W kilka miesięcy po premierze pakietu Adobe Creative Suite 6 można na spokojnie rozważyć, co wniosła kolejna wersja. Tym razem bez fanfar i marketingowego szczebiotu przedstawię kilka aspektów, które (mam nadzieję) pozwolą zobaczyć to oprogramowanie w innym niż zazwyczaj świetle. Moja uwaga koncentruje się na programach InDesign i Illustrator z pakietów w wersjach Design Standard i Design Premium.
Wiele osób utyskuje na cykl wydawniczy pakietu, który został skrócony z dwu lat do roku. W wielu przypadkach coroczny zakup bieżących wersji aplikacji jest wręcz wymuszany przez współpracujące firmy przekazujące sobie materiały w formie elektronicznej. Przy ciągłym rozwoju narzędzi projektanckich i dodawaniu kolejnych funkcjonalności zrozumiałe jest, że w większości przypadków nie ma możliwości zapisu dokumentów z nowej wersji w formacie poprzedniej w sposób bezstratny. O ile w programie Photoshop istnieje możliwość zapisu w „trybie kompatybilności” pozwalającym na użycie dokumentów z najnowszej wersji programu w poprzednich wydaniach, o tyle w InDesignie czy Illustratorze takiej bezstratnej funkcji nie ma. W przypadku dokumentów PSD jest to jednak okupione nie tylko zwiększeniem objętości plików, ale i brakiem dostępu do niektórych funkcji efektowych w starszych wersjach programu. Coś, co jest akceptowalne dla bitmapowego obrazka, nie byłoby jednak do przyjęcia w przypadku składu książki, gazety czy montażu zadruku opakowania. Wymiana palet kolorów spotowych w aplikacjach z rodziny CS6 na najnowszą wersję Pantone Plus mogłaby doprowadzić do niebezpiecznych niekompatybilności, gdyby producent pakietu nie zadbał o odpowiednie metody eksportu do starszych wersji.
Firma Adobe wprowadziła ograniczenie pozwalające na aktualizację oprogramowania z trzech ostatnich wersji, przy jednoczesnym wprowadzeniu progresji cenowej, która wyrównuje dysproporcje pomiędzy kupującymi kolejne wydania i „przeskakującymi” o dwie-trzy edycje.
Zmieniły się także sposoby dystrybucji oprogramowania. Oprócz klasycznych wersji pudełkowych można zakupić licencje elektroniczne. Są one dostępne zarówno w sklepie internetowym Adobe, jak i poprzez dotychczasowe kanały resellerskie. Wielu użytkowników instytucjonalnych preferuje tę metodę zakupu z uwagi na brak konieczności przechowywania pudełek, jak również możliwość łatwego i szybkiego rozszerzania licencji o kolejne stanowiska. Firma Adobe poszła jeszcze o krok dalej. Wprowadziła nową usługę subskrypcji oprogramowania o nazwie Adobe Creative Cloud pozwalającą na dostęp do najnowszych wersji programów w cenie od kilkudziesięciu euro miesięcznie.
Plany taryfowe dostępne w Adobe Creative Cloud są zależne od okresu, na jaki przewidziana jest subskrypcja, a nie od ilości aplikacji. W zasadzie użytkownik w nawet najprostszej wersji uzyska dostęp do pełnego Master Collection. Oprócz tego otrzyma od 2 do 20 gigabajtów przestrzeni dyskowej na serwerach Adobe. Pozwoli to zarówno na przechowywanie dokumentów, jak i pracę grupową. Niby nie jest to pojemność ogromna w porównaniu z 50-gigabajtowym SkyDrive firmy Microsoft, gdyby nie znaczące dodatkowe funkcje webowe oferowane przez Adobe, jak choćby hosting dla 5 bogatych komercyjnych stron internetowych ze wsparciem dla TypeKit, przy nieograniczonej ilości podstron i użytych fontów webowych. Do tej pory żadna znana mi firma produkująca oprogramowanie graficzne i DTP nie oferowała tak wielu programów i funkcji przy tak przystępnej opłacie miesięcznej. Jest to szansa dla freelancerów, którzy bez ponoszenia jednorazowo dużych kosztów mogą niemal natychmiast uzyskać dostęp do legalnego oprogramowania.
InDesign
Podstawowe narzędzie wydawnictw książkowych i gazetowych, agencji reklamowych i studiów graficznych zostało w znacznym stopniu przeobrażone, choć trudno to dostrzec na początku. Jest to ciągle doskonałe narzędzie do składu publikacji i wykonywania montaży. Niestety w wersji CS6 nie pojawiły się jakiekolwiek nowe funkcje typograficzne, nie dołożono bonusowo żadnych nowych fontów (jak to było w przypadku dołączanych w poprzednich wersjach krojów Hypatia Pro czy Adobe Garamond Premier Pro) ani też nie dodano narzędzi z zakresu prepress (poza umożliwieniem eksportu PDF w skali szarości).
Najważniejsza zmiana dotyczy rodzaju pracy użytkownika. Adobe tym razem postawiło na publikacje elektroniczne. Do tej pory przewijały się one w produkcji wydawniczej jako możliwa opcja, a obecnie są promowane jako główny nurt. To wersja drukowana stała się anachronicznym balastem, który można zepchnąć na margines. Miłośnikom książek z czasem pozostanie być może tylko wybór rodzaju czytnika e-booków lub korzystanie z funkcji „druk na życzenie” świadczonej przez drukarnie cyfrowe. Można liczyć, że ten proces migracji książek do wersji elektronicznych potrwa jeszcze kilka lat, lecz marginalizacja publikacji drukowanych została zapoczątkowana. Spotkałem się nawet z opinią, że jest to zjawisko tego samego rodzaju co powszechne odejście od fotografii analogowej, o czym mogłyby świadczyć zmiany w branży prasowej, gdzie kontent w wersji internetowej i elektronicznej ma wartość wyższą niż w drukowanej. Właśnie wydawnictwa prasowe tak chętnie przyjęły dodaną w poprzedniej edycji funkcję pozwalającą już na etapie tworzenia stylów tekstowych przypisać im konkretną klasę CSS, co przekłada się na przyspieszenie generowania treści na strony internetowe i do e-booków z zachowaniem spójnego i powtarzalnego formatowania.
Twórcom publikacji elektronicznych poświęcono narzędzia, które pozwalają przygotowywać jedną publikację w układzie pionowym i poziomym jednocześnie, wersje dla różnych proporcji i rozdzielczości ekranu. Nawet położenie obiektu na stronie może być przypisywane w sposób względny, tak by w przypadku skalowania strony dla innych proporcji ekranu maksymalnie zachować wzorcowy układ. Niektóre z nowych funkcjonalności dotyczą obsługi formatu PDF, jak choćby przypisywanie artykułów do zakładek oraz możliwość tworzenia interaktywnych formularzy bez konieczności sięgania do Acrobata czy Live Cycle. Inną ciekawostką może być podgląd publikacji w skali szarości. Ta z pozoru błaha funkcja ma jednak bardzo ważne zastosowanie w przygotowywaniu prac na urządzenia z ekranem monochromatycznym (np. Kindle) i pozwala między innymi wychwycić, na ile zmienią się wygląd strony, jej kontrast i czytelność po zmianie trybu koloru.
Dopełnieniem zmian w InDesignie CS6 jest podstawowa licencja Digital Publishing Suite, pozwalająca na tworzenie rozbudowanych publikacji elektronicznych dla iOS, Androida, BlackBerry czy Amazon Kindle. Pomijając oczywiste funkcjonalności takie jak obsługa multimediów, interaktywność, współpraca z urządzeniami dotykowymi i gesty należy zauważyć, że DPS jest platformą oferującą znacznie więcej niż powszechnie używany format PDF. Rozwiązanie to umożliwia nie tylko zapisanie pliku „folio” na dysku, ale dzięki rozszerzonej wersji ADPS Professional tworzy cały system produkcji i dystrybucji publikacji multimedialnych. Chodzi o książki i gazety, ale również interaktywne katalogi produktów, instrukcje obsługi czy reklamy. Wydawca uzyskuje możliwość ochrony swoich publikacji za pomocą DRM oraz monetyzacji produkcji wydawniczej bez konieczności druku, spedycji, kolportażu. Zmniejsza się liczba firm pośredniczących w produkcji wydawniczej, a odbiorca publikacji dostaje więcej treści w krótszym czasie.
Dla typowego użytkownika programu InDesign CS6 nowe funkcje mogą być zachętą do rozwoju zawodowego, wzbogacania wiedzy i umiejętności. Nie wypada bowiem znać i używać tylko części dostępnych funkcji, tym bardziej, że konkurencja może to wykorzystać.
Illustrator
Nikt sobie chyba nie wyobraża dzisiaj pracy prepress bez Illustratora. Wersja CS6, zgodnie z zapowiedziami, doczekała się bardzo głębokiej modernizacji. System zapewniania wydajności o nazwie Adobe Mercury w pełni korzysta z możliwości współczesnych 64-bitowych wersji systemów operacyjnych. Nie dość, że wykorzystuje wielordzeniowość procesorów, to zastosowanie – w ślad za Adobe Premiere i Adobe Photoshop Extended – architektury przetwarzania równoległego powoduje, że program stał się bardzo szybki. Ulepszona obsługa pamięci pozwala na obróbkę ogromnych pamięciożernych prac bez bolesnej trzygigabajtowej granicy. Oczywiście, o ile w komputerze jest taka ilość pamięci RAM oraz korzysta się z 64-bitowej wersji systemu operacyjnego, która potrafi ją prawidłowo obsłużyć.
Optymalizacja programu była naprawdę poważna. Udoskonalono już i tak skuteczne funkcje wektoryzacji bitmap, opcje typograficzne, odświeżono interfejs użytkownika, wzbogacono o wiele opcji sterujących oraz grafitowy styl okien dialogowych i palet, który mniej męczy wzrok.
Zmiany w Illustratorze docenią nie tylko osoby zajmujące się prepressem. Kreatywni graficy również dostrzegą zoptymalizowane narzędzia do efektów specjalnych jak rozmycia, cienie oraz wiele innych. Nie dość, że ich działanie jest szybsze i ładniejsze, to ich użycie jest bardziej precyzyjne, ponieważ podgląd odbywa się na projekcie, a nie w oknie dialogowym. Dodano również funkcję do łatwego generowania wypełnień wzorami oraz efekt gradientu wzdłuż lub wszerz pociągnięć pędzlem albo w ich obrębie.
Istotnym mankamentem dostrzegalnym przy okazji jest opóźnienie, z jakim pojawiają się w sprzedaży rozszerzenia programu tworzone przez firmy zewnętrzne. Widać, że dopasowanie do nowego silnika graficznego i stworzenie nowych 64-bitowych wersji wymaga sporo pracy, a w wielu przypadkach napisania ich od nowa.
Również w przypadku Illustratora rozszerzono grupę użytkowników o osoby projektujące dla mediów elektronicznych i urządzeń dotykowych. Już na wstępie widać wśród domyślnych presetów nowych dokumentów ustawienia dla iPada, iPhone'a, Samsunga Galaxy, Motoroli Xoom i kilku innych urządzeń. Nic więc dziwnego, że Illustrator stał się popularnym narzędziem do projektowania grafik używanych w publikacjach i animacjach zapisywanych w HTML5.
Produkty firmy Adobe ewoluują coraz szybciej. Dla wielu osób „zbyt szybko”, ale to oczekiwania użytkowników oraz konkurencja w branży projektowania publikacji i grafiki stały się motorem rozwoju oprogramowania. Adobe chętnie korzysta z nowych pomysłów i łatwo adaptuje się do zmian w systemach operacyjnych. To widać po opiniach użytkowników wydanego kilka tygodni temu systemu Apple OS X Mountain Lion, którzy testowali różnicę wydajności pakietu CS6 od razu po zmianie systemu. Podobnego trendu można oczekiwać po spodziewanej premierze Microsoft Windows 8. Warto śledzić zmiany technologiczne zachodzące w kolejnych edycjach pakietów CS. Wiele z nich przyniesie profity wprost, a inne pozostaną możliwą alternatywą. Ważne, by rozwijać własną wiedzę, umiejętności wraz z nimi i nie zostać zaskoczonym oczekiwaniami własnych odbiorców, klientów lub czytelników.