale związane z produktem przez naklejenie lub zamocowanie. Jedną z odmian etykiet są owijki czy też banderole. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, jednak profil naszej działalności kieruje nas w obszary ogrodnictwa i sadzonek, a ściślej mówiąc doniczek. Firma TEK w ostatnim roku z powodzeniem wprowadziła na rynek i oferuje swoim klientom nowy rodzaj etykiety – owijkę na doniczki. Produkt z pozoru prosty do wyprodukowania, bo czymże jest zadrukowanie papieru, zalakierowanie UV oraz klejenie wzdłużne. Cała trudność jednak tkwi w szczegółach. Przysłowiowe „schody” zaczynają się już na etapie projektu, ponieważ doniczka nie zawsze ma kształt odwróconego ściętego stożka; są np. doniczki, których wierzch jest kwadratowy, a dno okrągłe, lub też takie, które na górze mają różne przewężenia i „kołnierze”. Wtedy kluczowe jest wyliczenie i dopasowanie odpowiedniego kształtu owijki oraz wykonanie projektu, który zawierając proste elementy po złożeniu i umieszczeniu na doniczce nadal będzie wyglądał prosto. A teraz wyzwanie dla technologa: dobór surowca. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak ciężkiej próbie poddawana jest taka owijka. Wielokrotne podlewanie, przestawianie, transport, a wreszcie miejsce w supermarkecie lub centrum ogrodniczym. Odporność na działanie czynników zewnętrznych jest kluczowa podczas doboru materiału. Wykonaliśmy też we własnym zakresie test 6 lakierów zabezpieczających przed wilgocią dostępnych na naszym rynku. Wyniki były bardzo zróżnicowane: od zabezpieczenia przed działaniem wody przez kilka minut do zabezpieczenia w ciągu kilkunastu sekund. Okazało się, że nie tędy droga, tak więc pomimo względów ekonomicznych nadal poszukiwaliśmy surowca w pełni odpornego na warunki przechowywania i transportu wyrobów gotowych. Braliśmy pod uwagę różne techniki zabezpieczania surowca przed wodą, ale z naszych doświadczeń wynika, że najlepsze, a także najmniej kłopotliwe przy dalszej obróbce jest zastosowanie materiału powleczonego polietylenem (PE) od strony wewnętrznej. Od strony wierzchniej papier ten jest zabezpieczony w procesie drukowania przez nałożenie warstwy lakieru UV, a tym samym wodoszczelne zamknięcie „porów” w papierze. Tu niestety nie ma zbyt dużego wyboru na rodzimym podwórku i pomocy należy szukać u naszych zachodnich sąsiadów. Pamiętajmy jednak, że wyrób ten jest jednorazowy o bardzo krótkim cyklu życia. Zazwyczaj końcowi odbiorcy kupują ozdobne doniczki do kwiatów, a owijki stają się już niepotrzebne. Trzeba więc wybrać: czy traktujemy owijkę jako opakowanie, które ma zachęcać do kupna i może być droższe, czy też jest to produkt jedynie o charakterze informacyjnym – wtedy projekt nie jest najważniejszy, a i surowiec może być dobrany mniej restrykcyjnie. Duży problem, z którym nie każdy jest sobie w stanie poradzić bez zakupu spec-jalistycznego sprzętu, stanowi klejenie. Brak równoległości bigów do linii klejenia spędzał naszym operatorom sen z powiek przez wiele dni. Ponieważ doniczka, jak już wcześniej wspomniałem, ma np. okrągły kształt, to i wykrój ma kształt wycinka koła. A jak tu umieścić taki wykrój w maszynie na podawaniu oraz jak go równo poprowadzić przez maszynę, kiedy brak jakiegokolwiek kąta prostego? Nie obejdzie się bez specjalistycznego oprzyrządowania oraz doposażenia klejarki, bo przecież klejarki są przystosowane do klejenia kartonów, a nie papieru i to o dość niskiej gramaturze jak 150 g/m2. Prędkość powoduje, że użytki wręcz fruwają w maszynie, a o równym prowadzeniu nie ma mowy. Tu kończy się technologia, a zaczyna know-how i niech pozostanie ono owiane tajemnicą. Jak widać, mówiąc o etykietach często zapominamy o produktach z troszkę innej branży. Standardowe myślenie powoduje, że brak jest na rynku poligraficznym odpowiedniego suportu dla dość niekonwencjonalnych produkcji. Trzeba poświęcić dużo czasu, pieniędzy i rozmów w gronie specjalistów, by stworzyć produkt, który w pełni zaspokoi oczekiwania klienta zarówno pod względem jakościowym, jak i finansowym. Podczas takich doświadczeń/projektów uświadomiliśmy nie tylko sobie, ale także naszym dostawcom, że proces nieustannego rozwoju jest czymś, o czym nie wolno zapominać, a sukces zaczyna się tam, gdzie porzucamy ramy konwencjonalnego podejścia do problemu. Musimy mieć otwarty umysł i zaangażować w proces twórczy naszych pracowników, bo ich codzienne doświadczenia i spostrzeżenia są na wagę złota, a my musimy umieć to złoto wydobyć. Tak więc bez owijania w bawełnę: gdyby nie praca zespołu, nie byłoby owijek.